Dagmar Spath, White Lafayette

dagmar-spath

Floribunda,wyselekcjonowana przez niemieckiego ogrodnika L.C.Spath’a w roku 1936. Kwiaty w kolorze zawierającym się od kremowo białego po delikatnie różowy umiarkowanie pachnące.  Złożone są z około 15 płatków osiągając średnicę 6-7cm. kwitną niewielkimi kiściami przez cały sezon. Ich delikatny filigranowy wygląd przypominają babcine farfurki z porcelany urzeka każdego.

Krzew zwartej , kompaktowej budowy o wyprostowanym pokroju wyrasta do 7-90 cm.

Pochodzenie: Jest to sport, czyli samoistna mutacja od innej floribundy  Lafayette wyhodowanej w 1919 roku. W kontekście informacji, którą podam później cytując ją za Gazetą Wyborczą, warto powiedzieć kilka słów o jej przodkach. Otóż jej forma wyjściowa  po stronie matecznej -  Lafayette pochodzi poprzez Rothatte od słynnej polyanthy Madamme Norbert Levevaseur. Po stronie ojcowskiej znajdziemy nie mniej  słynnego mieszańca herbatniego Richmond/  zasłużonego dla powstania rodziny floribud/ oraz Liberty. Jak wiemy Polyanthy i floribundy te blisko spokrewnione z polyanthami, często i bardzo chętnie wydają sporty. Lafayette również. Rewersje też nie są rzadkością. To właśnie bliskiemu pokrewieństwu z polyanthami zawdzięczamy jej skłonność do samoistnych mutacji. W tym i  okazowi Pana Ronalda Winklera o czy poniżej.Natomiast za piękny czerwony kolor to spadek po Richmond.

DLOKA Ronald Winkler pod domem w Ornontowicach pielęgnuje niezwykłe krzewy, które wydały ostatnio unikalny kwiat – połowa płatków była biała, a połowa czerwona
- Ja już na pewno nie doczekam takiej róży – uśmiecha się pan Ronald i tłumaczy, że odmiana Dagmar Späth jest chimerą ukrywającą bardzo pierwotny gen, dzięki któremu na białych kwiatach niespodzianie pojawia się czerwona barwa. – Raz na cztery-pięć sezonów; ale jeden biało-czerwony kwiat może zdarzyć się zupełnie wyjątkowo, nie częściej niż raz na może pół wieku – mówi Winkler.

Róża z Ornontowic wzbudziła sensację wśród europejskich hodowców: objaśnieniem tajemniczego mechanizmu kodowania genów zajęli się m.in. naukowcy w Hamburgu, a największe w Polsce rozarium przy Ogrodzie Botanicznym Polskiej Akademii Nauk w Powsinie poprosiło o przesłanie jednego egzemplarza tej rzadkiej róży.
Winkler (który jak co roku pracowicie zabezpieczył róże, by przetrwały mrozy) przypuszcza, że ornontowickie krzewy należą do najstarszych w Polsce. Mają prawie 70 lat. W 1945 roku był uczniem technikum ogrodniczego i karczował ogród różany w pałacu dziedziczki Hegenscheidt, żeby zrobić miejsce dla warzyw, a nauczyciel pokrzykiwał, że te kwiaty są arystokratycznym przeżytkiem. – Wyrzuciliśmy róże na kompost, a przedwojenny miejscowy ogrodnik wybrał 12 najmniej uszkodzonych krzewów o kwiatach białych, czerwonych i różowych. „Posadźcie je w swoim ogródku, Cienciałko, może urosną” – powiedział do jednej z mieszkanek – Ronald Winkler wspomina, że po latach kobieta została jego teściową, a on sam zamieszkał w domu, przy którym do dziś kwitną tajemnicze kwiaty.
Witold Gałązka – artykuł z Gazety wyborczej z dnia 4 01 2011., fotografia z tego samego numeru Gazety.

dagmar-spath dagmar-spath1 dagmar-spath2

dagmar-spath23 fotografie – przez uprzejmość – Pani Urszula Trętowska w ogrodzie Lost Beauties 2012.

Jak widzimy , Pan Winkler nie do końca miał rację. Te piękne i mimo wszystko unikalne kwiaty pojawiają się częściej niż raz na pół wieku. Albo też Pani Trętowska miała niebywałe szczęście.

1 komentarz do “Dagmar Spath, White Lafayette”

  1. Zwoliński napisał:

    Na stronę zaglądam od niedawna – ciekawa. Brak mi trochę pola do kontaktu z twórcą strony. Nie wiem też jak się zalogować by pisać własne teksty (no – nie wiem, czy będę to robił).

    Mam bowiem pytanie o chorobę określaną po angielsku „rose rosette disease” (sporo informacji na: http://www.rosegeeks.com/). Jak ta choroba nazywa się po polsku i czy w Polsce była obserwowana? W moim ogrodzie, który jest nowy (więc róże też są nowe) dwa lata temu wiosną wystąpiły objawy przypominające tę chorobę, na części gałązek. Nic nie robiłem, bo nie wiedziałem co to jest. W zeszłym roku żadnych objawów nie było. To się niezbyt zgadza z opisem jako choroby nieuleczalnej i w zasadzie śmiertelnej dla róży.

    Pozdrawiam, Jacek Zwoliński

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.