Jacqueline du Pre

jacqueline-du-pre.jpg

Jacqueline du Pre, wybrała tę różę, by nosiła jej imię, na parę miesięcy przed swoją śmiercią.Początkowe wpływy ze sprzedaży tej róży zasiliły fundusze Towarzystwa do Walki ze Stwardnieniem rozsianym” P.Harkness Encyklopedia Róż str. 131.

Krzaczasta róża parkowa ,hodowli Harkness &co. z roku 1988. Kwiaty duże, półpełne o luźno ułożonych płatkach, białe z lekkim różowym odcieniem, silnie pachnące piżmowym zapachem. Kwiaty o średnicy około 8cm. mają duże , czerwone pręciki, otwierają się z ogromnych gron smukłych pąków, przez cały sezon. Proszę mi wierzyć, ta róża robi znacznie większe wrażenie że tak powiem  ”au Naturel”.

jacqueline-du-pre55660.jpg

Krzew jest pokaźnych rozmiarów, dorasta bowiem do 1,8m wysokości, a jego pędy przewieszają się. Pokryty jest ciemnozielonymi, błyszczącymi liśćmi. Mrozoodporność 5 b strefa usda. Nadaje się do uprawy w cieniu , może też być uprawiana na gorszych glebach. Nagroda of Garden Merit od the Royal Horticultural Society

jacqueline-du-pre-jpg2_

jacqueline-du-pre fotografie obok w ogrodzie Pani Małgorzaty Kralki 2012.

Pochodzenie:Radox Bouquet x Maigold .Fotografie, Tomek Ciesielski Regent’s Park. Fotografia nr3 Dorota Blicharz Europa Rosarium Sangerhausen 2009.

jacqueline-du-pre.jpg

Wiolonczelistka. Prześliczna wiolonczelistka, wspaniała wiolonczelistka. Umarła na stwardnienie rozsiane mając zaledwie 43 lata w roku 1987 a 14 lat wcześniej zaprzestała gry. Debiutowała w wieku lat 16 na ofiarowanym jej Stradiwariusie w Wigmore Hall w Londynie.

jacqueline-du-pre-jpg1_ jacqueline-du-pre

Fotografia – Elżbieta Sołtys w rosarium im Cervantesa w Barcelonie 2012.

Wspominając Jacqueline du Pré, wiolonczelista Julian Lloyd Weber powiedział między innymi: „Zjednywała sobie publiczność wielką siłą estradowej prezencji, promieniującą radością, bezpośredniością, uśmiechem, który płynął wprost z serca. Jej gra była perfekcyjna pod względem technicznym. Kiedyś podczas Promsów posłuchałem jej w Koncercie h-moll Dworzaka – to było niewiarygodnie czyste. Swoboda z jaką interpretowała muzykę, całe jej zaplecze duchowe, sprawiały, że zapominało się iż za intensywnością doznania artystycznego stoi między innymi mistrzostwo warsztatowe, techniczne”.

Jest też film Ananda Tuckera „Hilary i Jackie” o Jacqueline i jej siostrze Hilary. Historia miłości i rywalizacji.

25 komentarzy do “Jacqueline du Pre”

  1. kralka małgorzata napisał:

    W zeszłym roku zdobyłam tę odm.Z wyglądu jest cudowna, bardziej biała niż różowawa, a w środku wyrażnie różowe pręciki.Marzyłam o niej i nareście ją mam i jest dokładnie taka jak na zdjęciach

  2. jagoda klim napisał:

    „Zdobyłam” dobrze odaje sposób, w jaki można ją nabyć. Źródłem zaopatrzenia nie była chyba żadna z krajowych szkółek, prawda?

  3. agata napisał:

    Dawno temu w Obi kupiłam Constance Spry, która okazała się mieć podwójne, białe z różowym cieniem duże kwiaty o intensywnym zapachu piżmowym. Kwitnie cały sezon i coś mi wygląda własnie na te odmianę. Rosnie jako pnąca (bo miała byc Constancem) nieco powyżej 1,8. Bardzo zdrowa i odporna.

  4. Ada Tarnawska napisał:

    Różę tę jak najbardziej zakupić można w polskich szkółkach, jak i wiele wspaniałych odmian szeroko opisanych w tym miejscu u Pani Ewy w Rozarium. Polecam.

  5. Ewa Miszczak napisał:

    Czy róża ta może rosnąć w dużej donicy? Na stronach zachodnich szkółek i sklepów polecają ją do donic, jednak wolałabym zasięgnąć języka u osób, które mają jakieś doświadczenie w tym względzie. Pomyślałam o uprawie w pojemniku ze względu na jej wrażliwość na deszcz i mocne słońce, a taka uprawa dawałaby możliwość przeniesienia pod dach w razie słoty.

  6. Ada Tarnawska napisał:

    U mnie rośnie dość słabo. Długo nie potrafiła się zaaklimatyzować, opiero w tym roku po przesadzeniu jakby odżyła. Ale pomimo 3 lat jakie spędziła w moim ogrodzie nadal jest niziutkim krzewem, więc przynajmniej mojemu okazowi donica wystarczyłaby w zupełności.

  7. Maja Zamroch napisał:

    Witam
    Właśnie od jakiegos czasu przymierzam się do podjęcia ,czy też zaproponowania tego tematu – uprawa róż w pojemnikach.Przyznam ,że ostatnio rzadko bywam na tym wspaniałym blogu i może przeoczyłam wpisy w tej sprawie.
    Usiłuję uprawiać róże w donicach, z lepszym i gorszym skutkiem. Odmiany, które w gruncie, w naszym klimacie nie dają rady, bo albo przemarzają do tego stopnia, że reanimacja nie ma sensu, albo mają kwiaty zupełnie nieodporne na deszcz. Moje doświadczenia trwaja zbyt krótko, by wyciągnąć jakieś kategoryczne wnioski, ale mogę powiedzieć,że kilka odmian tak prowadzę, w dużych donicach ceramicznych ( do przenoszenia na zimowanie w zacisznym zaułku trzeba wezwać pomoc :) ) . I tak mam na przykład opartą o ścianę Elfe , rośnie w półcieniu ,przepiękne kremowo-seledynowe kwiaty nie mokną (jest daszek , czyli w sumie tragiczne miejsce dla róży, ale jej to pasuje ! ), łatwo owinąć na zimę . Róża wielokwiatowa o nieciekawej nazwie Lavaglut , po prostu czerwone szaleństwo przez całe lato ! Stoi przy komplecie wypoczynkowym i przyciąga wzrok .I mam kilka odmian bardzo mocno pachnących, ale są bezimienne niestety, kupione na dziko.
    Nie wszystkie odmiany się nadają, są róże, które potrzebują większej przestrzeni życiowej i w donicach rosną słabo.
    Plusy takiej uprawy- łatwiej kontrolować wszelakie robactwo i choroby, bo z taką różą ma się do czynienia codziennie , wystarczy wyjść na taras i już człowiek nie zniesie widoku mszyc na liściach.
    Wady- oj, trzeba podlewać ! Tegoroczne lato było cudowne, ale co się nalatałam z konewkami, i w dodatku wymyśliłam sobie,że woda ma być odstana, w temperaturze pokojowej, więc było najpierw wypełnianie licznych konewek i wiader, potem czekanie na odstanie, na końcu podlewanie..
    .Druga sprawa- nawożenie, w donicach to sie rozgrywa inaczej niż w glebie, trzeba wyczuć moment i nawozić częściej, ale lżejszym nawozem.
    No i zimowanie ! Trzeba przetransportować ciężkie donice w zaciszny kącik, przy spadku temperatury poniżej zera, owinąć czymś donice (maty kokosowe są rewelacyjne, tylko drogie) zabezpieczyć glebę (np.korą ) i pędy ( w ostateczności narzuciłam koc )
    Eksperymentuję dopiero od 3 czy 4 lat, ale mogę szczerze powiedzieć, że jestem zadowolona.
    Oczywiście , co jakiś czas trzeba krzewy przesadzać do nowej ziemi , a czasem i większych donic , albo po prostu , jeśli ktoś nie jest dozgonnie przywiązany, ….wymienić.

  8. Kurek Tadeusz napisał:

    Pani Maju! Minęło już dwa miesiące od zamieszczenia tego listu i co? …. Nic, CISZA. Ponieważ posiadam trochę róż, które nie wytrzymują naszych zim w gruncie, jak np. przysłowiowa już „Marszanila”, czy ‚Perle des Jardins’ oraz kilkanaście róż piennych, które z racji swojego pokroju są bardzo trudne do zimowego zabezpieczenia z nie mniejszym zaciekawieniem czekałem na rozwinięcie tematu. Niestety, albo nikogo ten temat nie interesuje, albo – po prostu – nie uprawia róż w pojemnikach.
    Moja przygoda z tymi różami zaczęła się 20 lat temu, a jako pierwsze były pienne ‚Rosarium Uetersen’ i krzaczasta ‚Hokus – Pokus’. Wszystkie żyją, a niektóre nawet się powiększyły o dodatkowe odmiany na tym samym krzewie. Np. ta róża http://www.roses.webhost.pl/2008/03/rosarium-uetersen/, oprócz opisanego sporta w koronie, na dwóch nowych pędach kwitnie w połowie wysokości na biało (‚Schneewittchen’), a przy samej podstawie krzewu na czerwono (‚Munstead Wood’). „Marszanile” po kilkuletniej uprawie w pojemnikach „poszły” – jedna do autora tego bloga, a druga do Warszawskiego Ogrodu Botanicznego na 200-lecie istnienia, natomiast u mnie zostały dwie, zaokulizowane na wysokości 2 metrów i prowadzone kaskadowo. One też jako pierwsze, bo już w kwietniu, zapraszają zapachem i kolorem do odwiedzenia gospodarzy, jako że stoją przy wejściu do domu, a u ich podstawy kwitną bardzo podobne w kolorze i zapachu krzaczaste ‚Perle des Jardins’ i ‚Lady Hillingdon’. Opisanie całej karuzeli z różami w pojemnikach zajęłoby zbyt wiele miejsca, jako że jest ich u mnie, zarówno piennych jak i krzaczastych z miniaturami włącznie kilkadziesiąt. Stoją (oprócz dwóch wejść do domu) w najprzeróżniejszych miejscach jak np. miejsce ogniskowe, na ogodowym kamiennym „stoliku” ważącym chyba z półtorej tony i przy którym swobodnie może obiadować 12 osób, na wielu różnej wysokości dębowych pniakach.
    Jak tylko któraś róża przekwita, to zaraz zastępuje ją inna i ta karuzela kolorów, kształtów i zapachów trwa całe lato, a na zimę całe to towarzystwo wędruje do garażu, w którym temperatura zimą wynosi ok.0 st. W tym roku dostały jeszcze do towarzystwa prawie 200 okulantów.
    Serdecznie pozdrawiam i zachęcam wszystkich do uprawy róż w pojemnikach.

  9. Tadeusz Kurek napisał:

    Zapomniałem dodać, że ogród mój znajduje się niecałe dwa kilometry od białoruskiej granicy nad Kanałem Augustowskim.

  10. Marks napisał:

    P.Tadeuszu! Podziwiam Pana! Mieszkam prawie po sąsiedzku, i pewnie po cichu kiedyś się wybiorę na wycieczkę poszukując Pana różany raj, ale mając takie warunki w ogrodzie to osobiście wolę bardziej „dziekie” i wytrzymałe róże. Nie mam sił na tyle pojemników..

  11. Kurek Tadeusz napisał:

    Pani Moniko! Tyle tylko, że to „po sąsiedzku” to jest wg mapy około 300 km., tym niemniej serdecznie zapraszam. Są trzy pokoje gościnne, a w nich 6 miejsc do spania, ale mieściło się tam i drugie tyle gości jak robiliśmy plenery fotograficzne. Proszę skrzyknąć paczkę rosomaniaków i przyjeżdżać.

  12. Fadrowska napisał:

    Panie Kurek mieszkam bardzo blisko Pana Elk,rownież uprawiam roze w donicach ale głównie pienne,pozostałe w gruncie.Jednak uważam ze roze zdecydowanie lepiej rosną w gruncie.Na naszej „suwalszczyznie”główna problem to zabezpieczenie roz na zimę .Ja wszystkie swoje roze na zimę wiąże w snopek i przeginam do ziemi.Nie zamarzła mi żadna roza,ale to co ja z nimi wyczyniam jesienią !!!!a poniewaz mieszkam w centrum miasta to ludzie stukają sie w głowę .Gdyby Pan przejeżdżał przez Elk to zapraszam,a ja bardzo chętnie rownież obejrzałabym Pan różany raj.pozdrawiam Halina z Ełku .

  13. Anna Krasiejko napisał:

    Panie Tadeuszu, jak widać to nie brak zainteresowania był przyczyną tej ciszy po wpisie p. Mai. U mnie róże przebywają w donicach głównie w oczekiwaniu na miejsce, choć mam parę takich, które planuję utrzymać w donicach na stałe. Zabezpieczam je przed mrozem dołując całe donice (metoda p. Mai się u mnie nie sprawdza ), co jest na tyle pracochłonne, że nie planowałam zwiększać ilości donic. Nie planowałam, przynajmniej do czasu przeczytania Pańskiego wpisu – zaświtała mi jednak nadzieja i spróbuję część róż przechować w pomieszczeniu.

  14. Kurek Tadeusz napisał:

    Drogie Panie, najlepszym terminem odwiedzin jest druga połowa maja, a nawet początek czerwca bo wtedy nie tylko zaczynają kwitnąć róże w pojemnikach, ale jest obłęd kolorystyczny i zapachowy z racji kwitnących azalii i różaneczników, których jest już chyba ponad 100 odmian i gatunków.
    Dość długo się nie odzywałem z racji pobytu w szpitalu ale jest już wszystko OK! Panią Halinę proszę o odezwanie się na adres t.kurek@onet.pl to podam namiary jak do mnie dojechać, bo adresy mailowe Pani Ani i Pani Moniki mam.

  15. Ewa Miszczak napisał:

    Moja Jacqueline posadzona zeszłej jesieni, jednak do gruntu, zawiązała już 9 pąków i wczoraj pierwszy rozwinął się w przecudny kwiat. Po południu spadł dość obfity deszcz, który o dziwo nie zniszczył kwiatka. Krzaczek jest osłaniany od południowego zachodu przez wielki krzew Constance Spry, nie jest zatem narażony na popołudniowy żar. Krzew póki co jest jeszcze niski, ale wygląda krzepko. No i ta ilość pąków na starcie świadczy o tym, że chyba ma dobrą miejscówkę.

  16. Ewa Miszczak napisał:

    Muszę przyznać, że moja Żaklina, kupiona u Pani Ewy Jarmulak w szkółce Rozarium, ma się doskonale. Może to kwestia egzemplarza, może miejsca, które dla niej wybrałam, a może jedno i drugie, bo poprzedni sezon kwitła non stop. Piękne, duże i w sporej ilości zawiązywane kwiaty sprawiły mi niespodziankę. Co prawda lato zeszłego roku było upalne i bez deszczu, ale po tych opadach, które były, muszę stwierdzić, że nie poczyniły żadnej szkody w kwiatach. Może jakby deszcz przedłużał się do trwającego kilka dni polewania, wtedy dałaby znać o sobie ta skłonność do zagniwania kwiatów i pąków. Teraz po zimie – nie zimie, bez osłony i kopczyka rozwija pąki listkowe, wygląda doskonale. Tej jesieni żadnej z róż nie kopczykowałam, a mam ponad 60 krzewów, takie przeczucie. Przetrwały wszystkie doskonale – budzą się już do życia. Niektóre, jak Felicite et Perpetue i Florentina, nie straciły liści. Ale one mają miejscówkę wyjątkową – przy ścianie domu i ganku od południowego zachodu, w najcieplejszym miejscu na posesji.

  17. admin napisał:

    Żaklina! Urocze!
    To piękny wkład w ubogacenie naszego języka. Mamy Wujka Waltera/Uncle Walter/, Marszanilę Marechal Niel/ a teraz Żaklina. Przypomina to francuską ciotkę,Jeanette zwaną przez moją matkę – Żaneta.

  18. Ewa Miszczak napisał:

    Żaklina jako pierwsza zakwitła w tym roku, wyprzedzając pośpiesznego Stanwella P. Ale mam wrażenie, że wszystkie rośliny w ogrodzie są jakieś przyczajone i nie rozwijają się tak, jak mają to w zwyczaju o tej porze roku. U mnie jest ciągle tak chłodno, ranki poniżej 10 st. C, zatem w nocy musi być naprawdę zimno. A róże stoją w pąkach w blokach startowych i czekają na właściwą temperaturę. Tak zimnego maja już dawno nie było.

  19. admin napisał:

    Nic dziwnego – ocieplenie klimatu

  20. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Pani Ewo, też nic nie kopczykowałam i zabroniłam tego wszystkim znajomym. W temperaturach powyżej 5 st. rozwija się szara pleśń i inne choroby pędów. Kopczyk tu może raczej zaszkodzić. W dziedzinie chorób widzę dużo mączniaka w miejskiej zieleni. Mam czarną plamistość na jedynych różach, które przeoczyłam w trakcie wczesnowiosennych oprysków.
    Dotyczy to Starlet Eve w donicy. Metr od niej stoi identyczna donica ze zdrowymi , bez ani jednej plamki. Oczywiście wszystko bez fungicydów, bo różom w donicach, gdy się już je wyleczy , wystarczy pielęgnacja wczesnowiosenna. Zwłaszcza gdy są poza ogrodem np. na balkonie lub miejskim chodniku.

  21. Ewa Miszczak napisał:

    U mnie zaobserwowałam czarną plamistość na Minervie i Old Port, jak co roku, niestety teraz kilka dni pod rząd padało i zaraz po nich pojawiły się te czarne plamy. Trudno, jutro przeprowadzam oprysk.

  22. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Pogoda majowa i prognozy na czerwiec, dają obawy przed szeregiem różnych chorób grzybowych. Warto zastosować profilaktycznie co najmniej 2 opryski: Scorpion(w masce ffp3, okularach,kombinezonie, rękawicach) oraz Biochikol/Betachikol. Mają szerokie spektrum działania. W zeszłym roku nie było aż takiego problemu, bo upały pow. 32 st hamują rozwój grzybni. Scorpionem najpierw, żeby zdążyć przed kwitnieniem. Fungicydy niby nie są tak szkodliwe dla pszczół, ale może człowiek nie wszystko jeszcze wie, więc lepiej nie kusić losu.

  23. admin napisał:

    Rady Pani , są bezcenne. Dziekuję.

  24. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Dodam jeszcze, że optymalne warunki do opryskow fungicydami, to temperatury mniej wiecej10-20 stopni oraz wilgotność minimum 60%. Nie róbmy ich podczas wiatru. Pentracja substancji czynnej do tkanek róży, odbywa się, gdy jest ona w ciekłym stanie. Stąd te zalecenia, chodzi o to, aby woda nie wyparowała zbyt szybko. Obecnie na Mazowszu taka wilgotność pojawia się dopiero ok 22giej. Pamiętajmy, aby osoby trzecie nie przebywały w opryskiwanej okolicy co najmniej przez 4 godziny. Pozamykajmy okna. Jeżeli zabezpieczymy siebie odzieżą ochronną i filtrem, zastosujemy procedury bezpieczeństwa wobec innych osób, to np. przy opryskiwaczu ręcznym szkodliwość jest raczej żadna.

    P. S. Panie Marianie, to dla mnie zaszczyt. Stworzył Pan miejsce nie do przecenienia. Szukając informacji o jakiejś róży, zawsze zaczynam od Pana wpisów. Serdecznie dziękuję za tak wielki, bezinteresowny ogrom pracy i pasji.

  25. Ewa Miszczak napisał:

    Tego roku znów Żaklina jako pierwsza w moim ogrodzie rozpoczęła sezon różany. Piękne trzy kwiaty otworzyły się po deszczu, tak wyczekiwanym w naszej okolicy. Krzew zagęścił się przez te kilka lat, pięknie przyrasta w swoim tempie. Postanowiłam nie stosować w ogrodzie ochrony chemicznej na grzyby i robale, mszyce zlikwiduję paluszkami a resztę pozostawiam sile roślin i jeśli niektóre nie dadzą rady to trudno – przetrwają najsilniejsze. Taką decyzję podjęłam patrząc na to co robi mój sąsiad przez płot, który leje szczodrze randapem po chwastach, wybiórczym specyfikiem po mleczach (mniszku), innym cudem chemicznym po drzewkach owocowych (chyba miedzianem), ziemniakach, truskawkach, porzeczkach. Róż swojej żony nie pryska, bo gardzi nimi ze względu na to, że nie da się ich zjeść.

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.