-
Rodzina Guillot
To jest chyba najbardziej rozbudowana dynastia ze świata róż
I. Cyprian Guillot – . Nie znamy jego daty urodzin, Żeni się z Marie Laurence Terrason. Mają syna Jeane Baptiste Guillot. Cyprian umiera 10.12. 1839 roku
II. Jean Baptiste ojciec 10.12 1803 – 18 kwietnia 1883 roku. Ma dwie żony: z Marie Jeanne Piolet / 1797 -1866/ żeni się w 1825 roku i ma z nią syna Jean Baptiste. Drugi raz żeni się w 1867 roku z Marianne Quillon.
III. Jean Baptiste – syn /9 grudzień 1827 - 6 wrzesień 1893/ . Żeni się 5 października 1850 z Catherine Berthon. Mają syna Pierre.
IV. Pierre – 13 listopad 1855 – 22 wrzesień 1918, Żeni się 2 września 1886 z Marie Louise Compagnon./ 1855 – 9 września 1926/ . Mają trójkę dzieci:
a. Helene/ 1888 – 1981/, wyszła za mąż za Pierre Tissier.
b.Marguerite / 1892/ – będzie babką Dominique Massad, poprzez swą córkę Paulette Jeunet.
c. Marc 1899
V. Marc – 30 czerwiec 1899 – 17 czerwiec 1953. Żeni się z Juliette Granjon w 1942 roku. Mają czterech synów-
Jean Pierre 1943
Giles 1945
Francois 1946
Jean Marc. 1951
VI. Dwu z nich zajmie się różami : Jean Pierre i Jean Marc.
VI.a Dominique Massad urodzony 18 lipca 1955r. – potomek Guillotów po kądzieli, poprzez babkę Marguerite.
Początkowo razem ze swym kuzynem Jean Marc Guillot, zaczęli gromadzić kolekcję starych róż w tym zwłaszcza te wyhodowane przez rodzinę Guillot, ale w pewnym momencie pod wpływem nieodpartego – jak to gdzieś powiedział - impulsu , postanowił zająć się hybrydyzacją. Nie miał w tym zakresie żadnego doświadczenia ani mentora, do wszystkiego powoli dochodził sam. W jednym z wywiadów wyznaje: „Szczerze mówiąc, myślę że to jest w mojej krwi, zapisane gdzieś w genach. Na przykład, zauważyłem, że mam ten sam charakter pisma co i mój dziadek. Podobnych używam wyrazów podobnej składni zdań. A przecież on urodził się sto lat przede mną. Coś w tym jest..
Pierwszą swoją krzyżówkę wykonał w wieku 25 lat. Była to „Albertine” x „Madame Laurette Messimy” a była to floribunda Topaze charakteryzującą się intensywnym zapachem jabłek.
Wspólnie z braćmi Guillot tworzy kolekcję róż o nazwie Generosa a w jej ramach około 60 odmian. Rosomanes rozpoznają jego odmiany na pierwszy rzut oka i witają każdą nową odmianę entuzjastycznie. Teraz przychodzi czas na własne pomysły.
II.
Jean Baptiste Guillot – ojciec 1803 – 1882.
Rycina pochodzi ze strony Roses Anciennes en France.
W tamtych czasach Lyon jeszcze nie był regionem róż. Szkółkę, która hodowała róże, prowadził monsieur M Sedy, w Grandes Terres Saint Just, szkółki te proponowały w swoich katalogach prawie setkę róż botanicznych i kilka odmian ogrodników holenderskich. Istniała też królewska szkółka naturalizacyjna, która należała do Departamentu Rhone, gdzie uprawiano róże jeszcze w 1822 roku.
Poprzedzany przez M. Plantier, który przekazał swoje przedsiębiorstwo Francois’owi Lacharme (1817-1887) oraz przez innego prekursora zwanego Jean Beluze z Vaise , Jean Baptiste Guillot swoją firmę zakłada w 1829, przy 1 rue des Hirondelles, przejmując szkółkę – najprawdopodobniej po Jean Beluze.
Tutejszy przemysł jedwabniczy sprawiał, że Lyon był w tych latach/ początek XIX wieku/ miastem aktywnym i bogatym a La Guillotiere stało się ożywionym przedmieściem robotniczym. M. Guillot doskonali swe umiejętności ogrodnika-szkółkarza produkując warzywa spod szkła lub gruntowe, ale jeszcze nie róże, na to przyjdzie czas trochę później. Z czasem jednak Guillot wciąga się poważnie w handel różami i daje początek legendzie róży lyońskiej. Jako innowację, wprowadza rozmnażanie podkładek poprzez siew a nie poprzez sadzonkowanie.
Z małżeństwa z Jeanne Marie Piollet urodzi mu się 9 grudnia 1827 w Grenoble syn – Jean Baptiste André.
Interes musi mu nieźle się wieść skoro latem 1834 zdecydował się zakupić całość /bądź znaczną część/ kolekcji róż Victora Verdier (1803-1878). I od tego roku, proponuje już swoim klientom sprzedaż 350 gatunków i odmian róż , i nazywa swoje przedsiębiorstwo Terre des roses, angażując się w wielką przygodę i stając się pierwszym wielkim kreatorem róż w Lyonie.
W 1849 roku przyjmuje do pracy na kilka lat Gilberta Nabonnanda (1829-1903) jako praktykanta. Po jego odejściu, wspólnikiem staje się jego jedyny syn – Jeana Baptiste André – zresztą z korzyścią dla przedsiębiorstwa.
Po upływie dwóch lat, po nieporozumieniu rodzinnym, wspólnicy rozstają się. W 1853 roku przyjmuje innego praktykanta, 21 letniego Jean Pernet (1832-1896)dobrze znanego wszystkim miłośnikom róż. Po solidnej nauce, ustąpił on na jakiś czas miejsca niejakiemu Clement, a w roku 1864 zatrudnia na szefa uprawy osiemnastoletniego Alzatczyka Joseph’a Schwartz’a (1846-1885). W roku 1866 umiera mu żona i już w rok później żeni się po raz drugi. Powoduje to całkowite rozdzielenie gospodarstw ojca i syna. Historia przedsiębiorstwa Jean’a Baptiste Guillot pere kończy się w 1871 przez sprzedaż La Terre des Roses swojemu pracownikowi, właśnie Schwartzowi. Syn Cypriena Guillot i Laurence Terrasson, zmarł 18 kwietnia 1882 w wieku 79 lat, o 11 rano w Hotel Dieu.
Pozostawił po sobie około 90 odmian róż, niestety, w zdecydowanej większości już zapomnianych, jak przykładowo: Jego pierwsze większe osiągnięcie hodowlane to znana i do dziś dzień chętnie uprawiana, Lamartine z roku 1842, potem sukcesywnie wypuszcza na rynek słynne i piękne róże takie jak Madame Bovary (1845), Burbońską Comtesse Barbante 1858, remontantka Senateur Vaisse 1859,czerwony burbon z roku 1851 Souvenir de L’Exposition Londres, podobnie jak Victor Emmanuel, remontantka Triomphe de a Terre des Roses
III.
Jean Baptiste Andre GUILLOT drugi, to jego syn, wynalazca i geniusz.
Urodził się w Grenoble 9 grudnia 1827, a znany jest wszystkim, którzy mają pretensję cokolwiek wiedzieć o różach, pod imieniem Guillot-syn. W roku 1850 poślubia Catherine Berthon, pochodzącą ze starej rodziny ogrodników tego miasta. W konsekwencji nieporozumienia rodzinnego rozstał się z ojcem, aby założyć w 1853 własne przedsiębiorstwo przy drodze Chemin des Pins (obecnie avenue Lacassagne).
Później swój zakład przenosi na plac du Bachut, na puste tereny (obecnie przed esplanadą teatralną ósmej dzielnicy). Pierwszym jego osiągnięciem hodowlanym było arcydzieło Madame Falcot (1858) , dalej Madame Hoste, żółta róża herbaciana , która zazna wielkiego sukcesu i ozdobi wszystkie butonierki i staniczki par tańczących walca na balach Drugiego Cesarstwa.
Od 1857 do 1890 dał na rynek 79 odmian. W wieku 22 lat wynalazł w 1849 (procede de greffe en ecusson ) metodę okulizacji róż na szyjce korzeniowej dzikiej róży, która zastąpiła tradycyjne sadzonkowanie (bouturage) przez co od 1867 ułatwia znacznie profesjonalistom rozmnażanie.
Ta oryginalna procedura rewolucjonizuje ogrodnictwo francuskie i zostaje bardzo szybko adaptowana przez hodowców róż na całym świecie. Każda nowość pomysłu Guillot – syna wieńczy sukces zarówno we Francji, jak i za granicą. W 1867 prezentuje nam kolejne nowe mistrzowskie posuniecie – La France. Ten interesujący krzew różany rozpoczyna nowy gatunek róż - hybryd herbacianych, krzewów o eleganckim ulistnieniu, dających liczne, pachnące kwiaty . Ta róża o srebrno różowych kwiatach, zrewolucjonizuje ogrodnictwo światowe i przyniesie Guillot- synowi powszechne uznanie. Latem 1867 Lyońskie Towarzystwo Ogrodnicze powołuje komitet liczący 50 członków, których zadaniem jest oceniać nowe róże pochodzenia francuskiego, by nadać jednej z nich miano La France.
Po przestudiowaniu urody ponad 1000 róż, wybrano osiągnięcie Guillot-syna, najpiękniejszą ich zdaniem ze wszystkich.
W 1875, Guillot-syn przeprowadził nowe mistrzowskie posunięcie tworząc różę Paquerette – która zapoczątkowała nowy gatunek poliantów. Cały świat jest pod wrażeniem jego geniuszu. Spójrzmy jak wiele obecnie róż pochodzi od poliantów – Mademoiselle Eugenie-Verdier (1859), Catherine-Guillot (1860), Eugene Verder (1863), Horace Vernet (1866), Marie-Sisley (1868), Catherine-Mermet (1869), Catherine-Bonnard (1871), Marie-Guillot (1874), Pierre-Guillot (1879), Etoile de Lyon (1881), Mignonette (1881), Madame-Cusin (1881), Madame de Watteville (1883)…etc, etc. Polyanty przebojem wdarły się na rynek, w 1914 roku, stanowiły 12% oferty rynkowej, choć jeszcze 10 lat temu było to niecałe 3%.
W roku 1888, otrzymał w Lyonie z rąk prezydenta republiki insygnia Chevalier du Mérite Agricole. Jakże zasłużona rekompensata ! Zmarł w Lyonie 6 września 1893 roku we własnym domu o szóstej rano w wieku 65 lat i wszedł do grona mitycznych i legendarnych hodowców róż wszech czasów. Pozostawił po sobie w sumie nie tak wiele bo około 100 odmian, ale jakże kluczowe to były pociągnięcia!
IV.
Pierre Guillot – 13 listopad 1855 – 22 wrzesień 1918, Żeni się 2 września 1886 z Marie Louise Compagnon/ 4 stycznia 1865 – 9 września 1926/. Mają trójkę dzieci:
a. Helene/ 1888 – 1981/, wyszła za mąż za Pierre Tissier.
b.Marguerite / 1892/ – będzie babką Dominique Massad, poprzez swoją córkę Paulette Jeunet.
c. Marc 1899
W świat róż, wkracza po szeroko zakrojonych studiach ogólnych, a zarządzanie firmą przejął w 1892 roku.
Jeśli Pierre opublikował tylko kilka odmian, to prawdopodobnie dlatego, że konkurencja stawała się coraz trudniejsza i konieczne było sprzedawanie tylko odmian najwyższej jakości. Ale dzieje się tak głównie dlatego, że można go uznać za „teoretyka” rodziny.
Był odpowiedzialny za szereg artykułów o różach, które prezentował na licznych konwencjach krajowych i międzynarodowych. Był członkiem kilku towarzystw naukowych, uczestniczył w wielu jury, korespondował z wieloma zagranicznymi hodowcami róż, a jego reputacja sprawiła, że był zapraszany na wiele wydarzeń poświęconych róży. To wszystko sprawia , że postanawia spróbować swych sił w dziedzinie tak odległej od róż jaką jest polityka, zresztą zaangażowanie się w życie publiczne jest charakterystyczne dla ówczesnego środowiska lyońskiego. W roku 1902 startuje w wyborach lokalnych jako przedstawiciel partii Liberalnych Republikanów ale bez powodzenia. Przegrał z innym fachowcem od róż – A. Bernaix. Wreszcie w 1913 roku zostaje kawalerem Legii Honorowej.
Wśród czterdziestu jeden odmian Pierre’a, niektóre takie jak Comtesse du Cayla lub Madame Léon Pain, są nadal uprawiane i przeżywają nowe szaleństwo.
Bardzo interesujący i efektywny system monitorowania rynku wdrożony przez Pierre’a Guillota w latach 1890-1918 obejmujący taką działalność jak: wizyty handlowe, akwizycja, dogłębna wiedza i dobre zarządzanie klientami itp. , jest następnie kontynuowany i rozwijany przez wdowę po nim Marie-Louise i jego syna Marca, którzy utrzymali reputację domu pomimo coraz bardziej zagrażającej im konkurencji. W uznaniu jej niesłabnącego oddania służbie rodzinnemu biznesowi Marie-Louise została podniesiona do rangi Chevalier du Mérite Agricole 9 lutego 1922 r.
Prowadzi odważną akcję reklamową, pozycję tę zdobywa kosztem stałego i energicznego dynamizmu handlowego, opartego przede wszystkim na aktywnej polityce promocyjnej, zdolnej do wzbudzenia entuzjazmu konsumentów. Konsolidacja środków reklamowych, ma na celu wykazanie wyższości róż Guillotów nad innymi producentami szerokiemu gronu odbiorców. Wysiłki te materializują się dzięki wstawkom reklamowym np w głównych francuskich dziennikach. W 1927 r. za kwotę 720 franków, Marc Guillot publikuje ogłoszenie na drugiej stronie gazety Le petit Parisien w dziale „Repertoire agricole” pod tytułem „Une rose de Lyon”. Podobnie jesienią 1930 r. wykorzystał sprzyjający okres do sadzenia róż, aby zamieścić stosowną publikację.
Jako następne pokolenie, Marc podzielał pragnienie zachowania strategii handlowych ustanowionych przez ojca, opartych na wybranych klientach oraz chęć wykorzystania wszystkich dostępnych środków promocji w celu zwiększenia krajowego i międzynarodowego wpływu. W 1930 roku, zrealizował kilka akcji reklamowych, aby konkurować z coraz silniejszą konkurencją. . Za pośrednictwem agencji reklamowej Pierre Argence emituje jedną reklamę dziennie w Radio Sud Bordeau od 4 do 3o września 193o, w dobrych porach, następnie od 15 do 21 października 193o w Radiu Tuluse za sumę 64o franków. Te komunikaty prasowe mają za zadanie kojarzyć różę ze szczęściem, dobrym samopoczuciem i wytwornością codziennego życia oraz chwalą róże Guillot wśród klientów kobiecych, w sposób lekki i wyrafinowany, odpowiedzialny za mieszczański komfort i dekorację: Samochód bez marki to tylko pojazd, ogród bez róż to tylko zagroda. Żyj wśród róż, a twoje życie ulegnie przemianie. Skonsultuj się z Pierrem Guillonem, hodowcą róż w Lyon-Monplaisir, który ma niezrównany wybór róż » Otocz swoją codzienność poezją. Sama nieskazitelna róża jest warta długiego wiersza. Posłuchaj rady Pierre’a Guillota. hodowca róż w Lyon Monplaisir. Róża jest lepsza niż kwiat, staje się przyjacielem”. Udekoruj swój ogród różami. To jedyny kwiat, który jest ciebie wart. Pierre Guillot, hodowca róż w Lyon-Monplaisir dostarczy Ci najpiękniejsze róże. Nie czekaj do jutra, zerwij róże życia już dziś.Widzimy, że pomimo zaangażowanych środków reklamowych Marc nadal potrzebuje nazwiska ojca, aby zachować dobry wizerunek domu i nadal go używa po jego śmierci.
To dynamiczne zarządzanie handlowe w połączeniu z dużym budżetem reklamowym sprawiło, że dom Guillotów utrzymywał się w dobrej kondycji przez całe Drugie Cesarstwo i aż do lat 30. XX wieku, jako jedno z najbardziej eksponowanych miejsc na rynku krajowym i międzynarodowym.
Wszyscy świadomi są dominującej roli angielskiej klienteli i to już od pierwszego pokolenia. Bowiem już Jean-Baptiste Guillot senior był świadomy możliwości, jakie stwarza rynek angielski, ze względu na ich wielowiekową tradycję, w której róża zajmuje poczesne miejsce. Pomimo rywalizacji z angielskimi hodowcami róż, klienci zza kanału La Manche byli pożądani przez rodzinę Guillot, Firma znajduje przychylny oddźwięk u Thomasa Riversa, znanego hodowcy i właściciela szkółek a nadto miłośnika francuskich róż, głównie mchowych. Pragnienie utrzymania tego związku zostało najwyraźniej wyrażone w 185o, kiedy Jean-Baptiste – ojciec nazywa jedną ze swych nowości , już utraconą , różową remontantkę- , Madame Rivers.
Inne atrybucje, takie jak Souvenir de le Exposition Londres w odniesieniu do pierwszej Wystawy Powszechnej lub te poświęcone osobistościom angielskim jak Souvenir de Leveson Gower, Lord Raglan, Lady Hardley Countess of Oxford – pokazują ambicję starszego z Guillotów do rozwijania tego obiecującego rynku. Wybitny angielski hodowca róż William Paul również utrzymuje ożywione stosunki handlowe z firmą Guillotów w Lyonie, które zmaterializowały się w 1862 r. wraz z nazwaniem jego świeżo wychodowanej remontatki – William Paul. Chociaż Jean-Baptiste senior utorował drogę do pierwszych wymian przez kanał La Manche, to dopiero w następnym pokoleniu stosunki z Anglią stały się istotne i częste. Róże takie jak: Senator Vaise, Victor Emmanuel, de Guillor pere, Madame Falcot. Triumph Guillot, Caherine Guillot – pojawiają się regularnie w ofertach angielskich szkółek, podczas gdy Jean-Baptiste- syn sprzedaje odmiany Williama Paula. Oto fragment listu W.Paula do hodowcy z Lyonu:
Szanowny Panie! – pisze William Paul do Guillota – syna:
„Niedawno opublikowałem grawerunek pięknej róży Catherine Guillot i bardzo chciałbym dodać do niego trochę historii. Jeśli możesz mi go dostarczyć pocztą zwrotną, byłbym bardzo wdzięczny za uprzejmość. Oddany. William Paul „.
Ta prowadzona przez Pierre’a polityka nakierowana na rynek angielski przynosi ewidentny sukces. 780% wszystkich róż sprzedawanych prze Guillotów za grznicę, trafia do Anglii. wreszcie w roku 1908 otrzymuje Grand Prix na Franco-British Exhibition.
Rozszerzenie geograficznej sieci sprzedaży idzie w parze ze znaczeniem bliskiej klienteli. W całej Francji metropolitalnej 30% klientów pochodzi z departamentów wchodzących w skład obecnego regionu Rodan-Alpy, z czego ponad połowa pochodzi z departamentu Rodan. Ta regionalna klientela stanowi zatem kluczowy rynek dla zakładu, który korzysta z bliskich relacji utkanych w świecie ogrodniczym. Oprócz sąsiednich działów Guillot utrzymują również uprzywilejowane relacje z regionem paryskim, który stanowi ponad 15% klientów. Istnieje duże zapotrzebowanie na róże ze strony zamożnych właścicieli, którzy posiadają rezydencje otoczone parkami lub ogrodami. W ten sposób rozwojowi bardziej rozbudowanych przestrzeni mieszkalnych, pożądanych przez elitę poszukującą uznania społecznego, towarzyszy przesunięcie przylegającej do rezydencji przestrzeni zewnętrznej. Niewątpliwie te tendencje stoją za zleceniem w roku 1910, Pierrowi zaaranżowania ogrodu różanego przy posiadłości Państwa Messimy w Charnoz. Dlaczego zlecenie przypadło Pierrowi? Nie baz znaczenia był zapewne fakt, że Jean Baptiste Guillot pere, nadał wyhodowanej w roku 1887, przez siebie róży chińskiej nazwę Madame Laurette Messimy. Pokazuje nam to trwałość relacji towarzyskich. Dzieło udało się Pierrowi nad podziw - o czym świadczy relacja z tego dnia opublikowana w Les Amis des roses: Czy tam tam w W Journal Societe francaise des rosieristes strony 132-134.
„Po południu, około pięćdziesiąt osób udało się do Charnoz, gdzie znajduje się nowy Ogród Różany Madame Messimy, Madame Laurette Messimy, matka wybitnego obecnego ministra wojny, wraz z córką czyniła honory swojego Ogrodu Różanego z najwspanialszą i najżyczliwszą uprzejmością. Madame Messimy uwielbia bowiem róże i znalazła w panu Guillot utalentowanego hodowcę róż, który wiedział, jak perfekcyjnie wykonać zamysł naszego gospodarza, i dał Królowej Kwiatów najpewniejszy sposób promowania jej wdzięków w najbardziej przyjemny sposób. Pierre wykorzystuje te dobre układy z możną rodziną i fakt. że Pani Messimy jest matką aktualnego ministra wojny Francji pana Adolphe Messimy do wywarcia nacisku na miejscowego prefekta by ten nadał tytuł Legii Honorowej Pierrowi. Stało się to w roku 1912. Uprzejmości wzajemne nie mają końca, bowiem w roku 1914 Pierre, wyhodowanego właśnie mieszańca herbatniego nazwie w hołdzie dla żony pana Ministra – Rose Andree Messimy.I tak to w cieniu jednej z najkrwawszych wojen trwa niekończąca się wymiana uprzejmości. Gdzieś tam niepostrzeżenie przychodzi jednak to co najgorsze. Wojna wywołuje kryzys, który dotyka boleśnie również branżę różaną. Już w czasie wojny dał się odczuć spadek popytu na tak luksusowy towar jakim niewątpliwie są róże. Z całą pewnością te nadchodzące pomruki kryzysu gospodarczego musiały przyczynić się do przyśpieszenia śmierci Pierra który umiera 18 września 1918r w wieku 63 lat.
Jednakże kryzys gospodarczy , to tylko jedna strona medalu. Przywoływana już przeze mnie Pani Ferrand w swej pracy Createurs des roses – str 279 przytacz interesujące dane z których wynika, że kryzys miał i inne oblicze. Otóż na wystawie – konkursie w Bagatelle w roku 1909, gdzie to wówczas spotykał się cały świat róż
Lyon Rose, wprowadzona na rynek w 1907 r. przez Josepha Perneta-Déchera i nagrodzona złotym medalem na Concours international de Bagatelle w 1909 r. entuzjazm z 779 sprzedanymi przedmiotami. Stworzona w 1905 roku przez amerykańskiego hodowcę róż E. Gurney Hall, herbaciana hybryda Richmond. rozprowadzony została w 348 egzemplarzach,
jest również wielkim sukcesem. Pomimo niechęci do jasnych odcieni, mlecznobiała Frau Drushki przyciągnęła dużą klientelę i sprzedało się 11 086 okazów.
Paradoksalnie ostatnie nowości Pierre’a Guillota są daleko w tyle w ogólnym rozmieszczeniu odmian: oprócz Madqame Leon Pain/1905/ 767 sprzedanych egz. , żadna z siedmiu innych odmian stworzonych przez hodowcę róż w latach 1905-1908 nie pojawia się na liście 50 bestsellerów: Rosomane E. P. Rousset, Hector Mackenzie, Madame
P. Euler, Żałoba Louisa Compagnon. Madame L. Bailly, Eva de Grossoüire i Lady Calmonth.
Z drugiej strony La France, sztandarowe osiągnięcie domu Guillot, wciąż przeżywa, czterdzieści lat po powstaniu, prawdziwy szał. Pierre, chciał nadać firmie wymiar międzynarodowy i opracował ofensywną strategię rozszerzenia eksportu do Anglii. Dobra koordynacja przesyłek i profesjonalizm hodowcy róż, który gwarantuje jakość wysyłanych przedmiotów, zabezpieczonych w specjalnych opakowaniach,Wdowa Marie Louise staje przed koniecznością rozwiązania dwu problemów: Drastycznego spadku popytu z zwłaszcza utraty rynku Angielskiego z powodu wyraźnej aprecjacji funta szterlinga w stosunku do franka i konieczności przeorientowania produkcji na rynki , które wcześniej lekceważono jak np. Czechosłowacja, Rumunia czy inne kraje Europy środkowej. Przykładowo, przed wybuchem I Wojny Światowej , do Anglii sprzedawano około 1/3 wszystkich róż sprzedawanych poza granicami Francji. Po wojnie już nie więcej jak 4%.
Oprócz przykrych konsekwencji związanych ze stratą męża, Marie-Louise musiała stawić czoła w 1921 roku przekazaniu terenów na których było gospodarstwo, gminie Saint-Priest z powodu wywłaszczenia po przebudowie urbanistycznej dzielnicy Monplaisir. Firma Société Immobiliere du Bachut, w miejscu ich gospodarstwa zbudowała obecny ratusz 8. dzielnicy. Pomimo tych trudności Marie-Louise, wspomagana przez swojego syna Marca, zdołała zreorganizować gospodarstwo. Marie Louise umiera w roku 1926, w osiem lat po śmierci męża – Pierre. Po śmierci męża wydała kilka jego róż. Jej samej przypisuje się wyhodowanie 3 odmian. Infante Beatrice, Madame Hypolite Dumas i Souvenir de Pierre Guillot.
V.
Marc – 30 czerwiec 1899 – 17 czerwiec 1953. Żeni się z Juliette Granjon w 1942 roku. Mają czterech synów-
Jean Pierre 1943
Giles 1945
Francois 1946
Jean Marc. 1951
Marc ma zaledwie 19 lat gdy umiera ojciec Pierre/ podobnie jak Alain Meilland gdy umiera Francis/, ale dzielnie staje u boku matki i wspiera ją trudnym procesie przekształcania firmy. To czas zmiany sytuacji rynkowej no i przenosin gospodarstwa w nowe miejsce. W 1926 roku– Marc przejmuje kierowanie firmą po śmierci matki i prowadzi je wspólnie z żoną. Musiał zmierzyć się z wieloma trudnościami: wywłaszczeniem z Chemin des Pins z powodu miejskiej rozbudowy miasta Lyon, instalacją szkółek w Saint Priest, zwiększoną konkurencją, wreszcie z II wojną światową. Jak widzimy, ojcu nie było lekko, ale i Markowi nie brakowało problemów. Jednakże dobrze zdawał sobie sprawę z tego , że wprawdzie reklama wydaje się być skutecznym środkiem przyczyniającym się do wzrostu sprzedaży, ale niezaprzeczalnym faktem pozostaje, że to jakość pozostaje najistotniejszym atutem gwarantującym dobry wizerunek firmy i produktu w dłuższej perspektywie. Mając świadomość poważnych perturbacji popytowych na rybku w czasie wielkiego kryzysu, zmienia strategię marketingową. O ile do I wojny firma Guillot, stale powiększała ofertę sprzedażową, / od 410 odmian w roku 1857 do 1350 odmian w roku 1907 – podaję za N.Ferrand Createurs des rose str 245/ to po wojnie , jak wynika z analizy katalogów, ilość oferowanych odmian systematycznie spada do niespełna 500 odmian w roku 1943. Ponieważ Marc, praktycznie nie zajmował się hodowlą nowych odmian , to ilość odmian autorstwa firmy spadła do 4% oferty. To zaniechanie niewątpliwie przełoży się na spadek znaczenia firmy na rynku róż w późniejszych latach. Podobną strategię marketingową stosowali inni producenci róż, np, u Andre Schwartza ,94% oferowanych odmian, to róże wyhodowane przez kolegów.
Wprawdzie z pomocą żony Juliette Granjon, Marc wyhodował kilka odmian, z których najbardziej znane pozostają: Comtesse de Cassagne i Souvenir de Pierre Guillot, ale nie poprawiło to w sposób decydujący sytuacji firmy. Początkowo, ta decyzja marketingowa Marca wyglądała na racjonalną , ponieważ przy braku ochrony patentowej, zarobki z tytułu hodowli nowych odmian kreowane były tylko z podwyższonych cen sprzedaży nowości. Jednak w momencie gdy ochrona patentowa stała się powszechna, brak własnych odmian decydująco przełożył sie na upadek znaczenia firmy. Niezwykle ciekawym aspektem, omawianych tu zjawisk jest wprowadzenie przez Marca do oferty handlowej sadzonek dalii czy nawet – uwaga: truskawek.
Kiedy zmarł przedwcześnie w 1953 roku, pozostawił czterech osieroconych synów, z których najstarszy miał zaledwie 10 lat. Marc , nie doczekał się bodajże symbolicznego upamiętnienia przez członków własnej rodziny. Zrobił to w rok po śmierci Marca – Charles Mallerin , nazywając wyhodowaną przez siebie czerwoną floribundę – Marc Guillot .
Żona Marca, Juliette, po jego śmierci , podobnie jak jej teściowa, przejęła stery i z odwagą i sukcesem prowadziła firmę do 1972 roku. HMF wymienia cztery róże wyhodowane przez Juliette z czego najsławniejsza to żółta floribunda Mikado, która weszła do handlu w 1972 roku.
VI.oraz VIa.
W 1972 firmę przejmują potomkowie Marka - bracia: Jean-Pierre i Jean -Marc.
Rozpoczyna się nowy rozdział w historii dynastii Guillot. Po pierwsze, Jean-Pierre przenosi formę do Chamagnieu, Departament Isère . Wprowadza tam do obiegu handlowego kilka nowych odmian jak np.”Ville de Villeurbanne» (1984), „Davidoff» (1984), „Laure Charton» (1987)). Firma zaczyna specjalizować się w historycznych różach. Jego katalog wymienia około 600 starych odmian, w tym oczywiście możliwie wszystkie dostępne odmiany rodziny Guillot, nieraz zdobywane wielkim nakładem sił na całym świecie. Katalog proponuje takie odmiany, jakich nie mają inni hodowcy. Jednakże Jean-Pierre rozumie, że same zabytkowe róże nie zapewnią rentowności przedsiębiorstwa, i potrzebuje jakiegoś nowego pomysłu, który może przynieść przełamanie kryzysu firmy Guillot. Taki pomysł zapożyczył od Angielskiego rosarianina Davida Austin, który stworzył serię „English Roses”, zachowując elegancję „starych” róż zachowując godność „nowych” nowoczesnych odmian. Przy okazji, Alain Meilland tworząc serię „romantycznych”,nawiązał również do doświadczeń David Austina. Tak to pojawia się słynna seria róż „Generosa» . W 1995 roku, wraz z kuzynem Dominique Massad (prawnuk Pierre Guillot) i młodszym bratem Jean-Marc, Jean-Pierre Guillot daje do handlu kolekcję róż Generosa a pierwsze z nich to - Manuel Canovas i Sonia Rykiel. W sumie, w okresie od 1995 do 2006 roku pod nazwą «Generosa» ukazuje się ponad 60 odmian róż. Takiej sprawności pozazdrościć mógłby nawet pradziadek Jean-Baptiste!
VI.a Dominique Massad urodzony 18 lipca 1955r. – potomek Guillotów po kądzieli, poprzez babkę Marguerite.
Początkowo razem ze swym kuzynem Jean Marc Guillot, zaczęli gromadzić kolekcję starych róż w tym zwłaszcza te wyhodowane przez rodzinę Guillot, ale w pewnym momencie pod wpływem nieodpartego – jak to gdzieś powiedział - impulsu , postanowił zająć się hybrydyzacją. Nie miał w tym zakresie żadnego doświadczenia ani mentora, do wszystkiego powoli dochodził sam. W jednym z wywiadów wyznaje: „Szczerze mówiąc, myślę że to jest w mojej krwi, zapisane gdzieś w genach. Na przykład, zauważyłem, że mam ten sam charakter pisma co i mój dziadek. Podobnych używam wyrazów podobnej składni zdań. A przecież on urodził się sto lat przede mną. Coś w tym jest..
Pierwszą swoją krzyżówkę wykonał w wieku 25 lat. Była to „Albertine” x „Madame Laurette Messimy” a była to floribunda Topaze charakteryzującą się intensywnym zapachem jabłek. Natomiast wspólnie z braćmi Guillot tworzy kolekcję róż o nazwie Generosa a w jej ramach około 60 odmian. Rosomanes rozpoznają jego odmiany na pierwszy rzut oka i witają każdą nową odmianę entuzjastycznie. Teraz przychodzi czas na własne pomysły.
Dominique Massad, prawnuk Pierre’a Guillota, szóstego pokolenia, uczestniczy w tym towarzystwie ze swoimi kuzynami: kolorowymi różami, pachnącymi, hojnymi, zarówno pod względem liczby płatków, jak i liczby kwiatów. Wyjątkowe róże, w tym Sonia Rykiel, Paul Bocuse, Ladurée lub Chantal Thomass, które są doskonałymi przykładami tego nowego rodzaju róży. Ta gama jest kontynuowana do dziś z naszymi nowościami i prezentujemy dumę naszego zespołu: Guillot N°1 stworzony przez SIRPHE’, ale to już się dzieje poza rodziną Guillot. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że bracia nie poradzili sobie z ciężarem prowadzenia firmy. Mimo istotnego wsparcia przez kuzyna Dominique Massad, który wniósł do oferty handlowej cała gamę interesujących mieszańców w typie English roses, współpraca nie udała się . Trudno mówić coś konkretnego o przyczynach. W każdym bądź razie kres firmy w rękach rodziny Guillot , to rok 2011, kiedy to Jean-Pierre Guillot decyduje się na śmiały krok i sprzedaje swoją firmę profesjonalistom, aby zapewnić jej dalszy rozwój. W końcu osiągnął już wiek emerytalny, przypomnijmy bowiem , że urodził sie w roku 1943. Nabywca, to Olivier Mathis , który wniósł swoje doświadczenie które nabył jako przedsiębiorca na rynku roślin. Jego partnerką została Anne Oblin, która równolegle stworzyła dom selekcyjny SIRPHE w 2012 roku. Pojawiają sie nowe odmiany.
W ciągu dziesięciu lat pod kierunkiem Oliviera Mathisa pojawiły się na rynku nowe róże, odziedziczone po rodzinie Guillot, w towarzystwie swoich rodziców chrzestnych, szczęśliwych, że ich imię kojarzy się z pięknymi kreacjami Guillot®. Na przykład „Anne-Sophie”, „Ingrid Betancourt”, „Laurent Voulzy”, „Rose Brouilly”, „Charlotte de Turckheim”..
Latem 2019 roku Olivier Mathis sprzedaje swoje udziały Anne Oblin, która staje się 100% udziałowcem Roseraie Guillot. Historia rodziny toczy się dalej, ale już bez udziału rodziny Guillot. Różą stworzoną w całości w firmie Anny Oblin , Sirphe – jest Guillot Nr.1.Róża ta wyróżnia się ekstremalną odpornością na choroby i obfitym kwitnieniem kwiatów o romantycznym uroku docenionym przez widzów, którzy ulegaja jej urokowi. Odmiana ta zdobywa nagrodę najwyższego stopnia na prestiżowym konkursie Bagatelle.
-
La France 2.0
Rycina ta, przedstawia akwarelę autorstwa Paula Longpre.
O róży La France już powstał spory szkic. * La France *Jednak tym razem , chciałbym o tej róży opowiedzieć w trochę innym kontekście.
Francuzi, nazwą – z pewną emfaza i dużą przesadą - wyhodowanie tej róży w roku 1867, jednym z decydujących punktów zwrotnych w historii róży. Ale gdy będziemy przypatrywać się rozwojowi przemysłu różanego w okręgu lyońskim to zauważymy, kilku znanych prekursorów, takich jak M. Plantier, który przekazał swoje przedsiębiorstwo Francois’owi Lacharme (1817-1887) , Jean Beluze z Vaise , czy Jean Baptiste Guillot , który swoją firmę zakłada w 1829, przy 1 rue des Hirondelles, przejmując szkółkę – najprawdopodobniej właśnie po Jean Beluze.
Jednakowoż historia lyońskiej róży zaczęła się tak naprawdę właśnie w 1867 roku, kiedy to Jean-Baptiste Guillot fils, przedstawił unikalną i jedyną podówczas w swoim rodzaju hybrydę róży herbatniej, która zaskoczyła wszystkich swoim wegetatywnym wigorem i obfitym, powtarzalnym kwitnieniem . Odmiana ta, zakwalifikowana zostanie później jako pierwsza współczesna róża. Natomiast J.B. Guillot Junior w roku 1864 , po prostu zauważył interesującą siewkę róży pośród innych swoich siewek. Przykuła jego całą uwagę, wszak uzyskał odmianę o dużych, pachnących pełnych kwiatach, srebrzystobiałych, otoczonych liliowo-różowym brzegiem . I to była cała jego zasługa.
Relacje medialne o tym krzewie róży, ochrzczonym potem przez szacowne grono francuskich rosarian – La France na specjalnym konkursie na różę która godna byłaby nosić tą zacną nazwę, wywołały liczne kontrowersje popierane głównie przez Anglosasów; ci bowiem z trudem znosili rozgłos, jaki powstał wokół tej odmiany, wszak będącej owocem niebezpiecznej / diabelski wynalazek!/ kontrolowanej hybrydyzacji, która według nich nie przynosi żadnej wartości twórcy. Ta krytyka, której celem było zdyskredytowanie hodowcy róż z Lyonu, ilustruje utrzymywanie się ukrytej rywalizacji hodowców francuskich z hodowcami zza kanału La Manche. Echem tego jest na przykład małostkowe zachowanie się wielebnego H. d’Ombrain, przyszłego prezesa angielskiego National Rose Society. Z ewidentną złą wolą odmawia on akredytacji Jean-Baptiste fils na premierę tej innowacji w Anglii, podkreślając istnienie innych gatunków powtarzających kwitnienie mieszańców i zarzuca mu zdefiniowanie jej jako czystej róży herbacianej. Sprawa od razu wywołała poruszenie, wyjaśnione przez zainteresowanego, który odparł, że nigdy jej w ten sposób tego nie przedstawiał i wskazał na prawie nie występującą powtarzalność kwitnienia angielskich hybryd w porównaniu z bujną kwiecistością La France, które dobrze sprawdza się w warunkach miejskich i ogrodniczych. Stowarzyszenia ogrodnicze Lyonu mobilizują się, w tym sporze stając oczywiście po stronie ziomala. Wywiązała się burzliwa wymiana opinii, która ostatecznie skłoniła Anglików do uznania Jeana-Baptiste Guillota juniora za autora pierwszej hybrydy róż herbatnich. Najwyraźniej solidarność jego kolegów jest dowodem uznania dla tego hodowcy róż z Lyonu, La France zebrała głosy najbardziej niezdecydowanych, ale i wzbudziła zainteresowanie profesjonalistów, którzy poświęcili się badaniu pochodzenia jej przodków. Niektórzy twierdzą, że najnowsza róża Jean-Baptiste Guillot fils jest wynikiem małżeństwa powtarzającej się jasnoróżowej hybrydy Madame Victor Verdier z pyłkiem kremowej róży herbacianej Madame Bravy, stworzonej w 1846 r. przez Jean-Baptiste Guillot starszego; inni znajdują podobieństwo do róży Madame Falcot. Sam hodowca z Lyonu nie jest jednak zbyt kategoryczny w swej opinii:
„Nie mogę podać żadnych informacji na temat rodziców mojej róży La France, ponieważ w licznych sadzonkach róż herbacianych, które zrobiłem w 1864 r., nie oddzieliłem nasion żadnej odmiany; ale z jego charakteru jako drewna, kolców, liści i kwiatostanów zauważyłem, że rzeczywiście była to odmiana mieszańcowa wywodząca się z róży herbacianej i że nie miała żadnego charakteru innych gatunków mieszańców.” Le Journal des Roses 1879 str 41-42.
Faktem jest, że ta odmiana o niezwykłej elegancji ma wszystkie cechy róż herbacianych: smukły pokrój, pojedynczy i wydłużony pąk dający duże pełne kwiaty, subtelną gradację kolorów i delikatny zapach. Hojnie powtarzająca kwitnienie, ta pierwsza hybryda herbatnia toruje drogę dla tak -nazywanych „nowoczesnych” róż, To nowa generacja róż stanowiąca punkt wyjścia dla kreacji w zróżnicowanej kolorystyce, coraz bardziej poszukiwanej przez amatorów w kontraście do starych róż, ograniczonych do pastelowych tonacji.
Postęp w genetyce i sztuczna hybrydyzacja prowadzą do współzawodnictwa odmianowego narzucanego przez hodowców, którzy podążają śladami Jeana-Baptiste’a Guillota w rezultacie czego pod koniec XIX wieku tworzą blisko 300 nowych odmian herbacianych mieszańców.
Innymi słowy , rok 1867 pozostaje kluczowym rokiem w karierze Jean-Baptiste, podobnie jak we francuskim ogrodnictwie. Pomimo wielu kreacji, które wyznaczają jego karierę, z blisko setką nowych róż, La France pozostaje jego punktem odniesienia i umieszcza go wśród wielkich postaci uprawy róż.
Kwestię tej róży wypadałoby jeszcze przedstawić na tle powiązań i kontaktów handlowych pomiędzy hodowcami francuskimi i angielskimi. Wagę tych kontaktów dostrzegł już Guillot senior który utrzymywał ożywioną korespondencję tak Riversem jak i Paulem. Panowie nie tylko sprzedawali wzajem swe róże / a Anglii zwłaszcza wielkim powodzeniem cieszyły się francuskie róże mchowe/, ale i wzajem nazywali swe hodowle. Guillot , robi to celowo, by lepiej się sprzedawały na rynku angielskim o czym piszę w dalszej części artykułu.
Te ożywione kontakty i owocna – w co nie wątpię - współpraca zgaśnie dopiero w czasie wielkiego kryzysu jaki wybuchł po I wojnie światowej. Deprecjacja franka w stosunku do funta sprawiła , że róże w wysp stały się dla Francuzów za drogie.. Dodatkowo wprowadzone rygory sanitarne, doprowadzone do absurdu/ nie wątpię ze celowo/ by skutecznie utrudniły te kontakty. Przykładowo, przed wybuchem I Wojny Światowej Francuzi do Anglii sprzedawali około 1/3 wszystkich róż sprzedawanych poza granicami Francji. Po wojnie już nie więcej jak 4%. Ale to zdarzy się dopiera za pół wieku. Innym przykładem będzie tu historia róży Perneta Madame Eduard Herriot która uzyska podwójną nazwę. Nazwa angielskojęzyczna to Daily Mail Rose . Zaczęła być używana gdy róża ta otrzymała w roku 1913 nagrodę gazety Dailly Mail. Zdobywa Gold Cup na International Horticultural Exhibition w Chelsea, 1912 roku, oraz złoty medal RNRS za rok 1913. Journal des Roses rocznik 1913 na str. 174. pompatycznie pisze: „Madame Edouard Herriot niebawem zasiądzie na tronie królowej w każdym ogrodzie.” Dziś już wiemy , że zdanie to zasiliło bogatą księgę proroctw niespełnionych.
Wszyscy świadomi są dominującej roli angielskiej klienteli i to już od pierwszego pokolenia, bowiem już Jean-Baptiste Guillot senior był świadomy możliwości, jakie stwarza rynek angielski, ze względu na ich wielowiekową tradycję, w której róża zajmuje poczesne miejsce. Pomimo rywalizacji z angielskimi hodowcami róż, klienci zza kanału La Manche byli pożądani przez rodzinę Guillot, Firma znajduje przychylny oddźwięk u Thomasa Riversa, znanego hodowcy i właściciela szkółek a nadto miłośnika francuskich róż, głównie mchowych. Pragnienie utrzymania tego związku zostało najwyraźniej wyrażone w 185o, kiedy Jean-Baptiste – ojciec nazywa jedną ze swych nowości , już utraconą , różową remontantkę- , Madame Rivers.
Inne atrybucje, takie jak Souvenir de le Exposition Londres w odniesieniu do pierwszej Wystawy Powszechnej lub te poświęcone osobistościom angielskim jak Souvenir de Leveson Gower, Lord Raglan, Lady Hardley Countess of Oxford – pokazują ambicję starszego z Guillotów do rozwijania tego obiecującego rynku. Wybitny angielski hodowca róż William Paul również utrzymuje ożywione stosunki handlowe z firmą Guillotów w Lyonie, które zmaterializowały się w 1862 r. wraz z nazwaniem jego świeżo wychodowanej remontatki - William Paul. Chociaż Jean-Baptiste senior utorował drogę do pierwszych wymian przez kanał La Manche, to dopiero w następnym pokoleniu stosunki z Anglią stały się istotne i częste. Róże takie jak: Senator Vaise, Victor Emmanuel, de Guillor pere, Madame Falcot. Triumph Guillot, Caherine Guillot - pojawiają się regularnie w ofertach angielskich szkółek, podczas gdy Jean-Baptiste- syn sprzedaje odmiany Williama Paula. Oto fragment listu W.Paula do hodowcy z Lyonu:
Szanowny Panie! – pisze William Paul do Guillota – syna:
„Niedawno opublikowałem grawerunek pięknej róży Catherine Guillot i bardzo chciałbym dodać do niego trochę historii. Jeśli możesz mi go dostarczyć pocztą zwrotną, byłbym bardzo wdzięczny za uprzejmość. Oddany. William Paul „.
-
Róże Boursault i Jean Francois Borsault
W latach 1807 1810, Jean Francois Boursault/1752-1842/, w trójkącie ulic Rue Pigalle Blanche i LaBruyere, w Paryżu, stworzył wspaniały ogród a w nim zgromadził najrzadsze rośliny w równie wspaniałych szklarniach. Spotykali się w tych ogrodach najwięksi ówczesnego Paryża jak Chateaubriand czy Savary . Miał też największą kolekcję róż w Paryżu. Z Anglii , sprowadził do Francji Rosa multiflora w 1808 roku oraz „różę Lady Banks” (Rosa Banksiae „alba plena”) w 1817 roku. Był także inicjatorem „Rosa Boursault” gdzieś w latach 1818-1820. To aktor i nie miał bladego pojęcia o ogrodnictwie poza szczerym entuzjazmem. Miał jednak pieniądze i stać go było na zatrudnienie jednego z z największych mistrzów ogrodniczych tamtych czasów Davida. Nie powinno więc dziwić , że pojawiły się róże których ojcostwo sprawcze sobie przypisał.. Dawniej uważano, że rodzicami /biologicznymi/ róż Boursaulta miały być rosa pendulina i jakaś chińska. Jednakże ostatnie badania genetyczne wykluczyły tą opcję na rzecz rosa blanda/rosa labrador/.
Podówczas tę klasę róż zwano r.x hieritieranea od nazwiska francuskiego botanika L’Heritiera z Brutelle. My znamy je z przedstawień Redoute’a a imieniem hodowcy, róże boursault nazwał je Thory. Ta grupa róż była pozbawiona kolców, miała czerwono brązowe pędy gdy rosła na słońcu a zielone gdy w cieniu. Nadto wyróżniała się matowymi zielonymi liśćmi i charakteryzowała się wczesnym kwitnieniem. Z róż tej grupy należy wymienić: Blush Boursault, Dorote Heidorn, L’Heritiera, Madame Sancy Parabere, L’Orlenaise, Amadis, Calypso, Florida Rose, Morletii, Maheca, Reversa, Zigeunerblut.
Boursault. Są to róże mało znane i stanowią nieomal wymarłą klasę, które na krótko stały się popularne w Paryżu, poczynając od 1820 roku, kiedy to wprowadził je do obrotu handlowego sam Jean Pierre Vibert. Wyróżniają je zabarwione na czerwono prawie bezkolcowe pędy, o niezwykle energicznym wzroście, które tworzą bezładną plątaninę pędów. Nadto mają tendencję do tworzenia silnych odrostów korzeniowych, również przez sadzonkowanie rozmnażają się nad wyraz łatwo. Jej nadzwyczajny wigor sprawia, że sadząc którąś z boursault musimy jej zapewnić sporo miejsca w ogrodzie. Odmiana ta czuje się dobrze w chłodniejszym klimacie, co nie znaczy bynajmniej, że są na tyle odporne na chłody by można je nazwać mrozoodpornymi. Nie są również wrażliwe na warunki glebowe. Kwiaty pojawiają się wcześnie a czasami skromnie powtarza kwitnienie. Kwiaty w odcieniach różu i czerwieni są o średnicy około 8 cm i pojawiają się w niewielkich liściach po trzy kwiaty. Nie pachną, jedyna odmiana z tej grupy, która miała lekki zapach to wyhodowana w roku 1851 Inermis Francoisa Lacharme. Liście ich jesienią przebarwiają się na piękny, złoty kolor.
Ich kariera była krótkotrwała a wszystkie powstały pomiędzy rokiem 1820 a końcem XIX wieku. Dziś w obrocie handlowym spotkamy jedynie trzy odmiany: Madame de Sancy de Parabere , Morletti i Amadis. Dla tych rosomanes, którzy zapałali by nagłą chęcią ich posiadania , mam dobrą informację . Otóż są one dostępne w szkółce Petera Bealesa w Anglii.
Ogółem wyhodowano około 20 odmian z czego do dnia dzisiejszego przetrwało nie więcej jak dziesięć. Prezentacja ich będzie jednak uciążliwa, ponieważ każda z odmian ma po kilka synonimów często zachodzących na siebie. Jednakowoż spróbujmy.
1. Alpina Maheca - Belle Sultane (hybrid alpina), Bengale Hollandaise,Bengale Maheca,Claire (boursault, Lawrenson, found)” L’Héritier Pourpre Maheca (boursault, Noisette, 1815) Purple Noisette Purpurea (boursault, Noisette, 1815) Reversa Pourpre.
Wyhodowanie jej przypisywane jest Louis Claude Noisette w roku 1815 , ale prze zdłuższy czas uznawana była za zaginiona az w roku 2003 zidentyfikowała ja Wendy Lawrenson.
2. Alpina rosea - Bengale paniculé• Bengale violet• L’Heritier• L’Heritieranea• R. alpina rosea hort.• R. boursaultii• Rosa boursaultii hort. ex Steud.• Rosa l’heritierana Redouté & Thory synonym• Rosa x l’heritierana• Rosier l’héritier .
Hodowca nieznany, datowana na rok około 1820.
Amadis = Montisfont Abbey – Fotografie -przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska.
3. Amadis - • Crimson Boursault• Elegans (syn. for ‚Amadis’)• Rosa pendulina ‚amadis’• R. pendulina ‚amadis’
Wyhodował ją Laffay w roku 1826 .
Blush Boursault = Fotografie – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska - Montisfont Abbey .
4. Belle de L’Isle - • Bengale Angevin• Bengale Cypris• Bengale Florida• Blush (Boursault)• Blush Boursault• Calypso (boursault, Unknown, before 1829)• Cypris hybride• Rose de la Floride• Rose de l’Isle• White Boursault .
Wyhodował ją Mauget, rok 1828 .
5.Boursault Rose - • Bengale Boursault• Rosa boursaultiana Desp.• Rosa reclinata (Boursault)• Rosa reclinata flore sub-multiplici .• Rosa X reclinata Redouté & Thory• Rosa X reclinata var. multiplex Redouté & Thory• Rosier à boutons penchés
Wprawdzie odmiana ta została utracona, ale podaję jako, że to wydodowana przez samego Boursault. przed rokiem 1820.
6.Dorothee Heidorn - o odmianie tej wiemy niewiele, znalazła ją imienniczka w roku 1995 na terenie zamku Laubach.
7. Gypsy Blood - Zigeunerblut . Hodowla Geschwinda z roku 1880 – 1890.
Morletti – fotografia – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska.
8. Inermis Morletti - Morlettii• R. inermis (boursault, Morlet, 1883)• Rosa inermis Morlettii synonym• Rosa pendulina ‚plena’• R. pendulina plena .
Wyhodowana przez Morletta w roku 1883 i nazwana Inermis Morletti w odróżnieniu od Boursault Inermis hodowli F.Lacharme z roku 1850 .
9. L’Orlenaise - hodowli A. Vigneron z roku 1899. prawdopodobnie ostatnia w róż tej grupy jaka powstała.
Madame de Sancy de Parabere = Fotografie – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska – Montisfont Abbey
10. Mme de Sancy de Parabere - Znaleziona przez Bonneta w roku 1873. trwa dyskusja czy nie jest identyczna z Inermis Morletti.
I to wszystko co się uchowało.
Jean Francois Boursault, to niezwykła postać. Zaczynał swą karierę jako aktor a znany był pod pseudonimem „Malherbe” . Urodził się w Paryżu w 1750 (lub 1752). Był (być może) prawnukiem Edme Boursault (1638-1701), dramatopisarza, dziś już nieco zapomnianego.
Zaczynał jako wędrowny aktor udzielając się na południu Francji: czy grał tam sztuki swojego dziadka?Był synem bogatego sukiennika, który starał się nadać stateczny kierunek jego karierze sterując nim do palestry. On jednakże preferując teatr, opuścił rodzinę, aby podążać za wędrowną trupą, w której wkrótce zajął pierwsze miejsce, pod nazwą „Malherbe”, zapożyczoną od poety François de Malherbe. W Bourg-en-Bresse porwał córkę krawca, Jeanne Perrier, którą poślubił jako swoją pierwszą małżonkę.
W 1778 roku zadebiutował w Paryżu w Le Philosophe marié i La Gageure imprévu. Następnie objął kierownictwo Teatru Wielkiego w Marsylii, a potem w Palermo, pod protekcją wicekróla Sycylii, markiza de Caraccioli. Do Paryża wraca w roku 1789 z głową pełną nowych pomysłów. W dwa lata później otwiera nowy teatr , W tej sali tej wystawiał rewolucyjne sztuki Ronsina, w tym La Ligue des fananatiques et des tyrans. Ale teatr został zamknięty w rok potem. To bujny czas w jego życiu. W roku 1802 żeni się po raz drugi, poślubił Rose-Marie-Alberthe Bocquillonc, z którą miał córkę, Alberte-Alexandrine, Onaż, nieszczęśliwa jako małżonka, została 1829 roku kochanką Stendhala, któremu częściowo zainspirowała postać Matyldy de la Mole w powieści Czerwone i Czarne, a następnie Delacroix i Mérimée, zanim zmarła w Nicei 21 października 1873 roku. E.Delacroix poświęcił jej zresztą całkiem udany portret.
Druga twarz naszego bohatera to polityka, do której wkracza za namową kolegi z ławy szkolnej. Zostaje posłem na Konwent. Wykorzystał ten fakt do/ niezbyt czystego?/ wzbogacenia się o co też został oskarżony . Oficjalnie sprawował pieczę nad sprzątaniem i podlewaniem miasta a także dostał koncesję na prowadzenie domu hazardowego, który zapewnił mu dużą fortunę. Ostatecznie teatr dla biznesu zostawia w roku 1807, nabywa też wiejską posiadłość w Yerres. I tak oto odkrywa przed nami swój trzeci / po aktorstwie i polityce / talent. Ogrodnictwo.
Jak już wspomniałem , przy ulicy Pigalle w Paryżu, w trójkącie ulic Rue Pigalle Blanche i LaBruyere, stworzył wspaniały ogród. Postawił tam wytworne szklarnie przenikające się jak gdyby z częścią mieszkalną o czym Redouté wspominał w swoim dziele „Les Roses”. Doktor Merat, ówczesny botanik, opisał te „wspaniałe ogrody przy rue Blanche, gdzie pan Boursault potrafił połączyć najwygodniejsze mieszkanie z najwspanialszymi szklarniami, które zdawały się być częścią domu, ponieważ salon i pokój bilardowy były otoczone najbogatszymi uprawami, a te były najbardziej wytworną i zarazem malowniczą ozdobę. Cały Paryż mógł podziwiać te wspaniałe oranżerie, naprawdę gigantycznej zabudowy, zaopatrzone w najrzadsze rośliny, bo pana Boursault nic nie ograniczało w dążeniu do ich zdobycia z całego świata. Prawdziwie niesłychane cuda tego rodzaju rzadko są spotykane u osoby prywatnej. Odwiedziliśmy jego ogrody, jego uprawy, i czuliśmy się tak tak jak byśmy oglądali w muzeach rzadkie kolekcje i byliśmy tam wpuszczani tylko za pozwoleniem mistrza, tak duży był tłum i chętnych!”
Do roślin, które szczególnie lubił, należały róże. Sprowadzał rzadkie gatunki róż, ale także poświęcał czas na pozyskiwaniu nowych odmian. To jemu więc zawdzięczamy „Rose Boursault”, pozostającą wciąż w uprawie, która pochodzi z około 1818-1820roku. Jest to piękna róża pnąca o jaskrawoczerwonych, półpełnych, nie powtarzających kwiatach a sprzedawana była przez Viberta od 1820 roku. W ten sposób narodziła się rodzina róż co prawda bardzo mała, zwana „Boursault”. Jedynymi naprawdę znanymi będą „Amadis” (Laffay. 1829) i „Calypso” (1848), a później „Madame Sancy de Parabere
W 1827 Boursault był jednym z założycieli Société royale d’horticulture de Paris, obecnie Société nationale d’horticulture de France. Brał również czynny udział w pracach tego ostatniego, ale
będzie się od niej stopniowo oddalał ze względu na swój wiek i kłopoty finansowe.
Rzeczywiście, pod koniec życia, zawsze poszukujący nowych zysków i zawsze wierny teatrowi swojej młodości, zajął się prowadzeniem teatru w Ventadour: była to jednak finansowa katastrofa. Musiał sprzedać swoje kolekcje, zwłaszcza znane w całej Europie obrazy, dom i ogród przy rue Blanche oraz kolekcję róż przy rue Boursault. Na emeryturze, zamieszkał w skromniejszej rezydencji w pobliżu Wersalu , gdzie jednak hobbistycznie kontynuował ogrodnictwo. Zmarł tam w maju 1842 r. „pośród przyjemności, które były jedynym szczęściem jego życia” .
Cieszy to, że jego nazwisko pozostało związane z Różą, a nie z polityką w której niejednoznaczne pozostawił ślady. -
Louis i Philipe Noisette
Gdy przyjrzymy się społeczności paryskich szkółkarzy XIX wieku, to musimy zarezerwować wyjątkowe miejsce dla Louisa Noisette, któremu udało się stworzyć nową grupę róż, która do dziś nosi jego imię: noisette.
Louis Noisette, był synem głównego ogrodnika hrabiego Prowansji (przyszłego Ludwika XVIII), w Brunoy, urodził się w 1772 roku. Pracuje przy ojcu, po czym zaciąga się do wojska i po krótkim epizodzie „militarnym’ w roku 1795, zostaje ogrodnikiem, odpowiedzialnym za ogród botaniczny Val da Grace. Długo oszczędzał, nim wespół ze swymi braćmi w 1806 roku kupił, pod adresem 51, rue du Faubourg Saint-Jacques, naprzeciwko Obserwatorium, dużą działkę, na której założył szkółki. Bardzo szybko. te szkółki zyskały pewien rozgłos dzięki dobrej jakości i ilości rzadkich roślin, które posiadały. Za zasługi w introdukcji i dystrybucji roślin z Ameryki i Indii, otrzymał w roku 1840, Legię Honorową. Noisettia – tak nazwano rodzaj małych roślin kwitnących, pochodzących z tropikalnej Ameryki z rodziny Violaceae, nazwanych jego imieniem. Zwrócił też uwagę Nicolasa Esterhazy’ego (1765-1833), tego samego człowieka, który odmówił korony węgierskiej ofiarowanej mu przez Napoleona. Książę powierzył Noisette o zarządzania, ogromne włości, które miał w Europie Środkowej i Wschodniej: to była dla Noisette, życiowa szansa. W okresie Restauracji jego firma stała się jedną z wiodących szkółek. Interesował się zarówno rolnictwem, jak i ogrodnictwem i sprowadził do Francji dużą liczbę zagranicznych roślin. Louisowi zawdzięczamy też tak wydawałoby sie oczywisty wynalazek jak ogrody zimowe.Jeden z jego braci, Philippe Stanisław Noisette, urodził się w Paryżu w 1773 roku, W młodości postanowił wyjechać z kraju. Wylądował w Haiti gdzie to zakochał się w czarnoskórej kobiecie imieniem Celestyna. W 1794 roku, z powodu rewolucji niewolników na Haiti, Philippe i Celestyna przenoszą się do Charleston, gdzie zaoferowano mu posadę kuratora Ogrodu Botanicznego Karoliny Południowej miejscowego Towarzystwa Lekarskiego. Philippe nabył duży obszar ziemi na obrzeżach miasta znanej jako Noisette Farm. Ze względu na miejscowe prawo zakazujące krzyżowania się ras, Philippe został zmuszony do ogłoszenia Celestyny swoim niewolnikiem. Mieli sześcioro dzieci, które również stały się jego niewolnikami. W1830 roku Federal Census rejestruje go jako białego człowieka posiadającego ośmiu niewolników, tj żonę i dzieci. Na krótko przed śmiercią, w 1835 roku, Philippe zwrócił się do władz stanu Południowa Karolina o emancypację swoich wiernych niewolników - Celestyny z sześciorgiem dzieci. Philippe zmarł, nie znając wyników rodziny swojej petycji. W rzeczywistości zostali wyzwoleni i zabezpieczeni materialnie. Philippe został pochowany w kościele Najświętszej Maryi Panny, na Hasell Street w centrum Charleston. Znajduje się tam jego piękny nagrobek, jednakże bez głowy zniszczonej przez akt wandalizmu, nigdy już nie zrekonstruowanej.
To dzięki temu bratu zaczęła się przygoda z krzewami róży Noisette. Rzeczywiście, Philippe Noisette dał jednemu ze swoich sąsiadów. Janowi Champney, bogatemu plantatorowi ryżu, ale i miłośnikowi róż, okaz znanej chińskiej róży „Old Blush”. Rosną w towarzystwie dzikiej róży piżmowej dała nową odmianę, „Champney’s Pink Cluster”, którą Champney w rewanżu podarował Philippe’owi Noisette. Ten zasiał ją i otrzymał inną odmianę, „Blush Noisette”, którą był wysłał swojemu bratu Louisowi w Paryżu w 1814 roku. Nawet dzisiaj Amerykanie są bardzo dumni z tej starej amerykańskiej róży. Dzielnica Charleston, w której mieszkał Philippe Noisette, nadal nazywana jest „Ogrodem Różanym”, ponieważ jego potomkowie przez długi czas sprzedawali tam róże. W 1976 roku powstał tam nawet „Noisette Rose Garden” a jego potomkowi nadal mieszkają w tym mieście.
Natomiast w Paryżu, Louis Noisette pospieszył z wprowadzeniem na rynek tej nowości jaką była róża pnąca, powtarzająca kwitnienie. Redouté natychmiast umieścił ją w swojej książce o różach w 1821 roku pod nazwą „Rosier de Philippe Noisette”. Odniosła ona natychmiastowy sukces, zwłaszcza w Anglii. Następnie została ona zhybrydyzowana z innymi różami. W ten sposób narodziła się cała grupa tak zwanych róż noisette, które do dziś są wysoko cenione zwłaszcza w regionach śródziemnomorskich i na południu Stanów Zjednoczonych. To francusko-amerykańskie osiągnięcie sprawiło, że nazwa Noisette stała się sławna w świecie róż. Louis Noisette miał jeszcze jeden powód, by być sławnym. Jego kolekcja róż na rue du faubourg Saint-Jacques była bardzo pokaźna. W swoim katalogu z 1825 r. wymienił ponad tysiąc odmian. Jak sam pisze: „Podajemy tutaj nazewnictwo, które zawiera ponad tysiąc nazw: liczba ta nie będzie zaskoczeniem, gdy powiem, że zebraliśmy wszystkie odmiany uprawiane zarówno we Francji, jak i za granicą”. Katalog ten zawierał ponadto wykaz osiągnięć Laffaya za lata 1824 i 1825 – było to 97 odmian a w tym 40 to róże chińskie! Liczby te, wiele mówiły o twórczym szaleństwie tego okresu.
Zmarł w 1849 bezdzietnie. Jego dwaj bracia, również ogrodnicy, którzy pozostawili potomków, to Philippe (urodzony w 1773 w Paryżu i zmarły w 1835 w Charleston w Południowej Karolinie) i Antoine (urodzony w Torcy w 1778 i zmarły w Nantes w 1858). Ten ostatni kierował ogrodem botanicznym w Nantes. Potomkowie Phillipe Noisette prowadzili szkółkę w Charleston w Południowej Karolinie do 1940 roku. Jeden z jego siostrzeńców, również o imieniu Louis i syn jego brata Philippa z Charleston, nadal uprawiali róże na Faubourg Saint-Jacques, rue de Biron. Louis był kawalerem, ale wszyscy w rodzinie zajmowali się ogrodnictwem! Piękny przykład rodzin całkowicie oddanych temu zawodowi. Louis Noisette był jednym z najbardziej znanych szkółkarzy tamtych czasów.
Szerzej nt, temat możemy przeczytać:
* Noisette *
-
Hardy Julien Alexandre i Ogród Luksemburski jego czasów.
Julien Alexandre Hardy – wieloletni dyrektor Jardin de Luxembourg w Paryżu i twórca nieśmiertelnej róży Madame Hardy. To ona uczyniła go sławnym po dziś dzień. Urodził się 23 maja 1787 w Briis koło Limour.
Jego rodzina była całkowicie oddana ogrodnictwu: jego ojciec był ogrodnikiem, podobnie jak jego stryj i dziadek Julien, Już jako piętnastolatek w roku 1802, przybył do Paryża w poszukiwaniu pracy. Pierwszą, znalazł u kwiaciarni, a następnie przez kilka miesięcy zatrudnił się u ogrodnika w Barriere de l’Étoile. Ale jego pierwsze prawdziwe zatrudnienie było w szkółkach Celsa, około 1803 roku. Były one wówczas dobrze znane. Znajdowały się w Petit Montrouge , a specjalizowano się w uprawie rzadkich roślin a ich kolekcje były szeroko znane. Wśród uprawianych przez nich roślin, krzewy róż zajmowały ważne miejsce. W swoim katalogu z 1817 roku Français Cels oferuje prawie 200 odmian róż w tym i odmiany własne, takie jak „Grande Cels”, obecnie wymarłe. Nic więc dziwnego, że pracując tam przez trzy lata, Hardy poznał dogłębnie tajniki zawodu a w tym i uprawy róż.
Równolegle, uczęszczał tam na kursy botaniki i ogrodnictwa do André Thouina w Jardin des Plantes: później poświęcił mu galijkę „Thouin”, obecnie wymarłą.
W 1806 roku, wówczas jako dziewiętnastoletni chłopak, został powołany do wojska, gdzie pozostał do 1813 roku . Był na froncie wschodnim. gdzie został ranny i odznaczony Legią Honorową. Gdy Imperium upadło, wrócił w 1814 roku do swoich byłych patronów, Celsów, po czym opuścił ich ponownie, aby wznowić służbę podczas Stu Dni Napoleona, po czym wrócił do domu w 1815 roku.
Musiał być obiecującym fachowcem, gdyż z rekomendacji François Celsa, zatrudniony został w Jardin du Luxembourg. 24 czerwca 1816 . Nie był to do końca przypadek, bowiem rodzina Hardy była związana z tym ogrodem od połowy XVIII wieku. Od tego to czasu jego stryjeczny dziadek, a potem wujek, Hervyowie, prowadzili szkółkę klasztoru kartuzów, skasowaną przez rewolucyjny rząd i przyłączoną do ogrodu Luksemburskiego po kasacie klasztoru. Hardy ożenił się ze swoją kuzynką, siostrzenicą Hervy’ego, Marie-Thérese Pezard. To jej poświęci najsłynniejszą różę jaką wyhodował – Madame Hardy.
Te więzy rodzinne wystarczająco wyjaśniają szybkość awansu Hardy: sześć miesięcy po podjęciu pracy, został głównym ogrodnikiem 1 stycznia 1817 roku. Pozostał nim przez czterdzieści dwa lata, do 1 lipca 1859 roku.
Początkowo interesował się sadownictwem. To właśnie ta specjalność sprawiła, że w 1827 roku znalazł się wśród założycieli Société d’Horticulture. W 1836 roku Hardy prowadził również pod patronatem księcia Decazesa „Praktyczny kurs ogrodnictwa sadowniczego”, który odniósł wielki sukces i który kontynuował aż do przejścia na emeryturę.
Kursy te były początkiem Traite de taille des arbres fruitieres, który opublikował w 1853 roku i który doczekał się szeregu przedruków i tłumaczeń.
Tą samą drogą pójdzie jego syn Auguste, urodzony w 1824 roku. Po ukończeniu szkoły rolniczej w Grignon, przez dwa lata pracował z ojcem w Ogrodzie Luksemburskim, w latach 1847 i 1849. Następnie przez całą swoją karierę kierował Potager de Versailles, która w 1873 roku stała się Krajową Szkołą Ogrodnictwa. Interesuje się on głównie uprawą owoców, ale najwyraźniej nie różami. Jednakże zadbał o to by na terenie szkoły znalazł się pomnik poświęcony ojcu. W ogrodzie Luksemburskim miejsca dla J.A.Hardy zabrakło.Hardy śledził ze szczególną uwagą wszelkie uwagi dotyczące róż, a w szczególności pozyskiwania nowych odmian. W ten sposób w 1828 roku rozpoczął, wraz ze szkółkarzem Noisette i redaktorem ogrodniczym Boitardem, publikację Journal de Jardin. Na stronie tytułowej ogłoszono, że był w szczególności odpowiedzialny za artykuły o różach. Zdarzyło mu się pisać też na inne tematy.
Ale tak naprawdę jego nazwisko pojawiało się na końcu artykułów poświęconych uprawie róż lub najczęściej opisom nowych odmian. Interesowało go wszystko: od uprawy róż przez Arabów w Hiszpanii, do kolekcji ogrodniczych, które regularnie odwiedzał w rejonie Paryża . Dziesięć lat po przybyciu Ogrodu Luksemburskiego stał się już uznanym autorytetem w dziedzinie róż, nadał kolekcji luksemburskiej znaczenie, które przyniosło jej europejską reputację. Widzieliśmy tam te wspaniałe i pełne wigoru odmiany nie powtarzających kwitnienie róż, które moda porzuciła na rzecz powtarzających kwitnienie. Kolekcja rozrosła się do tego stopnia, że Hardy, skądinąd bardzo pochłonięty pracą w sadownictwie, poczuł potrzebę zatrudnienia głównego ogrodnika, który poświęciłby się wyłącznie różom. W 1839 roku wybrał do tego zadania młodego, dwudziestodwuletniego Margottina, który pracował już dla hrabiego Molé. Jednak w 1840 roku Margottin żeni się i zakłada własną szkółkę róż. On również będzie jednym z wielkich nazwisk dziewiętnastowiecznej uprawy róż.
Hardy ostatecznie przeszedł na emeryturę w 1859 roku – przymuszony, zachęcony? — i udał się do swojej posiadłości w Soisy-sous-Etiolles. Nadal opiekował się kolekcją ponad tysiąca odmian winorośli, ale także swoimi różami, ponieważ zasadził swoje ulubione odmiany wokół każdego zagonu winorośli. Wprawdzie został wyniesiony do stopnia oficera Legii Honorowej na Międzynarodowej Wystawie w 1867 r., ale jest mało prawdopodobne, aby to go pocieszyło. Zmarł w swojej posiadłości w 1876 roku w wieku dziewięćdziesięciu lat.
Powiedzmy teraz kilka słów o pracy Hardy’ego z różami. Praca wykonana przez niego w Ogrodzie Luksemburskim jeśli chodzi o róże, była tytaniczna. On, podobnie jak Redouté, choć w zupełnie innym zakresie, znacznie przyczynił się do podniesienia reputacji francuskiej uprawy róż.
Gdy Hardy został mianowany głównym ogrodnikiem w 1817 roku, kolekcja rozrosła się dość szybko. Niektóre źródła podają, że jeszcze w tym samym roku na wschód od pałacu powstało „Rosarium”. podobne do zachodniego, ale najwyraźniej nie trwało to długo.
Kiedy w 1818 r. botanik A. de Pronville opublikował swoją Nomenklaturę, to zbiory róż w Ogrodzie Luksemburskim nie znajdowały się wśród zbiorów referencyjnych, które ustalił: zatem kolekcja musiała być jeszcze dość skromna. Ale wkrótce znalazły się tam wszystkie hodowle Descemeta, które datowane były na lata 1804-1814, a następnie, jeszcze liczniejsze -Viberta, które się pomnożyły od 1815 roku, a także innych hodowców, profesjonalistów i amatorów, francuskich i zagranicznych. Do tego dochodzą oczywiście osiągnięcia samego Hardy’ego.Aż do bardzo niedawna nie znaliśmy dokładnej zawartości tej kolekcji róż zgromadzonej przez Hardy’ego w Luksemburgu, przynajmniej w okresie jej największego rozwoju. Jednak od 1995 roku dysponujemy wyczerpującym katalogiem, autorstwa samego Hardy’ego.
Ten katalog róż uprawianych w Ogrodzie Luksemburskim – niezbędny dla historii uprawy róż – należał kiedyś do księcia d’Aumale. Być może Hardy zamierzał go wydrukować. Nie ma daty jego sporządzenia, co jest bardzo niefortunne, ale prawdopodobnie został napisany pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku, kiedy Hardy był „poproszony” o wycofania się, na emeryturę.Kolekcja ta była pokaźna. W sumie miał ponad 1800 róż botanicznych i odmian ogrodowych. Można je podzielić na trzy główne grupy: róże botaniczne i ich formy pokrewne (około 150 okazów), klasyczne odmiany ogrodnicze, nie powtarzające się (ponad 1100 okazów) i wreszcie odmiany ogrodnicze wywodzące się z powtarzających kwitnienie chińskich róż (ponad 500 okazów)
Była to największa istniejąca kolekcja nie tylko we Francji, ale i na świecie. W przeciwieństwie do kolekcji z końca XVIII wieku, Ogród Luksemburski zawierał ogromną większość odmian ogrodniczych. Niestety, dziś pozostało nam ich mniej niż jedna dziesiąta.
Sam Hardy doskonale potrzebę gromadzenia nowych odmian. Jako główny ogrodnik czuł się do tego mniej lub bardziej zobowiązany. Ogrodnicy wielkich posiadłości królewskich i książęcych od XVIII wieku, zawsze czuli się zobowiązani do pozyskiwania własnych odmian, Hardy kontynuował tę tradycję. Wielki ogród, a co za tym idzie wielki ogrodnik, nie mógł się zadowolić, jak i dzisiaj, kupowaniem odmian oferowanych przez szkółkarzy, które w rezultacie znajdowały się w najzwyklejszych ogrodach; musiał tworzyć własne, oryginalne kolekcje, trochę tak, jak szef kuchni musiał wymyślać nowe przepisy, albo jak kapelmistrz musiał nieustannie komponować dla księcia, któremu służył.Dzięki napisanemu przez niego Katalogowi dość dobrze znamy osobistą twórczość Harde’a. Rzeczywiście, dla każdej odmiany ogrodniczej w kolekcji luksemburskiej zawsze wskazano nazwisko hodowcy, z tego punktu widzenia są one cennym dokumentem dla historii dawnych odmian. W odniesieniu do własnych odmian zanotował „Hardy”, „H.dy”, czy „HD”. Dla uzyskanych w Ogrodzie, ale niekoniecznie przez niego, raczej przez jego ogrodników, zanotował „Luks. W sumie wymienił 215. Jednak wielu odmian nie było (lub już nie było) w luksemburskiej kolekcji, kiedy ją inwentaryzował.
Być może część z nich już zniknęła lub została przeniesiona do jego posiadłości w Soisy. Tak więc z piętnastu odmian, które można mu przypisać i które są nadal w uprawie, jedenaście nie pojawia się w Katalogu.Podobnie jak wszyscy ówcześni rosarianie, -Joyaux , używa lepiej pasującego słowa” siewcy”- na początku XIX wieku, bardzo interesował się różami galijskimi: przypisał ich sobie 58 odmian, 11 centifolii, 17 damasceńskich, 6 portlandzkich, czyli razem około stu odmian. Jednak najbardziej niezwykła część jego dokonań dotyczyła odmian sekcji Chinensis. Rzeczywiście, jeśli ponownie ograniczymy się do odmian pojawiających się w jego Katalogu, to możemy powiedzieć, że uzyskał on nie mniej niż 60 odmian róż chińskich, 9 herbatnich i kilka innych. Liczby te lokują Hardy’ego wśród największych hodowców swoich czasów. Przypisuje się też mu wprowadzenie na rynek francuski „Park’s Yellow Tea-scented China”. Ten słynny przodek chinensis został sprowadzony do Anglii w 1824 roku dla Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego. Teraz wiemy, że w 1825 Harde był w Londynie i prawdopodobnie z tej okazji sprowadził ten krzew róży do Ogrodu Luksemburskiego. Odmianę tę można znaleźć w wydaniu Redouté z 1835 r., pod nazwą Rosa indica sulphurea, z opisem autorstwa Pirolle’a.
Sam, nie sprzedawał żadnych swoich odmian. William Paul, angielski hodowca, który go odwiedził , relacjonował: „Nigdy nie sprzedawał swoich róż, ale wymieniał się z przyjaciółmi na inne rośliny. Z drugiej strony kilku jego przyjaciół, szkółkarzy, zwykle sprzedawało niektóre jego róże: zresztą to dzięki nim niektóre jego odmiany zostały uratowane.a przykład Sylvain Péan. Ogrodnik, kwiaciarz i szkółkarz w Królewskim Instytucie dla Głuchoniemych, który wystawił na sprzedaż największe osiągnięcie hodowlane Hardy’ego, „Madame Hardy”, podobnie jak i już wymarłą herbacianą Duc d’Orleans.. Był zresztą jego sąsiadem, gdyż Hardy mieszkał na tej samej ulicy, przy wejściu do dawnego klasztoru kartuzów. Vibert również wprowadził na rynek niektóre odmiany Harde’a - prawdopodobnie tak było w przypadku słynnej alby Cuise de Nymphe Emue. Róża herbaciana o nazwie „Cels multiflore” i rosax hardi, uzyskane przez Hardy’ego, sprzedawane przez Celsa, jego byłego szefa. Z kolei noisetka „Pumila alba” , została wprowadzona na rynek przez Margottina, który jak pamiętamy pracował jakiś czas z Hardym, w ogrodzie luksemburskim w latach 1839-1840.
HMF, przypisuje Hardy’emu wyhodowanie 225 odmian róż, wydaje się jednak, że nie więcej jak piętnaście przetrwało po dzisiejsze czasy.
Szkic ten powstał głównie na podstawie IV rozdziału książki Francois Joyaoux – La Rose un passion Francaise.
Marian Sołtys – Grudzień 2022.
-
Descemet Jacques Louis – Paryż – Saint Denis – Odessa
Urodził się 10 kwietnia 1761 roku w Paryżu, zmarł 8 lub 20 grudnia 1839 roku w Odessie i tam został pochowany. Jego życiorys możemy podzielić na trzy, wyraźnie wyodrębniające się okresy:
I.
Urodził się w rodzinie paryskich szkółkarzy, odpowiedzialnych z ojca na syna za utrzymanie „ogrodu aptekarzy”, przy rue de l’Arbalète, w Faubourg Saint-Marcel w Paryżu od XVI wieku. Jacques-Louis Descemet odziedziczył ten urząd po swoim ojcu Jacques, który jako pierwszy w roku 1773 opublikował katalog zawierający około dwudziestu ozdobnych róż dla swojej klienteli – bogatych arystokratów. Nie odnotowujemy tam znaczących osiągnięć hodowlanych. Jest uczuciowo a zapewne i politycznie zaangażowany w monarchię. Zostaje członkiem wpływowej loży masońskiej. Jest też ogrodnikiem brata króla. Zaangażowanie to staje się przyczyną jego późniejszych kłopotów. Miał nawet napisać – powtarzam za Francois Joyaux „Należę do was Monsieur” . Zaangażowanie to, stało się potem , w czasach Terroru, przyczyną/powodem/ jego ucieczki w interrior.II. Ten drugi okres, pracy na swoim w Saint Denis oceniłbym najwyżej.
Był to mądry człowiek, umiejący wykorzystać swoje koneksje –jak już powiedzieliśmy mason, należał do prestiżowej loży dziewięciu sióstr – Descemet szybko przezwycięża tragiczne koleje rewolucji. Dziesięć lat później jego róże będą różami nowej imperialnej arystokracji.
To przypadek zaprowadził go do Saint Denis. Ten karmel miejski, założony w XVII wieku przez kardynała de Bérulle i który w 1787 roku miał zaszczyt gościć Madame Louise, córkę Ludwika XV, został skonfiskowany przez rewolucję, stał się „własnością narodową”, i jako taki, został wystawiony przez państwo na wynajem. Descemet wydzierżawił, potem kupił budynki gospodarcze i w ciągu dziesięciu lat odtworzył swoje szkółki. Wydał też katalog w 1803 roku.Jeśli chodzi o róże, oferował teraz około 80 gatunków i odmian. W porównaniu do oferty ojca z roku 1773 postęp był zauważalny . Jean-Pierre Vibert napisał , że w przededniu Cesarstwa liczba róż uprawianych we Francji nie przekraczała stu, czyli moglibyśmy z pewną emfazą powiedzieć, że w obrocie handlowym w roku 1803, miał prawie wszystkie róże ówczesnej Francji.
Były one w dużej mierze pochodzenia holenderskiego. Za konsulatu Descemet nie hodował jeszcze własnych nowych odmian. Wszystko zmieniło się w okresie cesarstwa. W ciągu dziesięciu lat od owego wpisu Viberta w 1803 roku, Descemet przedstawił do handlu 200 nowych odmian, 20 rocznie! Dzięki Vibertowi dość dokładnie wiemy jakie to były odmiany.Szczyt jego działalności hodowlanej przypadł na lata 1810-1815, kiedy to stworzył około 200 nowych odmian róż. Stworzył wspaniałe odmiany róż klasycznych jak galijskie, damasceńskie czy centifolie a nawet pierwsze róże powtarzające kwitnienie. Oprócz krzyżówek międzyodmianowych, po raz pierwszy w selekcji róż, zastosował metodę zdalnej /odległej/ hybrydyzacji przy uzyskiwaniu swoich odmian. Krzyżował istniejące odmiany uprawne odmiany róż z różami dzikimi jak np. canina czy spinossisima.
Z końcem Cesarstwa, i na Descemeta przychodzą ciężkie chwile, rzec można plagi. Szkółki jego zostały zniszczone przez wojska okupacyjne, rosyjskie , pruskie a w końcu angielskie. Pod koniec marca 1814 roku, rosyjskie jednostki wojskowe generała Korniłowa, które wchodziły w skład dywizji hrabiego A.F. Langerona, obległy miasteczko Saint-Denis na przedmieściach Paryża, gdzie mieszczą się gróby królów. Obroną kierował jej burmistrz, a był nim nie kto inny jak Jacques-Louis Dessemé. Przede wszystkim zrujnowano jego własne szkółki i ogród różany. Po raz drugi kolekcja została uszkodzona przez siły alianckie po klęsce Napoleona w bitwie pod Waterloo w 1815 roku, i tym razem to Brytyjczycy byli winni. Jednak większość róż została zachowana. Zostały zakupione jak to pamiętamy przez Viberta i mimo niesprzyjającej pory roku przewiezione do szkółek nad Marną, a było tego ponad 10000 sadzonek. Descemet, który tym samym zbankrutował, szukał wsparcia u rodaków. Jednak pomoc niespodziewanie nadeszła od dawnego wroga. I tu się zaczyna trzeci etap jego bogatego życia. Ta spektakularna katastrofa staje się przyczynkiem, powodem podjęcia decyzji w roku 1818 o wyjeździe do Odessy.
III.
W listopadzie 1818 roku Descemet otrzymał zaproszenie od gubernatora generalnego Terytorium Noworosyjskiego A.F. Langerona do objęcia stanowiska dyrektora ogrodu botanicznego w Odessie. W styczniu 1819 roku przenosi tam rodzinę, tysiące sadzonek, worki nasion, narzędzia rolnicze, ogólnie wszystko, co było potrzebne do rozpoczęcia nowej pracy. Reszta życia byłego paryżanina i jego dzieci została związana z Odessą i niestrudzoną pracą nad krajobrazem jej okolic. We własnej posiadłości zwanej Louisville założył rosarium i ponownie zaczął hodować róże i zaszczepił miłość do nich swoich nowych rodaków. Podczas kwitnienia róż przyjeżdżała tam prawie cała Odessa. Musiał borykać się z nie znanymi do tej pory trudnościami w postaci „surowych zim, ekstremalnych upałów latem, jałowości gleby, braku wody i suszących wiatrów. W 1828 roku siedem krzewów róż przybyło z tej kolekcji do Nikitskiego ogrodu botanicznego.
Odessa, to miasto, którego gubernatorem był książę de Richelieu, na ten czas minister spraw zagranicznych we Francji. Zaprosił on Descemeta, któremu zaproponowano kierowanie ogrodem botanicznym i posadę profesora botaniki. Nowym gubernatorem miasta ponownie został Francuz, hrabia de Langeron, który mu bardzo pomógł. W tym czasie Nowa Rosja była jeszcze regionem świeżej kolonizacji rosyjskiej. Arystokracja dopiero zaczęła osiedlać się na Krymie zwabiona wyjątkowym klimatem tego regionu. Mnożyły się wiejskie domy, a nawet pałace, którym towarzyszyły często okazałe parki. Wiedza Descemeta o różach (i drzewach) mogła zdziałać cuda. W 1820 roku w Odessie powstał Cesarski Ogród Botaniczny. Jej pierwszym dyrektorem był Jacques-Louis Descemet, zarządzał nim do 31 marca 1833 roku .
Buturlin tak opisuje Odessę z lat 1824-27: „Wreszcie dotarliśmy do Odessy w najgorętszy okres w roku, któremu towarzyszy bezdeszcz i duszący kurz ulic, nie ma jak otworzyć okna. Cała trawa żółknie i płonie, wysycha nawet listowie piramidalnych topoli (mówię o topolach, ponieważ były one prawie jedyną roślinnością w ogrodach miejskich Odessy, a topole rosły wzdłuż wielu ulic). Przyroda znów odżywa, a zieleń pojawia się na stepach dopiero we wrześniu. Farmy, czyli domki letniskowe, ciągną się jedna za drugą jak nić w pobliżu wybrzeża morskiego, a roślinność występuje tylko w nich. … Z wyjątkiem tych oaz, rozciągających się wąską wstęgą wzdłuż samego brzegu morza, prawie wszystko inne było za moich czasów jednym bezkresnym, nagim stepem bez zabudowań i roślinności. To prawda, że w pewnej odległości od miasta znajdował się dość obszerny ogród botaniczny, kierowany przez pana Descemeta, Jednak były tam tylko studnie i cysterny; a do picia przynoszono wodę ze źródła zwanego Fontanną, oddalonego o dwie lub prawie trzy mile . Tak właśnie wyglądała ta słynna kraina!O znaczeniu założenia tego ogrodu botanicznego pisze A. Skalkowski: „Działania następcy księcia na ziemi noworosyjskiej, hrabiego Langerona, naznaczyły się dla ogrodnictwa bardzo pożytecznym powołaniem Cesarskiego Ogrodu Botanicznego w Odessie. Ogród botaniczny w Odessie powstał i rozkwitł na nagim stepie, który nie miał nie tylko źródła czy rzeki, ale nawet porządnej studni. Prawdziwym twórcą zarówno tego ogrodu, jak i „stepowego” ogrodnictwa i leśnictwa w Nowej Rusi w ogóle był francuski botanik J, Descemet, zatrudniony w 1818 roku . Sam Descemet pisze: „Uczyniony odpowiedzialnym w 1818 r. za założenie Ogrodu Botanicznego w Odessie, pospieszyłem z radością tam, gdzie miałem nadzieję zasymilować, pod 47° szerokości geograficznej północnej, pod gołym niebem, różne rodzaje cennych drzew.”Ogród botaniczny w Odessie został wyznaczony jako główny ośrodek rozwoju lasów i innych drzew. Na ten ogród przeznaczono 87 akrów ziemi, a 15 kwietnia 1820 r. ogród został formalnie założony. „To był prawdziwy triumf regionu, a ta pożyteczna praca stała się przedmiotem starannej opieki i zachęty ze strony władz. Na początek przysłano tu do 20 000 drzewek z Ogrodu Nikickiego na Krymie i do 100 000 jednorocznych sadzonek drzew z państwowych leśnych daczy Olwiopola i Tyraspola; ponadto wiele roślin i nasion, zgodnie z zamówieniem Descemeta, zamówiono z zagranicy.W gazecie Message de la Russie Meridionale, wydawanej wówczas w Odessie, Descemet zamieścił ogłoszenie w języku rosyjskim i francuskim, w którym oferował właścicielom i w ogóle ogrodnikom wykorzystanie młodych roślin lub szczepów z założonego ogrodu . Chociaż nie wszystkie przeprowadzone w nim eksperymenty okazały się sukcesem, to jednak trzy lata później, gdy książę M.S. Woroncow zajął miejsce hrabiego Langerona, ten mąż stanu, prawdziwy patriota i pasjonat ogrodnictwa, zastał Ogród Botaniczny w takim stopniu rozwoju, który mimo młodego wieku mógł już zaopatrywać inne gospodarstwa w rośliny ze swoich szkółek: do 1829 roku sprzedano z niego ponad 50 000 drzew leśnych i ogrodowych”
Już dwa lata później, po zasadzeniu ogrodu, Descemet opublikował w gazecie ogłoszenie o sprzedaży młodych roślin do ogrodu.
Gazeta „Odeski Vestnik” (1829) donosi: „Od pewnego czasu wasz ogród botaniczny, nazwany jest imieniem dyrektora ogrodem miejskim Descemeta. W niedziele jest pełen przybyszów, którzy w cieniu młodych, ale gęstych alejek odnajdują przyjemny spacer. Ogród botaniczny jest hodowany z niezwykłą szybkością. Dziesięć lat temu w miejscu, był czysty step, dziewięć lat temu zaczęto go sadzić; a teraz idziemy w cieniu pięknych drzew wszelkiego rodzaju. Oczywiście drzewa nie są gigantami królestwa roślin; ale dla 9 lub 8-latka są zaskakująco duże. Jeśli ta instytucja jeszcze długo będzie pod opieką tak zręcznego i gorliwego botanika, to jaki jest jej założyciel i obecny dyrektorOprócz różnych drzew i krzewów, które wymienia sam Descemet w Ogrodzie Cesarskim rosły róże. W „Odeskim Vestniku” za rok 1829 podane są „Ceny, po jakich należy sprzedawać drzewa i krzewy z cesarskiego ogrodu odeskiego” /z podpisem gubernatora Noworosyjska i Besarabii hrabiego Woroncowa). Cennik ten obejmuje: Rosa canina, spinossisima i niektóre odmiany Oprócz ogrodu botanicznego Desceme uprawiał wiele roślin na terenie swojej daczy w Louisville nad ujściem potoku Kujalnyckiego ma dwanaście akrów; ale wszystkie uprawy otoczone są kamiennym murem. Jego katalog roślin, kwiatów i drzew obejmuje tysiące gatunków i odmian”. Według AA Galichenko, w posiadłości Louisville Descemet ponownie zaczął hodować róże i zaszczepił miłość do nich swoich nowych rodaków. W czasie kwitnienia róż zbierała się tam prawie cała Odessa. Po przeprowadzce do Odessy Desseme nadal utrzymywał kontakt z francuskim specjalistą Vibertem, który napisał w 1819 r.: „Wysłałem już do Odessy ponad 250 rodzajów i odmian róż” Czy Descemet zajmował się selekcją róż podczas pobytu w Odessie? W katalogu Viberta znajduje się kilka odmian, których autorem mógł być Descemet. Są to „La Comtesse de Langeron” (1820), „Odeska” (1832) i inne. Katalogi Viberta nie wskazują autorów tych odmian, dlatego kwestia ta pozostaje otwarta.
W 1828 roku cesarz Mikołaj I wraz z rodziną odwiedził Odessę. Cesarzowa Maria Fiodorowna kochała kwiaty, zwłaszcza róże, i często przychodziła do Descemeta, gdzie miło spędzano czas w cieplarni i ogrodach na rozmowach o różach i legendach związanych z różami.
Desseme miał również daczę na prawym brzegu ujścia rzeki Chadżybej w dolnej części potoku Usatiwskaja. W przewodniku „Odessa i okolice” z 1893 roku odnotowano, że park Chadżybej jest najlepszym miejscem na ujściu rzeki Chadżybej i najlepszym parkiem w Odessie. „Tu są piękne aleje starych dębów, kasztanów, brzóz, osik, których nie da się objąć we dwoje, i inne drzewa. W tej części ogrodu panuje ciągły cień. Wyżej, na wzgórzu, akacja, bez, wiśnia, dzika grusza i tak dalej”
Desceme był również zaangażowany w hodowlę serów i poświęcił temu kilka raportów dla różnych towarzystw i artykułów w czasopismach. Aby rozwinąć hodowlę serowarstwa w Noworosji, wygłaszał wykłady publiczne.Poza tym Desseme pracował w innych gałęziach gospodarki: zajmował się problematyką przymusowych zalesień, poprawianiem jakości bydła rzeźnego. Tak pożyteczna działalność Desseme’a zwróciła uwagę Cesarskiego Wolnego Towarzystwa Ekonomicznego, które przyznało mu w 1833 roku złoty medal za to, że „swą stałą działalnością przyczynił się do wyhodowania aż 500 gatunków różnych drzew leśnych i owocowych dla Terytorium Noworosyjskiego,
W 1828 r. powstało Towarzystwo Rolnicze Południowej Rosji. Jednym z członków założycieli był Jacques Descemet . Był także stałym autorem Notatek wydawanych przez Towarzystwo Rolnicze Południowej Rosji. Napisał wiele artykułów dotyczących różnych gałęzi produkcji rolnej, a nawet archeologii.Wdzięczni współcześni nazwali jego imieniem 4 odmiany róż, które należą do róż centifolia, bengalskiej, prowansalskiej i bourbońskiej. Ostatnią odmianę o czerwono-białym umaszczeniu, przechodzącym później w purpurę, hodowca Vibert nazwał na cześć Descemeta już po jego śmierci, w 1847 roku.
W 1936 r. w katalogu Jagera A. wymieniono 104 odmiany hodowli Descemeta. W 1958 roku według American Society of Rose Lovers istniało 30 odmian . Dziś 14 jego odmian rośnie w ogrodzie różanym L’Hay pod Paryżem.Na dzień dzisiejszy HMF wymienia 171 jego odmian z których możemy wyróżnić galijską Belle Biblis, Belle helene,Cynthie, Glorie des Jardins, Empress Josephine, Roi des Pourpres, albę Chlorisi Aurora - Centifolię Bishop Rose, Celeste, Thalie. Trudno mi powiedzież jak wiele jego odmian jest jeszcze w obrocie handlowym. Podejrzewam, że nie więcej jak 20.
Na terenie dawnego Cesarskiego Odeskiego Ogrodu Botanicznego znajduje się obecnie Odeska Obwodowa Administracja Państwowa i budynek dawnego Banku Ukrainy. Z roślin zachowało się kilka sofor, sosen i dębów. Ten ostatni jest klasyfikowany jako pomnik przyrody o znaczeniu lokalnym.Marian Sołtys 2022.
Ps. Dwie pierwsze części życiorysu są standardowe i dobrze znane jak też i powszechnie dostępne, na przykład w Wikipedii. Część trzecia jest kompilacją różnych źródeł pochodzenia rosyjskiego i ukraińskiego trudniej dostępnych w internecie. To ciekawe, że owa część trzecia, moim zdaniem najciekawsza jest praktycznie poza popularnym obiegiem. MS.
-
Onomastyka/socjologia/ róż 2.0
Artykuł ten, po raz pierwszy opublikowałem parę lat temu, ale w tzw. międzyczasie stan mojej wiedzy w sposób istotny się zmienił, a tym samym i artykuł uległ znacznemu poszerzeniu. Postanowiłem więc zaprezentować go po raz drugi. MS
Tak na pierwszy rzut oka, o onomastyce róż możemy mówić bez większej przesady jako, że onomastyka, to po prostu dział językoznawstwa zajmujący się badaniem nazw własnych a więc imion, nazw miejscowości jak też i ich etymologią. Ale socjologia? Wszak to nauka o społeczeństwie o więziach i relacjach międzyludzkich o kulturze i obyczajach. No tak, ale skoro nie dziwi nas jak mówi się o społecznościach owadów, to dlaczego nie możemy mówić o społeczności roślin. Biotop jest wszak celową strukturą. Istnieją struktury roślin celowe jak lasy czy jak jednorodne uprawy. Tam też tworzą się specyficzne więzi jak na przykład mikroklimat. A relacja człowieka i przyrody? Począwszy od tych utylitarnych jak tworzenie struktur uprawowych a skończywszy na obszarach ruderalnych gdzie przyroda „rekultywuje” skutki działalności człowieka. Rodzaj relacji człowiek świat roślin zmienia tak przyrodę jak i człowieka. Środowisko w jakim żyjemy narzuca nam pewien styl życia, wpływa na nasze wybory i decyzje. I odwrotnie nasze decyzje i wybory kształtują świat roślin, organizują go. Tak więc widzimy, że nazwy własne są ściśle związane z przestrzenią społeczną. Badacze zaczęli uwzględniać czynniki społeczne.
Jeżeli tu nie mamy spornych kwestii, to przejdźmy dalej, do róży jako przedstawicielki świata roślin a konkretnie świata roślin ozdobnych. To roślina udomowiona tak jak pies. Zda się powstała by ludziom dawać radość i szczęście. Jej bliskie relacje z człowiekiem sprawiły, że zaczęła nazywać się jak człowiek przybierać jego imiona i nazwiska, upamiętniać rzeczy dla niego cenne i ważne. To bardzo bliskie relacje. Wszak nasze nazwisko jest wielką dla nas wartością. Nie zawsze jednakowoż tak było. Na początku róże nazywały się najprościej jak można. Karminowa, różowa , pierzasta, marmurkowa itp. Dopiero później, już w wieku XIX, ze względów marketingowych zaczęto zwracać uwagę na ich nazwy. Na zjawisko to zwróciła uwagę Pani Natalie Ferrand w swojej pracy doktorskiej zatytułowanej Cereator des roses. w której zajęła się się opisem środowiska rosarian lyońskich. Ta młoda dama nie miała za wiele do czynienia z różami, wszak to wiolonczelistka. Właśnie dzięki temu zawdzięczamy jej niebanalne ujęcie tematu o różach i środowisku społecznym w jakim powstawały.
Jeżeli jednak mielibyśmy poszukiwać tropów socjologii w różach, to zjawisko to zaczyna się od cesarzowej Józefiny. On na wiecznych wojnach , ona sama i samotna/niekoniecznie/ w domu. Postanawia urządzić dom godny nazwiska Napoleon a przy nim park w tak modnym podówczas stylu angielskim. W tymże parku rosarium. Pierwsze na świecie celowe rosarium. Zgromadziła w nim wszystkie odmiany róż jakie znał ówczesny świat/ no, prawie wszystkie/. Jednakowoż w tak względnie izolowanych społecznościach jak społeczność dworska, fakt ten nie miał by większego społecznego znaczenia, gdyby nie zadbała o – jak to byśmy dziś powiedzieli – marketing. Zatrudniła genialną parę. Wybornego rysownika Redoute a ten z kolei dobrał sobie doskonałego botanika amatora Thory. Do tego najwyborniejsi ogrodnicy. Ta piorunująca mieszanka wykreuje bardzo silną modę na róże. Wspomnę tylko w tym miejscu o wybuchowych skutkach dla rozwoju róży jakim było zetknięcie się starych , nie powtarzających kwitnienia róż europejskich z wiecznie kwitnącymi różami chińskimi. Pojawienie się róż powtarzających kwitnienie zmienia funkcję różanki. Z wyizolowanego , zamykanego po sezonie „tajemniczego ogrodu”, do integralnej części założeń ogrodowych. To zmasowane uderzenie wprowadza różę na czołowe miejsce w naszych ogrodach . Czyni ją królową ogrodów. Równie udana akcja marketingowa pojawi się dopiero prawie dwieście lat później gdy David Austin z Grahamem Thomasem wprowadzą do pierwszej ligi English roses.
Powróćmy jednakże do pracy Pani Nathalie Ferrand – ”Createurs des roses”. W pierwszej połowie XIX, lyońscy ogrodnicy zdobywają dominująca pozycję jeżeli chodzi o produkcję i hodowlę nowych odmian róż. Skala produkcji zmusza ich do zainteresowania się marketingiem. W pierwszej fazie jest on intuicyjny i sprowadza się do tego by jakoś wyodrębnić z ogólnego tła swe hodowle. Dlatego nazwy odnoszące się tylko do wyglądu, opisujące go, nie wystarczają. Róże otrzymują patronów ze świata róży. Początkowo nieśmiało jak Rose du Roi, czy La Reine. Potem coraz śmielej Cardinal de Richelieu , potem coraz barwniej jak Prince Camile de Rohan czy już zupełnie barokowo jak Souvenir de Madame de Balandreu . Początkowo nikt się nie szczypał i nadawał te wielkie nazwiska z kapelusza. Potem jednak wkracza cywilizacja. Trzeba taką personą przynajmniej powiadomić o takim zamiarze czy wręcz prosić o zgodę.
We wspomnianej już książce Natalie Ferrand – Createurs de roses, na stronie 253, znajdziemy list , który Francis Dubreuil, skierował do Marquise de Vivens:
Madame de Vivens.
„Proszę mi wybaczyć, madame, że pozwolę sobie zwrócić się do pani w tych kilku słowach.
Otrzymałem nową odmianę róży, którą zamierzam zaprezentować na wystawie ogrodniczej, która odbędzie się w Perrache 15 września 1884 r.Pamiętam, że pani de Vivens opowiadała mi o młodej damie, której mógłbym zadedykować nową, ładną różę. W tym roku mam taką różę do nazwania i uwierz pani, że jeśli poproszę o twoją uprzejmość, abyś pozwoliła mi nadać imię, które ci się spodoba, to uwierz w to (jestem bardzo odważny, by to powiedzieć), ta młoda dama którego miałem zaszczyt widzieć u Madame i która odwiedził mnie w Monplaisir. Śmiem mieć nadzieję, Pani, że będzie Pani łaskawa podać mi to imię, aby róża mogła zostać jej podarowana i, aby mogła zostać oceniona przez jury.”
Tak to mniej więcej leciało. nie jestem specjalistą od francuskiego, a zwłaszcza tego z polowy XIX wieku.
Oddajmy teraz głos profesorowi Francois Joyaux, który w swej pracy La Rose une passion francaise na str 131 pisze: ”
W okresie Pierwszego Cesarstwa trzymano się nazw, które były prostymi opisami rośliny np „Piękny fiołek purpurowy”, „Lśniący karmin”, „Olśniewający szkarłat” itp. - w ostateczności nawiązywano do postaci starożytnych np, z grecko-rzymskich mitów jak: Eucharis, Belle Flore, Belle Helene, Hermosa itp. Przed rokiem 1815 niezwykle rzadkie były natomiast róże, które nosiły imiona osobistości współczesnych : na przykład. „Napoleon” lub „Cesarzowa Józefina – nawet „Duc de Guiche”, ale to był wyjątek. Wraz z Restauracją wszystko się zmieniło. W każdym razie rozpoczął się wielki okres – trwający do dziś – róż poświęconych wybitnym osobistościom. Odnawia się stara tradycja sięgająca średniowiecza, królewska lilia i róża zostały ponownie połączone. „Róża daje wdzięk i piękno twym oczom. W lilii jest nadzieja potomności”. W efekcie otworzyła się era książąt i księżnych – Duchesse D;Angouleme, Duchesse de Berry, Duc d’Orleans.
Okres ten był jednocześnie okresem, w którym z przyczyn marketingowych zaczęto dedykować róże artystom lub innym mniej lub bardziej modnym osobistościom. Szkółkarze szczególnie upodobali sobie wszystko, co kręciło się wokół teatru i opery.
Na przykład Vibert, zawsze wypatrujący bieżących wydarzeń, nazwał w roku 1830, jedną ze swoich róż „Dona Sol”: jako że podówczas Francuzi żyli nową sztuką teatralną Victora Hugo Hernani gdzie główna postacią była owa dama Donna Sol. W Paryżu w 1834 roku pojawia się gwiazda sezonu, tancerka Francisca Elssler w nowym balecie Tempette, i odnosi olbrzymi sukces, pojawia się moda na nią. Firma Grands Agasins, rue Sainte-Anne, wypuściła „elsslerine”, przezroczystą tkaninę, którą kobiety obowiązkowo zakładały na bale. W latach 1835-1836. u szczytu swojej sławy wprowadziła do Francji nowy taniec, „cachucha”, którego to tańca kobiety chodziły uczyć się tańczyć do Salle Musard, To właśnie z fioletową różą we włosach , Fanny Elssler tańczyła „cachucha”i to oczywiście był ten kolor róży, którą poświęcił jej Vibert.A róża Turenne? Komu ją poświęcono: czy marszałkowi Francji z czasów Ludwika XIV , czy też raczej dandysowi z czasów monarchii lipcowej który wraz z Caderousse’em, Demidoffem i innymi tworzył wówczas tak zwany Złoty Batalion wytrwałych smakoszy restauracji Chateau des Fleurs na Polach Elizejskich.
Pod koniec II Cesarstwa, trend się odwraca. Nie tylko odchodzi stara generacja hodowców jak Vibert, którego zastąpił Robert, ale też zmienia się profil hodowlany. Z katalogów stopniowo znikają galijskie a ich miejsce zajmują róże powtarzające kwitnienie a zwłaszcza remontantki. Odmiany wyróżniając się w pierwszej połowie wieku XIX, staja się niemodne. Robert, ostatnie propozycje róż galijskich oferuje w roku 1856-57/ Catulle, Charles Quint/.W roku 1867,pojawia się La France i obserwujemy tryumfalny pochód mieszańców herbatnich. Nie tylko zmienia się pokolenie hodowców , ale wraz z pojawianiem się innych rodzajów róż zmienia się skład pokoleniowy i społeczny hobbystów, nowe ich pokolenie. Wspaniale opisuje to wielebny Reynolds Hole, który uważał, że miłośnicy róż to bardzo demokratyczna społeczność. Na początku swej przygody z różami, został zaproszony na pokaz róż w kwietniu, na długo przed typowym czerwcowym kwitnieniem. Odkrył, że lokalni robotnicy i rzemieślnicy, wystawiali róże, które wyrosły w małych, zbudowanych domowym sposobem szklarniach, często o wiele mil od ich domów i miejsc pracy. Wystawa odbyła się w gospodzie, z różami w butelkach po piwie. „Nigdy nie widziałem lepszych okazów ciętych róż uprawianych pod szkłem niż te, które wystawiali ci robotnicy”. Niektórzy spali w swojej szklarni w nocy przed pokazem, aby zapobiec kradzieży i często kupowali też je od siebie by uzupełnić swoją kolekcję. By kupić jakąś nowość oszczędzali nawet na drobnych przyjemnościach jak np. wypicie kufla piwa w miejscowej gospodzie.
Doskonałą ilustracją tego co się stało z różami w połowie wieku XIX są dzieje kolekcji róż w Ogrodzie Luksemburskim. Zawartość jej szacowano na ponad półtora tysiąca odmian i gatunków. W tym sensie ta kolekcja, była doskonale reprezentatywna dla uprawy róż w pierwszej połowie XIX wieku, ale nie odpowiadała już w ogóle temu, co stało się modne w czasach Drugiego Cesarstwa. W tym czasie były to już „stare róże”. Symbolicznym gwoździem do trumny tej kolekcji stały się prace budowlane i drogowe prowadzone przez barona Haussmana. W ich wyniku okrojono znaczną część ogrodu i utracono około 60% kolekcji róż. Dodatkowym ciosem było przejście na emeryturę dyrektora i opiekuna tej kolekcji Hardy’ego. Czas jego panowania /1817 – 1857/ – dobiegł końca. Rodziła się nowa generacja róż i rosomaniaków.
Z czasem przyjdzie moda na sprzedawanie róż pod nazwy. Dziś praktycznie każda licząca się szkółka ma w zapasie kilka nieuruchomionych odmian, niejednokroć bardzo obiecujących, które tylko czekają na amatora, który zgłosi swą chęć by dana róża otrzymała jego imię. kosztuje to różnie . Od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów. To, tak mi się zdaje, droga donikąd ale proceder póki co ma się doskonale. No, ale skoro każdy może, to tak jak gdyby nikt nie mógł. Myślę, że rychło przyjdzie opamiętanie. To też czysta socjologia.
Wraz z upowszechnieniem się róży, powiedzielibyśmy dziś – wejściem w lud – pospolitują się też jej nazwy. Królowa kwiatów otrzymuje coraz częściej pospolite nazwy a przodują w tym Amerykanie , jako najbardziej zdemokratyzowane, tu użyję tego słowa w specyficznym zabawieniu tj splebeizowane społeczeństwo kupuje te najprostsze nazwy. Ot i mamy Cherrie, Lynnie, Home Run, widzimy, że początkowo były one arystokratyczne - obecnie pospolite. Ogromne znaczenie ma tu poziom ogólny hodowcy, jego kultura osobista. Jeżeli przeanalizujemy nazwy English Roses, to zorientujemy się , że Austin to miłośnik Szekspira i ogólniej mówiąc poezji i literatury, podobnie jak Lord Penzance ponazywał swoje kreacje imionami postaci z powieści Watera Scota. Gdy jednak sięgniemy do hodowców współczesnych widzimy coraz częstsze odniesienia do zjawisk popkultury. Za przykład niech nam posłuży młoda duńska rosarianka Rosa Eskelund i nazwy jej odmian z serii Plant’n Relax. = Our last summer, From far away, Looking in your eyes czy Lady in red.
Omawiając róże wyhodowane w słusznie minionym Związku Radzieckim spotkałem się z kolei z uwikłaniem się królowej w służbę polityki. I to tej w najgorszym wydaniu. Róże otrzymują więc tak wykwintne nazwy jak Zwiezda Oktjabrja, Stalin, Leniniana, Kołchoźnica, czy Rakieta. Czesi , którzy byli chyba najbardziej skomunizowanym /konfomistycznym / społeczeństwem nie byli gorsi. Ich kreacje otrzymywały tak wykwintne nazwy jak Kore czy Korejska nawiązując do instytucjonalnej przyjaźni Czesko Koreańskiej.
Cofnijmy się jednakże do czasów gdy to słowo miało swoje znaczenie. Jako chyba najbardziej barwnym i soczystym przykładem może być róża American Beauty. O niej to ja mógłbym w nieskończoność opowiadać.
Posłuży nam ona jako czysta analiza socjologiczna odrywania się pewnych znaczeń i kodów kulturowych od pierwotnego kontekstu i napełniania się ich innymi znaczeniami. Aż się wierzyć nie chce, że zbitka słów American Beauty w XIX wieku nie znaczyła nic ponadto co da się dosłownie przetłumaczyć. Nazwa tej wybitnej róży była pierwsza. To potem tak nazywano niektóre aktorki, rodzaj koloru czerwonego, czy tytułowano tak piosenki a ostatnio nawet film. Nazwa zobiektywizowała się zgodnie z klasyczną definicją kultury, oderwała się od pierwotnych znaczeń i zaczęła żyć własnym życiem, przydając znaczeń w zupełnie odmiennych dziedzinach naszego życia.
Jeszcze jeden przykład podam, tym razem nie jest on już tak oczywisty bo jeszcze świeży. Jeszcze nie funkcjonuje powszechnie w naszej świadomości, ograniczając się w zasadzie do grona rosomanes. Mam tu na myśli inną zbitkę pojęciową – english roses. In ekstenso to znaczy nie mniej i nie więcej jak róże angielskie. Ale rosomanes wiedzą , że mówiąc english roses , mamy na myśli dorobek Austina czy jak mówią nasi rosomanes austinki. Podobnie obiektywizuje sie nazwa róże kanadyjskie jako synonim róż mrozoodpornych.
Jako inny przykład przenikań kulturowych i wrastania pewnych zjawisk społecznych w świat róż podam I Wojnę światową. Poświęciłem temu tematowi bardzo dużo miejsca na swoim blogu, więc tu tylko zasygnalizuje to najbardziej oczywiste.
Po przykłady do bólu konkretne, odnoszące się do świata wojny jak nazwiska bohaterów sięgnijmy do artykułu na mojej stronie. Dziś posłużę się przykładem stricte socjologicznym. Mam na myśli różę Frau Karl Drushki. Początek niczego katastrofalnego nie zapowiadał , ale oto róża ta będąc u szczytu swej chwały styka się brutalnym światem i polityką.
Nie da się jej sprzedawać pod rodzimą , niemiecka nazwą, nikt jej nie kupi bo ludzie nienawidzą wszystkiego co niemieckie. Stąd jej francuska nazwa Reine des Neiges. Nawet amerykanie, tak słynący ze swej politpoprawności przemianowują ją na White American Beauty. Powiem więcej, pojawią się głosy opinii publicznej by wszystkie niemieckie nazwy oswoić, zmienić. Jak można przeczytać w NYT z dnia 30 czerwca 1918 roku, przewodnicząca Park Garden Club of Flushing z Nowego Jorku Mrs. A.Vivian przedstawiła rezolucję wzywającą stowarzyszenia różane i hodowców róż by zmienić niemieckojęzyczne nazwy tych kwiatów. Wprawdzie NYT w niepodpisanym odredakcyjnym artykule wyśmiewa się z tego, ale w rezultacie w USA sprzedawana była pod nazwą właśnie White American Beauty.
Do regionu Pikardii odnosi się słynna piosenka „Róże Pikardii”/ Roses of Pikardy/. Słowa do tego przeboju napisał w roku 1916 angielski poeta Frederic Weatherley, muzykę napisał Haydn Wood. Według legendy wiersz został zainspirowany afektem poety do pewnej francuzeczki u której był kwaterował gdy to został wysłany na front we Francji, sam autor jednakże twierdził, że treść tej piosenki to opowieść jednego z żołnierzy. Pikardia to rejon ciężkich walk po Sommą. Kolejna legenda mówi, że Wood wraca do domu autobusem, nagle przychodzi do niego ta melodia, wysiada i na skrawku papieru, w świetle lampy ulicznej zapisuje ją. W czasie wojny sprzedaje 50 000 nut miesięcznie przynosi mu to fortunę. Po wojnie śpiewanie tej piosenki pomagało żołnierzom odzyskać mowę którą utracili w wyniku szoku bitewnego. Z punktu socjologicznego rzecz ujmując, piosenka taka musiała powstać w tej czy innej formie. Wskazują na to losy innego frontowego przeboju , tym razem z drugiej wojny – Lili Marleen.
Wspaniałą klamrę do naszych rozważań przygotował David Austin, który do swojej kolekcji English Roses postanowił dołączyć niezwykle oryginalną czerwoną różę w typie dzikich róż wyhodowana w roku 2005, a nazwał ją właśnie Rose of Picardy . Mija kolejnych dziesięć lat, i belgijski hodowca Martin Vissers, wyhodowaną przez siebie różę, nagrodzoną honorem Złotej Róży Hradec Kralove nazwie Talbot House. Talbot House to nazwa klubu żołnierskiego który powstał 100 lat wcześniej w Poperinge w Belgii a który do dziś jest rodzajem żywego muzeum. Trudno o lepsze przykłady żywotności tradycji.
Z hodowców francuskich najstraszliwszą daninę, daninę krwi zapłacił Joseph Pernet Ducher. Ten, jak go nazywano, czarodziej z Lyonu stracił na wojnie obu swych synów i im to poświęcił wyhodowane przez siebie róże. Jedna to złoto żółta pochodząca z 1920 pernetiana Souvenir de Claudius Pernet a druga to wyhodowana w roku 1927 czerwono żółta Souvenir de Georges Pernet. Również pernetiana. Może zastanawiać dlaczego tak późno. Otóż Georges Pernet, miał już dedykowaną sobie jeszcze w roku 1887 różową polyantę - Georges Pernet . Warto tu odnotować, że Georges Pernetowi swe róże poświęcili również koledzy Pernet Duchera . W roku 1932 Christophe Schwartz swą złotożółtą pernetianę nazwie również Souvenir de Georges Pernet, podobnie jak w rok później Jean Marie Gaujard.
Z drugiej wojny podam tylko jeden przykład ale za to jaki - Peace. Należy do tej klasy zjawisk którym paradoksalnie wojna pomogła. Szerzej na ten temat możemy przeczytać w szkicu poświęconym tej odmianie. Tu postawmy tylko tezę, że to iż odmiana ta znalazła się od początku w rękach specjalistów amerykańskich, pomogło jej w zrobieniu kariery międzynarodowej. Żadna inna z odmian róży nie zrobiła takiej kariery. Oczywiście powiedzmy uczciwie, że zrobiła karierę nie tylko dzięki sprzyjającym okolicznościom , ale również dzięki swym własnym przymiotom. bowiem po I wojnie również pojawiła się na rynku róża o nazwie Peace, ale dziś o jej istnieniu wiedza jedynie co znaczniejsi z rosomanes.
Inne zjawisko to stowarzyszenia różane. Nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie dlaczego zaawansowany już emeryt jedzie na drugi koniec Polski, angażując swój czas i pieniądze, by spotkać się z mu podobnymi. Naprawdę godne szkiełka badacza jest zjawisko gromadzenia się w jakimś miejscu grupy ludzi a nie powodują nimi żadne aktualne ani przyszłe korzyści. Oczywiście pierwsze co powiem to to , że ich po prostu na to stać . Społeczeństwo nasze na tyle się już materialnie dźwignęło, że zaczyna myśleć o takich czysto bezinteresownych działaniach. Tak tworzy się tez społeczeństwo obywatelskie, więzi poziome, nie tylko te z dużego C Bóg Honor i Ojczyzna ale również te czysto przyziemne.
Zamiast zakończenia, jako pewien rodzaj pointy chciałbym o jeszcze jednej róży powiedzieć. Mam tu na myśli mało znanego mieszańca herbatniego Ludwika Waltera z roku 1926 - General Vaulgrenand . Albert Péting de Vaulgrenant (1872-1947) kawaler Legii Honorowej za udział w pierwszej wojnie. We wniosku o to odznaczenie możemy przeczytać:”A w szczególności, w dniach 6 i 7 października 1915 roku, poprowadził swój batalion do ataku, w najbardziej niebezpiecznych warunkach z odwagą ducha i w absolutnej pogardzie dla niebezpieczeństwa, które zasługują na podziw ” . Jednakże róża ta przeszła do historii z jako Rose de la Ligne Maginot. A oto cała historia.
Kto mógł przypuszczać, że setki róże kwitły w koszarach, a nawet na szczycie niektórych umocnień Linii Maginota? Cóż, nie jest to legenda, historia tego zdarzenia, o którym teraz chcę opowiedzieć, rozpoczęła się w 1938 roku w Lotaryngii w Vittonville w pobliżu Pont a Mousson: W piękny wieczór w 1938 roku w małej miejscowości Lorraine, na prawym brzegu Mozeli, Jean Paquel, tamtejszy bisnesmen, wydał przyjęcie na zamku Vittonville . Siedziano sobie na tarasie z widokiem na meandrującą rzekę i tysiące róż w parku wdychając aromatyczne, ciepłe powietrze zmierzchu. Pan Paquel był namiętnym zwolennikiem róż. W rozmowie uczestniczył generał Giraud, ówczesny gubernator wojskowy Mówił o Linii Maginota, i koszarach, gdzie żołnierze czuwając, ziewają z nudów. Koszary są w otoczeniu przyrody , brak barów, kina, nie, nie ma dziewczyn tylko śpiew ptaków. Morale było niskie jak budżety wojskowe. Gdybyśmy mogli uczynić to otoczenie bardziej atrakcyjnym, powiedział Giraud, bardziej miłe dla oka … Jean Paquel zażartował: Sadźmy więc róże. To nie tylko piękna legenda ale i piękno kwiat a jakie ma ciernie, jak drut kolczasty! Dla Giraud to nie był żart: – Doskonały pomysł, chcesz spróbować? Jean Paquel waha się jedną sekundę i zgadza się Róża, królowa kwiatów, najpiękniejsza aby oddać hołd tym, którzy zapewniają opiekę nad najpiękniejszym ogrodem Francji. Tak właśnie narodził się pomysł z różami na linii Maginota, który szybko stał się symbolem wsparcia przez społeczność ogrodników, tych którzy stali na straży bezpieczeństwa Francji. Potem przyszedł czas wyboru odmian. Plantatorzy zwietrzyli a tej akcji doskonałą okazję reklamy i promocji swoich produktów. To było normalne, że kreacja Louis Waltera, założyciela Ogrodu Różanego Saverne w Alzacji i Lotaryngii Towarzystwa Przyjaciół Saverne Roses i dziekana francuskich hybrydyzerów znalazła swoje miejsce na linii Maginota.
Wśród jego wielu odmian róża General Vaulgrenant została wybrana do sadzenia pierwsza i jako jedyna, stała się oficjalną twarzą akcji uzyskując etykietę:”La rose dela ligne Maginot” Ofiar na ten cel od całego społeczeństwa było tak wiele, że niezbędne stały się formalne ramy dla tej akcji W ten sposób rodzi się, ponownie dzięki M.Paquel, filantropijne Stowarzyszenie Rose Maginot, . W Lotaryngii organizują się lokalne komitety a generał Vaulgrenant staje czele akcji. Jesienią 1938 roku rosło już 10 000 krzewów róż i innych krzewów ozdobnych.Cała ta historia stała się głośna i w Polsce. Donosił o niej międzywojenny krakowski dziennik. Ale nie tylko pisano. Pomiędzy Kościelną Wsią a kaliskim Szczypiornem jest 19, pochodzących z 1939 roku, bunkrów. Nie ma ich na mapach. Ile ich było naprawdę – nikt nie wie. Stanowiły linię obrony przed spodziewanym natarciem niemieckim. A pomiędzy nimi rosły krzewy dzikich róż. Dziś większość tych zabytkowych budynków zwanych jako kaliska lina maginota niszczeje.
Marian Sołtys – 2016 -2022.
-
Róże Józefiny
Zaczyna się wiek XIX, skończył się szał rewolucji francuskiej. Francuzi ze wstydem skonstatowali, że w Ogrodzie Luksemburskim w Paryżu, rosną kartofle i kapusta. W czasach konsulatu zaczęli wracać emigranci polityczni. Zaczął się ruch w handlu roślinami. Jacques – Louis Descemet, który w czasie wzmożenia rewolucyjnego schronił się w roku 1792 do Saint Denis, wydaje w roku 1803 swój pierwszy katalog. Krótko mówiąc, spokój powrócił, Francja powraca na swoje miejsce w wielkim ruchu idei, który miał całkowicie odmienić sztukę ogrodową. I w tym renesansie smaku i hołdu dla natury, dla botaniki, dla ogrodnictwa, a więc i dla róż, cesarzowa Józefina miała odegrać wiodącą rolę. Czy na pewno?
Tak się przyjęło, że autorzy piszący o różach jedni po drugim bezwiednie przepisują pewne twierdzenia zbytnio nie zastanawiając się nad tym co też czynią. I jam tu nie bez grzechu. Jednym z takich jaskrawych przykładów jest przypisywanie zbyt wielu przymiotów Józefinie. Owszem stworzyła ona ogrodowe imperium w Malmaison, ale trzeba wyraźnie tu powiedzieć, że jej kolekcja róż wcale nie była najważniejsza, ani też pierwsza. Kolekcja ta jest po prostu najbardziej znana. Kiedy Jules Gravereaux , twórca ogrodu różanego L’Hay podejmie się w latach 1910 – 1912, trudu inwentaryzacji odmian uprawianych w Malmaison, a tak na prawdę istniejących w pierwszym Empire, będzie miał w ręku rękopis w którym zinwentaryzowane zostały róże w kolekcji ogrodowej Soucelles. W tejże miejscowości w Anjou, rezydował Jean Baptiste Menage /1744 – 1832/, który to restaurując swoją posiadłość i przebudowując okoliczny park , stworzył w nim aleję różaną w latach 1790 – 1810 – a tym samym ważną kolekcję róż. Wprawdzie wspomniany dokument zaginął, jednak zostawił po sobie ślad istnienia wielu starych odmian jak: Duc de Guiche czy Assemblage de Beaute. Nadto w pobliżu prowadził szkółkę i kwiaciarnię Sieur Leroy le Jeune, którego katalog z roku 1808, liczył około 90 odmian i zapewne był dostawcę roślin dla hrabiego Menage. Daje nam to pośrednią wskazówkę co też mogło w tej posiadłości rosnąć, Innym przykładem jednego z pierwszych katalogów poświęconych wyłącznie różom, jest Almanach szkółkarza z Troyes, który pochodzi z roku 1811. Piszę o tych szczegółach dlatego, że wzmiankowane źródła są dla nas pośrednimi wskazówkami co do tego jakie też odmiany róż mogły rosnąć w parku Malmaison. J. Gravereaux podejmując się trudu restaurowania ogrodu Józefiny, nie musiał być zdany tylko na własną fantazję i przypuszczenia.
W 1801 roku hrabia Lelieur, przedstawiony przez swego brata Bonapartemu, dzięki czemu stał się dyrektorem parków, szkółek i ogrodów cesarskich, opublikował małą książkę zatytułowaną De la culture du Rosier. dedykowaną dla Józefiny.
Niestety nie wiemy, nie mamy informacji z praźródeł, jakie odmiany posiadała cesarzowa w swoim ogrodzie. Archiwum pałacowe nic o tym nie mówi. Wprawdzie było kilka książek opublikowanych w tym czasie 0 ogrodach Malmaison, ale one też nic nie mówią o odmianach róż uprawianych przez Josephine. I tak, w 1803r, Pierre Ventenat, kurator w Bibliotece Panteonu, opublikował ciekawą i wystawną książkę Jardin de la Malmaison z myślą o tym by upublicznić zgromadzone tam bogactwa. Zawierała ona opisy 120 roślin, pięknie zilustrowanych przez Redouté, ale nie uwzględniono tam róż. Dziesięć lat później, w 1813 roku, wydawnictwo Bonpland również zilustrowane przez Redoute także samo nie zawiera róż, choć wówczas kolekcja cesarzowej winna być w szczytowej formie.
W końcu mamy słynne dzieło Redouté które powstało dzięki Josephine, ale opublikowane w czasach Restauracji w latach 1817 do 1824. Najprawdopodobniej z powodów politycznych Redouté całkowicie zignorował to, co ta książka zawdzięcza Malmaison. Z zasobów Malmaison namalowano tylko dwie róże. Książka Redouté, choć prawdopodobnie dużo zawdzięcza zbiorowi Cesarzowej, nie może być uważana za wierny inwentarz jej ogrodu. I tak oto nie wiemy jakie odmiany róż były w ogrodach Malmaison Józefiny.
Gdy Anglik Seth William Stevenson odwiedził Chateau de Malmaison latem 1816 roku, ukochany dom cesarzowej Józefiny położony na przedmieściach Paryża był już przesycony – jak to ujął - „mrożącym oddechem zaniedbania”. Napoleon rozpoczął swoje ostateczne wygnanie na Wyspie Świętej Heleny, a Józefina już od dwu lat nie żyła. Zachwycony domem i posiadłością, przypadkowo odwiedzając go w czasie kwitnienia róży, Stevenson pozostawił nam również jedną z nielicznych relacji z pierwszej ręki o różach Malmaison, których pamięć miała wkrótce wprawić Francuzów w szał „rosomanii”.Według niego róże stanowiły jedynie część składową / i to nie najważniejszą/ tego pomysłowo zakomponowanego naturalistycznego parku towarzyszącego tej posiadłości. Właścicielka posiadłości lubiła róże, rosły one wzdłuż krętego strumienia przecinającego park. Sadziła je w specjalnie do tego celu przygotowanych skrzyniach, a szczególnie rzadkie i delikatne okazy bytowały w szklarniach u boku roślin egzotycznych. Kiedy opuszczała na jakiś czas dom, martwiła się o ich opiekę, np. pisząc do hrabiny d’Arberg czy też na ten przykład są właściwie podlewane. Ale w Malmaison nie było ogrodu różanego stricte a ci, którzy odwiedzili Malmaison przed i po wspomnianym już Stevensonie, nie wspominają o różach w swoich pochwałach wielu innych wspaniałości botanicznych.
Inny przykład. W swoim przewodniku po nowych ogrodach Francji i jej starożytnych zamkach z roku 18o8, francuski autor Alexandre dc Laborde opisał drogę do Malmaison przez tereny wiejskie obsadzone różami i drzewami owocowymi, ale nie wspomniał o różach rosnących na terenach przypałacowych. Jennifer Potter w swojej pomnikowej książce The Rose wspomina na stronie 180 o pamiętniku polskiego hrabiego U.T.Uklańskiego. który daje wspaniałe opisy posiadłości, ale nigdzie nie wspomina tam o różach a przecie jego przewodnikiem po posiadłości był nie byle kto bo sławny Bonplant. Tamże też znajdziemy opowieść o tym jak w roku 1817 posiadłość odwiedziła grupa ogrodników szkockich, wprawdzie już jesienią. poza sezonem kwitnienia róż ale o różach nie wspominają, chociaż jadąc z Paryża zauważyli przy drodze rozległe plantacje róż. Byli to zdecydowani miłośnicy róż. Odwiedzili bowiem kolekcję w Ogrodzie Luksemburskim, szkółkę rodziny Noisette, ale o różach Józefiny milczeli. Trudno więc w świetle tego co tu przytoczyłem zrozumieć skąd się wzięło owo przekonanie bezwiednie przez lata powielane, że Józefina zgromadziła u siebie wszystkie podówczas znane gatunki róż.
To interesujące o tyle, że podówczas Józefina – jak napisał Alexandre de Laborde – uczyniła z Malmaison prawdziwie wiodący ogród botaniczny we Francji. Goście którzy mieli szczęście być oprowadzani przez samą Cesarzową byli olśnieni jej wiedzą botaniczną na temat prezentowanych okazów. Nieco mniej entuzjastycznie nastawieni byli dworzanie wyraźnie znudzeni codziennymi odwiedzinami szklarni. Podążając zawsze tą samą drogą i rozmawiając zawsze o tych samych rzeczach. „Rozmowa toczyła się wokół botaniki”, wspominała Mlle Ducrest, „nauki tak interesującej dla Jej Królewskiej Mości, której niezwykła pamięć skłoniła ją do poznania nazw wszystkich roślin , co czyniło nasze spacery męczącymi. Słynne czarne łabędzie cesarzowej, mlle Ducrest uznała za nieskończenie mniej piękne niż pospolita biała odmiana.
Wiemy, że ramach starań Josephine w londyńskim Kew/ przez kanały dyplomatyczne/ o naturalizację egzotycznych roślin na francuskiej ziemi zaproponowano jej co najmniej dwie róże w tym rosa banksiae. Ale jej kolekcja róż nie zawierała jeszcze rarytasów dorównujących nowościom z Australii i Wysp Przylądkowych. Dlatego gdy przyszło do uwiecznienia tych rarytasów zdobytych w różny sposób na całym świecie, tak Ventenat jak i Bonplant zignorowali róże znajdujące się w zasobach Malmaison. W ważnym wydawnictwie, przepięknie ilustrowanym przez Redoute, w słowie wstępnym, Ventenat wychwala Josephine, za ciąg kolekcjonerski i wybitne kolekcje w Malmaison ale nie pisze o różach. Tak na prawdę postać Józefiny z różami zaczęto łączyć dopiero po jej śmierci w roku 1814. Na przykład botanik Auguste dc Pronville poszedł dalej, umieszczając Malmaison gronie kilku wybranych ogrodów w Paryżu wyróżniających się znaczną kolekcją róż jak np. Ogród Luksemburski czy Trianon. Pronville opublikował swoją pracę rok po tym, jak wspomnieni już szkoccy ogrodnicy odwiedzili Malmaison, nie rejestrując ani jednej róży, Ciekawa jest opinia Viberta z roku 1824 , otóż jakieś dziesięć lat po śmierci, Josephine przypisuje jej rozpalenie we Francuzach pasji do uprawy róż i wyrwanie przewagi handlowej Anglikom i Holendrom. Twierdził, że wkrótce jej wpływ rozprzestrzenił się poza jej najbliższe otoczenie i tak naprawdę od tego czasu można datować wszystkie ważne odkrycia w rodzaju, ulepszenia ich kultury uprawy i wzrost liczby miłośników róż. Nie tylko została uznana – wraz z Du Pontem – winną rozpalenia w Paryżu „wielkiego impulsu” do uprawy róż, ale i jej ogród w Malmaison był chwalony za ponowne zjednoczenie „wszystkiego, co posiadała Holandia, Belgia i Niemcy, co było najpiękniejsze w tym rodzaju”. Sztuka także odegrała swoją rolę w umacnianiu reputacji Josephine jako miłośniczki róż, a w szczególności jedno z najbardziej znanych dzieł ilustracji botanicznej: Les Roses ,Pier’a Josepha Redoutda. Dzieło to wydawane było w odcinkach i publikowane w trzech tomach w latach 1817-1824. Znalazły się tu jednak tylko dwie róże z kolekcji Malmaison. Jedna to rosa persica a druga to róża galijska , bardzo podobna do Tuscany. Obie ryciny powstały jeszcze przed 1814 rokiem.
Nieco więcej informacji o tym jakie róże uprawiano w Malmaison, dostarcza nam korespondencja pomiędzy Józefiną a londyńską szkółką Lee&Kennedy. Była to ożywiona współpraca , kwitnąca pomimo narastającego konfliktu pomiędzy Wielką Brytanią a Francją. Kennedy nawet jedną z córek nazwał Józefina. Jakie więc nazwy róż będą się tu pojawiały? Między innymi będą to: Rosa sinensis – nazwa nadawana kilku odmianom, r.multiflora carnea, rosa semperflorens/chodzi zapewne o Slaters Crimson China/, Muscosa Alba a także Shailer White Moss.
Francuski ekspert Francois Joyaux, szukając w Narodowym Archiwum w Paryżu zdołał jeszcze zidentyfikować takie odmiany jak Rosa pendulina, Four Seasons Rose, r. virginiana, centifolię Unique, i kilka mchowych.
Jednym z jej największych dostawców był kolekcjoner amator, pracownik poczty Andre Du Pont. który miał „bogaty ogród” przy Fontaine au Roi w Faubourg du Temple. Przykładowo, to Du Pont wyhodował różę bez płatków, co tak zaintrygowało Pronville’a w Malmaison. Rachunki pokazują, że dostarczył do Malmaison dużą liczbę róż (ale niestety bez ich nazw) w 1808 i 1809 roku
może nawet 2,5oo róż w ciągu dwóch sezonów./gdzie też się one podziały!?/ Katalog Du Ponta, zawierał ponad 200 pozycji, choć mówiono, że uprawiał ponad 500 odmian.
Mniej więcej w tym czasie Josephine również wymieniała się różami ze swoją szwagierką w Kassel.Jeśli wierzyć słowom Williama Paula, który przyjechał do Francji by zapoznać się z dorobkiem szkółkarzy francuskich, najwspanialszą kolekcje róż można było podziwiać w Ogrodzie Luksemburskim, rozkwitającym pod rządami Alexandre Hardy. Innym , słynnym hodowcą był Descemet oferujący w swoich szkółkach, które przejął po ojcu, w Saint Denis, około 200 odmian róż. Dorobek jego przejął Vibert a Descemet wyjechał do powstającej właśnie Odessy by zająć się tam zielenią miejską. Tamże również stworzył kolekcją róż.
Józefina nie dożyła do końca Cesarstwa. Po klęsce Napoleona z Rosją i jego pierwszej abdykacji, przyjęła wrogów swojego kraju jako gości w Malmaison. A to Aleksandra I i jego bracia Mikołaja i Michała i Fryderyka Wilhelma, króla Prus. Podobno przeziębiła się, oprowadzając Aleksandra po swoich ogrodach i wkrótce dostała wysokiej gorączki. Zmarła w Malmaison 29 maja 1814 r. tuż przed swoimi pięćdziesiątymi drugimi urodzinami.
Nie zostawiła testamentu. Spis ruchomości i nieruchomości zajął robiącym go, 40 dni. Ostatni dzień poświęcono rzadkim roślinom wokół domu, w parku, ogrodzie i w szklarni. Tylko jedna róża jest wymieniona tam z nazwy: to „Rosa Metalcupa”, w zestawie z innymi roślinami cieplarnianymi, takimi jak eukaliptus czy wiecznie zielona magnolia. Jej kolekcja róż jako całość najwyraźniej nie została uznana za wystarczająco wyjątkową, aby nadać jej wartość komercyjną.
Ale przez cały czas reputacja Josephine jako mistrzyni róż rosła. La Rose de Malmaison, tak zatytułowany obraz namalowany ok. 1866 r. przez francuskiego artystę Hectora Vigora i obecnie wiszący w Malmaison, zawiera cukierkowe wspomnienia szczęśliwszych czasów. Na tle Świątyni Miłości umundurowany Napoleon wręcza różę swojej siedzącej żonie, która błyszczy w białym atłasie, otoczona grupą kobiet z rodziny i przyjaciół, trzymają oni w dłoniach cięte róże: więcej róż można zobaczyć w ogrodzie za nimi.
Po przejściu przez kilka rąk, Malmaison osiągnął swój najgłębszy upadek podczas wojny francusko-pruskiej w 1870 roku, kiedy to wojska wroga splądrowały dom a pobliscy mieszkańcy okradli co się dało z pustego pałacu.
Ponieważ nie istniał żaden katalog róż Josephine, J. Gravereaux , już w XX wieku, sięgnął do współczesnych Józefinie list hodowców róż, takich jak Du Pont czy Descemet - twierdząc (bez dowodów), że „posiadała wszystkie róże znane w okresie Pierwszego Cesarstwa”. Jego lista 197 róż, udoskonalona przez Francois Joyaoux, daje jednak fascynujący wgląd w róże z Pierwszego Cesarstwa.
Dominują Gallicas, których nazwy przypominają cours Josephinca: „Belle Sultane”. „ Beaute Insurmontable czyli Piękno nie do pokonania”, „La Tendresse”. „Grand Napoleon, Agathe de la Malmaison”. „Józefina”. i aksamitna róża „Van Eeden”, tak wspaniale namalowana przez Redoutda. Istnieje również wiele Centifolii, alb i damasceńskich, a także odrobina nowych róż bengalskich pochodzących z Chin, które tak bardzo zmieniły oblicze róż na Zachodzie. Wśród ozdobnych róż innych niż historyczne róże posadzone w Malmaison pojawiła się oczywiście bez dania racji „Souvenir de la Malmaison” – róża, której Cesarzowa nie mogła znać, ponieważ została wyhodowana jakieś trzydzieści lat po jej śmierci.Ta dekonstrukcja mitu Cesarzowej Józefiny jako sprawczyni rozkwitu mody na róże, jest dziełem , między innymi , Pani Jennifer Potter, która w wydanej w 2010 roku książce The Rose, poświęca temu zagadnieniu cały rozdział. Nie mam w tym żadnego interesu by uczestniczyć w tym procederze po stronie Angolów, tym bardziej, że po stronie Józefiny wyraźnie opowiedział się współczesny autorytet rosarian francuskich, ceniony profesor Francoise Joyaux, ale warto ten punkt widzenia znać i odnotować.
Wypada tylko westchnąć: Jakże silne jest oddziaływanie stereotypów! Koniec końców : czy to ważne kto w tym sporze będzie miał więcej racji? Sądzę, że to dobrze, że rosomania, która narodziła się w początkach XIX wieku, niewątpliwie we Francji, zapewne jako naturalna reakcja ludzka na społeczną brzydotę rewolucji francuskiej, miała ludzką twarz. Piękną twarz cesarzowej. Zapewne jak uczy historia, w rzeczywistości był to proces dwustronny, Ludzie potrzebowali i piękna i róż, które to piękno uprzedmiotawiały a Józefina to personifikowała . Dwór dyktował pewne wzory zachowań i określał gusta. Jakże pięknie się to stało, że róża nadała procesowi temu, swe trascendentne oblicze.
Marian Sołtys – Listopad 2022
Temat ten , i okolice już niejednokroć poruszałem. Że wspomnę:
-
Miniatury – ich pochodzenie i krótka historia
Artykuł ten, jest poprawioną wersją artykułu , który zamieściłem w 6 numerze rocznika „Róże” z roku 2022.
Nim zagłębimy się w temat róż miniaturowych, spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: Co to są miniaturowe róże? Sean McCann, niewątpliwy autorytet w tej materii w książce „Miniature Roses” poświęcił tak postawionemu zagadnieniu odrębny rozdział ale przyznam, że po skończonej lekturze miałem w tej kwestii więcej pytań niż przed jej rozpoczęciem. Czy więc w ogóle jest możliwe udzielenie zadowalającej odpowiedzi na tak postawione pytanie? Uważam , że nie. Początkowo bowiem miano nadzieje, że róże miniaturowe da się „upchnąć” w klasyfikacji botanicznej – tak jak chińskie, piżmowe czy np. wichury. Jednak w miarę rozwoju tej grupy róż , ich różnorodność zaczęła rozsadzać klasyczne ramy klasyfikacyjne. Na dokładkę nie daje się obronić jednorodności tej grupy gdyż początkowe przekonanie iż wywodzą się one z jakiejś nie do końca określonej – której na dokładkę od stu lat z okładem nikt nie widział - rosa chinensis minima - dziś nie daje się obronić. Dlatego też zaczęło przeważać podejście utylitarne / anglosasi mają do takiej opcji widzenia świata słabość/ jak np. u Ralpha Moore który podobnie jak Dr. Thomas Cairns we wstępie do omawiania sekcji miniaturowych róż ARS rocznik 1988 sugeruje podział na trzy kategorie:
mikrominiatury,
miniatury
makrominiatury.Dziś już widzimy, że wobec słabości i pewnej jałowości intelektualnej badaczy zajmujących się tą tematyką, którzy nie potrafią narzucić przekonywującej i użytecznej narracji, hodowcy sami biorą się za rozwiązanie tego problemu. Najbardziej jaskrawym przykładem niech będzie tu Patrick Dickson, który wylansował bardzo użyteczną nazwę dla pewnej określonej grupy róż, mianowicie – Patio rose. Czy też Amerykanie ze Sweethartroses. Biorąc to wszystko pod uwagę , uczciwie będzie powiedzieć, że nie umiem poprawnie odpowiedzieć na pytanie co to są miniaturowe róże. Ale w związku z tym -czy da się opowiedzieć o czymś co nie do końca jest zdefiniowane? Jak najbardziej!
„Tożsamość osoby, która sprowadziła pierwszy egzemplarz tej bardzo interesującej rodziny róż do Anglii, nie jest znana, nie wiemy też gdzie ją pozyskał” – tak zaczyna rozdział poświęcony rosa chinensis minima, Roy Shepperd w swojej wydanej w roku 1954 History of Roses – str. 62.
Jednak bezwzględni badacze i klasyfikatorzy za wszelką cenę starają się je umieścić w swoim uładzonym u porządkowanym świecie , jednakże z miniaturą, tak się nie da. To róże, mityczno-mistyczne, wręcz metafizyczne i bez jakieś, minimalnej dozy filozofii ich nie pojmiesz. Bowiem już pierwsze pytanie, postawione na wstępie : Skąd one się wzięły – wydaje się proste i precyzyjne ale już odpowiedź na nie napotyka na nie dające się pokonać trudności. Ci którzy chcą widzieć świat uładzonym jednak znaleźli odpowiedź: od rosa chinensis minima. Zupełnie przekonywujące ślady prowadzą też na świeżo pozyskaną dla Korony brytyjskiej, wyspę Mauritius. No i dobrze , ale od z górą stu lat, nikt jej nie widział. Na drugim biegunie znajdziemy tych którzy to jednoznacznie zanegują twierdząc, że żadnej rosa chinensis minima nie ma i nie było. Przykładowo , jak Ralph Moore, za którym świadczy wielkie, bogate życie i prawie stuletnia praktyka w obcowaniu z różami a zwłaszcza różami miniaturowymi. Jak więc w rzeczywistości było? Tego właśnie nie wiemy.
Zacznijmy więc może od owych mitów. Dobrze osadzona w realiach jest narracja Henri Correvana, który opowiada jak to jego przyjaciel pułkownik Roulet , służąc w roku 1917 w wojsku na Szwajcarii, zoczył na parapecie jednego z domków wiejskich w Mauborjet małą kwitnącą na ciemno różowo , różyczkę o jak gdyby pomniejszonych pędach, liściach i kwiatach. Zauroczony nią wybłagał właściciela o sadzonki, które przekazał właśnie Correvanowi. Przy okazji dowiedział się, że różyczka ta była uprawiana przez właścicieli od pokoleń. Sto lat? Być może, a może i więcej. Jak wspomniałem, jest to rok 1917. Namnożone sadzonki, – Correvan zajmował się roślinami skalnymi – trafiają na rynek, ale w sumie jest to tylko ciekawostka. Głowy nie urywa, choć Correwan widzi ją jako np. ważny element ogrodów skalnych.
Przy okazji dowiadujemy się, że ona nie była wcale pierwsza. Już gdzieś tam w połowie XVIII wieku / 1762/na terenie Anglii spotkamy się z różami miniaturowymi. Później nagle okazuje się jak pisze Sean McCann , że ten kto tę rewelację wygrzebał pomylił rok z numerem ryciny. Może nie znał łaciny? Tak więc historia z powrotem cofa się mniej więcej do połowy wieku XIX gdy róże miniaturowe pojawiają się w kwiaciarniach. Wyraźniejszy ślad w historii róż zostawiły lawrenciany, miniaturowe róże nazwane tak od nazwiska malarki Mary Lawrance , która na przełomie XVIII i XIX wieku, pasjami je uwieczniała na obrazach. Pojawiły się i zniknęły. Tu czujemy się pewniej. No i okazuje się, że mamy kolejny trop,/ może po lawrentianach?/ bo gdzieś w ogrodzie prywatnym w Oakington koło Cambridge Alan Bloom, znajduje około roku 1930 w prywatnym ogrodzie kolejnego karzełka, który w rękach czy też na grządkach tej samej rodziny gościł od wielu pokoleń. Nazwie go Oakington Ruby. Ponieważ Bloomowie prowadzą firmę ogrodniczą, bez problemu namnażają znajdę i wchodzi ona do obrotu handlowego.
A na kontynencie? Popatrzmy jak na tę sprawę patrzy Roy Shepperd w History of the rose. strona 64
„…Niepewna jest również wczesna historia r.chinensis minima w Europie kontynentalnej. Niektórzy historycy twierdzą, że słynny szwajcarski botanik Augustin Candolle jeszcze przed Anglikami zdobył ciekawą roślinę z Mauritiusa i zasadził ją w swoim ogrodzie w Szampanii, gdzie była znana jako r.indica humilis. Autor nazwy Nicola Seringe opublikował tę informację dopiero w 1818 r. Natomiast pierwszego francuskiego botanicznego opisu tej róży dokonał Thory, Użył nazwy r.indica pumila i wspomniał o zarówno pojedynczych, jak i podwójnych formach.
W oparciu o dostępne informacje, możemy stwierdzić jedynie, że r.chinensis minima lub jej przodek pochodzi z Chin, chociaż nigdy nie był tam spotykany w naturze i dotarł do Europy przez Mauritius.”Najwyraźniej miniaturowe róże nie zrobiły takiego wrażenia na francuskich hodowcach, jak na angielskich, i do około 1835 roku wspominano o nich z niewielkim entuzjazmem we francuskiej literaturze różanej. Następnie, dzięki wielkiej popularności, jaką te miniaturowe klejnoty osiągnęły w Anglii, i dzięki wykorzystaniu wartości handlowej odmian o podobnym pokroju, i różnych kolorach, rozbudziło się zainteresowanie Francuzów i podjęto intensywne wysiłki celem powiększenia klasy. Wprowadzono kilka nowych odmian, a róże te stały się ulubionymi gadżetami ogrodowymi zarówno w Europie, jak i w Ameryce. Ich popularność ponownie osiągnęła szczyt w latach 1830-1850 po czym zaczęła spadać ponieważ róże Polyanta zaczęły stopniowo wypierać je na swoją korzyść.
I o jeszcze jednej różyczce trzeba by wspomnieć. Pompon de Paris, róży którą sprzedawano w XIX wieku w Paryżu jako doniczkową roślinę. Znana była mniej więcej od roku 1840. Wielu autorów traktuje ją jako identyczną z Rouletti.
Spekuluje się więc , że skoro tak się rzeczy mają, że wprawdzie miniaturowe róże znaleziono w różnym czasie , ale wywodzą się a tego samego miejsca – Mauritius - a jednocześnie były / czy też są / do siebie bardzo podobne więc musiały mieć swego przodka ową/ mityczną? hipotetyczną?/ rosa chinensis minima, która podkreślmy to jeszcze raz, była czy też musiała być. Narracja ta bardzo się upowszechniła bo była prosta, logiczna i wiele porządkowała, a porządkować trzeba było bo oto dochodzi do przełomu.
Pewne rzeczy jak wiemy czasem sobie leżą i leżą, czas je kurzem przysypie i nagle ktoś sięga po nie , odkurza i okazuje się , że to perła, nieomal jak zapomniane jajko Faberge po babci. Tak też było z Rouletti. Sięgnął po nią mało znany holenderski szkółkarz Jan de Vink. Gdy zapylił ją w 1935 roku pyłkiem innej, o drobnej posturze różyczki, polyanty Gloria Mundi wyhodowanej całkiem niedawno przez Ruitera w roku 1929 – uzyskał miniaturkę którą nazwał Peon , a która to wzbudziła wprawdzie drwiny i wesołość kolegów po fachu, ale zaintrygowała Roberta Pyle z USA, który w tym czasie peregrynował po Europie w poszukiwaniu ciekawostek i nowości dla swego giganta ogrodniczego a z hodowlą nowych odmian róż w Stanach Zjednoczonych, jak wiemy, było wówczas nietęgo. Odwiedził i Jana de Vink. Zaintrygowała go ta miniaturka. Bierze owego Peona i przemierzają Atlantyk by tam zmienić jego imię na Tom Thumb - jest to niezbędne w królestwie wpływów marketingu. A ponieważ pojawia się zainteresowanie klienteli, Robert Pyle opatentowuje ten wynalazek hodowlany. Gdy umieszcza ją swym katalogu, chętnych do nabycia owego dziwu jest tyle, że podaż się nie wyrobiła i Tomcio znika na rok z katalogu by firma mogła zgromadzić odpowiednie zapasy towaru. Przyszedł bowiem czas na miniatury. Coraz więcej ludzi, w tym i majętnych mieszka w tłocznych zbiorowiskach gdzie miniaturka w mini ogrodzie czy wręcz na parapecie okna jest w sam raz. Jan de Vink zasypany deszczem dolarów od Roberta Pyle, rozwija swą firmę i proponuje kolejne kreacje. Jakże podobne są losy tej róży jak Peace i jej twórcy Francisa Meillanda! Kariera de Vink’a po niecałych 20 latach, kończy się równie spektakularnie jak i się zaczęła. Traci bowiem wzrok i wycofuje się z biznesu. Po sobie zostawia jeszcze kilka innych wspaniałości jak Pixie, Midget czy przede wszystkim wspaniałą, otrzymaną w roku 1953 z mariażu Toma Thumb i Cecile Brunner - Cinderellę.
Jeżeli już została wydeptana ścieżka , to tylko kwestią czasu jest by mogli podążyć nią inni. Kto był następny? Pedro Dot czy Ralph Moore? Ja, dałbym pierwszeństwo Pedro Dotowi. W roku 1940 dowiadujemy się, że wykorzystuje on pomysł Holendra i zapylając własną odmianę, floribundę Eduadro Toda, pyłkiem Rouletti, otrzymuje swoją własną, pierwszą miniaturkę Baby Gold Star. Powoli i konsekwentnie rozwija intrygujący świat własnych miniaturek. Główne skrzypce grają w nim i Rouletti i Pompon de Paris.
Jak słusznie mówi Friera Joaquin Martinez, /Fiera, to jego uczeń i przyjaciel który, swoim ogrodzie w Madrycie, zasadził prawie wszystkie odmiany swego mistrza/ o twórczości P.Dota, należy zauważyć, że bez miniatur, które stworzył już prawie 100 lat temu, nie byłby pamiętany po dziś dzień na arenie międzynarodowej. Perla de Montserrat i Perla de Alcanada , to dwie najbardziej znane miniaturki Pedro Dota. Prezentacja pierwszych jego miniatur tj. Baby Gold Star i Perla de Alcanada, odbyła się w ogrodzie różanym hotelu Ritz w Barcelonie, z okazji wystawy w maju 1946 r. zorganizowanej przez magistrat Barcelony. Są to czasy wojny domowej w Hiszpanii i drugiej wojny światowej i utrudnionego przepływu informacji. Jednakże Hiszpanie są świadomi wyjątkowości tego co robi Pedro Dot. Rząd rewolucyjny nawet chroni jego posiadłość dekretem jako dobro narodowe. Są to lata czterdzieste.
Za oceanem natomiast dojrzewa przyszły gigant w świecie róż a w świecie róż miniaturowych, to postać zupełnie wyjątkowa. Jest to Ralph Moore. W jego twórczości pojawią się w zasadzie wszystkie trzy wspomniane wcześniej nurty hodowlane. Jest Rosa Rouletti jest i tajemnicza Dama z Oksfordu czyli Oakington Ruby, znaleziona , jak już wspomniałem, w roku 1933 przez C.R. Blooma w ogrodzie prywatnym koło Oksfordu. Jest też i Tomcio Paluch de Vinka i dorobek Pedro Dota.
Jak powiada sam R.Moore, Rouletti, po raz pierwszy zobaczył w roku 1935 i bardzo go ona zaintrygowała więc szybko dołączyła do niej podobnie jak Pompon de Paris i Tom Thumb. Rynek na miniatury dopiero się rodził, nic więc dziwnego, że dopiero w roku 1940 ujrzała światło dzienne jego pierworodna - Zee - będąca owocem związku przeciętnej pnącej polyanty Carolyn Dean z Tom Thumb .
To właśnie Ralph Moore oceniając swój pięćdziesięcioletni z okładem dorobek, we wspaniałym wydanym w latach 50 , manifeście , który zatytułował: „Wszystko o miniaturowych różach” , zaneguje istnienie rosa chinensis minima. Pokaże, że miniaturki pojawiały się na przestrzeni dziejów i znikały w zależności od mody czy zapotrzebowania społecznego. Pojawiały się również w mainstreamie hodowlanym bez faktycznego udziału owego mitycznego źródła. Pokazuje też jak pojawiały się miniaturki z udziałem np. Old Blush a przykładem niech będzie siewka od Old Blush z wolnego zapylenia - Blue Bird/- czy wręcz bez bezpośredniego udziału róży chińskiej. Przykładem niech będzie Baby Peace, miniaturowy sport od Peace.
I jeszcze o jednym aspekcie pracy Ralpha Moore chciałem powiedzieć. Posłużę się tu cytatem z jego All About Miniature Roses :gdzie przyznaje ,że „Prace i pisma dr Waltera Lammertsa znacznie przyczyniły się do mojego sukcesu w hodowli miniatur… ” mimo że jest on znany w kręgach miłośników róż dzięki rozwojowi odmian wielkokwiatowych, takich jak „Charlotte Armstrong”, „Chrysler Imperial”, „American Heritage” i Queen Elizabeth”. Jego odkrycie i sformułowanie podstawowych praw dotyczących dziedziczenia koloru czerwonego / żółtego dwukolorowego koloru, długości pąków i innych cech pomogło udostępnić te cechy w moich miniaturach.” Walter Lammerts był aktywnym kreacjonistą, i jestem przekonany, że R. Moore świadomie czy nie, ten sposób myślenia o świecie przyjął. Jego rozważania o naturze hybrydyzacji o poszukiwaniach i celach jakie przed sobą stawiał chwytają za serce. To hymn o wielkości i wszechmocy Boga. Jakże ważne jest poprawne odczytanie swego miejsca w świecie i swej roli jaką przyszło nam w nim odegrać. Nie, to nie jest tani determinizm, bo ciężko jest polemizować np. ze stwierdzeniem Moore’a, że w hybrydyzacji nie możemy wyjąć więcej niż włożyliśmy.
To zapewne dlatego powiedział: ” Celem całej mojej hodowli było wyhodowanie lepszych miniaturowych róż, a nie tylko czegoś innego.” Jakże proroczo brzmią te słowa dzisiaj w dobie bezwzględnego dyktatu rynku, gdy miłośnicy róż na całym świecie skazani są na samotną walkę z zalewającym ich chłamem hodowlanym. Ralph Moore świetnie wykorzystał niezwykły dar Boży jakim było długie ponad stuletnie życie. Świat róż miniaturowych zostanie przez niego bardzo poszerzony. Już w początkach swojej pracy z miniaturkami wyhoduje miniaturowe róże pnące. Było to jeszcze w czasie gdy nikogo nie interesowały podobne ekstrawagancje i trop ten z braku zainteresowania nim zaniechał. Podjął go ponownie angielski hybrydyzer amator Chris Warner który jeszcze przed rokiem 1990 pokazał swój dorobek w tym zakresie i otrzymał od RNRS główną nagrodę za piękną pnącą miniaturkę Laura Ford. .
Moore natomiast zainteresował się nowymi wyzwaniami. Wyhodował mianowicie miniaturową różę mchową, czy zaimplementował do miniaturek intrygujące ozdobne sepale Chapeau de Napoleon, wyhodował pierwsze miniaturki striped i będąc już w wieku około setki cieszy się: „rozwiązałem problem striped – czekam na nowe wyzwania”.
Za tymi gigantami przyszło wielu innych, przywołani przez zew rynku i wielkie pieniądze jakie tam leżą . Wspomnijmy o niektórych jak np. Quinto Mansuino, który podjął się niejako swoistej mission impossible. Mianowicie postawił sobie za cel wyhodowanie róży miniaturowej z udziałem r. banksiae. Tylko ten kto widział r. banksiae w akcji wie jak szalone wyzwanie rzucił sobie Q. Mansuino. Nie miejsce tu na opisywanie jego perypetii – dość powiedzieć, że wygrał. Wyhodował całą grupę/ klasę/ róż o proporcjonalnie pomniejszonych wszystkich elementach rośliny. Tak pędach jak i kwiatach czy liściach. Tę grupę róż zwiastowała Generosa. Wówczas to Mansuino poczuł, że osiągnął swój cel. Według irlandzkiego eksperta od róż, Seana McCanna: ”To nie była miniaturka w tym sensie jaki dziś przypisujemy temu określeniu, ale piękna miniaturowa róża oznaczona jako miniaturowy mieszaniec herbatni, progenitor linii uprawnej do produkcji kwiatów ciętych uprawianych głównie we Włoszech od końca lat sześćdziesiątych”.
Nie sposób nie powiedzieć kilku słów o Keith Laverze. To zmarły 17 lutego 2010 roku niezwykle płodny a u nas prawie nieznany hodowca kanadyjski. Szczególnym powodem do chwały Lavera może być imponująca kolekcja róż miniaturowych. Według CRS, zarejestrował 105 odmian miniaturek. Od roku 1982 wypuścił dwie serie hodowlane róż miniaturowych Potluck i Sprigwood . Jego odmiana Potluck Yellow została sprzedana na całym świecie w ilości ponad 5 mln egzemplarzy. Natomiast Gold Mine została w 1985 roku, oficjalną różą World Federation of Rose Societies. Przez pewien czas był prezesem CRS. Poza działalnością hybrydyzerską prowadził również szkółki róż. W swojej firmie był prekursorem zastosowania technik komputerowych w hodowli róż miniaturowych.
No to może jeszcze coś o Harmonie Saville. Był jednym z największych na świecie hodowców i producentów miniaturowych róż. W roku 1971 założył specjalistyczną firmę Nor’Est Miniature Roses, która zajmowała się nie tylko produkcją róż, ale i ich hodowlą. To kolekcjoner nagród i wyróżnień takich jak Award of Excellence ( AOE) jak i AARS. Pierwszą róż z którą wygrał nagrodę AOE była Child’Play. Potem to już seryjnie. Na pierwszym miejscu postawiłbym tu Party Girl z którą wygrał pierwszą Award of Exellence w roku 1981 i z odmianą tą wiąże się około 65 potomków wyhodowanych również przez innych hodowców. Jego ostatnie osiągnięcia hodowlane to wprowadzenie zapachu do róż miniaturowych. Tym samym jego pachnące Scentsational i Seattle Scentsational - stały się trwałym wkładem w dziedzictwo świata róż. A jak powiedzieć, jak to ocenić że w 2002 roku miniaturowa róża, Harmona Saville , o nazwie „Overnight Scentsation”, udała się w kosmos, aby pomóc w badaniach dotyczących wpływu braku grawitacji grawitacji na zapach róży i pomóc nam poprawić zapachy wielu innych produktów konsumenckich.
Niewdzięcznikiem byłbym, gdybym nie poświęcił choć trochę miejsca różom miniaturowym w Polsce. Historia ich jest bardzo skromna , ale i u nas działo się trochę w świecie u miniaturek. Różami miniaturowymi zauroczył się ksiądz Hieronim Lewandowski/ 1909- 1998/ zwany Różpasterzem, który uprawiał je w swoim ogródku przy plebanii. Prowadził rozległą korespondencję z rosarianami z całego świata a od Kordesa, jak sam powiadał , w pudełkach po cygarach otrzymywał co ciekawsze nowości. Wielka szkoda, że ksiądz H. Lewandowski nie zainteresował się hybrydyzacją miniaturek. Choć z jego wypowiedzi , dziś dostępnych niezbyt jednoznacznie wynika, że swoje róże miniaturowe rozmnażał nie tylko przez okulizację czy sadzonkowanie , ale również przez siew. Rozumiem , że były to efekty wolnego zapylenia.
Ponieważ inni polscy rosarianie również nie zajmowali się po wojnie hodowlą nowych odmian róż – wyjątkiem chlubnym jest Pan Stanisław Żyła – to i w historii miniatur nie zostawiliśmy znaczącego śladu. W roku 1965 , Bolesław Wituszyński wyselekcjonował miniaturowy sport od Margo Koster a nazwał go Kutno. W roku 1967, jeszcze raz Bolesław Wituszyński zapisze się historii miniaturowych róż gdy z róży miniaturowej Dorotte wyselekcjonuje czerwony sport i nazwie go imieniem swej córki – Marylka. Rośnie ona nawet w ogrodach papieskich w Watykanie. Nie wiem jak się na tę sprawę zapatruje Pan Stanisław Żyła, ale bez większego naciągania takie jego odmiany jak Rousefernn czy Św. Tereska, również zaliczyłbym do róż miniaturowych. Podobnie zresztą jak i śliczną różę Łukasza Rojewskiego – Czesław Miłosz. To na razie wszystko co mógłbym Państwu zaprezentować z rozdziału o różach miniaturowych w Polsce.
I jeszcze nutka osobistego wątku. O Szilvestrze Gyorym. Osobistego, bo miałem tą niewątpliwą przyjemność poznać go osobiście. Przyjaciele żartują, że Gyory polubił miniaturki z konieczności bo ma do dyspozycji niewielką, kolejarską działkę. Ten Słowak węgierskiej narodowości zapatrzył się na swego rodaka Gergely Marka i jak mówi skoro okupanci tureccy mogli przyozdobić Budę wspaniałymi ogrodami różanymi to dlaczego nie możemy zrobić tego my, współcześnie. Gyory postawił na róże miniaturowe , których wyhodował dziesiątki odmian. Niestety to wszystko dzieje się poza europejskim meinstreamem hodowlanym. Jego dorobek znają nieliczni rosarianie z kręgów dawnych Austrowęgier.
Niech cytat z Davida Austina, wybitnego angielskiego hodowcy róż, podsumuje zarysowaną tu ewolucję miniaturowych róż: „Dziwnym faktem jest, że miniaturowe róże zyskały więcej uwagi w krainie„ większych i lepszych” w Stanach Zjednoczonych, niż gdziekolwiek indziej. Może czas pomyśleć o miniaturach nie tylko jako o roślinach rosnących na parapetach lub w glinianych doniczkach w kuchni babci, ale o wszechstronnych roślinach ogrodowych.”
Artykuł ten, jest poprawioną wersją artykułu ,który zamieściłem w roczniku „Róże” z roku 2021.
-
Skąd się wzięły czerwone róże XX wieku?
Artykuł ten jest powtórzeniem mojego artykułu o tym samym tytule a zamieszczonego w 4-5 numerze biuletyny PTR „Róże”.
Gdy przeanalizujemy rodowody wszystkich ważniejszych czerwonych róż, to okaże się, że tak na prawdę mocno biją tylko dwa źródła. Jedno, to linia utraconej już /chyba/ róży Alexandra Dicksona II. Liberty, a drugie to przepiękny mieszaniec herbatni Chateau de Clos Vogueot. Pochodzenie obu tych róż jest mocno niepewne. Są tylko mocno narzucające się sugestie, że ten niezwykły duet wywodzi się wprost od wielkiej trójcy jak gdyby pramatek czerwonych róż jaką stanowią Gloire de Rosomanes , Geant des Batailles i General Jacqueminot. Pierwszą, była Gloire des Rosomanes, wyhodowana przez Plantiera około roku 1825, ale na rynek została wprowadzona przez Viberta, ponad 10 lat później. Była to zapewne siewka róży chińskiej, ale kto to dziś wie jak było w rzeczywistości.Ta róża jest jednym z tych typów, które nie pasują do żadnej uznanej kategorii, klasyfikowana bowiem była jako mieszaniec róż chińskich lub jako mieszaniec burbońskich . To bardzo płodna róża, HMF ustalił liczbę jej potomków na ponad 12 tysięcy odmian. To z jej siewek, Nerard w roku 1845 wyhodował Geants des Batailles, a z jej udziałem i jakiejś innej siewki Gloire des Rosomanes - Roussel w roku 1853 , otrzyma trzecią część naszego tryptyku a mianowicie General Jacqueminot. Tym razem nie ma już wątpliwości. To remontantka, prawdziwie czerwona remontantka. Gdzieś w 15 lat potem, zainteresuje się nią Jean Pierre Liabaud i doprowadzi do jej mariażu z Geants des Batailles. Efekt? – to słynny Baron Bonstetten a jego siewka uzyskana w roku 1875 przez najsłynniejszych w świecie róż szwagrów, duetu – Soupert&Notting, została przez nich nazwana Eugene Furst. który to już miał bezpośredni wpływ na rozwój czerwonych róż w XX wieku.
Liberty Alexandra Dicksona II z roku 1900 jest krzyżówką różowej Mrs JW Grant 1892 z Charles J.Grahame 1898 /nieznanego a raczej ukrytego pochodzenia/ obie z warsztatu Dicksonów/ . Ta wersja obowiązuje dzisiaj, ale nie zawsze tak było. Jeszcze w roku 1934 w The Rose Annual (The National Rose Society, 1907-1965) rocznik 1934 czytamy, że jest to krzyżówka Mrs. J.W.Grant i General Jacqueminot. Jednak w roku 1949 w American Rose Annual pojawia się artykuł Jamesa Aleksandra Gamble a tam czytamy: „Jeśli chodzi o pochodzenie „Liberty”, Alexander Dickson, Jr., obecnie dyrektor Alexander Dickson & sons Ltd., zapisał pod datą 15 lipca 1948 co następuje:
„Liberty została wyhodowana przez ojca piszącego te słowa, Alexandra Dicksona, który teraz ma 91 lat i nadal zainteresuje się sprawami naszej firmy. Ta róża była krzyżówką „Mrs W. J. Grant ‚i innej siewki Dicksona o nazwie „Charles J. Grahame”. Jak wiadomo, „Liberty” było w tym czasie ofertą przełomową i wraz z rodzicielskim potomstwem stanowiło podstawę naszej wcześniejszej hodowli. Nasza polityka nie ujawnia pochodzenia naszych nowych odmian , ale tu po raz pierwszy ujawniliśmy pochodzenie tej odmiany. „Czy to nam coś wyjaśnia? Absolutnie nie, bowiem nie znamy pochodzenia Charles J.Grahame.
„Niewątpliwie, prowadząc pierwszorzędną hodowlę róż, Dicksonowie musieli mieć pod ręką w roku 1900 w swojej kolekcji, czysto czerwoną ”General Jacqueminot”, jak również inne czerwone odmiany - sugeruje dr. Gamble w cytowanym artykule. W każdym razie „Liberty” wykazała pełne prawo do nazywania jej matką czerwonych róż w praktyce. HMF podaje, że pochodzi od niej około 14 000 potomków. Powód jej prepotencji w czerwonych barwach jest nadal ukryty w firmie Alexandra Dicksona z Newtownards w Irlandii.- konkluduje Gamble.
Drugie źródło to Chateau Clos de Vogueot. Wyczarowana przez „Czarodzieja z Lyonu” Joseph Pernet Duchera w roku 1908. Pochodzenie jej okrywa mgła tajemnicy. Jednakże choć nie znamy na 100% jej pochodzenia, to jej czerwień wprost sugeruje pokrewieństwo z General Jacqueminot .HMF podaje, że możemy jej przypisać blisko 14 000 potomków. Opisy odmianowe do roku 2008 wprawdzie jej pochodzenie podawały jako nieznane, jednakże w roku 2009 ukazało się opracowanie autorstwa Marie-Thérèse Haudebourg zatytułowane „Roses du Jardin”, gdzie autorka podaje , że jest to hybryda (‚Mme Eugène Verdier’ x ‚Eugène Fürst’) x (‚Souvenir de Wooton’ x ‚François Coppée’). Nas w tej informacji najbardziej zainteresuje fakt uczestniczenia Eugene Furst w akcie powołania do życia Chateau de Clos Vogueot. Mamy więc potwierdzenie – niestety niewystarczające, bo tylko z jednego źródła - tego, co intuicyjnie podejrzewaliśmy od dawna. Jest to najprawdopodobniej potomek owej przywołanej na początku wielkiej trójki .
Tak oto zaprezentowałem, dwie wielkie czerwone róże, z których wywodzą się wszystkie ważne czerwone róże wieku XX i tak na prawdę nic pewnego o nich nie wiemy. Po tym wprowadzeniu, możemy już w miarę swobodnie przyglądać się liniom rodowodowym naszych najulubieńszych czerwonych róż dwudziestego wieku.
I.
Na pierwszy ogień weźmiemy różę Christopher Stone z roku 1935 Herberta Robinsona wywodzącą się z mariażu Etoille de Hollande H.Verschurena 1919 z General McArthur E.G. Hill z roku 1904. Jako ciekawostkę podam, że Christopher Stone nie pozostawił po sobie szczególnie udanych czerwonych róż , natomiast zasłynął udziałem w stworzeniu całej bogatej linii róż fiołkowo lawendowych a zaczęło się to w roku 1961 od Walz Time Delbarda. Dalej Sirieniewaja Mieczta Z. Klimienko czy Vol de Nuit znowu Delbarda, który w roku 1975 jak gdyby spina prace na tą linią hodowlaną wielką różą Blue Nile.
Etoille de Hollande - Hendrikus Verschuren 1919 = General Mc Arthur E.G.Hill 1904 x Hadley Montgomery 1914
General Mc Arthur 1904 = Marquise Litta 1893 J.Pernet Ducher = Lady Mary Fitzwilliam/ różowa/ x Eugene Furst 1875. Natomiast dawca pyłku jest Nn.
Hadley z roku 1914 Alexandra Montgomery = /Liberty 1900 x Richmond 1904/ x General Mc Arthur 1904.
Richmond – E.Gurney Hill 1904 = Lady Batersea George Paul 1901 czyli Madame Abel Chatenay x Liberty. Dawcą pyłku w tym zamyśle hodowlanym jest również Liberty 1900.
Wróćmy jeszcze na chwilę do róży Eugene Furst – Wywodzi się on od ciemno czerwonego Barona Bonstetena który jak wiemy jest spadkobiercą i General Jacqueminot i Geant de Batailles i – jakże by inaczej – Gloire de Rosomanes.
O Liberty już pisałem, tu jeszcze powiedzmy, że możliwości tej odmiany zostały docenione przez szkółki E. G. Hill z Richmond w Indiana. Bez zbędnej zwłoki kupili od Dicksonów amerykańskie prawa autorskie, bowiem natychmiast dostrzegli , że „Liberty” to genialna róża w bogatym aksamitnym szkarłacie. E.G.Hill nazwał swoje pierwsze jasno, szkarłatne – jeżeli tak to można powiedzieć – ulepszenie niedawno wszak zachwalanej Liberty – „Richmond”,tak aby wyraźnie zaznaczyć miejsce jej wyhodowania. Jego konkurent, Alexander Montgomery z Hadley w Massaschusetts, kiedy uzyskał jeszcze lepszy, bogatszy szkarłat niż „Richmond”, nazwał go Hadley, również od miejsca wyhodowania. A z kolei Frederic Dorner, przedstawiciel dynastii z Lafayette/Indiana/, by przywrócić chwałę tej różanej linii do Indiany, nazwał swoją jaśniejącą żywym karmazynowym kolorem różę - Hoosier Beauty. Podobnie postąpił kilka lat później, Holender Hendrickus Verschuren, aby podkreślić jej narodowy rys , swoją ciemno czerwoną różę, którą wyhodował z użyciem Hadley , nazwał Etoile de Hollande .
II.
Kordesowie i ich czerwone róże to cała wielka epopeja godna odrębnego upamiętnienia. Tu skoncentruję się tylko na Wilhelmie Kordesie II, bowiem miał on szczególną słabość do czerwonych róż, zwłaszcza do tych z nieco ciemniejszym odcieniem, bowiem wyhodował ich podczas swej olśniewającej kariery, około 40 odmian, co stanowi 30% jego dorobku. Wszystkie powstały w przeciągu zaledwie 25 lat pomiędzy latami 1930 a 1955 . Jego pierwotnym zamysłem hybrydyzerskim, było wyhodowanie róży czerwonej z użyciem, w oparciu o Madame Caroline Testout. Ponieważ jego bezpośrednie krzyżówki tej róży z udziałem General Jacqueminot nie były udane, wybrał drogę pośrednią. Mianowicie zwrócił uwagę na innego różowego mieszańca herbatniego Fredericka Ewansa, niestety dziś już utraconego - Superb. Rodzicami tej róży była właśnie Madame Caroline Testout z Willowmere. Otóż krzyżując ową Superb z Sensation otrzymał w roku 1929, wspaniałą, wymarzoną i jak najbardziej czerwoną Cathrine Kordes. Jednakże Kordes dążył do jeszcze bardziej czerwonej i bardziej aromatycznej róży. Skrzyżował więc „Cathrine Kordes” z W.E. Chaplin a jedną z otrzymanych tak w roku 1935 siewek, okazała się Crimson Glory - bardzo ciemnoczerwona, bardzo aromatyczna i później bardzo popularna na całym świecie.
Niektóre inne czerwone róże Wilhelma Kordesa II, które zajęły poczesne miejsce w panteonie róż, to World’s Fair (ciemnoczerwona floribunda, zdobywczyni AARS za rok 1940), potomkini Dance of Joy i właśnie Crimson Glory. Róża ta da w roku 1951, już po wojnie, jeszcze jedną ciemno czerwoną sławę Kordesów. Independence/ Baby Chateau -również Kordesowa purpurowa pół polyanta pół floribunda x Crimson Glory/ to pomarańczowoczerwona róża, która kiedy się pojawi , wywołała trzęsienie ziemi w świecie róż. Ten niespotykany podówczas kolor kwiatów róży powstał poprzez wytworzenie się w różach pelargonidyny , substancji chemicznej nadającej pelargoniom ich unikalny odcień. Odmiana ta jest protoplastą wszystkich pomarańczowoczerwonych róż i dzięki swej specyficznej, przez dłuższy czas niespotykanej u róż barwie – była wartościowym uzupełnieniem asortymentu róż. Do czasu pojawienia się Independence można było powiedzieć, że róże wielkokwiatowe nie miały pigmentu pomarańczowego. Independence to również roślina mateczna wysoko cenionej „Karl Herbst”. Róża ta , znana jest również jako Red Peace . Ten pochodzący z roku 1950, potomek Independence i Peace, został tak nazwany dla upamiętnienia bardzo dobrego przyjaciela hodowcy. Droga W Kordesa do swej wymarzonej, ciemno czerwonej róży wyglądała w skrócie tak oto:
Crimson King W.Kordes 1942 = Crimson Glory 1935 x Kardinal 1933 czyli siewka Chateau Clos de Vogueot .
Crimson Glory Kordes 1935= Cathrine Kordes 1929/ Superb 1924 x Sensation/1922 x W.E.Chaplin 1929 o niewiadomym pochodzeniu
Catherine Kordes 1929 = Superb/różowa/ x Sensation 1922 E.G.Hill
Sensation Joseph Hill rok 1922 =Hoosier Beauty 1915 x Premier 1915
Hoosier Beauty 1915 = Richmond 1904 x Chateau de Clos Vogueot 1908
Kardinal 1933 jest siewką od Chateau des Clos Vogueot.
IIA.
Independece 1951 W.Kordes = Baby Chateau Kordes 1936 x Crimson Glory 1935
Baby Chateau Kordes 1936 = Aroma Cant 1930 x / Eva Kordes 1933 x Ami Quinard Mallerin 1927/
Aroma jest nieznanego pochodzenia, natomiast Ami Quinard to potomek Chateau de Clos Vogueot. Pod postacią Independence , jak widzimy, łączą się zgrabnie oba praźródła czerwonych róż.
IIB.
Barcelona 1932 W.Kordes- = Sensation 1922 J.Hill x Templar 1924/ x Lord Charlemont 1922 McGredy
Sensation 1922-=Hoosier Beauty Frederic Dorner 1915 x Premier E.G.Hill 1915
Templar – Alexander Montgomery 1924 = Premier 1918 x NN
Lord Charlemont = rodzice NN
Czerwone róże wywodzące się mniej lub bardziej bezpośrednio od Madame Caroline Testout nie wyczerpują całego dorobku Kordesów jeżeli chodzi o ciemno czerwone róże. Takim przypadkiem jest piękna Barcelona , do złudzenia przypominająca przepiękną chińską różę Francis Dubreuil. Barcelona powstała z udziałem Sensation która jak wspomniałem na początku posłużyła jako dawca pyłku do wyhodowania Catherine Kordes. Innym przykładem takich prób niech będą róże powstałe z udziałem Dance of Joy jak np. dwie siostrzane siewki powstałe z tej samej krzyżówki z Mary Hart. Mam tu na myśli floribundy Carl Kempkes , oraz Erich Frahm.
Barcelona nie pozostawiła po sobie interesującego potomstwa.
III,
Guinee Charles Mallerin 1938 = Souvenir de Claudius Denoyel 1920 Chambard x Henri Quinard Mallerin 1927 .
Souvenir de Claudius Denoyel 1920 Chambard = Chateau de Clos Vogueot 1908 x Commandeur Julius Graveraux – Croibier rok 1908
Henri Quinard Mallerin 1927 = Madame Metha Sabatier - Pernet-Ducher 1916 x r.foetida bicolor
Madame Metha Sabatier Pernet – Ducher 1916 = Chateau de Clos Vogueot 1908 x NN
Commandeur Julius Graveraux – Jean Croibier 1908 =Frau Karl Drushki Peter Lambert x Liberty 1900
Dorobek Charlesa Mallerina jest bardzo zróżnicowany i obejmuje ponad 130 odmian. Jednakże jego niejako znakiem firmowym, jak gdyby podpisem autorskim, są aksamitno czerwone róże, podobnie jak czysto żółte u Pernet-Duchera. Jak tu widzimy, Guinee dziedziczy w obu liniach kolor po Chateau Clos de Vogueot. Jednakowoż po stronie męskiej wchodzi dodatkowo linia Liberty. Guinee nie jest takim potentatem jak omawiane wcześniej odmiany, ale stoi jednakowoż za nią ponad 3000 potomków a nadto jest efektem wysoce oryginalnej pracy hybrydyzerskiej Charlesa Mallerina wprowadzającej zupełnie nowe nuty do dziedzictwa czerwonych róż. Jako przykład przytoczę za Rose Odyssey J.H. Nicolasa ciekawe spostrzeżenie Charlesa Mallerina. Otóż zaleca on przy dokonywaniu krzyżówek które mają na celu osiągnięcie czystego, czerwonego koloru, użyć po drodze odmiany żółtej, gdyż w ten sposób eliminujemy, niesympatyczną niebieską interferencję w kolorze czerwonym. Mallerin faktycznie stosował się do tej zasady czego dowodzi bardzo częste, wręcz powszechne stosowanie przez niego w swoich założeniach hybrydyzerskich , pernetian. Z tą opowieścią doskonale koresponduje pyszna anegdotka J. Vollarda, XIX wiecznego paryskiego handlarza obrazów, który to wizytując Edgara Degasa, raczył spytać mistrza w jakiż to sposób osiąga tak żywe kolory swych pasteli. Na to E.Degas pokazał mu parapet okna swej pracowni , okna wychodzącego na południe na którym wygrzewały się, cierpliwie płowiejąc na słońcu, jego pastele.
IV.
David Austin
Chianti – D.Austin 1965 = Dusky Maiden Le Grice 1947 x Tuscany ok. 1500
The Knight 1969 = Chianti x Gypsy Boy – Geschwind 1909
The Squire 1977 = The Knight 1969 x Chateau de Clos Vogueot .
Tess of the Ubervilles 1997 = The Squire x NN
Ten ciąg krzyżówek, pokazuje nam, że jego wspaniałe czerwone róże to efekt ponad 30 lat pracy. nic tu nie było przypadkowe. By otrzymać róże czerwone, skrzyżował przepiękną, popularną po dziś dzień, różę galijską a mianowicie Tuscany / dziś już wiemy, że nie jest to czysta galijka/ – z floribundą Dusky Maiden . Tak to narodziła się Chianti . Jest ona pod wieloma względami czerwonym odpowiednikiem różowej Constance Spry. Chianti, to kwitnąca raz w sezonie czerwona róża o damasceńskim zapachu. Wyhodowana została w roku 1967. Skrzyżowanie Chianti z Gypsy Boy R.Geshwinda, dało siewki kwitnące powtórnie. Najlepszą różę z tego związku, D.Austin nazwał The Knight. wprawdzie ma ona kwiaty we wspaniałym szkarłacie, ale jej wigor i pokrój nie zadowalał Austina. Pozostawała nadzieja, że kolejne krzyżowania usuną ten defekt. I rzeczywiście, kolejna krzyżówka ze starym mieszańcem herbatnim Chateau de Clos Vougeot Pernet -Duchera z roku 1908 przyniosła Squire - znakomitego rodzica odpowiedzialnego za większą część, najlepszych czerwonych odmian Austina. Otworzyło to Austinowi drogę do krzyżowania swoich róż z innymi odmianami zarówno tych historycznych jak i współczesnych. Później , piękną odmianę Prospero, będącą potomkiem właśnie The Knight i Chateau de Clos Vougeot skrzyżował ze sobie tylko znaną siewką rozjaśniając jego czerwień i uzyskał w jego palecie róż nowy, jasno czerwony odcień. Tak właśnie powstała Sophy’s Rose . To oczywiście nie wszystkie ważne czerwone róże Austina, że wspomnimy Sheakpeare, Othello czy L.D.Braitwaite ale wszystkie wyrastają z przedstawionego wyżej schematu.
V.
A teraz przyjrzyjmy się pewnej wspaniałej, unikalnej trójce:
Papa Meilland 1963 Alain Meilland = Chrysler Imperial 1952 x Charles Mallerin
Charles Mallerin 1947 = Rome Glory 1937 Aicardi x Congo 1943 Meilland x Tassin 1942 Meilland .
Mister Lincoln 1963 oraz Oklahoma 1963 – Herbert Swim&Weeks = Chrysler Imperial 1952 Walter Lammerts x Charles Mallerin 1947 Meilland
Chrysler Imperial 1952 Lammerts = Charlotte Armstrong 1940 Lammerts x Mirandy Lammerts 1944
Mirandy – dr. Walter E.Lammerts, rok 1944 = Night S. McGredy II rok 1921 x Charlotte Armstrong W. Lammerts rok 1940.
Charlotte Armstrong Lammerts 1940 = Soeur Therese Francis Guillot 1921 x Crimson Glory Kordes 1935
To bardzo interesujący przypadek, gdy na ten sam pomysł , w sumie niezbyt oryginalny, w tym samym czasie wpadło dwu hodowców po obu stronach oceanu. Alain Meilland i Herbert Swim, podobnie jak 50 lat wcześniej Bracia Barbiere i dr. Walther Van Fleet w swoich pracach z różą wichury.
Róża Chrysler Imperial, jest to ciekawy, autorski pomysł W. Lammertsa. Nie wiem do jakiego stopnia był od od początku świadom tego co chciał uzyskać a mianowicie czysto czerwoną różę, bowiem gdy do prac hybrydyzacyjnych zaprzągł Crimson Glory i skrzyżował ją z Soeur Therese , otrzymał ciemno różową Charlotte Armstrong. Decydujące tu było użycie niewiadomego / znowu ta decydująca o sukcesie nieznana czy też raczej nieujawniona siewka/ pochodzenia siewki McGredyego o nazwie Night. Krzyżuje ją w 1944 roku z Charlotte Armstrong. Tak oto powstaje ciemno czerwona Mirandy, którą w roku 1952 ponownie krzyżuje z Charlotte Armstrong . W ten sposób pojawia się na świecie Chrysler Imperial. Czy w ten sposób dowiedzieliśmy się czegoś nowego o genezie czerwonych róż? No nie, bowiem Night jest niewiadomego pochodzenia.
A co z rośliną ojcowską tj. z różą Charles Mallerin? Okazuje się , że przyglądając się jej rodowodowi napotykamy na podobny problem.Bowiem zarówno roślina mateczna jak i ojcowska jest zgrabną syntezą nurtu Liberty jak i Chateau de Clos Vogueot. Z jedną różnicą. Otóż w tej syntezie, pojawia się wątek róży Lemania. Jest to mieszaniec herbatni z 1937 roku, mniej znanego hodowcy niemieckiego Emila Haizmana… właśnie, niewiadomego pochodzenia.
Mimo całej swej wybitnej urody, żadna z tych trzech róż nie pozostawiła wyraźniejszych śladów w postaci znanych potomków ani też w ich liczbie.
Pozwolę tu sobie na małą dygresję. Otóż róża Chrysler Imperial pozostawiła po sobie znacznie więcej interesujących odmian, ale niestety zdarzyło się to za żelazną kurtyną. Pani Viera Klimienko wyhodowała z jej udziałem całą rodzinę bardzo udanych czerwonych róż – niestety, polityka skazała je na zapomnienie.
VI.
Ena Harkness Albert Norman rok 1940 = Crimson Glory 1935 W. Kordes x Southport 1930 McGredy
Crimson Glory 1935= Catherine Kordes1929/ Superb 1924 x Sensation/1922 x W.E.Chaplin 1929 o niewiadomym pochodzeniu
Southport 1930 McGredy = /George Dickson 1912 x Crimson Queen 1912 Montgomery/ x Souvenir de George Beckwith /pernetiana/.
Piszę o niej bo wyhodowanie róży Ena Harkness to jedno z najbardziej niezwykłych wydarzeń w świecie róż. Stworzona została w 1946 roku, przez Anglika Alberta Normana, to przyjaciel P.Harknessa, nazwał ją Ena, na cześć żony Harknessa, specjalistki od róż i kompozycji kwiatowych. Głównym zajęciem Alberta Normana, była obróbka diamentów. Natomiast zabawa w hybrydyzera , stała się dla niego zapewne odskocznią od tej niezwykle stresującej i odpowiedzialnej pracy. „Miał niezwykle analityczny umysł – wspomina Jack Harkness – nie wystarczyło mu wiedzieć, że coś się stało, on też musiał wiedzieć, dlaczego i znać przyczynę. Czas w jego towarzystwie, podczas pasjonujących dyskusji , mijał bardzo szybko. W swej malutkiej szklarni skierował swój dociekliwy i analityczny umysł na rozmnażanie róż. ” Roses str.97. Był wielkoduszny i obca mu była wszelka małostkowość. Zasłynął pięknym gestem gdy to podziękował Wilhelmowi Kordesowi, bez którego pracy i wielkiej róży Crimson Glory nie byłoby Frensham i nie było by też Ena Harkness . To szlachetny hołd, bowiem z relacji większości hodowców wynika jak gdyby to oni to wszystko zrobili i wymyślili. I jeszcze jeden cytat: „Dla amatora, wyhodowanie dobrej róży w takich warunkach jakimi dysponował Norman, to jak trafienie głównej wygranej w totolotka , a Panu Albertowi udało się to dwukrotnie, ponieważ ma na swoim koncie jeszcze równie wspaniałą różę Frensham .” – napisał Samuel Darragh McGredy w „Family of roses” na stronie 140.
Studiując jej linię rodowodową możemy się doliczyć około 300 potomków Eny Harknes, ale jedynie o dwu różach z tej listy możemy powiedzieć, że zyskały szersze uznanie. Jest to Kopenhagen Poulsena/ do której zaraz wrócimy/ i Hanne Soenderhausena.
VII.
Ingrid Bergman
Przed chwilą wspomniałem o o słynnej czerwonej róży Poulsenów a mianowicie Kopenhagen. Jednak najsłynniejszą przedstawicielką czerwonych róż od rodziny Poulsenów jest Ingrid Bergman.
Ingrid Bergman 1981 Poulsen = Precious Platinum P. Dickson 1974 x Else Poulsen S.Poulsen 1924.
Precious Platinum P. Dickson 1974 = Red Planet Dickson 1970 x Franklin Engelman Dickson 1970
Else Poulsen S.Poulsen 1924, to różowa floribunda, która zawiera w sobie geny czerwonych róż, ale nie mają one nic wspólnego z omawianymi do tej pory liniami Liberty i Chateau Clos de Vogueot.
Natomiast jeżeli chodzi o Precious Platinum, zarówno roślina mateczna jak i dawca pyłku, wywodzą się w 4-5 generacji z Crimson Glory . Tak więc nie dostrzegamy tu znamion większej oryginalności w pracy hodowlanej, choć zaznacza się niewątpliwie poszukiwanie własnych rozwiązań, zwłaszcza jeżeli chodzi o odporność na niesprzyjające warunki uprawowe .
VIII.
Mieszańce kanadyjskie.Wśród tej grupy róż, róże czerwone reprezentowane są całkiem obficie, a mamy wśród nich tak udane hodowle jak Cuthbert Grant, Hope for Humanity, Henry Kelsey, Quadra, Canadian Shield , Nicolas, czy Champlain, że wymienię tylko niektóre. Przyjrzyjmy się bliżej tej ostatniej.
Champlain – Felicitas Svejda 1973 = mieszaniec r.kordesii i Max Graf 1919 x Red Dawn Simonet 1957 x Susanne Skinnera 1950.Ponieważ wśród wymienionych róż tylko Red Dawn jest czerwona, jej to przyjrzyjmy się bliżej.
Red Dawn Simonet 1957 = New Dawn 1930 x Étoile de Hollande H. Verschuren 1919
Étoile de Hollande = General Mc Arthur E.G.Hill 1904 x Hadley Montgomery 1914
Jak więc widzimy zmierzamy dziarskim krokiem ku źródłom, co na przykładzie Etoille de Hollande możemy bliżej zobaczyć w przypadku pierwszym.
Trochę inaczej postąpiono w przypadku róży Cuthbert Grant , która została włączona do rodziny wielkich czerwonych róż poprzez Crimson Glory bezpośrednio.
Cuthbert Grant – H.Marshalla 1958 = [Crimson Glory x [/ Donald Prior x r.arkansana/ x/ Donald Prior x r. arkansana/]
W dorobku hodowców kanadyjskich, tak tych z Ottawy jak i ze stacji badawczej Morden, nie znalazły się geny drugiej linii czerwonych róż, tj, z Chateau Clos de Vogueot.
Zarówno w przypadków hodowców z Morden, jak i ze stacji doświadczalnej Ottawa, celem do którego zmierzali nie był określony kolor kwiatów lecz przede wszystkim odporność mrozowa. Róż niosących ze sobą piękną czerwoną barwę – w tym przypadku Etoille de Hollande czy Crimson Glory użyto raczej jako nośnika cechy powtórnego kwitnienia.
Kilka słów podsumowania:
Czy wszystkie czerwone róże XX wieku są jedną , wielką rodziną? Niestety, nie udało mi się na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie pozytywnie a to głównie z powodu braku pełnych danych. Niektórzy hodowcy posługują się enigmatycznym określeniem – pochodzenie nieznane czy nienazwana siewka własna. Tylko Dicksonowie stawiają sprawę jednoznacznie : nie ujawniamy danych strategicznych. Czy w takim razie jesteśmy bezsilni i bezradni? No nie. Wiemy wystarczająco dużo by jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa zaryzykować twierdzenie, że wszystkie najważniejsze róże czerwone XX wieku wywodzą się z jednego pnia tj. owej wspomnianej na wstępie wielkiej trójcy. Róże te przez prowadzoną z nimi pracę hodowlaną przez cały wiek XIX, wykształciły jak gdyby dwa wielkie nurty. Linia Liberty i linia Chateau Clos de Vogueot które wprowadzają nas w wiek XX. Jeżeli wśród owych nieznanych czy też nienazwanych siewek ujawni się coś oryginalnego i nowego – wielce się ucieszymy. Niestety o wieku XXI nie będziemy mogli napisać nawet tego. Powszechna praktyka utajniania linii rodowodowych doprowadzi do tego, że rodzina róż utraci to co ma dziś jeszcze najcenniejszego. Historię. A z historią pamięć i unikalność. Chyba hodowcy jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że kręcą bicz na własny grzbiet.
I o jeszcze jednej sprawie tu wspomnę jeno gdyż artykuł ten i tak przekroczył dopuszczalna wielkość. Trzeba zadać sobie pytanie po co to wszystko. Czy róże wyhodowane w ostatnich czasach są lepsze od Etoile de Hollande czy od Crimson Glory? Wprawdzie Ralph Moore twierdził, że w procesie hybrydyzacji nie możemy się spodziewać, że wyjmiemy więcej niż tam włożyliśmy – niemniej jednak hodowców napędza do działania owa złudna wiara w postęp.
Chyba nie muszę dodawać, że artykuł ten nie mógłby powstać bez rewelacyjnej strony Help Me Find.