Ena Harkness

ena harkness

ena harkness Fotografie: Jan Wiązowski Święto Róż Końskowola 2010.

Mieszaniec herbatni.

ena_harkness1.jpg

Hodowca – Wyhodowana w 1946 roku, przez Anglika Alberta Normana, mającego na swym koncie wyhodowanie około 20 odmian róż. To hodowca amator i przyjaciel P.Harknessa, który nazwał ją Ena, na cześć jego  żony, specjalistki od róż i kompozycji kwiatowych.  Główną pracą Normana, była obróbka diamentów. Natomiast zabawa w hybrydyzera w malutkiej szklarence,  stała się zapewne odskocznią od tej niezwykle stresującej i odpowiedzialnej pracy. A. Norman był bardzo ciekawą postacią. Poza obróbką diamentów interesował się jeszcze owadami. Dopiero po jakimś czasie studiując ich legowiska w różach, dostrzegł właśnie róże, ale zajął się nimi tak dogłębnie i dociekliwie, że został wybrany na Prezydenta National Rose Society. „Miał niezwykle analityczny umysł – wspomina Jack Harkness – nie wystarczyło mu wiedzieć, że coś się stało, on też musiał wiedzieć, dlaczego i znać przyczynę. Czas w jego towarzystwie, podczas pasjonujących dyskusji , mijał bardzo szybko. W swej malutkiej szklarni skierował swój dociekliwy i analityczny umysł na rozmnażanie róż. „Roses str.97. Był wielkoduszny i obca mu była wszelka małostkowość. Zasłynął pięknym gestem gdy to podziękował Wilhelmowi Kordesowi, bez którego „Crimson Glory” nie byłoby Frensham  i nie było by Ena Harkness ‚, ani też wielu, wielu innych róż. To szlachetny hołd, bowiem  z relacji większości hodowców wynika jak gdyby to oni to wszystko zrobili i wymyślili.

„Dla amatora, wyhodowanie dobrej róży w takich warunkach jakimi dysponował Norman, to jak trafienie głównej wygranej w totolotka , a Panu Normanowi udało się to dwukrotnie, ponieważ ma na swoim koncie jeszcze równie wspaniałą różę Frensham .” – napisał Samuel Darragh McGredy  w „Family of roses” na stronie 140.

Kwiaty o ładnej czysto czerwonej barwie, nie płowieją i nie zmieniają koloru,bardzo pięknie pachnie,  są również climbingi.

ena-harkness ena-harkness2

Krzew - Krzew dorastający do wysokości 60 – 80 cm, najlepiej rozwija się stanowiskach wilgotnych i nie wystawionych na długotrwałe słońce.Odmiana ta nie jest dość energiczna, a jej łodygi kwiatowe zawsze były zbyt słabe. Teraz mamy mocniejsze czerwone róże , z szyjami jak brygada strażników. Ale jeśli znajdziemy choć jedną z nich z kwiatem choć w połowie tak dobrym jak Ena   powinniśmy być zadowoleni.

Liście -  małe, niezbyt ciemne, świeżo wyrastające jasne czasem wpadające w kolor pomarańczowo-zielony, dający roślinie miły efekt kontrastu.

Jak więc widzimy, krzewy tej odmiany nie są , delikatnie mówiąc, zbyt mocarne , ale miała ona swoje ulubione miejsca na ziemi i tak szczególnie dobrze radziła sobie w mieście Portland w Oregonie. Innym jej takim ulubionym miejscem jest Tasmania gdzie osiąga szczególnie okazałe rozmiary.  Można by powiedzieć, że upodobała sobie Tasmanię , która była dla niej istną   Ena Harknessland .Podobnie się ułożyło z różą  Dame Edith Helen która upodobała sobie  Queensland koło Birsbane w Australii. Do tego stopnia tak pięknie się tam rozwijała, że na pokazach organizowanych przez tamtejsze , lokalne stowarzyszenia różane, występowała w odrębnej, stworzonej tylko dla niej  kategorii , gdyż  nikt inny nie miał szans w konkurencji z tą odmianą pochodzącą właśnie z Queensland , jeżeli nie był Queenslanderem.   Podaję za książką J. Harknessa „Roses”  str 98,

ena-harkness3

ena-harkness4 Fotografie – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska

Pochodzenie: Crimson Glory x Southport. „Często w książkach  pokazywana jest odwrotna kolejność, ale moje informacje zostały starannie sprawdzone w rozmowach  z Albertem Normanem. Nigdy nie odkryłem natomiast, ile nasionek miał z tej krzyżówki, ale podejrzewam, z czegoś, co mimowolnie mi powiedział, że było tylko jedno.I dalej – tym samym amator dał klasyczny, ale zwodniczy przykład tego, jak łatwo może pojawić się hodowla róż.” J. Harkness „Roses” str.97.

Z tej samej krzyżówki, a właściwie z takiej samej,  co Ena Harkness, otrzymał jeszcze siostrzane siewki Red Ensign i William Harvey . Norman spróbował  jak gdyby przedłużyć sławę swej Eny i skrzyżował ją w 1959 roku z Karl Herbstem  a otrzymana tak różę nazwał nieco ekstrawagancko – Red Dandy – ale nie odniosła ona sukcesu .

Jest również climbing, będący sportem od Ena Harkness zwany też *Grimpant Ena Harkness*        Jako pewną ciekawostkę podam, że sport ten został wyselekcjonowany równocześnie w dwu różnych szkółkach tj w szkółce Gurteen&Ritson w Horley i R.Murrel w Bedmond Hill. Co ciekawe, jak podaje Jack Harkness, forma pnąca rodzi większe kwiaty i ma ciemniejsze liście od formy krzewiastej.

Sama jest rodzicem innej świetnej róży* Hanne*Ale to tylko przykład.

„Moja firma ma duży dług wdzięczności  za tę różę, – pisze na stronie 97, swojej książki ‚Roses’ Jack Harkness -  bo dzięki niej, nasze imię stało się sławne, przynajmniej dla Rosarian. Przez dłuższy czas nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero w latach sześćdziesiątych, podróżując błotnistymi ścieżkami do szkółek oddalonych od głównej drogi wokół Steinfurth w Niemczech, w pełni doceniłem to, co zrobiła ta róża dla firmy Harkness.  Okolice Steinfurth znane są z   setek szkółek róż, w większości małych, a gdy mój gospodarz mnie przedstawiał i pokazywał jedno gospodarstwo za drugim, otrzymywałem szersze uśmiechy i serdeczniejsze uściski rąk. Sprawiała to Ena. Najbardziej stresujące było to, że  my tej róży nie wyhodowaliśmy, a tylko wprowadziliśmy ją do obiegu. Hodowca , Albert Norman  był amatorem.” Dalszy ciąg wspomnień J. Harknessa jest co najmniej tak samo pasjonujący.

To zaszczyt i komplement dla mojego nauczyciela i poprzednika, Williama Ernesta Harknessa/ William Harkness, to wuj Jacka i Petera Harknessów, brat ich ojca – przyp. mój/  że A.Norman wybrał go , naszą firmę do wprowadzania swoich róż na rynek. Znając Normana, jestem pewien, że głęboko się nad tym zastanowił . Powiedziano mi, że poprosił o ocenę wartości wyhodowanych przez siebie róż z jednoczesną propozycją nazwania jednej z nich W. E.Harkness. William, nie godzi się na nazwanie róży swoim imieniem i proponuje by nazwać ją imieniem mojej żony. Norman dał do wyboru: mieszańca herbatniego i floribundę. William po wielu rozterkach wybrał mieszańca herbatniego. Ta druga, floribunda, to był nie mniej słynny Frensham. gdy jedno z pism branżowych poprosiło  Normana by wybrał najlepszą swoją różę, ten wskazał właśnie Frensham. Był pewien, że to właśnie ta odmiana zrobi większą karierę.

Róże Normana w naszej szkółce Hitchin pojawiły się w roku 1943. W tym trudnym , wojennym czasie , zgodnie z prawem wojennym, tak „niepotrzebne” uprawy jak róże , mogły zajmować tylko 10% areału. Reszta była zajęta  przez warzywa. Jack Harkness potem napisze: Zostałem zaproszony/ Jack został powołany do wojska/ do przyłączenia się do sił zbrojnych Jego Królewskiej Mości i często dziękowałem niebiosom, że nie było mnie w domu  obok rosnącej cebuli, marchwi, brukselki i ziemniaków w naszej lepkiej glebie, nienajszczęśliwszej pożywce dla ogrodowych upraw.
Aby złagodzić nudę, nasi pracownicy, którzy wcześniej pracowali przy różach, dla draki okulizowali i szczepili róże szlachetne na krzewach dziko rosnących  w żywopłotach. Pamiątki z tej rozrywki  zachowały się po dziś dzień choć już je coraz trudniej znaleźć.

Kiedy róże Normana zakwitły w 1944 r., były jak marzenia na jawie. Z tej partii pochodzi „Ena Harkness” i „Frensham”, przez wielu uważana  jako najlepsza brytyjska floribunda i najlepszy czerwony mieszaniec herbatni. Ena Harkness „została wprowadzona na rynek  w Wielkiej Brytanii w 1946 roku, na rok przed” Peace   i odniosła wielki sukces, jakiego zresztą należało się spodziewać patrząc po okolicznościach, gdzie to naród był pozbawiony spokoju i piękna, a nawet pozbawiony mieszkania w swoich domach. A my machaliśmy mu w twarz najpiękniejszymi czerwonymi różami, jakie kiedykolwiek widziano, a wynik mógł być tylko jeden,   i nie potrzebne tu były zdolności profetyczne.

Z biegiem lat gdy wprowadziliśmy róże Normana, relacje między nami zostały podtrzymane. Nauczyliśmy się kochać panią Norman, która została upamiętniona przez męża różą Charlotte Elizabeth „. Ich córka miała doskonałą różę „Vera Dalton„, a
wnuczka była „Ann Elizabeth„. William i Ena Harkness często odwiedzali Hitchin. Pamiętam jak przyjechali do nas na trzecią rocznicę wprowadzenia  Ena Harkness na rynek, Norman otrzymał należną mu  tantiemę a sam zrewanżował się żonie Róża Ena Harkness i broszką. Domyślam się ,że diamentową.
ena-harkness

ena-harkness1

ena-harkness2 święto róży 2013.

W roku 2007 zakwitła u mnie bardzo obficie i była ozdobą ogrodu różanego. Pomimo tego, że rok był mokry i wilgotny nie chorowała. Zdaje się być całkowicie odporna na deszcz.W roku 2008 zakwitła 31 maja jako pierwsza z mieszańców herbatnich.

ena-harkness-1

ena-harkness fotografie – przez uprzejmość Pani Kamila Szlązkiewicz, kolekcja własna.

P.Harkness w swojej encyklopedii róż pisze: „Po II wojnie światowej była przyczyną dużego poruszenia z powodu niezmiennych szkarłatno-karmazynowych ocieni, doskonałego kształtu i zapachu.”

Różę tę możemy nabyć w szkółce rozaria.pl. a jej właściciel, Pan G. Stypuła, tak ją nam prezentuje: „Odmiana wyhodowana przez amatora Alberta Normana w 1946 roku jako udoskonalenie odmiany  róży Crimson Glory. Ena Harkness ma od poprzedniczki większe kwiaty oraz mocniejszy i bardziej trwały kolor. Kolejną zaletą nowo powstałej róży jest mocny, słodki a jednocześnie owocowy zapach, który wyczuwalny jest w całym ogrodzie. Krzew dorastający do wysokości 60 – 80 cm, najlepiej rozwijając się stanowiskach wilgotnych i nie wystawionych na długotrwałe słońce. Kwiaty krzewu pozostawionego wprost pod palącym słońcem blakną i tracą swój mocno nasycony kolor. Lubi zatem stanowiska półcieniste ale nie zacienione. Krzew ładnie rozkrzewiony. Pierwsze kwitnięcie wczesnym latem daje kwiaty bardzo duże, występujące raczej pojedynczo na pędach i stanowi okres poprzedzający wysyp kwiatów o mniejszej wielkości lecz obsypujące krzew w większej objętości. Kwitnie do końca jesieni, kiedy to przypada okres drugiego intensywnego wysypu kwiatów, zdaniem wielu o bardziej nasyconym zapachu wyczuwalnym z większej odległości. Liście małe, niezbyt ciemne, świeżo wyrastające jasne czasem wpadające w kolor pomarańczowo-zielony, dający roślinie miły efekt kontrastu. Te czerwone róże bardzo dobrze prezentują się w nasadzeniach grupowych. Znoszą słabe stanowiska. Odporność na mróz średnia. Wskazana ochrona przeciw chorobom grzybowym. Umiarkowany wzrost i krótkie łodygi nie czynią z niej królowej kwiatów ciętych, jednak w wazonie nabiera wigoru i ścięta w pakach rozkwita do 12-13 cm, zachowując świeżość i zapach do 7 dni”.

Nieczęsto zdarza się tak, że walory wizualne, którymi kieruje się przeciętny miłośnik róż , idą w parze z zaletami cenionymi przez hodowców. Tym razem, jak patrzymy na listę potomków Eny a jest to dopiero pierwsza generacja – na dziesięć -  nabieramy prawdziwego szacunku dla tej odmiany

Alicia (hybrid tea, Lees, 1972)
Alison Brown – sport z 1993 roku
Always (hybrid tea, Leon 1959)
Anna Watkins / Watkins roses 1962
Beacon Lodge C.Ellis 1976
Betty (hybrid tea, Priestly, 2000)
Biarritz , Charmente , Rappersvill – R. Huber, rok 2006
Big Ben (hybrid tea, Gandy 1964)
Bouquet , Reading -  hybrid tea, McGredy
Bresilienne – Delforge – 1971
Camay – N.Fletcher – 1959
Copenhagen (climber, Poulsen, 1964)
Corehead – Dickson – 1960
Ena Harkness, Cl. Sport
Evensong , Rabbie Burns i Elsa Arnot- David Arnot1963,
Fear Naught – Harknessowie w roku 1968 z Queen Elizabeth.
Gem (hybrid tea, Walker 1960)
Hanne (hybrid tea, Soenderhausen, 1959)
June Patricia – L.Lens -1966
Lady Di – Hichard Huber , rok 1982
Lancastrian – w. Gregory 1965
Little Wonder (floribunda, Huber, 1975)
Lively – LeGrice – 1959
Marjorie Proops – Harkness 1969
Matador (hybrid tea, McGredy 1958)
Mike (hybrid tea, McGredy 1957)
Millie Perkins – Maarse – rok 1960
My Choice (hybrid tea, Le Grice, 1958)
My Love (hybrid tea, Anderson, 1960)
Nan (unknown, McGredy 1957)
Pinta – Beales 1973
Pride of Canada – Collins 1981
Prof. Chris Barnard – rok 1970
Rabbie Burns
Red Dandy
Reine Elisabeth (hybrid tea, Buyl Frères, 1955)
Robert F. Kennedy -  tak swa krzyżówkę z Chrysler Imperial nazwał japoński hodowca Takatori – ale nie odniósł z nią sukcesu
Rouge Dorieux ® – Dorieux rok 1967
Sarah Arnot
Souvenir de Ben-Hur – Verschuren 1960
Swiss Fire ®- Richard Huber rok 1975 wspaniała czerwona róża uzyskana z udziałem Fragrant Cloud .
Teenager (hybrid tea, Arnot, 1958)

I nie są to wszyscy potomkowie z pierwszej generacji

6 komentarzy do “Ena Harkness”

  1. Dybczyńska Anna napisał:

    Mam Ena Harkness Climbing, 10 sztuk kupiłam w Końskowoli (wiązka 10 z gołymi korzeniami albo nic) 19 lat temu. Kompletnie nic o różach nie wiedząc. Te 10 zakopałam w moim piachu jak iglaki, czyli nic im nie dając w towarzystwie 5 Icebergów. 15 lat bez pryskania i bez nawożenia bo dopieszczam je tylko w wakacje, jak do nich przyjadę. Potem 5 En przeniosłam w ciut lepszą glebę na słońce i Eny 5 w lepszą glebę w cień. Co roku i Icebergi i Ena wymarzały do kopczyka. Bo je hoduję w Wisznicach koło Pana, ale na wzgórku, gdzie stał wiatrak (silne mroźne wiatry), o czym się dowiedziałam post factum. Ciecia do kopczyka Ena nie lubi, ale jest bardzo silna więc już 20 lat to u mnie znosi. Podziwiam ją, że w tak skrajnie złych warunkach jak u mnie, ciągle walczy wypuszczając 2-3 metrowe pędy i przepiękne kwiaty. Piękna, ciemna, nasycona czerwień nie zmieniająca się przy przekwitaniu i prześliczna, wytworna forma kwiatu (ja to dla siebie nazywam rureczkowo zwijające się końce płatków i na ostro a nie na obło). I co z tego, że kwiaty zwisają, skoro zwisają 2 m wyżej. A ścięte są odpowiednio trwałe – co najmniej tydzień na krzaku i w wazonie. Faktycznie Eny kwiaty niewrażliwe na słońce/cień, suche powietrze/deszcz. I NIGDY przez 20 lat mi nie zachorowała na cokolwiek. Liście cieniutkie, ciemnozielone i matowe więc wydają się lekko szarawe/niebieskawe.
    Uważam, że to terminatorka, która u mnie źle trafiła ale u innych się odwdzięczy.
    Icebergi wszystkie zdechły na czarną plamistość (2 jeszcze udają że żyją w trawie jako 40 cm smutasy ale bez plamistości! – chętnie oddam komuś, kto je pobudzi do życia.
    Ena 5 na słońcu – najgorsza nie przeżyła przenosin. Dwie wykopał kret, dwie ocalałe w zeszłej jesieni przeniosłam w mój jedyny rejon osłonięty od wiatru, zobaczymy jak zareagują. 5 w cieniu (pod jabłonią) od 100% do 70%. Jedną wykopał kret, reszta się rozwijała zgodnie z zacienieniem – ta z 70% była przeszczęśliwa, w 100% ledwie przeżyła, ale przeżyła jak i wszystkie 4 (oprócz kreta) w cieniu.

    Wówczas posadziłam 70 róż bez opieki przez 20 lat na moim wichrowym wzgórzu. Które przetrwały: Gloria Dei, The Fairy 2 szt, Westerland (!!!), Chopin ale latem dopieszczałam, Sympathy, jakiś straszny czerwony burek nie pamiętam nazwy, Aloha – wszystkie 5 (!), Swan okrywowa, New Dawn (nie do zdarcia, kompletnie nie choruje), Acicularis Dornrosen (żyje ale średnio, sądziłam że się rozbuja bo właśnie byłam na etapie wsadzania róż w dobre warunki (przesadzanie En H) i go tak wsadziłam, wegetuje od 20 lat bardzo niezadowolony Graham Thomas, Polar star z 2 jedna wymiękła dopiero 3 lata temu (ostra zima) druga ma się świetnie po przesadzeniu w zaciszek, Rosarium Uetersen 2 szt: super bez kopczykowania, nawożenia i pryskania, ale zabijają je odrosty korzeniowe i to urywanie ręczne z piętką nie pomaga. W ostatnie lato przywaliłam ziemią wić, żeby się ukorzeniła i wyjechałam. Na wielkanoc sprawdzę czy się stało.
    Co mi zdechło: Golden Wings (może kret), Elisabeth angielska łatwa cośtam natychmiast; po długiej walce Blue Moon i Venrosa, Red Fairy 4 szt natychmiast, Golden Showers natychmiast (!), Uncle Ben jeszcze żyje ale życzy sobie przesadzenia w zaciszek; Coral Down, Dolly, Pascali, Grand Hotel natychmiast zdechły.
    Excelsa – w żaden sposób nie mogę się jej pozbyć (odrosty korzeniowe) a chcę, bo kwitnie gdy mnie nie ma a rozsiewa wokół mączniaka od czerwca do jesieni.
    Piszę o tym dlatego, że Wam zakręconymi różami z dopieszczaniem róż na co dzień nie przyszło by do głowy tak skrajnie testować swoje róże jak ja to robiłam. Przez 20 lat. Na moim wichrowym wzgórzu. Jedyne czego nie miałam szkodliwego dla róż to długich deszczów.
    Żadnego odpowiedniego sadzenia i w odpowiednim miejscu, bo się nie znałam. Żadnego nawożenia, pryskania i podlewania bo się nie znałam i mnie fizycznie nie było (dopiero od końca czerwca jestem). Moje róże musiały same dawać sobie radę z moją nieobecnością i moją głupotą. Na wichrowym wzgórzu 20 lat. W tym z robalami maj/czerwiec.

    Zrobiłam moim różom prawdziwy test na komandosa wsadzonego w słaby grunt i na wichrowym wzgórzu.
    i 20 lat bez wspomagania człowiekiem.
    Co przeżyło a co zdechło zreferowałam powyżej.
    Moje ukochane angielskie więc nie na mój klimat Eny okazały się terminatorkami. Proszę zainteresujcie się tak

    Moim otrzeźwieniem, że róże chcą być osłonięte od wiatru (nikt o tym nie pisze! a ja dużo czytam) było, że 2 lata temu przeniosłam moje 2 zdychające Alohy (nie do zdarcia) na pd ścianę właśnie zbudowanej szopy. A one oszalały. Z pokurcza 40 cm najwyższa witka i trochę jasnozielonej 20 cm sałaty bez kwiatów, z silniejszej 80 cm jedna witka ale wiotka i dziwna, doprawdy jak 8 pasażer Nostromo. W pierwszym roku po przesadzeniu pokurcz się silnie na swoje 40 cm rozkrzaczył, Nostromo wybujało silnymi pędami pokładającymi się, wiec obie podwiązywałam żeby zebrały się do kupy, krok po kroku żeby pędów nie wyłamać. W drugie/ubiegłe lato oba krzaki (jak zwykle wymarzając do bardzo wysokiego kopczyka, który zawsze robię) poczuły moc w sobie, z 40 cm było 80 cm dobrze uformowanego krzaka i dużo dobrze uformowanych kwiatów, a Nostromo kompletnie oszalał robiąc się katalogowa Alohą z silnymi pędami, ciemnozielonymi listkami i zajebistymi kwiatami, aczkolwiek na 1,30 m i za szeroko jeszcze rozłożonymi.

    Jak to zobaczyłam, od razu wykopałam moje Eny (niedobitki) i przesadziłam pod szopę. W najbliższe lato zobaczę, co moje Eny na to.

  2. Dybczyńska Anna napisał:

    Ena Harkness clb cd
    Podjęłam twardą decyzję, że jak jestem tylko w wakacje to na moim pół hektara nie róże ale piękne krzewy: hortensje, pięciorniki, budleje,…
    I co: nawet cztery pięciorniki (rosną) i dwie budleje (jedna przeżyła) kupiłam, hortensje prawda, warte grzechu i wszystkie 8 rosną, … ale to nie róże.
    Dlatego w tej chwili kupuję 50 róż.
    Bo róże to nie rośliny w ogródku, to narkotyk. Wiem, bo Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej to nie (moje) miejsce pracy to narkotyk. Objawy te same.
    Tę kupowaną partię róż podzieliłam na 3 transze (żeby mnie nie poniosło w kierunku same piękne)
    1. dla mnie przepiękne i trudne,
    2. burki ale konfitura z płatków (mam 3 Hanse i łoj, nie ma lepszej konfitury a drzew z owocami mam sporo i tych dżemów (zrobiłam) nie jemy, znów róża to narkotyk)
    3. burki na moim pół ha jako park angielski – piękne krzaki, które same sobie dają radę raz w cieniu raz na słońcu i powtarzają kwitnienie.
    Na prawdę długo wybierałam w kontekście szkółek, żeby nie kupować z wysyłką po jednej sztuce.
    W 2 szkółkach już kupiłam, bo był ograniczony wybór i taniej tych „przepięknych” niż u Choduna.
    U Choduna są burki – mój park angielski bezobsługowy. Czy chciałby Pan skomentować które mogą być samoobsługowe u mnie na prawdę?
    Mrs John Laing a Zephirine Drouhin a Louise Odier a Reine des Violettes – czym to się różni w kontekście płatków na konfiturę a krzaczora, który ma sam sobie dać radę na moim wichrowym wzgórzu?
    Drugie pytanie,nie konfitury z płatków,
    czyli 3) park angielski – czy faktycznie te poniżej będą odporne na wszystko i powtarzać kwitnienie na moim wichrowym wzgórzu?
    Margueritte Hilling,
    Stanwell Perpetuall,
    Prairie Harvest,
    Martin Frobisher
    Ballerina
    Bonica.
    Będą nie na piachu a na glinie. Bo mam przed domem 70 m działki piach a za domem 170 m glinę. Dom akurat stoi na najlepszej ziemi pomiędzy.
    Na piach ostatnio wymyśliłam patent: na piachu zakopuję połówki 200l beczek pod moje krzaki (antykretowo), oczywiście wogóle nie wiedząc ile wody ma się przez tą półbeczkę przelać a ile zatrzymać i jaki ma być skład ziemi w tej półbeczce.
    Jak będę w lecie mogę regulować ilość wody.

    Plastikowe beczki 200l (po GSach) do przecięcia na pół i narobienie w nich dziur oraz zakopanie w ziemi w tej chwili są bardzo tanie, tanioś potrwa rok maksimum dwa. Ścianka takiej beczki to 3 mm bardzo odpornego i nieagresywnego/niereagującego plastiku.

    Teraz pytanie, które z tych „pięknych” mają szansę u mnie przeżyć:
    Bajazzo -29, chyba tylko malutki zaciszek i przeżyje u mnie bez niczego więcej bo w sumie mała?
    Compassion -29, duża, rozpiąć w poziomie na słońcu i na zimę jakoś te poziome przykryć?
    Buff Beauty – 29, to róża pnąca czy coś jak Chopin? Czego potrzebuje?
    Miracle of the Hudson -29, z opisu żywotna i wiotka a nie sztywna jak Red Meidilland. Trudno mi w to uwierzyć. Czy na wichrowym wzgórzu przeżyje?
    Bouquet Parfait – 29, z opisu pełne kwiaty zamykające się na noc i otwierające w dzień, więc nie gniją i nie chorują. Prawda czy nie? I czego u mnie potrzebuje?

    Nie znając w realu tych róż zrobiłam analizę i syntezę tego, co wyczytuję w Internecie – to uzależnienie jako naukowca PW. Ale na PW jestem też architektem, więc dla mnie sprawdzianem jest zderzenie się z praktyką a nie naukowa konfabulacja ad mojej analizy. Moim najlepszym zderzeniem z różopraktyką jest Pan.
    Bo czytam Pana stronę od 3 lat (wszystko, co Pan wpisuje) i jest Pan dla mnie najbardziej wiarygodny w Internecie. A poza tym jak dla mnie belfra z uczelni, idealnie Pan harmonizuje przekaz-teorię z przekazem blogowym – praktyka i z komunikacją z czytelnikami. Ja jeszcze tak nie umiem, ale się na Panu uczę.

    Czy zechce Pan ze mną porozmawiać?

  3. Dybczyńska Anna napisał:

    Ja mam kilka zamkniętych stron na fb co semestr – tyle ile mam zajęć w semestrze na WAPW, po każdym semestrze wszystkie likwiduję, żeby na mnie nie wisiały w nieskończoność. W rezultacie to, co było dobre na naszych zajęciach zostaje wymazane.
    A Pan ma stabilny blog, który kontroluje już od wielu lat, i z interakcją z zewnątrz.
    Tego też bym chciała się od Pana nauczyć.

  4. Dybczyńska Anna napisał:

    I dlatego jestem ciekawa jak działają u Pana mechanizmy „czeka na akceptację” itd, bo u Pana to działa dobrze a nie pilnuje Pan tego mechanizmu non stop/codziennie.
    Bo zastanawiam się nad zrobieniem własnej strony (ad architektury). Pana formuła strony internetowej najbardziej mi odpowiada, ze wszystkich jakie widziałam.
    Ale chcę tym troszkę/niedużo zarobić do emerytury.
    I chyba albo przyjemność jak Pana strona albo zarabianie. I inaczej się nie da.
    Pozdrawiam dziękując, że mogę na Pana stronie uczyć się o różach.
    AD

  5. Dybczyńska Anna napisał:

    Mam cudne foty moich Enn H z 20 lat, przesłać? A jeśli przesłać to ile Mb na jedną fotę na Pana blog? I czy Ena jako Miss Polonia (ojoj, ile tego mam), czy rzetelnie: młode pędy (czerwone), letnie liście, krzak (moje foty sprzed 10 lat), kwiat w pączku, w rozkwicie, w zdechu, kwiat w domu w szklance itd.

  6. Anna napisał:

    Witam serdecznie z wielką uwagą poczytałam opisane doświadczenia p.Anny Dybczyńskiej i w dużej mierze się zgadzam, trafnie ocenia testowanie róż. Jako milośniczka królowej kwiatów smutno mi kiedy coś „pada” z pragnienia ale cóż testowanie na tym chyba polega.
    Bardzo piękna historia róży Ena Harkness mam ją drugi sezon jako sztampową, jestem z niej b.zadowolona cenię ja za kolor, zapach, kształt kwiatu, długośc kwitnienia. W ub.sezonie niestety dopadła ja plamistość i miałam watpliwości czy coś z niej będzie, ale może faktycznie to terminatorka i w tym roku jest zdrowa, obsypana kwieciem. Wczesna wiosna jednak pryskałam ją, aby ustrzec przed plamistością.
    Bardzo lubię odwiedzać Pana stronkę, wiele ciekawych porad i historii. pozdrawiam

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.