Moje róże – moja pasja

Odmiany, uprawa, pielęgnacja, historia


  • Jak długo żyją róże?

    Na pytanie: jak długo żyją róże, odpowiem nie odbiegając znacznie od prawdy, że róże są wieczne. Wprawdzie Ian Fleming  jedną ze swych książek o przygodach agenta 007  zatytułował „Diamenty są wieczne”, ale ja bym  uzupełnił ten tytuł o frazę, że róże też. Chińczycy uprawiali je od tysięcy lat i to oni poprzez wielosetletnie prace hodowlane – selekcję czy też celową hybrydyzację obdarowali nas różami wiecznie kwitnącymi. Tak, z pewną emfazą możemy powiedzieć, że są róże wiecznie kwitnące, ale czy są róże wieczne? Jako gatunek znamy je od tysięcy lat. Natomiast jako krzew,  ich horyzont życia jest ograniczony jak każdej istoty żywej. Ograniczenie to jest jednakże innego rodzaju niż nasze życie które ma swój  wyraźny początek i kres. Przechadzając się po swej różance widzę, podziwiam i pozdrawiam wielopokoleniowe rodziny które rozgościły się i rozsiadły na moich grządkach.

    Jak obserwuję starą, chińską odmianę Old Blush, to zdaję sobie sprawę z tego, że jej udziałem  jest coś co dla mnie będzie nieosiągalne. Ona jest obecna z nami w Europie od ponad 200 lat, od kiedy to przyjechała do nas z Chin. A ile lat jest tam obecna? Kiedy się tam narodziła?

    Róże  dzięki temu, że  otrzymały od nas swoją historię w postaci linii rodowodowych mają tę unikalną cechę, że obok siebie rośnie i ona , ta współczesna diva , ale i jej matka, babcia , prababcia  i tak dokąd sięga  historia, choć nie każda róża ma swoją historię. Nasze rodziny to  grupy społeczne  dwu  a maksymalnie trzypokoleniowe żyjące razem. Potem zaczyna nas ograniczać długość naszego życia. Róż nie dotyczą te ograniczenia. Tak więc ogród nasz zasiedlają  rodziny  których historie sięgają kilkunastu pokoleń, zda się nie mieć to końca. Zwykle nie zastanawiamy się nad tym. Bardzo niewielu miłośników róż  sadzi je rodzinami. Zwykle dominuje  utylitaryzm. Sadzimy kolorami, wzrostem, pokrojem. Nie zastanawiamy się nad tym , że są to rodziny.

    Tak więc w wymiarze metafizycznym róże z punktu widzenia  ułomności naszego życia są wieczne choć jak  skuszeni  pięknym kolorowym katalogiem kupimy sobie coś do okraszenia naszego ogrodu i posadzimy jeden czy kolejny krzew -  to  rośliny te mają ograniczony horyzont czasowy swego życia , podobnie jak i my . Choć  spotkamy się z opowieściami jak to  przy ścianie jednego z kościołów w Niemczech rośnie krzew róży, który  liczy sobie około tysiąca lat. To są tylko unikaty, jak biblijne matuzalemy.

    Bardzo wiele gatunków róż, tak azjatyckich jak rugosa, amerykańskich jak setigera,  czy  europejskich jak spinosissima, świetnie sobie radzi w naszym brutalnym  świecie i bez pomocy człowieka . Mianowicie opracowały  bardzo sprytną  strategię przetrwania polegająca na tworzeniu i wypuszczaniu odrostów korzeniowych za pomocą których  krzewy odmładząją się  praktycznie rzecz biorąc w nieskończoność a każdy nowy pęd który pojawia się ponad powierzchnią ziemi jest klonem rośliny wyjściowej. Czy coś je ogranicza? Że wspomnę tu jeszcze o jednej ich umiejętności. Spacerują po ogrodzie! Rosa setigera, jak podają źródła, są krótkowieczne  bo żyją zaledwie 20 lat, ale od czego są odrosty korzeniowe! Ta jedyna dwupienna roślina wśród róż zapewnia sobie długowieczność za pomocą odrostów i – uwaga!  – samoistnego  ukorzeniania  się pędów. Jej pędy, malowniczo się przewieszając, gdy tylko dotkną podłoża, błyskawicznie się ukorzeniają. W ogrodzie  zaobserwujemy to np. u jerzyny bezkolcowej. I jeszcze pytanie na które być może  kiedyś poznamy jednoznaczną odpowiedź. Czy szpadel ogrodnika przecinający  odrost korzeniowy jest czynnością podobną do przecięcia pępowiny? Ten nowy krzew się narodził czy zmultiplikował?

    Przypadki róż kilkusetletnich są opisywane znacznie częściej jak na ten   przykład dwustuletni gigant  rosa banksiae w Tombstone.

    Kilka lat temu otrzymałem od jednej z czytelniczek fotografię , niestety barbarzyńsko zniszczonych, wspaniale rozrośniętych róż, mieszańców herbatnich , które rosły w otoczeniu hali  stulecia we Wrocławiu.  Miały więc zapewne po około sto lat! Mieszańce herbatnie, które zwykliśmy uważać za krótkowieczne. Ponad sto lat  liczy też zapewne krzew róży  porastający ściany jednej z kamienic, również we Wrocławiu. Na pewno przetrwał wojnę.

    W ogrodzie mojej babci rosła sobie od ponad 50 lat rosa Alba Maxima,  dopóki nieumiejętnie przesadzona, nie zamarła.

    W moim ogrodzie, najstarszą różą jest Uncle Walter, podobnież krótkowieczny, którego posadziłem 41 lat temu!. Nie miał biedak szczęścia  i ciągle go przenosiłem a on trzymał się uporczywie życia i do dziś  jakoś tam rośnie i kwitnie. Niewiele młodsze są blisko trzydziestoletnie  Super Star/ również przesadzana / i Kronenburg.

    Obecną różankę, buduję od około 20 lat i w takim horyzoncie czasowym mogę swoje róże oceniać. W tym czasie posadziłem swoje  „matuzalemy” jak wspomniana Super Star czy  Peace, które dzielnie mi po dziś dzień towarzyszą,  ale też wiele takich które  żyły bardzo krótko, po kilka lat jak Walztime, Wiener Charme, , Mount Schasta, Queen Elizabeth. Sonia.

    Przez kilka lat uprawiałem/ a raczej precyzyjniej powiedziawszy eksploatowałem/ róże na kwiat cięty pod namiotem foliowym. Intensywna eksploatacja, absurdalnie wysokie nawożenie , wymuszały  obfite kwitnienie moich podopiecznych, ale i drastycznie skracały im życie. Ocalało mi z tamtych czasów kilka krzewów Flamingo które wprawdzie jeszcze rosną ale zastępuję je  nowymi egzemplarzami. Albowiem róża ma tę przewagę nad nami, że może żyć prawie wiecznie. Pobrana i ukorzeniona sadzonka, oczko umieszczone pewną ręką ogrodnika na zdrowej podkładce, zapewnia jej kolejne i kolejne życie . Jak w tych głupawych grach strzelankach gdzie to jesteśmy wyposażani przez programistę  w kilka żyć. I tak oto rośnie  sobie zdrowo np. Madame Hardy która jako odmiana,  ma 170 lat  – oczywiście  od czasu jej wyhodowania,  no bo np. mój krzew ma gdzieś z lat 15. Róże uprawiane  pod osłonami,  z przeznaczeniem na kwiat cięty żyją bardzo krótko. Ile? Powiem ogólnie: parę lat.   Życie jest brutalne. Produktywność ich spada i  zastępowane są przez nowe nasadzenia. W ogrodach ozdobnych intensywne nawożenie również powadzi do wyeksploatowania krzewów i róże takie rosną 10 a maksymalnie 15 lat. Gdy jednak pozostawimy ją w spokoju , ograniczając się  tylko do niezbędnej pielęgnacji potrafią przeżyć właściciela.

    A więc jak długo żyją róże?

  • Alister Clark

    alisterclark1

    Tym razem postaram się  nakreślić kilka słów o Alister Clark’u, niewątpliwie najwybitniejszym australijskim hodowcy róż. Urodził się w roku 1864 w rodzinie szkockich emigrantów w Australii a zmarł w 1949.Ukończył studia prawnicze jednakże nigdy nie praktykował w tym zawodzie. Urzekł go świat roślin, Być może stało się to za przyczyną pięknej , ponad 100 hektarowej, posiadłości rodzinnej Glenara położonej 30 km na północ od Melburne.

    glenara-by-eugene-guerard

    W artykule prasowym opublikowanym w 1928 roku , Glenara została opisana jako piękny ogród nawiązujący do starego świata, z rozłożystymi trawnikami wokół zagrody, z pięknymi drzewami chroniącymi ogród przed zimowym i letnim wiatrem oraz z kombinacją róż i drzew owocowych w sadzie. Początkowo Glenara dostarczała domowe winogrona do win i świeże produkty dla gospodarstw domowych. Nadwyżki były sprzedawane na Melbourne Market. Stopniowo róże zaanektowały sad a następnie wkroczyły do ogrodu warzywnego. Później Glenara stała się rozległą szkółką gdzie prowadził prace hodowlane róż i żonkili. Clark, traktował róże jako środek do dekoracji ogrodu, nie praktykował masowego sadzenia ich w rabatach na pokaz. Odporne , pnące krzewy, były ostoją ogrodu Glenara, gdzie było mało wody i na ogół panowała susza. Zresztą ogród ten przetrwał po dziś dzień. Dziś sama zagroda Glenara ma znaczenie architektoniczne, podczas gdy jego ogród ma znaczenie estetyczne ze względu na niezwykłe walory malownicze, które wynikają z relacji między zagrodą, ogrodem i dramatycznym otoczeniem krajobrazu. Glenara miała również znaczenie ogrodnicze jako miejsce szeroko zakrojonych programów hodowli roślin. Ogród zachowuje dużą liczbę jego roślin, w tym żonkile i pięknie rozrośnięte okazy wielu róż.

    Wracając do Australii po studiach w Anglii gdzie został wysłany  przez rodzinę po tragicznej śmierci ojca, poznał na statku swoją przyszłą żonę Edith Rhodes. Potem jedną za swoich róż nazwie Edith Clark w uznaniu dla działalności żony w Wictorian Rose Society. Zresztą wiele swoich róż nazwał imionami kobiet z kręgu swoich krewnych i przyjaciół domu. Państwo Clark, nie dochowali się potomstwa.

    Wyhodował około 130 nowych odmian róż, koncentrując się na wyhodowaniu róży, która w warunkach klimatu Australii kwitła by przez cały rok. Nie hodował róż w celach komercyjnych, nigdy na nich nie zarabiał, nie przykładał do tego wagi, rozdawał je instytucjom charytatywnym, przyjaciołom i ludziom, których imieniem je nazwał. To pół biedy, ale co gorsza / zapewne z powodu swego lenistwa / nie prowadził zapisków hybrydyzacyjnych.   Bardzo cenił go Samuel McGredy twierdząc , że jako hodowca wyprzedzał czas w którym przyszło mu działać. On sam z kolei bardzo cenił Lamberta i wiele z jego kreacji wywodzi się z dokonań Lamberta.

    Jednak jeżeli będziemy patrzyli na dzieło Clarka pod kątem historii i rozwoju hodowli róż, to wg. mnie największym jego dokonaniem jest wyhodowanie najobszerniejszego zbioru  hybryd z r.gigantea.  Zainteresował się tą różą ze względów praktycznych. Zaintrygował go jej  nieprzeciętny wigor i zdolność długotrwałego kwitnienia. Clark miał do rozwiązania zupełnie inny problem  hodowlany niż na ten przykład  hodowcy europejscy. U nas największym problemem są coroczne okresy chłodu a w związku z tym ważna jest zdolność róż do przetrwania w jak najlepszej formie okresu spoczynku. Tam, potrzebne były róże o zdolności kwitnienia non stop  oraz odporności na  chroniczny brak wody. R.gigantea go nie zawiodła. W czasie ponad  30 lat prac hodowlanych  wyhodował całą gamę / największą na świecie/ kolekcję mieszańców r, gigantea. Nie spotkałem się z jego różami ale  mówi się, że są nie do pomylenia z różami innych hodowców. Zachowały bowiem wie z cech charakterystycznych dla r.gigantea. Róża  Jessie Clark (1915) była jego pierwszą siewką uzyskaną z Rosa gigantea i jego pierwszym wielkim sukcesem jako hodowcy. Została nazwana na cześć siostrzenicy Amistra Clarka; Jessie Johnston (1889–1984). Pierwsze pokolenie róży Alister Clark miało pojedyncze kwiaty podobne w formie do macierzystej Rosa gigantea i nie powtarzało kwitnienia. W końcu po dziesięciu latach prób wyhodował solidne róże ogrodowe, które mogły przetrwać gorące, suche lata i łagodne zimy w Australii, a także mogły powtarzać kwitnienie przez cały rok. Udało mu się to z Lorraine Lee, Nancy Hayward i Squatters Dream, które wszak kwitną wielokrotnie. To właśnie  *Loraine Lee *  jest najbardziej znaną różą Alistera Clarka nie tylko w Australii a le i na świecie. Jej największym atutem jest zdolność kwitnienia non stop przez cały rok.

    Sugerowano nawet, że jego hybrydy R.Gigantea powinny być nazywane jako  „Clarkianas”, aby uhonorować ich twórcę, podobnie jak ‚Pernetiana’ czy ‚Lambertiana’

    Alister nazwał zdecydowaną większość swoich róż na cześć kobiet i koni wyścigowych. Zapomniałem bowiem powiedzieć, że jego drugą pasją , obok róż były konie wyścigowe, wyścigi i polowania na lisy. Używał także slangów, aby nazwać niektóre ze swoich róż; Billy Boiler (1927), Sunny South (1918) i Scorcher (1922) to tylko niektóre z nich. Wiele róż Alistera Clark, które są   pnączami, wymaga miejsca w dużym ogrodzie. Ale są też polyanthas, takie jak Suitor, Busybody, Mary Guthrie i Majori Palmer, bardzo odpowiednie dla mniejszych ogrodów.

    Po jego śmierci w 1949 roku wiele jego prac zaginęło. Pod koniec 1980 roku Susan Irvine i John Nieuwesteeg zlokalizowali i zidentyfikowali zdecydowaną większość z jego róż i zachowali je jako część dziedzictwa ogrodniczego Australii. Ogród Alister Clark Memorial Rose Garden znajduje się w pobliżu Glenara, w pobliżu jego starego domu i ogrodu. Jest tam najobszerniejsza kolekcja , blisko stu odmian  zachowanych róż Alistera Clark w Australii. Ogród jest utrzymywany przez wolontariuszy i koordynowany przez Radę Miasta Hume. Otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Został m.in. dożywotnim, honorowym członkiem American Rose Society.

    Jako socjolog, nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił uwagi na pewien specyficzny  aspekt działalności Clarka. Otóż róże w sposób naturalny nigdy nie wykroczyły  na południe poza linię równika. Ich rozprzestrzenienie się na półkuli południowej, to działalność człowieka. Tak jak wraz z człowiekiem, róża Harrisons Yellow/ o czym pisałem/  skolonizowała całe stany Zjednoczone, tak róża jako taka towarzysząc osadnikom kolonizowała coraz to nowe dla niej terytoria stając się rośliną uniwersalną.  Osadnicy sadzili ją nie tylko przez wzgląd na towarzyszące człowiekowi poczucie piękna , ale również dlatego, by w obce sobie krajobrazy przenieść coś osobistego i znajomego. Pozwalało to „oswajać”  nieznane. Alister Clark zrobił tu krok dalej. Zaczął od sprowadzenia róż znanych sobie  ze stron rodzinnych po czym przyszło postanowienie wyhodowania odmian, które  byłyby lepiej dostosowane do nowych warunków niż róże Europejskie. Do klimatu nie tylko gorącego lecz również charakteryzującego się niedoborem wody  Do realizacji tego cwelu zaprzągł  r. gigantea. I tak oto otrzymaliśmy róż specyficzne dla  terenów nowego świata. Dał też materiał do dalszej pracy dla kolejnych pokoleń  hodowców australijskich i nowozelandzkich. Kilkadziesiąt lat później  do Nowej Zelandii sprowadził się  Sam McGredyIV, ale on ani jego róże, nie był tak mocno zakorzeniony w tym nowym świecie jak Alister Clark.

  • Jeszcze raz o różach chińskich

    Z pewnego rodzaju uporem , po raz kolejny podchodzę do tematu róż chińskich. Będzie to chyba – jeżeli się nie mylę- po raz ósmy. Powodem jest swego rodzaju arogancja  jaka cechowała i nadal cechuje  badaczy i autorów europejskich w podejściu do dorobku ogrodnictwa w Chinach czy Japonii.  Czy tym razem powiedziałem coś nowego? Z może tylko powtórzyłem znane  już spostrzeżenia? W takim razie proszę o wybaczenie.

    xxx

    Chiny, to obszar niezrównanego bogactwa bioróżnorodności i róże nie są tu wyjątkiem. 93 gatunków i 144 odmian znanych nam róż pochodzi z Chin a 80% z nich są to gatunki endemiczne, to znaczy że naturalnie występują tylko w tym jednym obszarze. Spośród prawie dwustu gatunków róż występujących wyłącznie w subtropikach i strefie umiarkowanej półkuli północnej – dwa przyczyniły się w sposób szczególny do rozwoju i wzbogacenia naszego różanego dziedzictwa. Są to : Rosa chinensis var. spontanea (Rehd. & Wils). T.T. YuKu i R. odorata var. gigantea (Collett ex Crépin) Rehd. & Wils. (Lub R. gigantea). Dzięki sięgającemu kilka tysięcy lat udomowieniu, dostarczyły światu niezwykłe i cenione cechy utrwalone i wzbogacone przez hybrydyzację w Europie. Najstarsze wzmianki o uprawie róż pochodzą jeszcze z XI wieku przed naszą erą. W czasach dynastii Ming  tylko w jednym mieście Luoyang, wymienia się ponad 40 odmian ciągle kwitnących odmian róż. Pojęcie róża chińska,  to właściwie kompleks odmian naturalnych i mieszańców uprawnych, które ewoluowały przez ponad tysiąc lat w chińskich ogrodach z pomocą i bez pomocy człowieka. Przypomnijmy, że historia róż w Europie to  tak na prawdę 200 – 330 lat. Powoli i incydentalnie róże chińskiej proweniencji, zaczęły  się pojawiać również w Europie. Ślady ich znajdujemy na obrazach  szesnastowiecznych mistrzów malarskich a w wieku . XVIII wieku tych wzmianek będzie coraz więcej. W roku 1751 , uczeń Linneusza, napotyka w Kantonie, opisuje i przywozi odmianę identyczną jak Blush Tea China. W roku 1768 jedna z róż chińskich otrzymuje nazwę R. chinensis Jacquin, a jej dzikiego przodka odkryto w Chinach 150 lat później. Powiedzmy jeszcze o R. odorata var. gigantea która pochodzi z górnej Birmy , ale występuje też  w południowo zachodnich Chinach. Została ona wprowadzona do Europy w roku 1888 a odkryta została przez sir Henry Collet. W miejscu swego występowania,  jest to faktycznie gigantyczne, szybko rosnące  pnącze  z pędami dorastającymi ponad 12 m długości. Jednakże jest bardzo delikatnej kondycji i nie nadaje się do uprawy w klimatach europejskich jak np. wymieniona wcześniej spontanea. Wspominam o niej także ze względu na jej niezwykły subtelny i elegancki zapach herbaty, który to zapach przeniesiony do innych odmian, dał nazwę całej grupie róż. Róż herbatnich. Róże chińskie wpłynęły w ciągu ostatnich dwu stuleci tak mocno na hodowlę róż w Europie ze względu na to że posiadały kilka cech, których brakowało osiemnastowiecznym różom europejskim:

    1.Przede wszystkim ciągłe lub powtarzające się kwitnienie w zależności od klimatu od początku lata do późnej jesieni. Hurst odkrył, że za tę cechę odpowiada recesywny gen, który można znaleźć tylko w różach chińskich. Podobnie zresztą jak gen odpowiadający za karłowy pokrój roślin.

    2. prawdziwie czerwone zabarwienie kwiatów.

    3. karłowy , krzewiasty pokrój

    4. pojawienie się palety żółtych kolorów, koniec końców utrwalonych poprzez foetidy.

    5.nowe zapachy – określane jako zapachy herbatnie.

    6.inna budowa kwiatu. Kwiaty miały budowę bardziej smukłą o większych wewnętrznych płatkach kwiatu.

    Wszystkie te cechy zostały przeniesione do róż Europy wraz z różami chińskimi pomiędzy rokiem 1792 a 1810,  za pośrednictwem czterech odrębnie pojawiających się róż, które  już współcześnie, słynny genetyk brytyjski C.C.Hurst nazwał Four Stud China. Były to:

    1.Slater Crimson China została sprowadzona przez Gilberta Slatera z   Knots Green, Leytonstone w 1792 roku. Od 1798 roku Francuzi, którzy dominowali  wówczas  w pracach hodowlanych , zaczęli z nią eksperymenty hybrydyzacyjne. W ciągu kilku lat, materiał genetyczny przeniknął do Austrii, Niemiec i Włoch.   Hybryda ta ma bardzo niski wskaźnik płodności  określony przez  Hursta na 14%, co świadczy  o tym, że odmiana ta byłą ogrodową hybrydą ewoluującą w uprawie. 2.Parsons Pink China została sprowadzona do Anglii w 1793 roku przez Josepha Banksa, dyrektora Kew Gardens w Anglii, odmiana ta została najprawdopodobniej znaleziona w pobliżu Kantonu przez Sir George Stauntona, członka ambasady lorda Macartney w Chinach w 1792 roku może  być identyczna do róży która przywędrowała do Europy w 1751 roku przywieziona przez Osbeck’a. James Colville  rozmnażał ją i sprzedawał pod nazwą Pale China Rose, a później róża ta otrzymała nazwę Old Blush. Odmiana ta, utorowała sobie drogę do Francji w 1798 roku,  gdzie była poddana wielu skutecznym zabiegom hodowlanym. Około roku 1800,   pojawiła się także w Ameryce Północnej  i doprowadza tam  do powstania szerokiej gamy popularnych potomków, w tym róż noisette.

    3.Hume’s Blush Tea-Scented China -  została sprowadzona przez Sir A. Hume z „Indii Wschodnich” (wtedy w tym Chiny) w roku 1810. Pierwotnie została nazwana R. indica odorata a później R. fragrans indica.   Ma ona  duże, eleganckie, jasnoróżowe kwiaty, które kwitną bez przerwy.

    4.Park’s Yellow Tea-Scented China - sprowadzono ją do Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego w 1824 roku, najprawdopodobniej przez   John Reeves’a (1774-1856), Głównego Inspektora East India Company w Canton od 1812 do 1831 roku,  odegrał on w tym czasie, istotną rolę we wprowadzaniu wielu chińskich roślin do Europy. We Francji , gdzie szybko się znalazła, otrzymała   imię R. indica sulphurea. Charakteryzowała się pachnącymi herbatą kwiatami i stała się przodkiem wielu żółtych róż herbatnich. Hurst ustali, że trzy z czterech róż stud są hybrydą dwóch gatunków dzikich, źródłowych, wymienionych we wstępie, wyjątkiem jest Slater Crimson China,   od R. chinensis var. spontanea. Wszystkie cztery są ciągle kwitnące i karłowatego wzrostu, oraz charakteryzują się zupełnie innymi liśćmi, nadto krzew zbudowany jest z drobnych gałązek i mają zapach niż róże, które  nazywamy  starymi  różami  Europy.

    scan_20211121_181844

    Diagram ten pochodzi z książki Graham Thomasa „Rose Book” strona 322.

    Natomiast sam artykuł jest kompilacją  swobodnego tłumaczenia fragmentów artykułu zatytułowanego The history and legacy  of the china rose Howarda Higsona, Jednego z rozdziałów  książki Climbing rose of the world  Ch. Quest Ritsona i artykułu CC Hursta zamieszczonego w Rose Book Graham Thomasa.

  • Damask Moss Roses

    Róże mchowe, nie do końca są jednolitą grupą.  I wcześniej czy później zauważymy, że jedne z róż zaliczanych do mchowych  mają miękkie , żywo zielone aromatyczne omszenie, natomiast inne  czerwono brązowe, twarde w dotyku, rzekłbym szczeciniaste a w skrajnych przypadkach  pędy otacza niesympatyczne szczecina, którą tylko z dodatkiem ogromnej ilości dobrej woli nazwiemy omszeniem. Kolejne spostrzeżenie  to takie, że te o zielonym , miękkim omszeniu nie powtarzają kwitnienia, natomiast te o twardym, brunatnym powtarzają. Wprawdzie  grupa ta jest wewnętrznie zróżnicowana, bo np. odmiana Salet powtarza kwitnienie dobrze, ale w większości to powtarzanie kwitnienia jest mocno warunkowe. A to musi być odpowiedni przebieg pogody, a to właściwe nawadnianie czy nawożenie. Niemniej jednak powtarzają.

    Wprawdzie o wszystkich mchowych mówimy jak o jednej grupie, to jednak część autorów jak na ten przykład Nancy Steen, dzieli je na mchowe nie powtarzające kwitnienia wywodzące się od centifolii i na te powtarzające kwitnienie, które wywodzą się od róż damasceńskich. Może użyłem tu zbyt ostrego określenia. Nie tyle dzieli je na dwie grupy co dostrzega różnice między nimi  podkreślając  wpływ  źródła ich pochodzenia  na ich wygląd.

    A zaczęło się to od  Quatre Saisons Blanc Mousseux. Róży o wielu nazwach z angielska zwanej Perpetual White Moss a z francuska jeszcze Rose des Quatre Saisons Mousseuse Blanche. Wspomnijmy o jeszcze jednej nazwie: Rosier de Thionville – od miejsca jej znalezienia czy też wyhodowania przez miejscowego amatora, który rozesłał ją praktycznie do wszystkich ważnych ówczesnych szkółek jak Vibert, Laffay czy Sisley. Znalezisko to miało miejsce około roku 1820. Dziś uważa się , że jest to sport od Autumn Damask – powtarzającej kwitnienie róży damasceńskiej. I nie ma w zasadzie żadnych wątpliwości, ponieważ  zjawisko to zachodziło i było opisywane wielokrotnie , również współcześnie opisywał je np. Graham Thomas czy wspomniana już Nancy Steen , która opisuje rosnący na starym cmentarzu w Nowej Zelandii krzew Autumn Damask  na którym widnieją przeplatające się kwiaty białe i różowe. O pąkach gładkich i omszonych.

    I jeszcze rozważania Nancy Steen

    Przez długi czas pochodzenie Blanc Mousseux – białego, wiecznie kwitnącego mchu damasceńskiego – nie było znane, ale w 1950 r. powrócił on do formy różowej,  róży Four Seasons w dwóch ogrodach – jednym w USA i jednym w Anglii. Pan G. S. Thomas, angielski ekspert od starych róż, powiedział, że dopóki nie nastąpiło to pojawienie się sportu, nic konkretnego nie było wiadomo o historii tej róży, której nazwy botaniczne to R. quatre saison blanc mousseux lub. r.damascena bifera alba muscosa. We Francji nazywała się Rosier de Thionville. Chociaż nasza roślina sprowadzona została z Anglii wiele lat temu, od tego czasu znaleźliśmy krzewy tej róży we wczesnych ogrodach i na starych cmentarzach; i mogliśmy powiedzieć panu Thomasowi, że odkryliśmy roślinę na cmentarzu Grafton, która ma podobny wygląd. Kilka gałęzi produkowało nie omszałe kwiaty Pink four seasons rose, podczas gdy inne niosły brązowe omszałe, raczej zmierzwione kwiaty białej róży Blanc Mousseux. Pąki tej róży są naprawdę piękne, chociaż otwarte kwiaty, lekko zaróżowione, są raczej rozczarowujące. To opinia Pani Nancy Steen.

     

    Tak więc – acz niechętnie -  zauważyć by należało , że róż mchowe  dzielą się nie tylko na te  które kwitnienie powtarzają i na te które kwitną tylko raz ,  te kanoniczne , wywodzące się od centifolii i te  trochę jak gdyby przyszywane  wywodzące się z damasceńskich powtarzających kwitnienie. Przydało by się jeszcze te rozważania podeprzeć jakimiś przykładami, przy czym od razu zastrzegam, że będą to decyzje wysoce arbitralne.

    Tak więc, Blanche Moreau, Deuil de Paul Fonteine, Mme William Paul, Mousseline, Soupert et Notting, Quatre Saissons Blanc Mousseaux. Salet. byłyby tymi o których mowa w tytule tego szkicu.

     

    Nie przywiązuję się jakoś specjalnie do tego co  powyżej przedstawiłem, gdyż autorzy zajmujący się problematyką starych róż omijają dyplomatycznie ten  problem i nie zamierzam być pierwszym , który wetknie kij  do mrowiska dobrze chodzącej klasyfikacji. No bo i jakież w końcu to ma znaczenie.

  • Róże chińskie w moim ogrodzie

    Mam ich kilka , a pierwszą była Old Blush. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jest ona szczególnie piękna, / choć w tym roku , jej kwiaty były uformowane wyjątkowo atrakcyjnie/ale chodziło mi o  wyhodowanie jakiejś  interesującej siewki z jej udziałem. Jednakże mimo tego, że owoce zakłada chętnie i łatwo i bez problemów dojrzewały w gruncie , to jednak  siewki jej nie były interesujące. Podobnego zdania jest również Pan Jacek Kondratowicz , który pokazał nam kilka siewek z jej udziałem.

    Po jakimś czasie przeczytałem w  American Rose Annual  z roku 1946 artykuł  gdzie autor Maurice Merril rozprawiał się z rzekomą delikatnością tej grupy róż.*  » Czy róże chińskie są delikatne? - pytał. Postanowiłem to sprawdzić praktycznie. Wprawdzie już wcześniej miałem Gruss an Tepliz  R. Geschwinda, ale  co by się o niej nie powiedziało, nie jest to  róża stricte chińska – natomiast w uprawie zachowuje się jak mieszaniec herbatni i tak była przeze mnie traktowana. Natomiast liście i kwiaty wskazywały by na bardzo bliską proweniencję z różą chińską.

    To może jeszcze  bliżej  centrum problemu. Miałem ochotę na General Schablikine ze względu na urodę kwiatu , ale nie było tak prosto ją kupić. Skończyło się więc na  Comtesse du Cayla. Mimo  zdecydowanie  piękniej brzmiącej nazwy, kwiaty okazały się  mało atrakcyjne. No dobrze, są niezłe, ale tylko przez jeden dzień. Nadto ich wybarwienie nie przypomina tych egzemplarzy, które pławią się w słońcu Włoch czy południowego wybrzeża Francji. Co do zimy, to posadziłem je nieco głębiej niż zwykłem to czynić i na co praktyka wskazuje.  W efekcie kwitnienie się znacznie opóźniło. Za to zimę zniosła bez problemu a tegoroczna  przypominała wszak zimy prawdziwe, Kwitnienie jej  ma charakter ciągły jak Pan Bóg  przykazał.

    Nieco później posadziłem w sporej donicy – z zamiarem zimowania jej w domu – Sophie’s Perpetual i choć sadzonka była z gołym korzeniem i wyglądała niezwykle nędznie, to wzrost podjęła prawie natychmiastowo i już po miesiącu obdarzyła mnie obfitym i trwającym  prawie dwa miesiące kwitnieniem. Po czym wbrew swej nazwie  udała się na ponad miesiąc trwający spoczynek.  Z kwitnieniem jesiennym było w porządku, tylko kwiaty były wyraźnie mniejsze, za to intensywniej wybarwione. Pobrałem od niej sadzonkę, która się bardzo ochoczo ukorzeniła i w październiku dała pierwszy kwiat. Chciałbym tu podkreślić , że kwiaty jej są wielkiej urody i przyzwoicie trwałe. Bardzo przypominają Gruss an Tepliz. Wspomniane kwitnienie jesienne nie zadowoliło mnie, głównie dlatego, że kwiaty były wyraźnie mniejsze niż kwitnienia wiosennego.

    Kolejna, to Hermosa. Kwiaty są w porządku i kwitnienie bardzo obfite, ale po przekwitnieniu uległa gwałtownej defoliacji z powodu czarnej plamistości, mimo, że przyjęła  standardowy, jak u  innych róż oprysk. Po zdefoliowaniu  przez ponad miesiąc sterczały nagie patyki  nim wreszcie zdecydowała się podjąć ponowny wzrost. Nie wróży to jej dobrze na zimę.

    Arethusa W.Paula , to pomyłka. Kwiaty niewielkie bez  jakiejkolwiek wartości zdobniczej. . Kwiat zaraz po rozwinięciu się w fazie półpąka przez parę godzin wygląda jako tako. Potem to już tylko beznadziejny pędzelek. Do usunięcia, choć kwitnie obficie i wygląda na odporną na choroby grzybowe.

    Duże nadzieje wiążę z Marie van Houtte. Piszę tu o niej, choć powszechnie klasyfikuje się ją jako herbatnią.  Jest to jednakże czystej wody kazuistyka. Bardzo bowiem podoba mi się taka oto definicja: Herbatnie, to pachnące herbatą róże chińskie.  Zgodnie z tą definicją  każda róża herbatnia jest chińską ale nie każda chińska jest herbatnią. Sadzonkę tej odmiany otrzymałem wiosną w prezencie od Pana Tadeusza Kurka i jeszcze rośnie w donicy. Wypowiem się o niej na wiosnę przyszłego roku jak przezimuje i zakwitnie-  choć już jesienią dała kilka kwiatów.

    Mam jeszcze Mlle. Cecile Brunner. Zdecydowana większość autorów widzi ją jako polyanthę. Dla mnie jednakowoż z charakteru i wyglądu będzie to miniaturowy mieszaniec róż chińskich i jako taka  wyląduje w przyszłym roku na rabacie z różami miniaturowymi. Z tego co  zdążyłem zaobserwować, kwitnie w miarę ciągle i obficie, ale jej kwiaty choć  uwodzą nas przez krótki ukres czasu swą urodą, to jednak w masie sprawiąją przeciętne wrażenie. Ze względu na swą delikatną konstrukcję, może mieć problemy z zimowaniem w naszych warunkach.

    Champney’s Pink Cluster – ktoś mógłby powiedzieć: Hola ,hola,  wszak sam Pan pisał, że to mieszaniec piżmowy! I tak jest w istocie. To prapoczątek mieszańców piżmowych, ale z drugiej strony jest to  jak najbardziej mieszaniec róż chińskich. I chciałbym o tej róży powiedzieć kilka ciepłych słów. Przede wszystkim jej kwiaty są większe niż u zdecydowanej większości współczesnych mieszańców piżmowych. Są też ładnej budowy i stosunkowo trwałe. Krzew  pięknie się zgęszcza i raźno przyrasta. Nie jest porażana przez czarną plamistość. Co do jego rozmiarów nie chciałbym się jeszcze wypowiadać. Podobnie jak i  o odporności na nasze niesympatyczne pogody zimowe.

    No i w końcu trzeba by odpowiedzieć na to pytanie które jeszcze nawet nie padło , ale należy je w końcu postawić. To jak? Uprawiać chińskie róże?

    Zdecydowanie tak.

    Bezsprzecznie mają ów ukryty urok  róż pierwotnych. Dla tych wszystkich którym się już znudziły nasze mieszańce herbatnie, obserwacja odmiennego charakteru wzrostu róż chińskich da wiele satysfakcji. Delikatność i ulotna uroda ich kwiatów jest po równi irytująca jak i intrygująca a odporność na czarną plamistość ponadprzeciętna. Jeżeli będą się utrzymywały łagodne zimy, dadzą nam wiele radości, jeżeli natomiast przyjdzie seria ostrzejszych – wówczas będziemy się martwić, ale – tak mi się wydaje – nie bardziej niż w przypadku mieszańców herbatnich.

  • Gerrit de Ruiter holenderski hodowca róż

    Artykuł ten, autorstwa  Honorata Palczewskiego,  zamieszczony został w  Roczniku Polskiego Towarzystwa Miłośników róż z roku 1965, który został udostępniony mi przez Pana Tadeusza Kurka. Przytaczam go z jedynie niezbędnymi zmianami.

    Gerrit de Ruiter, ten holenderski hodowca róż urodził się 8 o5 1892 a zmarł 1 .10 . 1965, niebawem po  opublikowaniu tego artykułu.

    „… Miłośnicy róż wiele mają do zawdzięczenia Gerrit’owi de Ruiter, jego
    bowiem dziełem jest niejedna ze znanych bardzo wartościowych odmian.
    Zaczynał tak jak wielu innych od nader skromnych osiągnięć, zwracając
    jednak na siebie coraz większą uwagę. Swoje prace hodowlane zaczął w 1912 roku i już w 1914 r. ma pierwsze osiągnięcia w postaci nowej odmiany ,,Edith Cavell”. Poprzez ścisłą obserwację i  selekcję odmiany .Orlean Rose” wyprowadził około 20 odmian nowych róż, z których najbardziej u nas znane były ,,Goldlachs” (1926) i ,,Gloria Mundi” (1929). Odmiana ,,Gloria Mundi” uprawiana była przez wiele lat, a u nas w Polsce jest jeszcze spotykana. Za tę odmianę Gerrit de Ruiter otrzymał pierwsze
    złote medale. Jednak pierwszym poważnym sukcesem hodowlanym była
    otrzymana w roku 1941 odmiana ,,De Ruiters Herald” — pierwsza odmiana w Holandii uzyskująca patent.
    W następnych latach uzyskał szereg cennych odmian, takich jak:
    ,,Signal Red”, ,,Lyric” (1951), ,,Border King”, ,,Salmon Perfection”, ,,Red
    Wonder”, ,,Rosemary Rose”, ,,Sweet Repose” (1955). Ponadto w roku 1954
    wyhodował kilka róż — miniatur w wyniku skrzyżowania dwóch róż parkowych. Z roku na rok ulepszając swoje metody hodowlane otrzymywał coraz lepsze wyniki. Swe prace hodowlane koncentrował na wyborze krzewów matecznych, a następnie hodowli i odpowiedniej selekcji siewek,  którą przeprowadzał w przeciągu 5 lat. Spośród róż otrzymanych dzięki tej długiej i żmudnej selekcji tylko niektóre były wartościowymi nowościami.
    Od 1958 roku Gerrit de Ruiter wspólnie ze swoimi dwoma synami nastawił swój zakład głównie na hodowlę róż. Jego nowości są coraz bardziej rozpowszechniane z uwagi na dużą wartość użytkową. Na wystawie ogrodniczej w Hamburgu w roku 1963 i na wystawie w Wiedniu w roku 1964 otrzymał kilka złotych i srebrnych medali i nagród honorowych za nadesłane nowości i za osiągnięcia hodowlane. Z ostatnich należy wymienić odmianę ,,Carla” (1963), którą otrzymał ze skrzyżowania dwóch odmian ,Sweet Repose” i ,,The Queen Elisabeth Rose”. Jest to mieszaniec herbatni.
    Nadaje się głównie do uprawy pod szkłem. Na wystawie w Wiedniu (1964)
    otrzymała złotą nagrodę honorową miasta Wiednia jako najlepsza róża do
    cięcia. Z innych odmian należy jeszcze wymienić nowości ostatnich lat
    Orange Sensation i Europeana, które na międzynarodowych konkursach  były nagrodzone, a które według opinii samego hodowcy, są jego najlepszymi odmianami  z ostatnich lat, obsypane zresztą  niezliczonymi nagrodami.”

    Przejrzałem dość skrupulatnie zawartość internetu , ale obszedł się on  Gerritem Ruiterem wyjątkowo okrutnie  tak  więc nie znalazłem nic interesującego na jego temat. Milczy również Wikipedia. Uzupełniam więc szkic Pana H. Palczewskiego cytatem  z Rose Odyssey J. H. Nicolas z roku 1937, s. 139.

    „Najważniejszy obecnie dom hodowlanyna polu Polyanth jest reprezentowany przez młodego człowieka, G. de Ruitera. Większość jego produkcji to sporty wywodzące się głównie z Orleans Rose , selekcjonowane przez kilka pokoleń, co oznacza , że są to sporty od sportów. De Ruiter ma niesamowity talent do wykrywania i rozwijania sportów. Może zauważyć część płatka inną niż reszta, a przez kolejne selekcje i ponowne nasycenie cały kwiat może zostać rozwinięty i utrwalony w tym konkretnym kolorze. Jego specjalnością jest opracowywanie efektownej gamy pomarańczowo-szkarłatnej. Gerrit de Ruiter (1892-1965) założył w 1912 roku szkółkę w Hazerswoude-Dorp…W 1915 roku szkółka otrzymała nazwę „Kwekerij Polyantha”… ”

    Dodam jeszcze od siebie, że po śmierci Gerrita w 1965 roku, władzę w firmie przejęli  jego synowie Gijs i Leen.

  • Osobliwości różane

    Istnieją setki gatunków i tysiące odmian róż. Różnią się one kolorem, kształtem i rozmiarem, ale wszystkie oprócz jednego gatunku róży mają 5 płatków. Ta jedna , czteropłatkowa to…r.sericea.

    W rozdziale zatytułowanym – Ciekawostki uprawy róż – Shirley Hibbert pisze tak: „Istnieje wiele osobliwych odmian róż, które na pozór wydają się należeć do krainy snów, ale mądry człowiek nie przepędzi ich tam w wielkim pośpiechu. Z pewnością te dziwactwa, a niektóre z nich to całkiem urocze i zachwycające rośliny, dodają ogromnego blasku naszemu ogrodowi.”

    Co to są owe osobliwości? Czy osobliwościami są sporty? Te samoistne i nieoczekiwane mutacje tak bardzo związane z powszechnością uprawy danej odmiany, albo czasami z rodzajem róż – jak w przypadku polyant, które uwielbiają dokonywać owych samoistnych mutacji , tak w kierunku zmienności kolorystycznej jak i  siły wzrostu. Te mutacje  mogą być tak głębokie jak w przypadku Independence, gdy w zestawie genów róż pojawił się nie występujący u nich wcześniej barwnik – pelargonidyna nieprawdopodobnie poszerzając gamę kolorystyczną róż. Do czasu pojawienia się Independence można było powiedzieć, że róże wielkokwiatowe nie miały pigmentu pomarańczowego. Podobnie jak do dziś nie mają pigmentu niebieskiego. Od czasu Independence  kolor pomarańczowy w różach zaczął się pojawiać coraz częściej wskutek samoistnej mutacji.

    Ale bywają też mutacje płytkie, okazjonalne, czasem jedynie na jeden sezon, po czym  różyczka grzecznie wraca do szeregu. No więc jest to jakaś tam osobliwość ale nie taka znowu osobliwa. Powiedzmy sobie pospolita osobliwość.

    No więc może osobliwością są róże mchowe? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Bowiem skala tego zjawiska ma  charakter tak powszechny jak i ograniczony. Występowanie mchu , osobliwością nazwał bym w bardzo ograniczonym zakresie. W XVIII wieku, gdy to wypatrzono takiego omszonego odmieńca na centifolii  – z pewnością był osobliwością ale w miarę rozwoju  i doskonalenia sztuki hodowlanej, możemy ową ‚osobliwość’ oswoić i dziś tacy mistrzowie  hybrydyzacji jak Np. Ralph Moore, bez kłopotu przeniosą nam omszenie na /dowolną?/ różę a nawet ową przysłowiową pietruszkę z Cerested Moss. Mchowych bym więc za osobliwość obecnie już nie uznał.

    Podobnie jak się ma rzecz ze striped. Hodowcy tak się w tym wyspecjalizowali, że mogą nam praktycznie dowolną kombinację kolorystyczną owych cętek czy pasków zaoferować. Róże w cętki i paski bardzo nam już spowszedniały, rzekłbym bardziej niż róże mchowe. Pewnym wyjątkiem są wymienione tu przeze mnie dwie osobliwości. Jest to Baron Girod L’Ain i  Roger Lambelin, które  zawsze wzbudzają szczególne zainteresowanie ze względu na biały lukier wokół nierównych krawędzi ich płatków. Tu przyroda jeszcze mocno chroni swojej tajemnicy.

    To że mamy róże w paski i cętki – wie prawie każdy, nawet początkujący miłośnik róż. A czy wiecie Państwo, że jest róża o pstrokatych liściach? A było to tak: W mało znanej, angielskiej firmie ogrodniczej T. English & Son  pojawiła się w roku 1922,  interesująca róża o nieznanym pochodzeniu która w handlu znalazła się pod nazwą Dorcas – z której to  w trzy lata później w tej samej firmie, wyselekcjonowano  samoistną mutację o bardzo ozdobnych lśniących liściach pokrytych  w pstrokate , białe wzory. Nazwana została Achievement.  Z tego co wiem, wyczyn ten powtórzył w roku 1971  Cocker, który z dwukolorowej róży Kordesa – Kleopatra , wyselekcjonował mutację o  pstrokatych liściach a którą to wprost nazwał Curiosity. A potem jeszcze od Curiosity pojawił się w roku 1996, w szkółkach Chessuma  kolejny sport. Tym razem klimber – również o pstrokatych liściach , zwany również Best Wishes.

    Jedną z większych osobliwości z rodziny róż chińskich jest, r. mutabilis, Ta różyczka wiedzie nas w kierunku zabaw i igraszek z kolorem jakie prowadzi z nami róża. Zmiany koloru w trakcie wegetacji są w zasadzie stosunkowo niewinne w porównaniu z tym  do czego zdolne są współczesne róże. Owe zmienności są tak głębokie , że czasem nawet trudno odpowiedzialnie napisać a z jakąż to odmianą, w jakim kolorze, mamy przyjemność. Fototropizm bez wątpienia odpowiada za owe zmienności w przypadku Double Delight czy Nostalgie. Jednakże nie da się tego powiedzieć w przypadku Gloire de Dijon która potrafi zmieniać kolory  w trakcie sezonu wegetacyjnego po kilkakroć , dając zapierający dech w piersiach, spektakl kolorystyczny. Z bardziej nam współczesnych odmian, takimi umiejętnościami popisuje się Alchymist fluktuujący pomiędzy kolorem morelowo różowym a nawet czysto żółtym, jak miało to miejsce  u mnie w tym roku. Żółć upodobał sobie wczesną wiosną by  bliżej lata wrócić w utarte tory. Zmienność kolorystyczna kwiatów jest tak powszechna praktyką u róż, że trudno ją określić jako osobliwość. Rzekłbym nawet, że to jest właściwość  ogromnej grupy róż.

    To w takim razie może osobliwością jest występowanie niektórych kolorów jak np czarny, niebieski czy zielony jak np. w przypadku r.viridiflora. Roy Shepperd w swojej wydanej w roku 1956 History of Rose widzi to  tak:” ta anomalia występowała w uprawie już w 1743 r., ale nie była ogólnie znana, dopóki nie została wprowadzona do obrotu handlowego przez angielską firmę szkółkarską Bembridge & Harrison w 1856 r”   Wspomina tam też , że jej synonimiczna „Nazwa R. monstrosa została nadana tej róży przez Breitera w 1817 roku i jest bardzo trafna.” Tamże , strona 62.

    Nie ma róż, które są czarne, a to że takie pozornie widzimy, jest tylko iluzją naszego wzroku, skutek jego niedoskonałości. Chociaż istnieje kilka odmian róż, które wyglądem swym zbliżają się do tego celu. Na przykład turecka róża Halfeti, znana również jako „Czarna Róża Turcji”, jest niezwykle rzadką osobliwością /odmianą/ , która wydaje się pitch-black do oka, ale w rzeczywistości jest bardzo ciemnoczerwono-karmazynowym kolorem. Dzieje się tak ponieważ  w tej małej wiosce na południu Turcji gleba zawiera szczególne i unikalne pigmenty rozpuszczalne w wodzie, które wpływają na takie wybarwienie kwiatów.

    Jednakowoż , by obejrzeć „czarną różę” , nie musimy jechać do Turcji, bowiem już Pliniusz mówił o czarnych różach, a wieki później  Villaresi z Monza we Włoszech twierdziła, że ​​ hodowała czarne róże chińskie i róże herbaciane – chociaż angielscy hodowcy byli wówczas sceptyczni wobec tych wieści, ponieważ żadna z nich nie przedostała się do Anglii. Najciemniejsza róża, jaką widzieliśmy, to była prawie czarna remontantka, Baron de Bonstetten, którą to wyhodował  w roku 1871 Jean Pierre Liabaud. Wywodziła się ona od znanego dawcy czerwonego koloru dla róż a mianowicie od róży General Jacqueminot. To źródło pochodzenia jednocześnie wyjaśnia nam pewne wątpliwości. Oczywiście to na pewno bardzo ciemno czerwona róża. Ale nic więcej. Druga, równie  ciemno czerwona, prawie czarna remontantka to słynna Empereur du Maroc. Takich „prawie czarnych ” pojawiło się znacznie więcej: a to Kordesów Schwartze Madonna , a to Black Baccara czy całkiem już współczesna Black Forest Tima Kordesa z roku 2000, która już nawet nie udaje , że jest czarna a ów tytułowy „Czarny Las”  ma być tylko marketingowym wabikiem.

    Ten „czarny ” kolor to porozumiewawcze mrugnięcie okiem, hodowców do klientów i ci to doskonale rozumieją tą konwencję, ale z różą niebieska – sprawy się mają zupełnie inaczej. Klienci aż przebierają nogami by mieć niebieską różę a i hodowcy o to zupełnie otwarcie  zabiegają. Początkowe  próby hodowlane  były niewinną zabawą, nawet jeżeli  komuś to zajęło 20 lat jak angielskiemu hodowcy Frankowi Cowlishaw  w przypadku- Rhapsody in Blue -  nie takie bowiem rzeczy świat widział. W końcu pelargonida  w różach pojawiła się nieoczekiwanie sama z siebie. Zabawa skończyła się gdy do gry wkroczył biznes który rynek róż niebieskich, wycenił na …. miliardy dolarów. Japońska firma Suntory z pomocą manipulacji genetycznych wyhodowała nawet coś w rodzaju niebieskiej róży. To APPLAUSE – jest ona pierwszą na świecie niebieską różą, technicznie , wyrafinowanym produktem  z cudownie oszałamiającym kwiatem o delikatnym niebieskim czy raczej kolejnym odcieniem lawendowego – kolorze. Firma odtrąbiła sukces i zapadła krępująca cisza. Kolejnego kuriosum, osobliwości – nie ma . Nie ma bowiem niebieskich róż.

    Niebieskich nie ma ale zielone? – czemu nie,  są zielone i to jak najbardziej. Chińska róża viridiflora znana  również jako r.monstrosa,  jest z cała pewnością jedną z takich osobliwości. Podczas gdy  jedni podziwiają jej dziwne kwiaty, inni nie lubią jej od razu i nie mogą znaleźć nic, co by poleciłoby ją jako roślinę ogrodową. Uprawiana była już w 1743 roku; ale nie była sprzedawana do 1856 r. nie wierzono, że znajdzie wystarczająco dużo amatorów. Jak wszystkie chińskie róże, bardzo dobrze radzi sobie na własnych korzeniach i wkrótce tworzy gęsto ubrany, wyprostowany krzew, z którego można ciąć kwiaty przez cały rok. Wiele widocznie ząbkowanych, powiększonych działek / sepal/ tworzy ten niezwykły kwiat. Początkowo kolor jest jasno zielony, później pojawiają się odcienie brązu i rudości, i na tym etapie kwiaty pozostają na krzaku przez tygodnie. Nie więdną ani nie upuszczają płatków  i na koniec po prostu usychają. Można z nich zrobić urocze, niezwykłe bukieciki kwiatowe, które mają tę wielką zaletę, że nie blakną ani nie więdną łatwo.

    Serratipetala z jej goździkową strukturą kwiatu i płatkami przyozdobionymi najbardziej wyszukanymi frędzlami, znaleziona została przez cesarskiego ogrodnika Antoine Jacques’a w roku 1827 jako sport od innej chińskiej róży Cramoisi Superieure. No jakże mam ją opisać?! Kwiaty karminowo różowe z białokremowymi smugami na brzegach niezwykle fantazyjnie postrzępione i powycinane. Daje to wprost nieoczekiwane efekty i kwiaty momentami podobne są do goździków. Krzew jest średniej wielkości, dorastający do około 120 cm o bezkolcowych pędach. Jedna z jej synonimicznych nazw to Fimbriata.  To nieco mylące imię, jako, że pod tą samą nazwą spotkamy  inną osobliwość różaną a mianowicie mieszańca rugosy autorstwa Morleta, która to odmiana jest znana od roku 1891. Jest to krzyżówka podstawowej formy rugosy z Madame Alfred Carriere. Jest to spory krzew , rozmiarów rugosy Jej jasno różowe goździko podobne kwiaty  przyciągają wzrok, choć  będąc delikatnej konstytucji gubią się wśród liści. Znacznie lepiej radzą sobie z tym problemem inne goździko podobne rugosy jak Pink Grootendorst  czy też Signe Relander R.Moore.

    Taak, niektóre kolory u róż z pewnością są osobliwością. No a wzrost? Czy da się wyróżnić tu bezdyskusyjne anomalie? Wśród róż niewątpliwie kolosem jest róża z Tombstone ale wśród drzew  nie ma się ona czymś specjalnym pochwalić. Podobnie rzecz ma się wiekiem. Weźmy bowiem naszą ogrodową, mieszańca herbatniego. No cóż pożyje sobie tych parę lat, no może z piętnaście ale potem wprost doprasza się by  zmienić ją na nowszy model. Są oczywiście wyjątki jak np.  nasadzenia przy hali Tysiąclecia we Wrocławiu róży Madame Caroline Testout, które przetrwały w dobrej kondycji ponad sto lat, dopóki jakiś idiota  nie usunął ich zastępując je detalicznym barachłem.

    thousand-year-rose-katedra-hildesheim

    Ale i sto lat to nic dla róży która przyozdabia ścianę kościoła w Hilesheim w Niemczech a robi to już od tysiąca lat! Tak, ta  szczególna róża , podobnie jak ta r.banksiae w Tombstone to z pewnością osobliwości. Powiem więcej,  unikaty.

    Zdaję sobie sprawę z tego, że używam nie do końca włąściwych słów i określeń. Bowiem róża jako całość jest choć tak powszechna właściwie jest unikatem. Jeżeli zagłębimy się w lekturę Biblii okaże się, że tylko  lilie i róże – róża wielokrotnie – dostąpiły zaszczytu być tam wymieniane.

    A jak powiedzieć, jak to ocenić że w 2002 roku miniaturowa róża,  Harmona Saville , o nazwie „Overnight Scentsation”, udała się w kosmos, aby pomóc w badaniach dotyczących wpływu braku  grawitacji na zapach róży i  pomóc nam  poprawić zapachy wielu innych produktów konsumenckich. To osobliwość? A może to miniaturowa róża, jako taka jest osobliwością. Sto lat temu, nim pułkownik Roullet  nie znalazł na parapecie okna jednego szwajcarskiego  domostwa  miniaturkę zwaną dziś r,rouletti  – z pewnością  nazwał bym ją osobliwością w świecie róż. Ale dziś, gdy róża Hamona Saville leci w kosmos…

    Z całą pewnością osobliwością  jest oświadczenie Davida Austina, że wyhodowanie przez niego odmiany Julia, zajęło mu 15 lat pracy i kosztowało go  5 mln. dolarów. Powiedział bym : miał to wydał. Bowiem hodowca jakiej innej rośliny  zainwestował by taką sumę pieniędzy w wyhodowanie nowej odmiany czegokolwiek. To możliwe tylko w świecie róż  bowiem  róże są cennym źródłem dochodu  nie tylko dla hodowców ale nawet dla niektórych krajów.

    54% gruntów ornych w Ekwadorze jest zajętych różami. Prawie jedna czwarta wszystkich róż sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych pochodzi z Ekwadoru. (Prawie 80% z 4 miliardów ciętych łodyg kwiatów – w tym róż – kupowanych rocznie w Stanach Zjednoczonych pochodzi z Ekwadoru i Kolumbii).)    to wielki biznes w Ameryce Południowej, zatrudniający ponad ćwierć miliona osób.

    Około 60% wszystkich kwiatów ciętych kupionych we Francji to róże. 600 milionów róż jest sprzedawanych rocznie we Francji; około 10 róż na osobę rocznie.  z tego 1/3 róż jest uprawianych we Francji, reszta jest importowana. Innymi krajami uzależnionymi od eksportu  róż są Kenia i Zambia.

    I tu zawieszam wymienianie osobliwości różanych . Mam nadzieję, że czytelnicy poddadzą mi jakieś ciekawe tropy.

     

  • Pierwsze Floribundy

    W roku 2020 ukazała się książka Brenta Dickersona zatytułowana ” The Early Floribundas”.  Skonstruowana jest ona tak jak poprzednie  jego dzieła, jako bezcenny zbiór cytatów. Mnie, zainspirowała jednak do ponownego zajęcia się tematem  floribund. Skąd jednak wzięła się  klasa/grupa/róż zwana floribunda? Jest to grupa róż, a nie szczep, ponieważ odmiany pochodzą z różnych   ’odpornych’  gatunków lub źródeł.  Mówiąc jak najprościej, łamiąc kości, moglibyśmy powiedzieć tak: Bierzemy  jakąś przystojną polyantę i krzyżujemy ją z  mieszańcem herbatnim lub dajmy na to  jakąś różą chińską czy jej mieszańcem . Otrzymamy wówczas hybrid polyanta – dajmy na to Rodhatte.

    rodhatte-411 rodhatte-740

    Następnie owego mieszańca polyanty  ponownie krzyżujemy  z mieszańcem herbatnim lub mieszańcem róży chińskiej/nawiasem mówiąc możliwe są również inne skomplikowane bardziej  krzyżówki/. Aaa , to już Floribunda – na ten przykład, powiedzmy sobie  Joseph Guy.

    joseph-guy-705 joseph-guy

    Która to piękna nawiasem mówiąc róża, gdy została floribundą – jeszcze tego nie wiedziała. Podobnie jak Pan Jourdain , który nie wiedział, że mówi prozą. Ale taki to nasz los. Istniejemy , nie mając świadomości tego, że obok nas istnieją i przestają istnieć miliardy niezależnych bytów.

    No to spróbujmy jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie skąd też wzięła się nazwa  Floribunda.

    Ignorując  „naukowy” punkt widzenia, nazwa Floribunda okazuje się być naturalną z punktu widzenia  praktyki marketingowej. Powiem więcej. Źli ludzie mówią, że pomysł Dr.J.H.Nicolasa, podówczas dyrektora handlowego w firmie Jackson&Perkins by tę grupę róż nazwać  floribunda miał podłoże czysto komercyjne. Rzecz się bowiem dzieje w czasie  szalejącego wówczas w USA kryzysu gospodarczego   w latach trzydziestych a chodziło jedynie o stymulowanie sprzedaży. Pod pretekstem, że oto oferujemy nowy rodzaj róży.  Może to i źli ludzie byli, ale termin ten świetnie się przyjął i jest dziś powszechnie stosowany ze względu na przede wszystkim swoją użyteczność.

    grus-an-aachen

    Również powszechnie przyjęło się uważać, że pierwszą floribundą/ niejako przez mianowanie/ została Gruss an Aachen, wyhodowana przed rokiem 1909  przez Wilhema Hinnera, jako krzyżówka słynnej remontantki  Frau Karl Drushki autorstwa jego pryncypała Petera Lamberta i potomkini słynnej Kaiserin Auguste Viktoria , mieszańca herbatniego Franz Degeen, również Wilhelma Hinnera. Jak na floribundę – jak widzimy – jest to dość osobliwa para rodzicielska. Remontantka i mieszaniec herbatni. Tak więc Gruss an Aachen jest floribundą, że tak powiem, przez mianowanie i pomysły by tak uczynić  krążyły wśród autorów piszących o różach już od pewnego czasu. Dlaczego? Myślę, że róża ta prowokuje swym wyglądem. Chciałbym bowiem przypomnieć, że już Graham Thomas, próbował ją zaanektować do rodziny  English Roses, gdy to jako pierwszy autor  pojął się  próby zdefiniowania istoty  austinek. Czymże więc Gruss an Aachen prowokuje? Swą pewnego rodzaju nieprzystawalnością  do współczesnych jej mieszańców. Czyż bowiem jest to po matce remontantka? No nie, zaprotestują wszyscy. Już bowiem Frau Karl Drushki z trudem mieści się w tej kategorii. Jak nie po kądzieli to może po mieczu, mieszaniec herbatni? No nie, po dwakroć nie!. Do definicji krwi to pasuje jak ulał, ale ten wygląd, sposób kwitnienia. Nie, tak nie wyglądają mieszańce herbatnie, zwłaszcza tak nie wyglądały w ówczesnym czasie. I taki to jest los odmieńców.

    Ponieważ floribund nie da się jednoznacznie zdefiniować i z reguły przydziela się się do tej klasy róże ‚ z wyglądu’  a i często po uważaniu , więc takiego „odmieńca” jak Gruss an Aachen bez większych oporów do tej klasy róż możemy przypasować.

    Jest jeszcze inny problem . Jak mówi Ewangelia, na początku było słowo, myśl, idea. Dziś już nie spytamy Hinnera co nim kierowało gdy dokonywał tej krzyżówki, zapewne zresztą odpowiedział by  tak jak jego wielki rodak i filozof I.Kant – imperatyw kategoryczny. I tyle.

    Intencjonalne działanie, możemy za to bez problemu przypisać  Dines  Poulsenowi, który w poszukiwaniu róż nadających się do uprawy w skrajnie niegościnnych dla róż  terenach Danii, postanowił rozwiązać ten problem niczym Aleksander Wielki , węzeł gordyjski. Postanowił takie róże sam wyhodować.  Uwagę jego zwróciła dobra odporność na niekorzystne warunki uprawowe, najnowszego dziecka hodowców róż a mianowicie polyant. Miały one  z jego punku widzenia pewną zasadniczą wadę. Zbyt małe kwiaty. Słusznie przewidywał, że tak dobrana para rodzicielska winna zaskutkować  pozytywną kompilacją pożądanych cech. Nie wiem, może to dzięki przypisanej Dinesowi ex post idei,   powstała Rodhatte. Jako się już rzekło , przy powstaniu tej odmiany asystowała wspaniała polyanta  Mme. Norbert Levavasseur i legendarna , zasłużona w implementowaniu czerwonego koloru do róż – Liberty – mieszaniec herbatni.  Sądzę, że Rodhatte spełniła oczekiwania Poulsena z nawiązką. Nie ma, /nie znam / osobistych zapisków D.Poulsena, więc w zasadzie nic nas nie powinno upoważniać do formułowania takich sądów ,ale zwróćmy uwagę, że Rodhatte jest w obrocie handlowym po dziś dzień i możemy ją bez problemy kupić na ten przykład w szkółkach skandynawskich, a zapisała się w pamięci tamtejszych rosomanes  złotymi zgłoskami. Jak bowiem możemy przeczytać  w biuletynie ARA z roku 1945,  nasadzenia Rodhatte w parku sztokholmskim z roku 1912, wizytowane były przez szacowną miejską komisję po 25 latach i nie stwierdzono ani jednego wypadu! Jeżeli więc Dines nie był  – przynajmniej winien być zadowolony ze swego dzieła. Co ciekawe bardziej interesowały go drzewa owocowe i swe hodowle a także doświadczenia przekazał młodszemu bratu  Svendowi. On to zabrał się do pracy nad tym zagadnieniem z całą sumiennością.

    Ale nie wyprzedzajmy biegu wypadków bowiem  po drodze jeszcze się wiele wydarzy

    W roku 1915. Szkółkarz niemiecki Gelduig, ten który  zajął się wprowadzeniem do obrotu Hinnerowego Gruss an Aachen i u którego W.Hinner przez pewien czas pracował, doceniając walory tej róży, użył ją jako rośliny matecznej w krzyżówce z nieznanego pochodzenia mieszańca herbatniego Pernet Duchera Mrs. Aaron Ward i tak to otrzymaliśmy  Frau Dr,Erreth. Róża ta nie tylko, że została już utracona , ale nie zostawiła też po sobie żadnego śladu genowego. Można by nieco antropomorfizując powiedzieć, że zeszła bezpotomnie.

    Rok potem , w roku 1916 , swe zainteresowanie różami na dobre, objawił  wspomniany już Svend Poulsen krzyżując wyhodowaną mniej więcej w tym czasie co i Rodhatte przez brata  Dinesa  polyantę Ellen Poulsen z chińską Mmme Laurette Messimy.  Mówimy tu o , również niezachowanej do dziś,  róży Grethe Poulsen .Trudno więc coś wyrokować o jej wyglądzie, łatwiej natomiast ocenić postępowanie Svenda, tym łatwiej zresztą w kontekście  jego późniejszych poczynań hybrydyzerskich o których jeszcze wspomnę szerzej. W każdym razie, niewątpliwie  Gretha Poulsen jest już  co najmniej hybrydą polyanty, ewidentnym krokiem w kierunku floribundy sensu stricte.

    Zawierucha wojenna  sprawia, że dopiero w roku 1920 pojawi się kolejna  róża z długiego szeregu floribund/hybrid polyanta/ a jest to  Evaline/  Orleans Rose x  Rayon d’Or Pernet Duchera/.

    Az 10 lat , do roku 1921 musieliśmy czekać na   zdyskontowanie  największego osiągnięcia hybrydyzerskiego Dines Pulsena. Mam na myśli Rodhatte. Różą tą, na poważnie zainteresował się Francuz Auguste Nonin, który gdzieś w latach 1918-120 skrzyżował ją z mieszańcem herbatnim Richmond, potomkiem legendarnej Liberty. I zgodnie z z żelazną zasadą współczesnego nam Herbert Swima , że dobrą różę otrzymamy tylko z dobrych rodziców  otrzymał – pierwszą według mnie -   stricte floribundę – Joseph Guy. To było jego dzieło życia. Wprawdzie  z nieznanego dla mnie powodu/najprawdopodobniej nie był dobrym rodzicem/  Joseph Guy nie zainteresował hybrydyzerów , ale zostawił po sobie potężny ślad genowy poprzez to że dał ogromną liczbę sportów.

    W roku 1924 znów nam daje znać o sobie  Svend Poulsen. Krzyżując Orleans Rose z  mieszańcem herbatnim Red Star, otrzymuje dwie bardzo interesujące siostrzane siewki: Else i Kirsten Poulsen.

    else-poulsen2 else-poulsen3

    I podobnie jak w przypadku pierwszych polyant Mignonette i Paquerette, zasługi ich w rozwoju róż nie są równe. Panią Else zajmiemy się za chwilę. Jeżeli bowiem chodzi o Kirsten , to  należy wspomnieć przede wszystkim o Betty Prior, wyhodowanej w roku 1934 przez Basila, Edmunda Priora  w / najprawdopodobniej/ wyniku samozapylenia. Tak na poważnie możliwościami  Kirsten zainteresowała się , już po wojnie,  rosyjska rosarianka Viera Klimienko, która z jej udziałem  wyhodowała szereg udanych floribund. Niestety żelazna kurtyna  odcięła ten nurt dorobku hodowlanego od mainsteamu.

    Ale wracając do Else. Daje nam ona już pełnokrwiste floribundy jak na ten przykład August Seabauer z Break o’Day  wyhodowany w roku 1944 przez Wilhelma Kordesa. Przede wszystkim jednak jest to pochodząca formalnie z roku 1931  Ingar Olsson przez niektórych znawców uważana za pierwszą floribundę. Ja, wcześniej, pozwoliłem sobie nie zgodzić się tą opinią bowiem pierwszą, tak jak to rozumiemy ortodoksyjnie floribundą jest Joseph Guy Nonina który podobnie jak i  Ingar Olsson jest wynikiem krzyżówki  hybrid polyanta i mieszańca herbatniego. Różnica między nimi jest tylko taka, że Else Poulsen zostawia po sobie całą gromadkę tak sportów jak i przede wszystkim mieszańców.  Tak więc Ingar Olsson  potomek tak Else jak i słynnej  Ophelia Paula. Jest więc rok 1931, i pierwszy potomek Else  ze szkółek Svenda. Potem jeszcze będzie w roku 1935 Kalevala  gdzie w roli dawcy pyłku wystąpiła Sea Foam, i w rok później Kronprincesse Ingrid gdzie dawcą pyłku jest  Dainty Bess. Nie wiemy z jakiego roku pochodzi krzyżówka Sveda Julie Poulsen, ale w obrocie handlowym pojawia się już po wojnie w roku 1948. Nie tylko jednakże Svend Poulsen interesuje się Else, Równie intensywnie eksploatuje ją  Wilhelm Kordes. Oprócz wspomnianej wcześniej August  Seabauer będą to :Rosenelfe z 1936 roku,  Johanes Boetner z 1943 roku gdzie w roli dawcy pyłku wystąpi Baby Chateau, a w rok potem Queen Mather.  Korzystał też z niej LeGrice/ Little Miss/ czy nawet już współcześnie Gergely Mark/ Pest i Okalyi/. Najciekawsze zostawiam jednak na deser . Otóż chyba najsłynniejszym potomkiem Else Poulsen, jest Ingrid Bergman. To już rok 1981. Pernile Olesen . Zapyla ona Precious Platinum, pyłkiem Else Polulsen. I tak to rodzi się jeden z największych przebojów hodowlanych końca XX wieku. No to dla porządku wspomnijmy jeszcze o co słynniejszych sportach od Else. Byłyby to przykładowo: Else Pousen climbing wyselekcjonowana już w 1929 roku, Rosella z 1930, Słynna Dusky Maiden LeGrice z 1945 Cherrie Morsa czy z 1939 roku Joyus Ruitera.

    Jak więc z tego , niezbyt zresztą dokładnego przeglądu wynika wszyscy wielcy  naszego różanego świata, prawdziwie zainteresowali się floribundami. W Danii Poulsenowie, w Niemczech Wilhelm Kordes i jego wielki konkurent Tantau. W Wielkiej Brytanii Le Grice i i Basil Prior. I reszcie obdarzony przydomkiem Papa Floribunda mający na swym koncie wyhodowanie około 60 nowych odmian floribund – Gene Boerner.

    Brent Dickerson, który  dokonał kompletnego opisu  wszystkich floribund powstałych do 1945 roku, wymienia ich około 200 odmian. Później obserwujemy lawinowy wzrost liczebności tej grupy.

    Jednak pozwólcie Państwo, że na tym zgrubnym przeglądzie potomków Else i Kirsten Poulsen,  opowieść o pierwszych floribundach zakończę. Ich kariera właśnie rozpoczęła się na dobre. I nawet potworna II wojna światowa rozpętana przez  oszalałe Niemcy nie przerwała tryumfalnego pochodu floribund przez nasze parki i ogrody. Ale o tym  porozmawiamy innym razem w odrębnym szkicu, gdyż widzę jeszcze sporo przestrzeni do omówienia w tym temacie.

    Jeżeli chcielibyśmy poczytać więcej o floribundach  to polecam nst. artykuły:

    Floribundy *

    Rozwój floribund *

  • Refleksje

    Książkę swoją – „Roses from Dreams to Reality’  -  Herb Swim kończy jak na starszego Pana przystało rozdziałem zatytułowanym „Refleksje”. Wprawdzie ujęcie tematu  śmiertelnie grzeszy  anglosasko- centrycznym ujęciem tematu, to jednakże jest tu pewna istotna nuta zadumy która  czyni te rozważania nadal aktualnymi  mimo  całego nieobiektywizmu. Wszak Swim zupełnie zignorował dokonania swego rodaka   Griffitha Bucka. Nie zająknął się/ podobnie zresztą jak w całej książce/ o robocie jaką wykonali kanadyjscy hybrydyzerzy choć w warstwie werbalnej interesowała go odporność róż tak na choroby jak i na niskie temperatury. Tak więc konsekwentnie nie dostrzegł też powstania r. kordesii i jej mieszańców, mimo że o samym Kordesie łaskawie wspomniał. I jeszcze jedno kuriozum. Nie dostrzegł istnienia  Davida Austina i jego kolosalnej pracy mimo, że książka powstała w roku 1988. Już tylko z powodu tej listy nieobecności warto było pokazać Państwu ten szkic by umieć potem  zważyć  słowa wypowiadane przez różnych autorów piszących o różach.

    Refleksje

    Roy Shepperd w swojej książce History of Rose zauważył, że La France była powszechnie uznawana za reprezentującą nową klasę róż i stała się znana jako pierwszy mieszaniec herbatni. Zauważył, że chociaż postrzegano ją jako połączenie delikatności kwiatu i wiecznie kwitnących właściwości róż herbacianych i silnego wzrostu remontantek, jej pochodzenie było kwestią spekulacji, ponieważ kontrolowane krzyżowanie nie było praktykowane w tamtych czasach – właściwe by to było  nazwać „wyspekulowanym domysłem”. Sam Guillot miał wątpliwości co do jej pochodzenia, ale inni rosarianie tamtych czasów byli przekonani, że jest ona wynikiem krzyżówki Mme Bravy – herbatnia  i Mme Victor Verdier  remontantka.   Przekonanie to było wystarczająco mocne, aby przypisać jej to prawdopodobne pochodzenie.
    Shepperd zauważył również, że La France nie była tak ważnym rodzicem, jak zdają się to uzasadniać jej fenotypowe cechy. Należy zauważyć, że Modern Roses 6 daje jej liczbę chromosomów wynoszącą 21, co czyni ją prawie mułem – silnie sterylnym triploidem. Jeden krzyż z Lady Mary Fitzwilliam okazał się udany i tak mamy Mrs. W.J.Grant -1895 która to odmiana jest bardziej produktywnym rodzicem. W tym czasie pojawiły się jeszcze inne odmiany mieszańców herbatnich. Jednak była to tylko zapowiedź   wielkiego wysypu mieszańców herbatnich, który miał nadejść w XX wieku.  Hodowcy i szkółkarze  zaangażowani byli w pęd do wyprodukowania nowych odmian tego rodzaju.
    Jean Baptiste Guilot z Lyonu,  wprawdzie wyhodował pierwszego zarejestrowanego mieszańca herbatniego, ale nie utrzymał swej przewagi. Henry Bennet z Shepperton wyhodował Lady Mary Fitzwilliam w 1882 roku, najwyraźniej bardziej płodnego rodzica niż La France. Z kolei Pernet Ducher  dał nam Mme Caroline Testout w 1890 r., Ale  to  Soleil D’or w 1900 r. tak na prawdę wzbudziła wielkie zainteresowanie świata różanego  poprzez   swój jasnożółty kolor kwiatów po dzikiej róży, rosa foetida persiana. Aleksander Dickson przedstawił Liberty, czerwonego potomka Miss J.W.Grant. Jego potomkowie to legiony czerwonych róż z całego świata.
    Pernet Ducher wyróżnia się   jako pierwszy wśród równych sobie, ponieważ dał nam podstawę dla pozyskania ogromnej ilości nowych kolorów swoim użyciem rosa foetida. Zdominował rynek na pierwsze dwadzieścia pięć lat XX wieku, dzięki różom takim jak Soleil D’or 1900 z tzw. klasy pernetian i innymi prawdziwymi różami w kolorze ciemnożółtym; dalej o wspaniałej czerwieni Chateau de Clos Vogueot1908, Julien Potin1927, Mme Caroline Testout 1890 – pachnąca, miękko karminowo-różowa od wielu lat najbardziej widoczna róża w Portland. Mme Eduard Herriot 1913, Souvenir de Claudius Pernet 1920, Ville de Paris 1925 i wiele innych. Ciekawość i wyobraźnia Perneta Duchera zaprowadziły go bardzo daleko w rozwoju mieszańców herbatnich.

    Sam McGredy II z Portadown zajął dobre miejsce w samym środku działalności Pernet Ducher, bez wątpienia wykorzystując jego późniejsze osiągnięcia jako trampolinę do zdobycia Złotego Medalu  RNRS of England za nowe róże z klasy mieszańców herbatnich. Te, które wywarły na mnie szczególne wrażenie swoją nowością i zaletami, to; Mrs. Herbert Stevens 1910, Old Gold 1913 z ciemnozłotymi kwiatami.    Ta róża również zdobyła złoty medal RNRS, a jej pączek stał się dla mnie ideałem w mojej pracy hodowlanej ; Golden Emblem1917, RNRS wyróżnia ją bogaty kanarkowo żółty kolor.  TheOueen Alexandra Rose według Sama McGredy IV w jego książce: „A Family of Roses „jest jednym z rodziców zarówno Margaret McGredy, jak i Mrs Sam Mcgredy, a przez to  jest przodkiem Peacee. Była też rodzicem spektakularnej pasiastej Fiesty. Queen Aleksandra Rose była pierwszą różą, jaką widziałem z jasnoczerwonymi  płatkami o  jasnożółtym rewersie. Zdobyła mu kolejny złoty medal RNRS. Margaret Mcgredy w 1927 r. i Mrs Sam Mcgredy w 1929 r. obie zdobyły złote medale RNRS i ugruntowały reputację firmy Mcgredych.  Picture 1932 wprawdzie nie zdobyła żadnych nagród,  ale chociaż miała nieco mały kwiat jak na mieszańca herbatniego, była poza tym bliska ideału. Jest nadal w sprzedaży po ponad czterdziestu latach i jest to rzeczywiście niezwykłe.
    Róża Mrs Sam Mcgredy została nazwana na cześć matki Sama IV. Uważa on ją za swoją, być może  najsłynniejszą różę, ale też  uważają ją za „obojętnego hodowcę”. Nie potwierdzam tego, ponieważ była to matka mojej Taffety i babcia Fandango, która z kolei była matką Montezumy. Montezuma z kolei był rodzicem wielu innych, ważnych dla mnie róż.

    Svend Poulsen czuł potrzebę wyhodowania takich odmian róż, które byłyby w stanie wytrzymywać chłodniejsze zimy. Zdając sobie sprawę z większej mrozoodporności niektórych odmian poliant i wierząc, że większe rozmiary kwiatów zwiększą ich atrakcyjność – wykonał krzyżówki Orleans Rose z Red Star   . Jednym z rezultatów była siewka z półpełnymi, dwubarwnymi różowymi kwiatami wytwarzanymi w dużych gronach. Poszczególne kwiaty były znacznie większe niż w Orleans Rose i chociaż nie były tak odporne na zimno jak ta odmiana, to jednak o wiele bardziej odporne niż jej rodzic Red Star. Poulsen nazwał ją Else Poulsen na cześć członka swojej rodziny. Zdecydowano, że będzie  sprzedawana pod nową nazwą ‚hybrid polianta”. Else Poulsen została wprowadzona około 1924 roku, a następnie inne hybrydowe polianty od Poulsena. Uważa się, że hybrydy Poulsena były dystrybuowane w Europie z oznaczeniem klasy nadanym im przez Poulsena do czasu II wojny światowej, kiedy dystrybucja róż została zatrzymana w całej Europie.

    Wilhelm Kordes. współczesny Poulsenowi, był bez wątpienia świadomy wagi działalności Poulsena. Czy miał na to wpływ, czy nie, tego nie wiem. Jednak na początku lat trzydziestych był zaangażowany w projekt mający nieco podobny cel. Kordes wprowadzał do swych róż cechy róży piżmowej. W 1933 roku przedstawił Evę, owoc krzyżówki Robin Hooda i Thorntona. Robin Hood jest klasyfikowany jako mieszaniec piżmowy, a Thornton to mieszaniec herbatni. Kwiaty Robin Hooda są podobne  rozmiarami wielu odmian, polyant i zawiązywały się w dużych gronach. W rezultacie Eva przypominała pokrojem i sposobem  kwitnienia  krzyżówki  Poulsena. W każdym razie Kordes nazwał Evę mieszańcem piżmowym, którym oczywiście była. Kilka lat później zawarł umowę dystrybucyjną z J&P. J&P  w tym czasie pozyskało hodowcę róż, dr H. Nicolas, który w 1934 roku wyhodował różę   z polyanty, Echo i mieszańca herbatniego Page-Roberts. Nazwano ją  Rochester i sklasyfikowano jako floribundę – nowo ukutą nazwę klasy. Od tego czasu wszystkie odmiany Hybrid Musk od Kordesa wprowadzane przez J&P stały się w ich katalogu floribundami. Gene Boerner, hodowca J&P po śmierci Nicolasa, zaczął robić bardziej zaawansowane krzyżówki tego rodzaju. W wyniku jego pracy powstało wiele wspaniałych odmian floribund, które zdobyły wiele nagród AARS.

    Dicksonowie z Hawlmark, Newtownards wyhodowali i wprowadzili wiele wspaniałych odmian mieszańców herbatnich i floribund. Patrick Dickson, hodowca  współczesny Sam McGredy IV, Reimer Kordes, Niels Poulsen, Jack Harkness z Hitchin Mathias Tantau, choć mają  zróżnicowane programy hodowlane, wszyscy oni  produkuja nowe odmiany mieszańców herbatnich we  wściekłym tempie.   McGredy nie prowadzi już swojej hodowli w Irlandii Północnej, ponieważ obecnie mieszka i pracuje w Auckland w Nowej Zelandii. Kładzie jednak taki sam nacisk na odporność na choroby jak w Irlandii Północnej. Jego Olimpiada w 1984 roku jest moim zdaniem wielkim krokiem naprzód w rozwoju hodowli czerwonych  mieszańców herbatnich.

    Dr Walter Lammerts i ja założyliśmy nową linię hodowlaną, która zaowocowała klasą grandiflorą. Jego Queen Elizabeth, Buccaneer i Roundelay byli na czele. wszystkie te odmiany pojawiły się na rynku w ciągu dwóch lub trzech lat. Ja, kładłem nacisk na wigor i formy roślin i kwiatów. Lammerts odniósł największe sukcesy w swoich poszukiwaniach odporności na choroby. Jednak obaj mieliśmy za główny cel trwalszy kwiat. Dodatkowy wigor, który uzyskaliśmy, nie był zupełnie nieoczekiwanym bonusem dla żadnego z nas. Każdy z nas być może widział nieoczekiwane rezultaty w nieco innym świetle.

    Żaden z nas nie zajmował się po prawdzie hodowlą róż miniaturowych poza początkowym okresem. Miałem wówczas wrażenie, że ta cecha jest recesywna, ale teraz wydaje się, że jest to błędne mniemanie. Wprawdzie Ralph Moore z  Sequoia był poprzedzony przez Johna de Vinka i Pedro Dot’a, ale niewiele. Ralph w połowie lat trzydziestych był intensywnie zaangażowany w produkcję nowych odmian miniaturowych i po 50 latach, nadal się rozwija. Jest wielkim liderem w popularyzacji tej klasy róż w USA, a być może i na świecie. Został niedawno odznaczony Medalem Dean Hole za wkład i przywództwo w uprawie tej klasy róży. Stały się teraz tak popularnym tematem hodowlanym, że obawiam się, że grozi przesadą. Już nie jestem w stanie śledzić nowych odmian. Można się zastanawiać, czy ktoś może. Wszyscy odnoszący sukcesy hodowcy róż, zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści, są świadomi wagi nowości. Nie ma sensu oferować publicznie nowej róży, której nie da się odróżnić od tej, która jest już na rynku. Naprawdę zachęcające jest obserwowanie poprawy zdrowia we wszystkich klasach róż. Liczba amerykańskich hodowców komercyjnych zmniejszyła się i są oni w dużej mierze skoncentrowani w południowej Kalifornii, jeśli chodzi o hodowców głównie róż ogrodowych. Głównym wyjątkiem jest Ralph Moore.

    Południowa Kalifornia aż do ostatnich kilku lat miała niewielki problem z czarną plamistością. Natomiast mączniak prawdziwy i rdza różana, szczególnie ta pierwsza, były zmorą od lat. Kiedy po raz pierwszy zacząłem hodować róże, tylko mączniak prawdziwy był na tyle widoczny, że mógł powstać w mojej głowie. Prawdopodobnie było to prawdą w przypadku Lammertsa, gdy przedstawiliśmy róże w firmie Armstrong. Chociaż odporność na mączniaka prawdziwego była celem zarówno Lammertsa, jak i mnie, myślę, że był bardziej konsekwentny niż ja  w swoich wysiłkach, aby osiągnąć swoje cele w tym kierunku. I ja nie zapomniałem o tym problemie, ponieważ odrzuciłem wiele siewek ze względu na podatność na mączniaka, zanim jeszcze zobaczyłem na nich kwiat.
    Wszyscy hodowcy róż w trakcie swojej kariery udoskonalili swoje odmiany pod kątem odporności na choroby, a chyba najbardziej niż Sam Mcgredy w odniesieniu do mączniaka prawdziwego i plamistości. Pomogła mu w tym natura, zapewniając stosowny klimat zarówno w Irlandii, jak i Nowej Zelandii, w którym te organizmy mogą się rozwijać.

    Jest to tłumaczenie 19 rozdziału książki  Herberta C.Swima -  „Roses from Dreams to Reality„.

  • Swim Herbert Cecil

    Jakie by krzyżówki nie wykonywać, dobre róże powstaną tylko z dobrych rodziców. – Herbert Swim.

    swim fotografia pochodzi z obwoluty ksiązki

    Urodził się w Stillwater, Oklahoma,  5 grudnia  1906 roku, – zmarł 24 lipca 1989 i został pochowany w Bellevue Memorial Park w Ontario w hrabstwie San Bernardino w Kalifornii. Żona Helen Lois Smith i trzech synów Ernest. Herbert , Francis i córka Bessie.

    Ten cichy człowiek o łagodnych manierach, uprzejmy i delikatny, po skończeniu Uniwersytetu w Oklahomie, jedenaście lat spędził pracując w różnego rodzaju szkółkach.  Gdy pod koniec lat dwudziestych, kończył naukę, jak sam mówi, perspektywy pracy przedstawiały się nieciekawie.  dlatego zdecydował się  pozostać jeszcze jeden rok na uczelni na architekturze krajobrazu. Pracę zaczął skromnie: jako stażysta architekta pola golfowego na wyspie Santa Catalina u wybrzeży Kalifornii. Potem odpowiadał za produkcję sadzonek róż, zwłaszcza  piennych w Coolidge Rareplants Gardens w Pasadenie w Kalifornii.  Praca w Coolidge Gardens rozpoczął zaledwie sześć tygodni przed Czarnym Wtorkiem na Wall Street w październiku 1929 roku. Po kilku latach pracy na marnym uposażeniu, bez podwyżki  w roku 1935 aplikował o pracę do firmy Armstronga  i otrzymał ją.

    Jeżeli Coodlige Gardens uprawiało kilka tysięcy róż rocznie, Armstrong  produkował setki tysięcy i miał klientów, zarówno hurtowych, jak i detalicznych na całym świecie.
    W międzyczasie Prezydent Hoover podpisał w maju 1930 r. Rozszerzenie ustawy patentowej na rośliny, która będzie znana jako Patent Roślinny. Wkrótce niektóre duże firmy szkółkarskie złożyły wniosek o selekcję niektórych róż, które miały wyłączne prawo do dystrybucji w USA. To zainspirowało  Armstronga do utworzenia działu badawczego   w lipcu 1935 r., A do jego zorganizowania zatrudniono dr Waltera E. Lammertsa, który jako absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego  miał już niezłą renomę. Dr Lammertsowi powierzono projekt hodowlany nie tylko nowych odmian róż, ale także owoców pestkowych i jeżyn. Swim zostaje jego początkowo pomocnikiem a potem współpracownikiem. Z kolei Lammerts zorganizował seminarium dokształcające dla pracowników firm w którym to Swim czynnie uczestniczy. Czas pracy u Armstronga, zapisał się w pamięci Swima jeszcze jednym istotnym wydarzeniem. W swojej, na poły biograficznej książce tak to opisuje:

    „Pewnego dnia latem 1939 roku Awdry Armstrong wezwał mnie do swojego biura i powiedział, że zadzwonił do nich Harry Marks, prezes Germain Seed and Plant Company z Los Angeles.
    Powiedział Awdry’emu, że on i Fred Howard chcieli   omówić utworzenie organizacji róż na wzór grupy hodowców nasion kwiatów All America Selection. Ich firmy należały do ​​tej grupy, ciesząc się uznaniem jako ważni dystrybutorzy róż. Ponadto Howard był światowej sławy hodowcą róż,  zdobywając więcej niż jeden Złoty Medal  Bagatelle.  Awdry chciał, żebym został członkiem tej organizacji, która naturalnie bardzo mnie zaintrygowała. Tak zaczęła się inicjatywa która z czasem miała stać się All American Rose Selections Inc., instytucją o ogromnym znaczeniu dla hodowców   róż / zarówno komercyjnych, jak i amatorskich / na całym świecie. ” Roses fron Dreams to reality str. 15.

    Jesienią 1940 roku, W.Lammerts,  wraca na Uniwersytet Kalifornijski i na swoje miejsce poleca właśnie H.Swima, który od tej pory dokańcza prace rozpoczęte przez Lammertsa i rozpoczyna swoje własne. Pierwszą jego własną różą była Princess Angeline wyhodowana w roku 1945 z krzyżówki  Charlotte Armstrong, która został zapylona pyłkiem nienazwanej siewki będącej krzyżówką  Mrs Sam McGredy i President  Herbert Hoover wykonaną jeszcze przez Lammertsa. Ciekawostką w przypadku tej róży było to, że Właściciel firmy  Awdry Armstrong nie uznał jej za wystarczająco dobrą by skierować ją do produkcji. Swim sprzedał ją więc do innej szkółki, która nadała jej właśnie to imię. Tak właśnie zaczęła się kariera hybrydyzerska Swima która  trwała do roku 1980 – powiedzmy przez 40 lat.

    Osobiście uważał, że hodowcy róż powinni hodować takie odmiany, aby mogły rosnąć tam, gdzie nie mogą obecnie rosnąć, aby jak najwięcej ludzi mogło się nimi cieszyć. Trening, jaki przeszedł w różnego rodzaju szkółkach, i zdobyte w nich doświadczenie, dało mu świadomość tego, jaka powinna być róża, jakie powinna mieć cechy. Również te w sensie estetycznym. U Armstronga , jako dyrektor ds. badań, mając pod swoją opieką między innymi Toma Carrutha, wyhodował do roku 1955, całą serię wspaniałych róż, kiedy to opuścił firmę by związać się na lat 10  z O.L Weeks . Jak sam mówi:

    „Po odejściu od Armstrongów, utworzyłem nową firmę w formie spółki z O.L.Weeks of Ontario w Kalifornii. Nowa firma miała działać pod nazwą SWIM & WEEKS. Bowiem po piętnastu latach na stanowisku Dyrektora Badawczego w firmie Armstrong odkryłem, że coraz bardziej angażowałem się w sprawy administracyjne, które zabierały czas, który mógłbym przeznaczyć na hodowlę roślin. Chęć kontynuowania hodowli róż była na tyle silna, że ​​spowodowała drastyczną zmianę w wieku czterdziestu ośmiu lat.
    Pan Weeks, którego zawsze znałem jako Ollie  przez kilka lat prowadził Week’s Wholesale Rose Grower jako jedyna   szkółka dostarczająca środki produkcji . Na szczęście dla mnie Ollie również chciał zaangażować się w nowy, fascynujący zawód i biznes. Znałem go od wielu lat w związku z licencjobiorcą opatentowanych róż przez szkółki Armstrong i byłem świadomy jego uczciwości.”

    Powstaje w tym czasie wiele róż, które przetrwały na rynku po dziś dzień. Najbardziej znaną z tego okresu jest Mister Lincoln, kwintesencja czerwonej róży o długich łodygach i bogatym zapachu, która jest bestsellerem od czasu jej wprowadzenia w połowie lat 60. Ta zmiana miejsca pracy ewidentnie  miała wpływ na to , że Swim  miał sporą przerwę  w swojej twórczości. Można by żałować, że Armstrong nie obsypał go honorami i przysłowiowym złotem, aby utrzymać  u siebie.

    W 1967 roku nagromadzenie problemów zdrowotnych sprawiło, że mądrze było pomyśleć o emeryturze. Ollie Weeks został poinformowany o rozwiązaniu partnerstwa, a negocjacje o tym rozpoczęły się w sierpniu tego samego roku i zostały zakończone w grudniu następnego roku.
    David Armstrong odchodził z pracy jako Dyrektor ds. Badań, aby rozpocząć studia w szkole medycznej i zostałem poproszony o przejęcie obowiązków biurowych i wykonanie nowych zapyleń na dziale badawczym na czas poszukiwania następcy Davida.
    Ta  praca zajęła mu trzy lata, ponieważ   niewiele było  osób przeszkolonych do tej specjalistycznej pracy, pracował po trzy dni w tygodniu.   W latach 70  pracował tam  ze świeżo zatrudnionym Arnoldem Ellisem, który wcześniej był asystentem Eugene Boernera u J&P  i z   Jackiem E. Christensenem  który początkowo był asystentem  Ellisa.

    W roku 1988 , ukazała się książka jego autorstwa, jak gdyby sumująca jego drogę zawodową zatytułowana Roses – from Dream to Reality. W jej notce odredakcyjnej czytamy:” Herbert Swim jest nazywany przez swoich przyjaciół jako Herb i bardzo lubi ten swój przydomek.  Kiedy objął stanowisko dyrektora ds. Badań w firmie Armstrong, po dr Walterze Lammertsie, miał okazję spróbować naśladować L.Burbanka. Jego zadaniem było hodowanie nie tylko róż ale interesowały go też brzoskwinie, nektarynki, śliwki, jagody i kamelie. Spowodowało to, że  zawdzięczamy mu kilka nowych odmian tych owoców. Prawie zapomniano, że wyhodował on Springtime, Junegold, Brigadoon Camelia i wiele innych odmian w tych grupach roślin.

    Po 1955 roku swoje wysiłki hodowlane ograniczył już całkowicie do róż. Herb jest prawdopodobnie najbardziej znany ze swoich kreacji różanych, które zdobyły All-American Rose Selection Awards – w sumie dwadzieścia pięć razy, z czego mniej więcej połowę dzielił ze współpracownikami. Również dwadzieścia najlepszych nagród europejskich przyznano jego różom, chociaż konkurencja była ogromna.
    Do jego bardziej znanych należą takie róże jak Angel Face, Circus, Montezuma, Sutter’s Gold, Mojave, Oklahoma, Mister Lincoln, Royal Highness, Summer Sunshine, Double Delight, White Lightnin i Brandy. Róże te nagradzała ARS . Natomiast Sutter’s Gold i Double Delight, otrzymały The James Alexander Gamble Award  za zapach. Międzynarodowa Konferencja Róż uznana  Double Delight za najpopularniejszą różę na świecie w 1985 roku. Sam hodowca najwyżej ocienia: Sutter’s Gold,  Circus, Mister Lincoln, Angel Face i Double Delight – oczywiście wszystkie to laureatki AARS.

    Te i inne odmiany róż były nie tylko podziwiane w wielu ogrodach różanych na całym świecie, ale także wykorzystywane przez innych hodowców z wielu krajów w ich wysiłkach, aby produkować i ulepszać własne róże. Wspomniana książka jest napisana w mniej lub bardziej autobiograficznym stylu. Herb ma nadzieję, że inni hodowcy róż znajdą w niej pomysły przydatne w ich pracy.  Nawet jeśli nawet na przykład  uznają rozdział o genetyce za ciężki, to  ma nadzieję, że czytelnik będzie kontynuował lekturę, bowiem brak takiej wiedzy nie powstrzymał wielu największych hodowców roślin  przed wspaniałymi osiągnięciami.

    Sam McGredy, teraz Nowozelandczyk ze sławnej irlandzkiej rodziny hodowców róż, lubi nazywać się uczniem Herb Swima. Nieżyjący już Harry Weathcroft,  znający się na rzeczy angielski hodowca róż, w swojej książce „In Praise Roses” napisanej na krótko przed śmiercią, napisał o Swimie:  „Jestem przekonany , że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, przynajmniej tak twierdzi. A odmiany które nam dał  niezależnie od ich drobnych wad  jakie mogą mieć w jego oczach, wystarczą, aby zapewnić mu trwałe miejsce na zawsze w wielowiekowej historii róż. ”

    Praca jego została zauważona i doceniona w Stanach Zjednoczonych. Już w roku 1951 ARS,  przyznało mu  Gold Honor Medal za – jak to określono -  wyhodowanie coraz lepszych odmian róż z wykorzystaniem metod naukowych. Zaszczyty spływają na niego z różnych źródeł. The California Association  of Nurseryman przyznała mu nagrodę specjalną  za wybitne osiągnięcia w ogrodnictwie w roku 1957 i ponownie w roku 1979. Również jego alma mater nadaje mu tytuł Distinguished  Agricultural Alumnus Award” . I tak dalej , i tak dalej.

    W sumie na jego konto możemy zapisać około 130 odmian róż. W przywołanej powyżej książce znajdziemy chronologiczne zestawienie róż przez niego wyhodowanych. Oto one.

    1945  Princess Angeline  Charlotte Armstrong x/ Sam McGredy x Pres. Herbert Hoower/

    1947  Pinkie   China Doll open polination.

    1947  Nocturne   Charlotte Armstrong x Night.

    1948  Multinomah  Contrast x Charlotte Armstrong.

    1948  Rose of Freedom  Charlotte Armstrong x Night

    1949  Applause = Contrast x Charlotte Armstrong.

    1949  Fortyniner = Contrast x Charlotte Armstrong.

    1949  Tallyho = Charlotte Armstrong x Dickson’s Red.

    1950  Fandango = Charlotte Armstrong x / Mrs Sam Mcgredy x pres. Herbert Hoower/.

    1950  Juno = Duquesa de Peranada x Charlotte Armstrong

    1950  Paramount = Charlotte Armstrong x Glowing Sunset .

    1950  Red Jacket = World’s Fair x Mirandy.

    1950  Sutter’s Gold =  Charlotte Armstrong x Signora .

    1951  Bravo = World’s Fair x Mirandy .

    1951 Chief Seattle = Charlotte Armstrong x Signora

    1951  First Love = Charlotte Armstrong  Show Girl.

    1951  Helen Traubel =  Charlotte Armstrong Glowing Sunset.

    1951  Valentine = China Doll x World’s Fair .

    1952  Angelique = World’s Fair x Pinocchio.

    1952 Anette = Charlotte Armstrong x Contrast

    1952  Beacon =  Christopher Stone x Charlotte Armstrong.

    1952  Big Daddy =  Crimson Glory x Texas CEntennial

    1952  Buccaneer = Golden Rapture x /Max Krause x Captain Thomas/.

    1953  Bagdad = Charlotte Armstrong x Signora.

    1953Embers = World’s Fair x Floradora .

    1953 Frolic = World’s Fair Pinocchio .

    1953  Gay Lady = Charlotte Armstrong x Piccaninny .

    1953  La Jolla = Charlotte Armstrong x Contrast .

    1953  Mia Maid = Charlotte Armstrong x Signora

    1954  Lemmon Chiffon = Sister Terese x Golden Dawn

    1954  Louisiana Purchase = Charlotte Armstrong x Picca ninny

    1954  Mojave = Charlotte Armstrong x Signora

    1954  Mrs. Luther Burbank = Christopher Stone x Charlotte Armstrong.

    1954  Pink Frost = Charlotte Armsrtong x Texes Centennial

    1954   Redcap = World’s Fair x Pinocchio

    1954  Roundelay = Charlotte Armstrong x Floradora.

    1954  Sugar Plum = Crimson Glory x Girona.

    1955  Goldstrike = Goldilck x  Pinocchio

    1955  Montezuma = Fandango x Floradora

    1955  Wildfire =  World’s Fair x  Pinocchio

    1956 Circus =   Fandango x Pinocchio

    1956  Fanfare =  Fandango x Pinocchio

    1956  Fort Vancouver = Charlotte Armstrong x /Mrs Sam McGredy x President  H. Hoover

    1956  Midnight = Gay Lady x Texas Centennial.

    1956  Moonsprite =  Sutter’s Gold x Ondine

    1957 Aztec = Charlotte Armstrong x NN

    1957  Cathay = Fandango x Pinocchio

    1957  Manitou = Charlotte Armstrong x Signora.

    1957  Starlet = Goldilock x / Fandango x Pinocchio/

    1958  Green Fire z Goldilock x / Fandango x Pinocchio/

     

     

     

     

     

     

« Wcześniejsze wpisy
Nowsze wpisy »
  • Szukaj

  • Strony

    • Alfabetyczny spis artykułów
    • Galerie Fotograficzne
    • Rojewski Łukasz
    • Sugestie, Suggestions- Strona główna
  • Kategorie

    • Moje róże
      • A (30)
      • B (31)
      • C (22)
      • D (14)
      • E (9)
      • F (17)
      • G (18)
      • H (11)
      • I (3)
      • J (9)
      • K (9)
      • L (10)
      • M (41)
      • Moje siewki (10)
      • N (9)
      • O (4)
      • P (28)
      • Q (2)
      • R (34)
      • S (17)
      • T (12)
      • U (2)
      • V (10)
      • W (13)
      • Z (5)
    • Encyklopedia róż
      • A (410)
      • B (380)
      • C (511)
      • D (259)
      • E (223)
      • F (291)
      • G (311)
      • H (193)
      • I (99)
      • J (191)
      • K (135)
      • L (316)
      • M (725)
      • N (119)
      • O (107)
      • P (512)
      • Q (21)
      • R (445)
      • S (568)
      • T (191)
      • U (21)
      • V (128)
      • W (159)
      • Y (36)
      • Z (37)
    • Artykuły
    • Ogrody
    • Producenci, hodowcy
  • Najnowsze wpisy

    • Róże Boursault i Jean Francois Borsault
    • Louis i Philipe Noisette
    • Hardy Julien Alexandre i Ogród Luksemburski jego czasów.
    • Descemet Jacques Louis – Paryż – Saint Denis – Odessa
    • Onomastyka/socjologia/ róż 2.0
  • Najnowsze komentarze

    • admin: Z wielką satysfakcja przypomniałem sobie tę dysputę o Sidonii. N’est-ce Pas?
    • Kralka Magorzata: Po tylu latach mogę potwierdzić, dla mnie też sprawa jest jasna, po przeczytaniu opisu Sidonie u...
    • Tadeusz Kurek: Trzeba poczytać tu: http://www.roses.webhost.pl/20 22/03/ciecie-roz-3/ a wszystkim, których znam...
    • Beata Sikirycka: czy mogę prosić o radę, jak ciąć Enigmę? moja urosła już bardzo wysoka, ma kilka bardzo grubych...
    • admin: Z całą pewnością Szanowna Pani ma w tym wiele racji. Ja, jednakowoż podnosząc już kilkakrotnie socjologiczny...

    Tematy

    artykuł austin bez zapachu biały ciemno czerwone ciemno różowe czerwono pomaranczowa czerwony czeskie delbard dwukolorowa english roses evers floribunda galijska harkness herbatnia jasno różowe klimber kompaktowa kordes kremowy krzewiasta lekki zapach McGredy meilland mieszaniec herbatni mieszaniec piżmowy mieszaniec rugosa miniaturowa mocno pachnące mrozoodporna okrywowa pachnące parkowa polyantha pomarańczowo różowy rambler remontantka różowe różowo łososiowy striped utracona zapach umiarkowany żółty

 

Powered by WordPress.