-
Sangerhausen
Kiedy skończyłam tę książkę, zrobiłam sobie podróż do świata róż, do
największego ogrodu różanego znajdującego się w Sangerhausen w dawnej NRD z obawy, że w moich poszukiwaniach kulturowych znaczeń , mogę stracić z oczu botaniczny aspekt róż. Wynajęłam samochód i pojechałam na zachód przez łagodnie pofałdowaną równinę saską w kierunku gór Herz.
Monotonia krajobrazu przerywana była przez farmy wiatrowe i od czasu do czasu stożkowate hałdy oznaczające, że niegdyś kwitł tu przemysł wydobywczy miki. Europa-Rosaium w Sangerhauscna było jak objawienie. Zameldowałam się w hotelu i przeszłam przez spokojne miasto. Jego ulice i domy porośnięte są pnącymi różami w każdym kolorze, wślizgiwały się do Rosarium przez dolną bramę. Po miesiącu deszczu. powietrze pachniało świeżo różaną rosą, nawet z daleka, a ja miałam wrażenie, że wchodzę do ogrodu różanego, który jest także muzeum. Jest to miejsce, w którym róża jest celebrowana spokojnie i naukowo, ale nie bez gracji.Z garstki dzikich i uprawnych róż znanych Teophrastowi, kolekcja Sangcrhausena powiększyła się i obejmuje ponad 7,8oo różnych form mieszańców uprawnych i około 5oo dzikich odmian róż. W ogrodzie znajdziemy około 75000 krzewów róż. Tutaj znajdziemy zebrane razem w jednym miejscu około jednej trzeciej wszystkich róż znanych Amerykańskiemu Towarzystwu Róż – zdumiewający wyczyn jak na jeden ogród. Aby pomóc strawić to bogactwo, ogród jest zagospodarowany w oddzielne obszary, gdzie klasy róż są pogrupowane razem z pomocnymi znakami (tylko w języku niemieckim) przedstawiającymi ich stopniową ewolucję.
445
Rosarium to, zostało założone przez hodowcę róż Petera Lamberta i dwóch jego przyjaciół, lokalnych dygnitarzy, na terenach udostępnionych przez miasto, Rosarium zostało otwarte w 1903 roku pod życzliwym okiem Kaiserin Augusty Wiktorii i Niemieckiego Towarzystwa Przyjaciół Róż (Verein Dcutscher Rosenfreunde). Ich celem było zachowanie starych odmian róż, które szybko i bezpowrotnie zanikały, oraz uporządkowanie nazewnictwa nowych odmian. Po wielokrotnych rozbudowach obejmuje teraz obszar ponad 12,5 hektara, a formalne nasadzenia w pobliżu górnego wejścia ustąpiły miejsca bardziej zrelaksowanemu stylowi krajobrazu na zboczach prowadzących w dół, w kierunku miasta. Siła róży jest taka, że rosarium przetrwało dwie wojny światowe i trudne pierwsze lata pod rządami Niemieckiej Republiki Demokratycznej, kiedy to stracili dużą część swojej biblioteki na rzecz Moskwy i musieli wysłać tysiące sadzonek róż jako reparacje wojenne. Dotychczasowe próby odzyskania cennych starych ksiąg okazały się bezowocne, chociaż zapas odmian róż pozostał praktycznie bez szwanku. Dziś sam ogród jest w całości finansowany przez gminę Sangerhausen, co jest świadectwem dumy obywatelskiej. Bez miasta ogród różany nie mógłby przetrwać, ale miasto jest równie nie do pomyślenia bez róż.
Podczas mojej pierwszej wizyty spędziłam prawie dziesięć godzin w ogrodzie, zachwycona spotkaniem wielu historycznych odmian, o których sądziłam, że już dawno zniknęły. Połowa lipca nie jest najlepszą porą na taką wizytę, ponieważ stare europejskie róże zakończyły kwitnienie , ale było tu wiele pierwszych chińskich hybryd w pączku lub rozkwicie, wśród nich jedwabiste różowe płatki ‚Old Blush ‚ lub ‚Parsons Pink ‚, jednego z czterech oryginalnych chińskich reproduktorów; zobaczyłam mały ‚Champneys’ Pink Cluster’, pierwszą z róż Noisette wyhodowaną przez Johna Champneya z Południowej Karoliny; jest grządka delikatnych różyczek herbacianych o głównie francuskich nazwach. Pączek ‚La France’, pierwszego mieszańca herbatniego wygląda, trzeba przyznać, trochę smutno i jest jedną z nielicznych ofiar w ogrodzie czarnej plamistości; i „Soleil d’Or” Perneta Duchera z 1900 r., źródło jasnożółtego koloru wielu dzisiejszych róż. Jak wyjaśnił mi szef Thomas Pawel, Sangerhausen to przede wszystkim kolekcja róż, a dopiero potem ogród pokazowy. Aby zebrać ak największą liczbę starych róż, znajdują tu swe miejsce, również te podatne na choroby, jak też i odmiany, które niekoniecznie pasują do klimatu Niemiec.
Aby zademonstrować, jak niewiele róż – z tak wielu zrodziło miriady dzisiejszych róż, jeden mały obszar jest obsadzony starymi różami i ich gatunkami macierzystymi, ich relacje wyjaśniono dalej w uproszczonym drzewie genealogicznym.Jeszcze bardziej odkrywcze dla mnie były obszary poświęcone ogrodzie
dla 5oo dzikich róż (gatunki i ich naturalne hybrydy) -ta wybitna
kolekcja zaczęła powstawać w pierwszej dekadzie Rosarium, kiedy to stało się domem dla dzikich róż botanika dr Diecka, które były pokazywane w Paryżu na wystawie w 1908 roku. Wokół ogrodu rozsiane są zarośla poświęcone
różnym grupom botanicznym i obszarom geograficznym, Są dzikie róże z
centralnej Azji, na przykład R. beggeriarla, jej małe białe kwiaty
dzielą piżmowo-orzechowy zapach R. .fedschenkoana, jednego z rodziców damasceńskich. Są róże Cinnamomeae z północnych rubieży
Ameryki w tym uroczą różę arktyczną. R. acicularis, z puchnącymi czerwonymi owocami. Te dzikie zarośla były dla mnie jak różane niebo.Wszystko starannie oznakowane i wyjaśnione.
Wspomagany przez niezwykły bank genów ogrodu, Europa Rosarium jest aktywnym partnerem w szybko rozwijających się badań genetycznych, poszerzając naszą wiedzę o historii i przyszłości hodowli róż, a to
to poprzez ogród testowy dla bardzo wymagającego niemieckiego programu ADR, zajmującego się certyfikacją nowych odmian róż.
Przy tak szerokim przeglądzie może dziwi fakt, że w kolekcji mniej uwagi poświęca się projektowaniu przyszłości. Udało mi się znaleźć mały ślad. na przykład, programów hodowlanych amerykańskich i kanadyjskich uniwersytetów i instytutów badawczych, które próbują stworzyć róże do ekstremalnych warunków. No, ale przestrzeń mimo, że ogromna, jest jednak ograniczona i nie mogą sadzić wszystkiego.Wracając z Sangerhausen, myślałam o pytaniu, które intrygowało mnie od samego początku, a które ludzie często zadają, kiedy słyszą ode mnie , że piszę historię róży. – Dlaczego róża? Co czyni ją tak wyjątkową?
To fragment książki Jennifer Potter – The Rose. Uznałem , że może być interesujący.
Znacznie więcej o * Europa Rosarium *
-
Cięcie róż
Kwestie związane z uprawą róż jak: nawożenie, cięcie, ochrona chemiczna – staram się omijać i nie podnoszę ich jeżeli nie muszę. Dlaczego? To proste, nie czuję się w tej materii żadnym specjalistą a swoją kolekcję utrzymuję że tak powiem w stanie zbliżonym do naturalnego. Nie mam więc doświadczeń praktycznych. Czasami jednak „zmuszają” mnie do tego czytelnicy, np. poprzez komentarze.
Na przykład pisze Pan Tadeusz Kurek:
Jak ciąć róże, najlepiej – moim zdaniem – opisał Bronisław Gałczyński w Rozdziale 7-ym części drugiej kultowej książki „Róże w ogrodzie”. (pisownia oryginalna)
W październiku 1914 r. kule z niemieckiego karabinu maszynowego ścięły mi dwie młode wiśnie w ogrodzie. W ciągu następnych trzech lat wyrosły na tych miejscach – z korzeni – spore krzewy wiśniowe. Wówczas wyciąłem wszystkie wyrosłe z korzenia gałęzie, zostawiając tylko po jednej, które okrzesałem od dołu aż do wysokości półtora metra. Dzisiaj, po upływie 10 lat, z gałązek tych zrobiły się grube pnie o średnicy 15 cm., dźwigające wielkie korony i transportujące ogromne ilości soków w obydwie strony pomiędzy korzeniami i liśćmi.
Pierwsza lepsza gałązka wiśni czy gruszy, lipy czy dębu może w odpowiednich warunkach zamienić się na taki długowieczny pień lub konar.
Na przeciwnym krańcu stoi pod tym względem malina. Gałązka maliny wyrasta na wiosnę z korzenia, rośnie bujnie i pod jesień dochodzi do 1 1/2 albo do 2 metrów wysokości. W następnym roku wydaje kwiaty i owoce i na tem kończy swoją karjerę: traci zdolność transportowania soków i zamiera.
Róża zajmuje pd tym względem stanowisko pośrednie. Rosnący dziko krzew róży zachowuje się tak, jak gdyby gałązki jego po upływie kilku lat traciły stopniowo zdolność prowadzenia soków. Rozkrzewia się on wprawdzie i te rozkrzewione gałęzie żyją nieraz długo, ale są zawsze znacznie słabsze od gałęzi młodszych, które powstały z silnych pędów, wyrastających corocznie z oczek, będących w pobliżu korzeni.
Stąd wynika pierwszy stopień pielęgnowania róży: pielęgnując nawet dziką różę, wycinamy starzejące się gałęzie, żeby nie miała części słabych, łatwo poddających się chorobom i szkodnikom.
Wynika stąd także pierwsze ogólne prawidło cięcia róż: dążyć do tego, żeby krzew posiadał jaknajmniej starego drzewa. Ponieważ w róży piennej pień stanowi kawał starego drzewa, który usunąć się nie da, więc też róże pienne żyją zwykle znacznie krócej od krzaczastych.
Z tego samego dążenia, żeby róża, którą hodujemy, nie miała części słabych, łatwo, jak wiadomo, poddających się chorobom i szkodnikom, – wynika i drugie ogólne prawidło cięcia róż:
usunąć całkowicie wszystkie słabe i cienkie latorośle (pędy roczne).Trzecie wreszcie prawidło jest to, którego trzymamy się także przy hodowli wszystkich drzew i krzewów owocowych:
usunąć całkowicie wszystkie gałązki (pędy), krzyżujące się z innymi albo wrastające w środek korony lub krzewu.Te trzy prawidła są ogólne. Stosujemy je przy cięciu wszystkich róż szlachetnych.
Jeżeli względem jakiego krzaka róży zastosowaliśmy te trzy prawidła, to na krzaku zostało już tylko kilka najsilniejszych zeszłorocznych pędów.
Otóż cała rozmaitość cięcia różnych róż sprowadza się do różnego stopnia skrócenia tych pędów. Czterdzieści cztery angielskie instrukcje cięcia róż to tyleż odpowiedzi na pytanie: jak skrócić te pędy.
Jest rzeczą oczywistą, że czem bardziej skrócimy te pędy, czem mniej na nich pozostawimy oczek, tem silniejsze będą nowe pędy, które z pozostawionych oczek wyrosną. Te same korzenie inaczej wykarmią nowe pędy róży, jeżeli ich będzie tylko cztery, a inaczej, jeżeli tych pędów będzie czterdzieści. W pierwszym przypadku nowe pędy będą grube, długie, o wielkich liściach i będą długo rosły, zanim wreszcie na szczycie pędu ukaże się i rozwinie wielki kwiat, lub grupa stosunkowo dużych kwiatów. Ale tych kwiatów, (lub tych grup czy bukietów), będzie tylko cztery. W drugim przypadku kwiatów (lub bukietów) będzie czterdzieści, ale te kwiaty będą małe, niepozorne, i ukażą się wcześnie na szczytach krótkich i słabych pędów. Taki będzie skutek pozostawienia czterech, względnie czterdziestu oczek na krzaku róży, jeżeli ta róża należy do takich, które z natury słabo rosną.
Jeżeli zaś nasza róża należy do takich, które z natury silnie rosną, to skutki tego dwojakiego sposobu cięcia będą inne. A mianowicie, w pierwszym przypadku, to znaczy, gdybyśmy silnie rosnącej róży pozostawili tylko cztery oczka, otrzymalibyśmy z tych oczek pędy, które miałyby tak silną tendencję wzrostu, iż rosłyby ciągle, rosłyby dopóty, dopóki by ich mróz nie zwarzył i nie zakwitły by wcale. Natomiast w drugim przypadku otrzymalibyśmy czterdzieści róż na ładnych pędach.
Wynika z tego bardzo proste prawidło, stanowiące odpowiedź na pytanie, jak skrócić owe kilka najsilniejszych zeszłorocznych pędów, jakie pozostawiamy każdej róży:
skrócić tem bardziej, im słabiej krzak rośnie.Wynika z tego drugie jeszcze prawidło w odpowiedzi na to samo pytanie:
skrócić tem bardziej, im większe i piękniejsze pragniemy mieć kwiaty, – skrócić tem mniej, im
więcej pragniemy mieć kwiatów.Co znaczy skrócić mało, średnio, albo bardzo? W jakich granicach waha się skrócanie owych pozostawionych kilku najsilniejszych zeszłorocznych pędów? W granicach od 10% do 90% długości pędu. Średnie skrócenie, to skrócenie o 50%. Bardzo silne skrócenie – to pozostawienie tylko jednego, albo dwóch oczek na każdym pędzie.
Co znaczy wzrost róży silny, średni, albo słaby? Rozejrzawszy się w ogrodzie, widzimy takie, które dają pędy paro lub kilkometrowe, inne, których pędy dochodzą do 70 lub 80 cm., inne wreszcie, które dają pędy zaledwie 30 lub 40 centymetrowe. Pierwsze z nich rosną bardzo silnie, drugie średnio, trzecie słabo.
Z dwóch wyżej przytoczonych prawideł skracania pędów róży wynika, że:
1) róży bardzo silnie rosnącej skrócimy pędy mało (o 10 do 20 %), jeżeli chcemy, żeby wielką ilością średnich róż zrobiła wielki efekt w ogrodzie, skrócimy zaś je średnio, jeżeli chcemy, żeby dała róże okazowe.
2) róży średnio rosnącej skrócimy pędy średnio (o 40 do 50 %) jeżeli chodzi nam o efekt w ogrodzie, skrócimy je bardzo, jeżeli chodzi nam o otrzymanie okazowych róż.
3) róży słabo rosnącej skrócimy pędy bardzo, jeżeli chcemy, żeby jako tako wyglądała w ogrodzie, skrócimy je jeszcze bardziej, jeżeli chcemy, żeby dała okazowe kwiaty.Oto cała „filozofia” cięcia róż. Streścimy ją jeszcze raz w kilku słowach: wycinamy wszystko, oprócz kilku (3 do 8 – tem więcej, czem silniejsza róża) najsilniejszych zeszłorocznych pędów, które skrócamy tem bardziej, im słabiej krzak rośnie oraz im mniej, ale zato piękniejszych, chcemy mieć kwiatów.
Wszystkie, u licznych autorów spotykane (między innymi u wspomnianego F. Riesa), skomplikowane rozważania na temat względów na odmianę, klimat, wiek, glebę, stan nawożenia itp., które rzekomo trzeba mieć na uwadze, przystępując do cięcia róży – wszystkie te rozważania pisane są prawdopodobnie dla niewidomych, ile że róże, jako krzewy kolczaste, są do namacania trudne.
Kto ma „oczy ku patrzeniu” temu róża sama wzrostem swoim, zeszłorocznymi pędami, pokazuje, jak rośnie, i jak, tem samem, ma zamiar dalej rosnąć. Róża sama wzięła najkompetentniej pod uwagę te wszystkie skomplikowane czynniki i wzrostem swoim pokazuje nam rezultat, wynik, który nas jedynie obchodzi i który nam wystarcza do tego, aby wiedzieć, jak ją ciąć trzeba.
Wszystko, co mówiliśmy wyżej o cięciu, dotyczy róż, które już przynajmniej od roku na swoich stanowiskach rosną. Tylko wśród takich róż czynimy owe wielkie różnice w cięciu, zależnie od tego, czy rosną słabo, średnio, czy silnie. Natomiast róże świeżo posadzone traktujemy wszystkie jako słabo rosnące i pozostawiamy im tylko po kilka krótko przyciętych zeszłorocznych pędów.
Wszystkie róże przycinamy (w naszym klimacie) na wiosnę, w końcu marca, albo na początku kwietnia, – nawet te, które posadziliśmy na jesieni.
Jedną jeszcze praktyczną wskazówkę pragnąłbym dać na zakończenie tego rozdziału. Skrócając pęd róży trzeba starać się ciąć nad oczkiem, zwróconym na zewnątrz krzewu. Tego prawidła trzymamy się przy cięciu wszelkich w ogóle drzew i krzewów. Chodzi o to, żeby uniknąć zagęszczenia.”
Tekst bez korekt i poprawek
-
Małe , stare róże
Pisząc artykuł o różach miniaturowych, miałem niejasne wrażenie, że pewnych tematów nie poruszam w ogóle a o innych jedynie wspominam, coś mi ucieka. Bowiem historia róż miniaturowych, traktowanych kanonicznie zaczyna się dopiero wraz z wyhodowaniem przez holenderskiego szkółkarza Jana de Vinka różyczki Peon, którą potem w Stanach Zjednoczonych sprzedawano pod nazwą Tom Thumb. No, jeszcze łaskawie do rodziny można by zaliczyć r.roulettii. Część badaczy i znawców tematu widzi jeszcze mityczną pramatkę miniatur czyli rosa chinensis minima. Inni , w tym wybitny praktyk Ralph Moore w ogóle kwestionują fakt istnienia r.chinensis minima. Cały czas mówimy jednak o sporach w rodzinie – a przecież róże miniaturowe, bądź bezpiecznie mówiąc , małe róże, istniały i wcześniej i mimo tych kanonicznych miniatur. Jednakże różnica pomiędzy tymi różami o których chcę powiedzieć w tym artykule a różami miniaturowymi jest taka, że te pierwsze powstawały siłami natury, ot po prostu pojawiały się – natomiast te drugie były efektem działań intencjonalnych hodowców, wynikiem żmudnej niejednokrotnie realizacji ich planu hodowlanego.
To rodzina centifolii dostarcza nam najstarszych przykładów ze znanych nam maleńkich róż. Na początku XVII wieku pojawiło się w tej rodzinie kilka odmian, które oczarowały miłośników róż i nadal nas urzekają. Ich pochodzenie wydaje się być niepewne. Po raz pierwszy zauważono je jakiś czas po tym, jak najwcześniejsze formy r, centifolia zostały pokazane światu przez hodowców holenderskich i francuskich. Były to miniaturowe formy centifolii noszące nazwę de Meaux i R. parviflora lub Pompon de Bourgogne. To, czy pojawiły się jako sport, czy też pochodziły z nasion, wydaje się być nadal kwestią domysłów, ale niezależnie od pochodzenia, jako rośliny ogrodowe są do prawdy rozkoszne i dostarczają miłośnikom róż wielu radości. Centifolia de Meaux została uhonorowana i uwieczniona przez Redoute a nazwał ją, r.pomponia. Nazwa de Meaux, jak się uważa, ma pewne powiązania z wielkim miłośnikiem kwiatów, mianowanym w 1637 roku,biskupem Meaux - Domenique Seguier. W jego ogrodzie były też i róże chociaż de Meaux nie jest wymieniana.
Jak pisze Nancy Steen, w „Charme of Old Roses”, istnieją dwie formy de Meaux – różowa i biała. Obie są cudownie pachnące, a miniaturowe liście pasują do reszty rośliny. wspomina ona, że w czasie jej podróży po Europie, w latach 60 w Rzymie - mogła kupić małe bukieciki złożone z niezapominajek i różyczek de Meaux zarówno w sklepach, jak i na ulicznych straganach. Świetnie utrzymywały się w wodzie przez kilka dni pomimo upału. Róże te, stały się tak lubiane i popularne, że w 1854 roku Thomas Rivers, raczył był napomknąć, że jego dzieci uwielbiają te karłowate róże prowansalskie i nazywają je czule Pony lub Baby Roses. Uprawiane na własnych korzeniach tworzą urocze rośliny okrywowe w założeniach rabatowych dla małych ogrodów.Jak pisze wspomniana już Nancy Steen, w Charm of Old Roses ” W 1814 roku w ogrodzie w Taunton – Somerset pojawiła się omszona forma de Meaux. Zauważył to pan Sweet, który kupił tę roślinę za 5 funtów, a następnie sprzedawał jej sadzonki za jedną gwineę za sztukę.- Tamże strona 61. Opowiastka jest smaczna, wygląda jednakże na apokryficzną, gdyż C.C. Hurst podaje , że omszona mutacja de Meaux znana była/ przynajmniej w Anglii /od roku 1801. Zresztą jedno zdarzenie nie wyklucza drugiego. Niestety, ten omszały klejnot ogrodu, wydaje się ,że został utracony , pomimo faktu, że był on modny przez wiele lat a to dlatego, że był chimeryczny i sprawiał duże kłopoty w uprawie. Róże mchowe wszystkim się bardzo podobają i nic w tym dziwnego gdy bliżej zapoznamy się z Little Gem, bo o nim tu mówimy. Została ona wyselekcjonowana w Anglii, a Dean Hole nazwał ją „klejnotem najczystszego promienia słońca; to rubin wysadzany szmaragdami, prezentuje nam szkarłatny kwiat otoczony zielonym mchem”. Uprawiany na niezbyt żyznej glebie, Little Gem nieźle trzyma się w konwencji róży karłowatej . Jednak będąc na własnych korzeniach, zaczyna wypuszczać odrosty i w krótkim czasie może zająć sporo przestrzeni ogrodowej . Pełne, różowo-karminowe kwiaty i okrąglutkie pąki Little Gem dają czystą radość patrzenia na nie, ale niestety, podobnie jak jego mały krewny de Meaux, kwitnie tylko latem.
Róże de Meaux zawsze były kojarzone z centifoliami, ale r.parviflora lub Pompon de Meaux jest w niektórych książkach łączona z r, gallica lub różą provins. Chociaż teraz ponownie łączymy je r. centifoliami. Ta słynna róża miniaturowa została zilustrowana u Keuterbacha w 1664 roku i od tych czasów ją znamy. W różnych rejonach Francji stała się znana nie tylko jako Pompon de Bourgogne, ale też jako Pompon de St. Francis i Pompon de Rheims , r.burgundiaca czy jeszcze inaczej – imponujący wachlarz tytułów jak dla tak bardzo małej rośliny. Jeden z francuskich pisarzy opisał ją nawet jako rosnącą dziko na wzgórzach w pobliżu Dijon, ale oczywiście był to przypadkowy egzemplarz, który wydostał się z uprawy ogrodowej. Istnieją różne formy r.parviflora, widziałem jedną z jej licznych form, która bez problemu zmieściła by się w kieszeni mojego płaszcza. Istnieją też nieco większe formy centifolii karłowatych. Jak pisze wspomniana już N. Steen – były to ulubione róże słynnej florystki Constance Spry i używane były przez nią w miniaturowych kompozycjach kwiatowych. Innym przykładem była odmiana Spong, która wg. HMF jest siewką de Meaux, z luźniejszymi różowymi kwiatami, jest ona nieco większa niż Meaux, ale ciągłe jest to karłowa roślina.
Pod koniec XVIII wieku hodowcy szkoccy zainteresowali się hodowlą ogrodowych form r. spinossisima, rosnącej dziko na Wyspach Brytyjskich, szczególnie na piaszczystych terenach przybrzeżnych. Wkrótce dostępnych było kilkaset odmian tych interesujących róż o pachnących liściach, hodowano je także w Anglii i północnej Irlandii. Stosunkowo niewiele z tych niezwykle łatwych w uprawie i odpornych roślin jest obecnie spotykanych. Niestety, w miarę jak pojawiają się nowsze i bardziej spektakularne róże, stare odmiany są zwykle rugowane z ogrodów, chyba że są szczególnie piękne lub mają wielką wartość historyczną.
Wszystkie te opisywane róże pochodzą z Europy, ale pod koniec XVIII wieku, do zachodniego świata przywędrowała z Chin, inna rasa małych róż docierając na stary kontynent drogą morską. Z tego co wiemy nie bezpośrednio z Państwa Środka , ale przez Kalkutę lub jak karłowa forma róży chińskiej / r.chinensis minima ?/ przez Mauritius. Te róże mają niezwykle interesującą historię. W Chinach róże znane były już od czasów dynastii Han, co wiemy dzięki szczęśliwie zachowanym malunkom na wachlarzach z tamtej epoki. Jednakże jak twierdzi Roy Shepperd w wydanej w roku 1956 History of Roses, owa r. chinensis minima, jeżeli w ogóle takowa była, w Chinach nie była spotykana, że tak powiem au naturel.
Parson’s Pink - Old Blush China to doskonała roślina i bardzo użyteczna, ale raczej zbyt duża by uznać ją za „małą” Już jednak jej mały czerwony krewny jest rośliną, która niezawodnie kwitnie przez cały rok i na miano małej zasługuje. Jest to Crimson China lub inaczej R.chinensis var semperflorens. Została ona przywieziona do Anglii przez kapitana jednego ze statków Kompanii Wschodnioindyjskiej, który odkrył ją w ogrodzie – jak już o tym wspomniałem - w Kalkucie, chociaż pochodzi on z Chin. Płynąc do Anglii, zabrał ze sobą krzew tej nowej róży, Po czym wręczył go swemu dyrektorowi , panu Gilbertowi Slaterowi w prezencie. Ten zapalony ogrodnik rozmnożył ją i podarował swoim przyjaciołom, nazywając ją Różą Bengalską. Później stała się ona znana jako Slater’s Crimson China. Początkowo, ze względu na cienkie pędy i niewielki wzrost, uważano ją za zbyt delikatną i rozpieszczano ją w szklarniach; ale ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że jest wyjątkowo wytrzymała i silna. Istnieją różne formy tej małej róży tak w wielkości samej rośliny jak i wypełnienia kwiatów. Jest to jedna z rodowych róż chińskich, forma z pełniejszymi, bardziej miseczkowymi kwiatami z białym paskiem na niektórych płatkach, To właśnie z tych chińskich róż pochodzi większość wspaniałych, swobodnie kwitnących, nowoczesnych róż.
Powszechnie znana jest ciekawa historia o znalezieniu jeszcze jednej miniatury wywodzącej się z róż chińskich. Historia ta jest powszechnie znana więc oszczędzę szczegółów. Powiem tylko, że została ona odkryta przez pułkownika Roulet w szwajcarskiej wiosce Mauborget, około roku 1920 gdzie była uprawiana jako roślina doniczkowa. Róża ta została nazwana jego imieniem r.roulettii. Pewnie skończyłaby w ogrodzie osobliwości gdyby nie holenderski szkółkarz Jan de Vink , który skrzyżował ją z polyantą Gloria Mundi, dając w ten sposób początek rodzinie współczesnych róż miniaturowych. Ale owa r.rouletti nie wzięła się znikąd. Wspomniany już Roy Shepperd opisuje to tak:
„Niepewna jest również wczesna historia r.chinensis minima w Europie kontynentalnej. Niektórzy historycy twierdzą, że słynny szwajcarski botanik Augustin Candolle jeszcze przed wprowadzeniem jej do Anglii zdobył egzemplarz tej odmiany z Mauritiusa i zasadził ją w swoim ogrodzie w Szampanii, gdzie była znana jako r.indica humilis. Autor tej nazwy Nicola Seringe wspomniał o niej dopiero w 1818 r. Są jednak pewne podstawy, by sądzić, że de Candole mógł ją wprowadzić w Europie Środkowej ponieważ ruletti, jej pochodna, podobno była znana w Szwajcarii i sąsiednich od ponad wieku poprzedzającego rok 1920. Oświadczenie dotyczące okresu uprawy złożyli mieszkańcy małej szwajcarskiej wioski, w której znaleziono r.rouletti, i ma niewielką wartość w określaniu dokładnej daty wprowadzenia typu rodzica. Jak już wspomniałem, pierwszego francuskiego botanicznego zapisu róży dokonał Thory, w 1817 roku. Użył nazwy r.indica pumila i wspomniał zarówno o pojedynczych, jak i podwójnych formach.
Korzystając z dostępnych informacji, możemy stwierdzić jedynie, że r.chinensis minima lub jej przodek pochodzi z Chin, ale co ciekawe, nigdy nie była tam spotykana w naturze i dotarła do Europy przez Mauritius.Z małych róż chińskich wymieńmy jeszcze znane od 1830 roku Hermosa i Madame Bosanquet; obie zostały wyhodowane we Francji. Ta pierwsza jest dziś dobrze znana, choć ma ponad sto lat – mała, ruchliwa roślina o liliowo-różowych kwiatach, nieco pełniejszych niż u jednego z jej przodków, Old Blush China. Ta druga kwiaty ma prawie białe.
Pod koniec XIX wieku, William Paul, wyhodował interesującą małą różę, która nie przekraczała 60 cm wysokości. Queen Mab, bo o niej tu mówimy, klasyfikowana jest jako chińska, choć nie znamy jej rodziców , ale według słów samego hodowcy mogła być wykorzystywana jako roślina rabatowa. W owym czasie tylko polyanty nadawały się do takich zastosowań. Jedno tylko pytanie nie daje mi spokoju, czy W. Paul wyhodował ją intencjonalnie czy też była darem natury. Osobiście sądzę, że Paulowi, pomógł tu przypadek.
Nieco wcześniej, bo 1879 roku, w rodzinie r.sempervirens pojawił się interesujący krasnolud – wszyscy inni potomkowie tej róży to bujne pnącza a Francja jest krajem ich pochodzenia, jak również wszystkich jego wielkich krewnych. Jej duże wiechy małych, ciasno upakowanych, kremowych kwiatów są dokładnymi replikami kwiatów jego wysokiego krewnego to jest Felicite e Pepetue. Little White Pet, bo o niej tu mówimy, tak bardzo przypomina nam polyanty, że w wielu przypadkach klasyfikowana była jako polyanta.
W połowie XIX wieku, łowca roślin, Robert Fortune wysłał nasiona jakiejś postaci r. multiflora z Japonii do szkółek Guillota. Siewki uzyskane z tych nasion skrzyżowano tam z r.chinensis minima. czy też jakąś zbliżoną formą. Rezultatem tego związku dwóch tak bardzo różniących się rodzin, była kolejna nowa rasa róż, która szybko zyskała uznanie i popularność. Te nisko rosnące rośliny nazywano Polyanta Pompons ze względu na ich wielokwiatowe skupiska ciasno upakowanych, małych kwiatów. Najwcześniej znane odmiany, były to bardzo małe – godne podziwu rośliny niezwykle przydatne na przykład do ogrodu skalnego . Paquerette i Mignonette – te były najwcześniejsze. Nawet nie będę próbował wymieniać co bardziej prominentnych przedstawicieli tej obszernej rodziny drobnych posturą ale wielkich hartem ducha różyczek. Poprzestanę tylko na kilku jak: Madame Cecile Brunner czy Anne Marie Montravel. Służyły nam wiernie i do dziś są cenione. Nie tylko jako protoplastki róż rabatowych ale i jako forma wyjściowa floribund. To bowiem przedstawicielka tej rodziny, Gloria Mundi w roku 1935, wraz z R.roulettii , w szkółce Jana de Vink dała początek coraz bardziej potężniejącej rodzinie róż miniaturowych.
I tak to niejako symbolicznie zamyka się rodzina małych , starych róż i mój stronniczy/ jakże by inaczej/ ich przegląd. Wszystkie krasnoludy które teraz się pojawią zwać się będą różami miniaturowymi bądź coś w tym rodzaju – np. patio.
-
Large flowered climber
Tytułem wstępu pozwolę sobie na kilka słów o klasyfikacji róż , ponieważ klasyfikowanie, to ulubione zajęcie naukowców jako, że dobra klasyfikacja znacznie ułatwia nam opisywanie i zrozumienie świata, a w świecie róż jest co klasyfikować. Zacznijmy od tego , że przyjęło się dzielić je na :
- tzw róże dzikie/species/ tj. występujące na ziemi , naturalnie w przyrodzie od tysięcy lat.
- róże historyczne, wyhodowane przez człowieka przed rokiem 1867/ data przyjęta arbitralnie a związana z wyhodowaniem pierwszego mieszańca herbatniego La France/ - oraz
- róże współczesne.
I jeszcze o klasyfikacji róż współczesnych: Możemy to robić dwojako. Ze względu na ich pochodzenie/ pochodzenie ich rodziców/ a wtedy będziemy mówić przykładowo o różach burbońskich, centifoliach mchowych, albach, herbatnich i ich mieszańcach itp.
Albo ze względu na pewne cechy zewnętrzne roślin, a to: pnące, miniaturowe, okrywowe , patio parkowe itp. Również hodowcy sami chętnie wyodrębniają swoje kreacje np. ze względu na ich cechy użytkowe, czy np. sposób kwitnienia . Przykładowo róże angielskie, nostalgiczne czy jakieś tam inne. My, w tym artykule zajmiemy się różami pnącymi a właściwie jedną z grup róż pnących . Tych o dużych kwiatach.
Large flowered climber, bo o nich tu myślę, czyli mówiąc ” po ludzku” wielkokwiatowe klimbery, bądź jak kto woli wielkokwiatowe róże pnące. Jeżeli posłużymy się stroną HMF, to doliczymy się ponad tysiąca odmian, tak definiowanych. Problem w tym, że nie jest to kategoria rozłączna. W efekcie, do grupy tej zaliczamy i burbońskie i niektóre, zwłaszcza starsze remontantki. Również mieszańce herbatnie/ ich długopędowe sporty/ i floribundy. Nadto mieszańce od róży kordesii i mieszańce róży wichury. Co więc je łączy? A no to, że krzewy charakteryzują się wypuszczaniem długaśnych pędów, które niosą pokaźnych rozmiarów kwiaty.
Więc idąc tym tropem moglibyśmy stworzyć np. taką kategorię: Róże czerwone odporne na mrozy i mocno pachnące. Albo: róże których nie lubi Marian Sołtys. Wyśmiewam się z tej „klasyfikacji”, ale jednak ma ona sporą wartość poznawczą. Dlatego David Austin swoje róże wyhodowane wg. swego pewnego zamysłu/ nie wszystkie wyhodowane przez siebie/ nazwał nieco bombastycznie English Roses a polscy lubownicy róż spolszczyli tę nazwę na wdzięczne austinki. W tym samym czasie co D.Austin, Felicitas Svejda pod skrzydłami Institute Agriculture of Canada pracowała nad grupą odpornych na mrozy róż, które przez Canadian Rose Society zostały nazwane Canadian Roses. Polscy amatorzy tych róż nazwą je potem kanadyjkami. Mimo dających się łatwo zdefiniować cech tych róż, które konstytuują je w pewną grupę – kanadyjki mniej , austinki bardziej -nikt nie pokusił się o wyodrębnienie klasyfikacyjne tych dzieł. Austinek nie wyodrębniła żadna z federacji różanych, nawet słynąca zresztą z przesadnego konserwatyzmu angielska. O ile grupa kanadyjek jest stosunkowo nieliczna, to austinki są grupą zawierającą grubo ponad 200 odmian! Mało tego, doczekały się ogromnej i ciągle rosnącej liczby potomkiń i naśladowczyń. Podobnie rzecz się miała z dorobkiem Perneta. Stowarzyszenie francuskie nie miało oporów i dzieła Pernet Duchera szybko ochrzciła pernetianami, choć dla purystów były to nadal mieszańce herbatnie. Anglicy tu znowu stawiali opór, ale koniec końców ulegli i zrobili miejsce dla pernetian choć akurat tu mogliby się postawić skuteczniej bo niebawem grupa mieszańców herbatnich ponownie wchłonęła pernetiany. To zadziwiające, bowiem wprawne oko miłośnika róż bezbłędnie wypatrzy i we współczesnym mieszańcu herbatnim ślady działalności Perneta, Ostatnią grupą róż, które zostały w oficjalnych klasyfikacjach wyodrębnione ze względu na obciążenia genetyczne były grandiflory, które są , najprościej mówiąc, krzyżówkami pomiędzy mieszańcami herbatnimi a floribundami. Dalszy rozwój klasyfikacji róż według ich wyposażenia genetycznego, zatrzymał się ze względu na utajnianie linii rodowodowych przez hodowców. A ponieważ życie nie znosi próżni i istnieje potrzeba jakiegoś zwięzłego opisu kolejnej pojawiającej się w obrocie nowej odmiany, zaczęto coraz częściej opisywać i klasyfikować róże na podstawie jedynie ich cech fizycznych, wyglądu zewnętrznego. Mamy więc róże patio/o kompaktowym pokroju/ , miniflory/”zmniejszono” kwiaty nie naruszając konstytucji krzewu/, okrywowe/płożące/, krzewiaste/parkowe?/ no i wreszcie klimbery – lub szerzej pnące a w ramach tych pnących również wielkokwiatowe róże pnące. Co ciekawe, o ile mówi się i wyodrębnia wielkokwiatowe róże pnące, to nie słyszałem o kategorii logicznie z nią rozłącznej a mianowicie o drobnokwiatowych różach pnących.
Może więc , wracając do naszych wielkokwiatowych róż pnących , dodajmy jeszcze jedno ograniczenie – powtarzanie kwitnienia. Teraz już zaczyna mi się rysować bardzo użyteczna kategoria – powtarzające kwitnienie, wielkokwiatowe róż pnące.
By lepiej pokazać tę grupę róż , pozwolę sobie przedstawić kilka co bardziej prominentnych przedstawicielek large flowered climber.
Historycznie rzecz biorąc zacznijmy od burbonów, a wśród nich wyróżnijmy intrygującą Zephirine Drouhin/Bizot 1868/ będącą zapewne mieszańcem pomiędzy jakąś różą z grupy boursault i i remontantek. Nie sposób tu nie wymienić również jej uroczego sportu Kathleen Harrop/Dickson 1919/.
Z remontantek wyróżnia się śnieżno biała Frau Karl Drushki, która sama wprawdzie nie jest klimberem może bowiem aspirować co najwyżej do solidnej parkowej to jednak była szeroko używana w pracach hodowlanych i z grupy klimberów powstałych z jej udziałem pozwolę sobie wyróżnić niezrównaną Mmme Gregoire Staechelin P. Dota, który wyhodował ją z udziałem innej znakomitości Chateau de Clos Vogueot w roku 1927.
W tym samym czasie w Australii działał Alister Clarck i wyhodował głównie z udziałem rosa gigantea całą grupę klimberów, które nazwalibyśmy jako wielkokwiatowe pnące, doskonale przystosowanych do gorącego i suchego klimatu Australii , ale róże te nie zdobyły serc rosomanes w Europie.
Gdy bliżej przyglądam się tej grupie roślin, to z wyhodowanych przed drugą wojną światową , wyróżniłbym takie znakomitości jak Captain Thomas Thomasa z roku 1938 o pięknych kremowych pojedynczych kwiatach, która wygląda jak gdyby wczoraj wyszła ze szkółki jakiegoś przodującego, współczesnego hodowcy. Warta miejsca w każdym ogrodzie szanującego się rosomanes jest Gartendirektor Julius Schutze Kiesego będącą krzyżówką Mme Jule Gravereaux i mieszańca herbatniego tegoż hodowcy – Pharisaer, wymieńmy jeszcze z tego samego kręgu hodowlanego odmianę Glarona.
I tak oto przechodzimy do czasów powojennych gdy to doszło do swoistej eksplozji hodowlanej w tej grupie róż. Proszę wybaczyć mój subiektywizm w doborze przykładów, ale wspomnę tu jedynie o tych odmianach z którymi miałem przyjemność zetknąć się osobiście. Taka swego rodzaju podróż sentymentalna w czasie.
Zacznijmy o Don Juana, krzyżówki New Dawn i New Yorkera autorstwa Michele Malandrone z roku 1957. Jej rozrośnięte krzewy obsypane ciemno czerwonymi uroczymi kwiatami spotkamy w Polsce dość powszechnie. Podobnie jak równie słynną Sympathie będącą mieszańcem r. kordesii Kordesów. W Ameryce bardzo popularną jest Fourth of Yuly / Roller Coaster x Altissimo/Toma Carrutha, pochodząca już z początku tego wieku. U nas nie dorasta do ona formy klimbera ale w USA jak najbardziej i jest tam niezwykle popularna. Z dorobku amerykańskich hodowców bez porównania bardziej popularną u nas jest Golden Showers Lammertsa powstała w wyniku krzyżówki wykonanej w roku 1956 pomiędzy Charlotte Armstrong i Captain Thomas. To przedstawiciel nielicznej grupy dobrych klimberów o żółto zabarwionych kwiatach. Królowała w naszych ogrodach dopóki w roku 1983 nie zdetronizował ją Graham Thomas Davida Austina będący potomkiem innej sławnej large flowered climber, tj Iceberg. Wprawdzie nie w każdych warunkach ta odmiana się równie dobrze sprawdza, ale jeżeli ktoś ma szczęście uprawiać ją w takich warunkach jakie ona lubi to dopiero wówczas możemy zobaczyć prawdziwy złoty deszcz,.
Ja , z takich powojennych staroci bardzo lubię Joseph’s Coat / Buccaneer x Circus/Armstronga z roku 1963. Niezapomniany jest widok tej rośliny okrytej płaszczem wielokolorowych kwiatów które – z pewnym wahaniem – zaliczylibyśmy do wiekokwiatowych. Jak nie wspomnieć postaci Charlesa Mallerina ,ten z zawodu inżynier ciepłownictwa a z duszy bezgranicznie oddany różom, w latach 50 ubiegłego wieku, obdarzył nas całą serią klimberów o kwiatach w różnych odcieniach czerwieni. Mam tu na myśli takie piękności jak Danse des Sylphes, Danse du Feu, L’Africaine, Senegal a nade wszystko Guinee o zniewalająco pięknych kwiatach.
Z domu Meillandów wywodzą się takie wspaniałości jak spokrewnione blisko ze sobą przez Phyllis Bide, Coctail Francisa i Clair Matin Louisette. Już później, Meillandowie ubogacą grupę pnących , wielkokwiatowych róż takimi wspaniałościami jak Polka, Kir Royal, Paprika czy nade wszystko ukochana przez naszych rosomanes róża Eden/ Pierre de Ronsard/będąca dziełem pracującego dla Meillandów J. Mouchotte. Inni francuscy hodowcy też dobrze zapisali się w naszej wdzięcznej pamięci, że wspomnę tylko o Sourire d’Orchidee / Croix 1985/, czy wspomniane wcześniej Altissimo i Parure d’Or G. Delbarda z roku 1966.
W tej grupie roślin ogromnym dorobkiem mogą się poszczycić również hodowcy niemieccy zwłaszcza Kordes z całą rodziną niezwykle udanych tzw mieszańców r. kordesii. jak Ilse Krohn Superieur, Aleksander von Humbolt/1960/, Hamburger Phoenix, ale też Gruss An Heidelberg, Maigold, Manita, czy Schneewitchen będąca jednym z filarów bazy genetycznej English Roses.
Z hodowców angielskich- z braku miejsca wspomnę tu o dwu. Sam McGredy IV z legendarnym wprost, ale dziś już nieco zapomnianym Haendlem/ Columbine x Heidelberg, rok 1960/, ze względu na jego podatność na czarną plamistość ale w jego dorobku mamy jeszcze Grand Hotel, Dublin i Galvay Bay. Mniej znaną odmianą Sama McGredy, jest Swan Lake , ale proszę sobie przypomnieć jakąś inną udaną białą różę pnącą poza Iceberg Clg. no, może Ilse Krohn Superieur.
Drugim jest oczywiście David Austin. Aż boję się jakoś wyróżnić którąś z jego kreacji. Dodatkowym kłopotem jest to, że jego róże, zwłaszcza te wcześniejsze nie mają specjalnie ustabilizowanej siły wzrostu i odmiany które na przykład w Anglii sobie grzecznie rosną osiągając rozmiar mniejszego bądź większego krzewu, a na przykład w warunkach Amerykańskich, stają się jak najbardziej klimberami. W każdym razie sam Austin w swojej ofercie sprzedaży wymienia ponad 15 odmian róż pnących. Dla przykładu powiem , że chodzi tu o takie odmiany jak już wspomniany Graham Thomas, Lady of Shalott, Pilgrim, Teasing Georgia, Constance Spry czy rewelacyjna Crown Princess Margaretha.
I ostatnia grupa klimberów którą pozwolę sobie wyróżnić, to odporne na mróz róże pnące. Mam tu na myśli niektóre róże Rudolfa Geschwinda z grupy nordlandrose jak na ten przykład Futtaker Schligrose, Himmelsauge, czy Geschwind Orden i róże popularnie zwane kanadyjkami a zwłaszcza te, które z pewnym uproszczeniem możemy nazwać mieszańcami r. kordesii/ wzmocnionymi genami r. laxa/ a zwłaszcza mam na myśli John Cabot, Henry Kelsey, Quadra, czy wspaniały John Davis.
Jak widzimy, każdy może znaleźć sobie tu coś dla siebie, nadto historia ciągle się pisze i na dobrą sprawę jeszcze nie wiemy co z róż powstałych w wieku XXI będzie godne polecenia.
Artykuł ten opublikowany był w numerze 3 rocznika PTR – Róże, ale może już nie każdy ma do niego dostęp. Stąd ten pomysł.
-
Jacques – Julien Margottin i jego róże
Nie wszyscy hodowcy i szkółkarze w historii róż, są poza wszelkimi podejrzeniami w swoich kontaktach ogrodniczych. Kilku pomniejszych francuskich szkółkarzy w XIX wieku zmieniało nazwy popularnych róż i sprzedawało je pod tymi nowymi nazwami. Wyobraźmy sobie, że odkryłeś, gdy zakwitły róże, że dwie róże o różnych nazwach są takie same.
W latach 1851-1881 paryski hodowca róż Margottin — nie bez powodów podejrzewany był — przynajmniej dwa razy- o uznanie róży wyhodowanej przez kogoś innego za swoje własne dzieło.
Jacques-Julien Margottin, /1817 – 1892/, został sierotą już w wieku czternastu lat. Wkrótce zaczął pracować jako praktykant ogrodniczy u hrabiego Mole w Castle Marais, gdzie pracował przez trzy lata. W 1838 roku, spędził rok na studiach ogrodniczych, a w następnym roku został zatrudniony jako główny ogrodnik u J. Alexandre Hardy w rosarium w Ogrodach Luksemburskich w Paryżu. W następnym roku miały miejsce dwa inne znaczące dla niego wydarzenia: ożenił się z kobietą, z którą dochował czwórki dzieci i założył własne szkółki róż, dzierżawiąc tereny w Ivry. Pod koniec dzierżawy, prawie dwadzieścia lat później, kupił nieruchomość w Bourg-la-Reine, obecnie południowym przedmieściu Paryża, i przeniósł tam swoją szkółkę.Był członkiem Narodowego Towarzystwa Ogrodniczego, pełniące również funkcję w jego redakcji. W 1878 został odznaczony Legią Honorową.
Po wprowadzeniu swoich pierwszych trzech róż w 1845 roku, przez lata wyhodował około osiemdziesięciu odmian róż, głównie remontantek i burbonów. z których wg HMF 8 jest uprawianych do dziś: General Cavaignac” z 1849 r.; „Louise Odier”/chyba, sporne/, 1851, jeśli jest jego własnością;
„Jules Margottin”, 1853; „Triomphe de l’Exposition”, 1855; „Anna Alexieff”, 1858; i „Ks. H. D’Ombrain’, 1863., Souvenir du Comte Cavour.
Remontantka „Generał Cavaignac” nosi imię Louisa Eugene’a Cavaignaca, generała, który w wyborach prezydenckich w 1848 roku startował przeciwko Napoleonowi III i przegrał z nim to starcie wyborcze. Pełnił również funkcję szefa rządu wykonawczego od czerwca do grudnia. Bez wątpienia przegrał wybory częściowo dlatego, że jego rząd tymczasowy nałożył dodatkowy podatek gruntowy, który nie zwalniał biednych. Był orędownikiem republiki, podczas gdy Napoleon III wkrótce uczynił swoje rządy reżimem autokratycznym. Ale do tego czasu Generał Cavaignac poślubił Louise Odier.
Róża „Generał Cavaignac” jest krępego wzrostu, dość kłująca, ma bardzo pachnące, bardzo pełne, kwiaty z płatkami jaskrawego różowego różu lub ciemnego karminowy, jaśniejszy na spodzie. Jego ulistnienie sugeruje, że równie dobrze, może być mieszańcem róż chińskich, a nie remontantką.
Jak już wspomniałem w 1851 roku, kiedy generał poślubił Louise Odier, róża o imieniu panny młodej pojawiła się w obiegu handlowym. Kobieta ta była córką Jamesa Odiera, bogatego mężczyzny, którego hobby polegało na hybrydyzacji pelargonii i innych kwiatów. Wyhodował jedną różę w 1849 roku – „Gigantesque” – drugą możliwością była „Louise Odier”. Ale nie jesteśmy pewni autorstwa tej drugiej róży.
Chociaż przez lata sugerowano, że ojciec panny Odier, był prawdziwym hodowcą, to równie dobrze mógł to być doświadczony ogrodnik Jamesa Odiera Jacques Duval, który był faktycznym propagatorem wielu pelargonii Odiera – jeśli nie także innych jego kwiatów. Rzeczywiście, Odier był oskarżony za przypisanie własnego imienia do wystawionych przez Duvala pelargonii. Po śmierci Odiera i Duvala , Margottin, który wprowadził do handlu tę różę wiele lat wcześniej, w czerwcowym numerze „Journal des Roses” z 1883 roku, napisał artykuł, w którym twierdził, że to on wyhodował różę „Louise Odier” z nasion zapylonych różą, której imienia, nie mógł sobie przypomnieć.Co ciekawe, w „The Gardener’s Monthly ” 1863 , ze stycznia, wspomniano, że Margottin wyhodował z „Louise Odier” siewki we „wszystkich odcieniach koloru, od czystej bieli do ciemnego szkarłatu”, ale „wszystkie okazały się bezwartościowe. Róża, którą nazwał „Louise Margotin” dla swojej córki, wydawała się obiecująca, ale też okazała się nietrwała.
„Louise Odier”, rośnie na mocnych pędach z bordowo zabarwionymi kolcami. Daje piękne, powtarzalnie kwitnące kwiaty, płaskie i okrągłe, o delikatnym, intensywnym różu, często z domieszką lawendy pośrodku. Jedna z najbardziej obficie kwitnących starych róż, wydziela cudowny zapach, a każde wąchanie, – jak ujął to Peter Beales, „zaprasza na kolejne i kolejne i kolejne”.
Odmiana „Jules Margottin” jest dość często spotykana, ale głównie w północnej Europie. To remontantka, o blado szkarłatnym kwiecie — wygina swoje kolczaste pędy pod ciężarem rozlicznych kwiatów. Rośnie do około 1,5m wysokości, choć można ją również bardziej trzymać w ryzach. Całkowicie otwarte kwiaty są prawie płaskie z postrzępionymi falbankami płatków, które wydzielają silny, pyszny zapach Dobrze powtarza kwitnienie. W deszczową pogodę ma tendencję do zapraszania pleśni.
Pomimo tej wady, „Jules Margottin” był często używany w hybrydyzacji i może pochwalić się około 17880 potomkami.
Róża została nazwana na cześć najstarszego syna Margottina, który był przyjacielem syna angielskiego hodowcy George’a Paula, co wskazuje na międzynarodowy związek między hodowcami róż. Jako ogrodnik, Jules założył własną szkółkę , gdzie wyhodował siedem odmian róż, ale tylko jedna z nich przetrwała. Ta róża, to „Mme Jeannine Joubert”, ciemnoczerwony Bourbon, który jest dostępny tylko we Flora Linnea Nursery w Szwecji i na zamówienie we Freedom Nursery w Ohio.
Czwartą zachowaną różą Margottina ojca, jest remontantka „Triomphe de l’Exposition”. Na Wystawie Paryskiej w 1855 r. Margottin zdobywa nagrodę za najpiękniejszą różę na wystawie. Dumnie, pompatycznie lub jedno i drugie,
nazwał ją tak ze względu na swoje zwycięstwo. Głęboko czerwona róża, pełna i ćwierćrozetowa z oczkiem i wydzielająca słodki zapach, „Triomphe de l’Exposition” jest różą mało znaną w świecie anglojęzycznym, choć w Kanadzie sprzedawana była jeszcze w 2011 roku . Jej głęboko ząbkowane liście zaczynają się od odcienia żółto-zielonego a dojrzałe przechodzą do ciemnej, błyszczącej zieleni. Kolce są stosunkowo nieliczne. Krzew zapełnia się licznymi pędami i kwiatowymi, tworząc bardzo pełny krzew o wysokości do półtora metra.Kim była Anna Alexieff, dla której Margottin nazwał tę różę, tym bardziej, że to jedna z 5-6 róż Margottina jakie przetrwały do naszych czasów/ a wyhodował ich około 80/. Wydaje się, że nikt nie wie. Być może była drugą Lady X. Jeśli wygląd róży jest w ogóle jej reprezentatywny, byłby to typ tajemniczej kobiety, przyciągającej do siebie wszystkie oczy po wejściu np. do opery. Kobiety w drogich sukniach Worth, z dekoltem, patrzyłyby z zazdrością na jej liliowo-różową, satynową suknię mieniącą się srebrzyście, jej wysoki, marszczony kołnierzyk podkreślający jej urodę, całość zapowiadająca jedwabną suknię wieczorową ozdobioną piórami przez Givenchy sto lat później. Pokrój rośliny mocny, energiczny, zwarty, rośnie do 150 cm. co sprzyja prowadzeniu jej się wokół krótkiej kolumny. Kwiaty jak z satyny liliowo różowe, ogromne, pełne tworzą delikatną plątaninę płatków. Bardzo kobieca róża. Obficie kwitnie, zwłaszcza jesienią.
Ksiądz H. D’Ombrain chociaż był czynnym wikariuszem najpierw w mieście Deal, kilka mil od Dover, a następnie w Westwell, niedaleko Ashford, jego pasja do róż sprawiła, że przeczesał znaczną część Francji w poszukiwaniu nowych odmian do swoich ogrodów. Ponadto pod pseudonimem D. Deal, jest autorem wielu artykułów na temat ogrodnictwa. W 1876 był kluczową postacią przy staraniach o założenie pierwszego na świecie stowarzyszenia miłośników róż, National Rose Society of England, dla którego pełnił funkcję pierwszego sekretarza.
Napisał książkę Róże dla amatorów w 1887 roku gdzie przenikliwie zauważył , że róże herbaciane i noisettes wypierają remontantki. W latach 1888-1902 opublikował na własny koszt National Rose Society, poprzednik The Rose Annual, którego wydawanie rozpoczęło się pięć lat później. Najwyraźniej wielebny wywarł wrażenie na Margottinie jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, ponieważ róża mu poświęcona weszła do handlu w 1863 roku. Onże, nie tylko wprowadził róże noisettes do Anglii, ale także spopularyzował klasę róż bourbońskich. Przede wszystkim bronił swojego ulubionego Noisette „Marechal Niel’, który do dziś pozostaje jedną z najpopularniejszych Noisettes. Wielebny Henry D’Ombrain zmarł w październiku 1905 roku. Burbon jemu poświęcony, ma raczej potargany wygląd kwiatu, podobnie jak „Anna Alexieff”. Jednak kolorystyka jest bardziej złożona, zewnętrzny krąg jasnoróżowych płatków przechodzących w liliowy lub fioletoworóżowe, podczas gdy środkowe płatki stają się karminowe lub miękkie, jasnoczerwone. Ta urocza, pachnąca róża prawie wyginęła, ale szczęśliwie rośnie w moim ogrodzie i kilku innych kolekcjach.”Mimo już podeszłego wieku, Jacques Margottin, miał, jak byśmy to dziś powiedzieli, parcie na szkło. W 1880 roku młody ogrodnik Armand Garçon wyhodował różę, którą nazwał „Le Bienheureux de la Salle” („Błogosławiony La Salle”) Miał on już za sobą nagrody za niektóre ze swoich róż, które wystawiał pod auspicjami Towarzystwa Ogrodniczego w Rouen, z których jedna zdobyła nawet Premię na Światowej Wystawie w Paryżu w 1867 roku. Kiedy Margottin zobaczył,” Le Bienheureux de La Salle ” w ogrodzie A.Garcona , przekonał swoją zamożną klientkę, panią Isaac Péreire by wykupiła prawa do tej róży, najwyraźniej z obietnicą zmiany nazwy róży na jej cześć. Margottin , który prowadził sprzedaż tej odmiany, mało tego, że zmienił nazwę tej róży wystawiając ją na wystawie w Londynie w 1882 roku jako „Mme Isaac Péreire”, to jeszcze podał ją jako własne dzieło. Kiedy Towarzystwo Ogrodnicze w Rouen dowiedziało się o tym nadużyciu, napisało list protestacyjny, w którym zarzucało Margottinowi fałszerstwo. I chociaż nazwa róży nie wróciła do swojej pierwotnej nazwy, imię Armanda Garçona zostało uhonorowane jako prawdziwego hodowcy. Być może to upokorzenie jest powodem, dla którego Margottin nalegał potem w Journal des Roses, że to on, a nie James Odier (lub Jacques Duval) wyhodowali „Louise Odier”. Ponieważ ci panowie już nie żyli, nikt mu wówczas nie zaprzeczył. Czyżby znów zamienił honor na hańbę?
Kończąc przyjemniejszą nutą. Kobietą uhonorowaną imieniem tej róży była Fanny Péreire (1824 -1910), siostrzenica Izaaka Péreire, który poślubił ją, gdy miała szesnaście lat. Isaac był bogatym bankierem paryskim mogącym się pochwalić wieloma lukratywnymi inwestycjami. Był także znanym kolekcjonerem sztuki, który posiadał obrazy Ingresa, Murillo, Rembrandta i innych. Kiedy kolega namawiał go do kupienia Vermeera, zrobił to, zasadniczo zapoczątkowując sławę Vermeera. Podobnie jak jej mąż, pani Pereire, była Simonistką, uważającą, że biedni powinni być wspomagani i chronieni przed bogatymi.
Kiedy lekarz uratował życie ciężko chorej córce w 1878 roku, pani Périere ufundowała szpital dla społeczności Armainvilliers, gdzie rodzina Pereire miała posiadłość . Po śmierci męża zaopiekowała się całą dalszą rodziną. „Mme Isaac Périere” to wielka róża nazwana na cześć kobiety o wielkim sercu.W numerze pierwszym z roku 2019, biuletynu Roses Heritage Society , znajdziemy piękny felieton Darella Schramma zatytułowany ” The roses of Margottin” To właśnie jest jego tłumaczenie.
-
Róże ogrodowe w XX wieku Cz II
To kontynuacja artykułu : Stare i nowe róże XIX wieku. Podział oczywiście dowolny, jak każdy inny. Do napisania tego artykułu zainspirował mnie Peter Harkness, który w roku 1987, wydał książkę pod tytułem Modern Roses. To trochę niebezpieczny zabieg, ponieważ pozycje o tego rodzaju tytułach szybko się starzeją. Nie minęło bowiem 40 lat i prace hodowlane poszły tak szybko do przodu, że książka stała się cenną, ale jednakże ramotką. Autor wprawdzie raczył był zauważyć fakt istnienia Davida Austina, ale jego prace skwitował jednym zdaniem. To i tak wybornie bo prac hodowców kanadyjskich w ogóle nie zauważył. Dostrzegł istnienie Kordesów , ale ich fundamentalnych prac nad r.kordesii nie odnotował. Spróbuję i ja zmierzyć się z tym tematem.
Pierwszymi różami , które pojawiły się w XX wieku to floribundy. Polyanthy, od których floribundy się wywodzą, są przez tzw. literaturę zaliczane do róż współczesnych, jednak ich rodowód sięga połowy XIX wieku, a czas ich królowania jednak przynależy do wieku XIX. tym bardziej, że tak na prawdę, to wiek XIX kończy się wraz z wybuchem I Wojny Światowej a w roku 1900 jeno kalendarzowo.
Skąd jednak wzięła się klasa/grupa/róż zwana floribunda? Jest to grupa róż, a nie szczep, ponieważ odmiany pochodzą z różnych ’odpornych’ gatunków lub źródeł. Mówiąc jak najprościej, łamiąc kości, moglibyśmy powiedzieć tak: Bierzemy jakąś przystojną polyantę i krzyżujemy ją z mieszańcem herbatnim lub dajmy na to jakąś różą chińską czy jej mieszańcem . Otrzymamy wówczas hybrid polyanta – dajmy na to Rodhatte.
Następnie owego mieszańca polyanty ponownie krzyżujemy z mieszańcem herbatnim lub mieszańcem róży chińskiej/nawiasem mówiąc możliwe są również inne skomplikowane bardziej krzyżówki/. Aaa , to już Floribunda – na ten przykład, powiedzmy sobie Joseph Guy.
Która to piękna nawiasem mówiąc róża, gdy została floribundą – jeszcze tego nie wiedziała. Podobnie jak Pan Jourdain , który nie wiedział, że mówi prozą. Ale taki to nasz los. Istniejemy , nie mając świadomości tego, że obok nas istnieją i przestają istnieć miliardy niezależnych bytów.
Intencjonalne działanie, możemy za to bez problemu przypisać Dines Poulsenowi, który w poszukiwaniu róż nadających się do uprawy w skrajnie niegościnnych dla róż terenach Danii, postanowił rozwiązać ten problem niczym Aleksander Wielki , węzeł gordyjski. Postanowił takie róże sam wyhodować. Uwagę jego zwróciła dobra odporność na niekorzystne warunki uprawowe, najnowszego dziecka hodowców róż a mianowicie polyant. Miały one z jego punku widzenia pewną zasadniczą wadę. Zbyt małe kwiaty. Słusznie przewidywał, że tak dobrana para rodzicielska winna zaskutkować pozytywną kompilacją pożądanych cech. Nie wiem, może to dzięki przypisanej Dinesowi ex post idei, powstała Rodhatte. jak sie uważa , pierwsza floribunda. Oczywiście nic nie stoi w miejscu. Kolejne krzyżowania z mieszańcami herbatnimi doprowadziły do powstania w latach pięćdziesiątych - grandiflor takich jak na ten przykład Queen Elizabeth Walthera Lammertsa.
Przełom wieków i pierwszych trzydzieści lat wieku XX to krótka ale obfitująca w wiele wydarzeń kariera r. wichuraiana. Trudno jest na dobra sprawę dziś powiedzieć kto był pierwszy: Francuzi czy Amerykanie. Dla mnie byli to Francuzi a konkretnie bracia Barbiere, którzy dali nam najznamienitszych przedstawicieli tej grupy róż, Natomiast Amerykanie byli troszeczkę szybsi. Pierwszy mieszaniec róży wichury pojawił się pomiędzy rokiem 1891 a 1893 a palmę pierwszeństwa przyznał bym tu M. Horvathowi choć oczywiście , że Dawson z racji pełnionego stanowiska miał łatwiejszy dostęp do sadzonki róży wichury i miał szansę wykonać taką krzyżówkę jako pierwszy, jednak z objawieniem jej światu nieco się ociągał. W staraniach o palmę pierwszeństwa w wyhodowaniu pierwszego mieszańca róży wichury liczy się też Walter van Fleet. Jego pierwsza krzyżówka róży wichury z Safrano nie dostąpiła zaszczytu otrzymania nazwy.
Warto w tym momencie wspomnieć też o pracach rodziny Brownellów którzy chyba jako pierwsi powzięli myśl wzmocnienia genotypu mieszańców herbatnich skutkującego podwyższeniem ich odporności mrozowej i odporności na czarną plamistość. Ich prace hybrydyzerskie, zakończyły się wg mnie pełnym sukcesem czyli wyhodowaniem róż tworzących „sub zero series” /zero Faranheita/ ale o dziwo nie spotkały się one z większym zainteresowaniem konkurencji kontynuującej z uporem godnym lepszej sprawy chów wsobny mieszańców herbatnich prowadzący do ewidentnej degeneracji tej grupy róż. Ten chocholi taniec definitywnie przerwie dopiero działalność Davida Austina – o czym powiem szerzej w innym miejscu.
Na początku wieku, w Europie pojawił się najpoważniejszy gracz w tym segmencie tj. bracia Barbiere. Dość powiedzieć, że do wybuchu I Wojny Światowej, przez niespełna 20 lat wyhodowali oni i ich koledzy, ponad 100 nowych odmian z tej grupy. Pojawienie się tej grupy róż, to kolejna zmiana w krajobrazie nie tylko ogrodów różanych , ale i ogrodów w ogóle. Nowy styl projektowania ogrodów, Arts And Craft, szybko inkorporuje je do tworzenia nowych form ogrodowych. Spotykamy całkiem nowe rozwiązania wzornicze. Powszechnym staje się np. uprawianie ramblerów wichury jako form płaczących gdy to rośliny zaokulizowane na wysokich pniach sprowadzane są na dół po krynolinach wykonanych z metalu.
W Niemczech działa Max Vogel, który będąc dyrektorem rosarium w Sangerhausen stworzył tak udane mieszańce jak: Fraulein Octavia Hesse, Ernst Dechant czy Peter Lambert. W Anglii chyba najbardziej zaznaczył się Walter Easlea zwłaszcza z Easle Golden Rambler. ale i William Paul z Paul’s WScarlet Climber. Historię mieszańców r. wichury zamyka New Dawn, która jest powtórnie kwitnącym sportem od Dr. Van Fleet.
Nieciekawie mają mieszańce herbatnie wprawdzie zasiedlające nasze ogrody od połowy XIX wieku – jednakże jednoznacznie uznane na róże nowoczesne. Z dzisiejszego punktu widzenia, zauważamy że ich dominacja trwa już około 150 lat! I towarzyszą wszystkim ważnym wydarzeniom w świecie róż. Gdy na przełomie wieków pojawiła się róża wichury to główna rolę w ich ucywilizowaniu i uszlachetnieniu wzięły na siebie właśnie mieszańce herbatnie przy niewielkim udziale multiflory. Podobnie było w przypadku mieszańców J. Pembertona czy w pracach hodowlanych Lamberta. Ta grupa róż, zwanych bałamutnie i zdecydowanie na wyrost mieszańcami piżmowymi, znalazła w drugiej połowie XX wieku, bardzo zdolnego i kreatywnego kontynuatora w osobie Louisa Lensa. I tak przez cały wiek XX.
Tu należałby powiedzieć o niezwykle interesującym wydarzeniu w życiu mieszańców herbatnich jakim było pojawienie się pernetian. Wprawdzie tak czasowo jak i mentalnie wyrastają one z wieku XIX , ale ich krótki żywot jako odrębnego bytu wiąże się z wiekiem XX. Wprowadzenie koloru żółtego do róż to jednocześnie wygenerowanie całkiem nowej i poszerzenie istniejącej palety barw. Pernet Ducher, z niejako maniackim uporem wykonywał tysiące krzyżówek z rosa foetida by w końcu zobaczyć tą jedną, tą jedyną. Ta nienazwana sadzonka została zachowana przez Perneta jako skarb hodowcy, a kiedy została pokryta mieszańcem herbatnim, otrzymaliśmy w drugim pokoleniu, pierwszą Pernetianę – ‚Soleil d’Or‚, no i wiele innych odmian, które nastąpiły po niej. W efekcie, mógł 3 maja roku 1897, na wystawie ogrodniczej w Lyonie, pokazać różę pięknej żółto pomarańczowej barwy. Jego osiągnięcie, jest ogromną niespodzianką , zachwyca wielu entuzjastów i profesjonalistów, którzy gromadzą się w mnogości by kontemplować tą pierwszą nowoczesną żółtą różę. Wreszcie 20 czerwca, 1898 roku , komisja delegatów Towarzystwa Ogrodniczego w Lyonie, zdecyduje jednogłośnie przyznać złoty medal tej wyjątkowej róży. Koledzy a w sumie przecież rywale wznoszą się nad poziom codziennej konkurencji i korzystając z Kongresu hodowców róż w Paryżu, 27 lipca 1899, Pierre Guillot w swoim wystąpieniu na kongresie podkreśla wyjątkowość tego wydarzenia. W efekcie uzyskuje chyba znacznie więcej niż zamierzał. Koledzy oficjalnie uznają tę różę za pierwszą hybrid lutea/mieszańca herbatniego – pernetiana/ a to na cześć hodowcy Perneta.
Pernetiany rozbłysły niczym meteor i roztopiły się w morzu mieszańców herbatnich zostawiając jako pamiątkę po sobie problemy z czarna plamistością i całą paletę nowych odcieni barw.
Osobnym przypadkiem, prawie pół wieku późniejszym, jest kariera Wilhelma Kordesa twórcy r. kordesii i założyciela całej klasy róż mieszańców rosa kordesii. Przepięknie zbiegają się tu nurty róży wichury, r.rugosa no i nie mogło zabraknąć mieszańców herbatnich. W pierwszym pokoleniu, możemy się doliczyć grubo ponad stu mieszańców z udziałem r. kordesii a zaczęło się to w roku 1954 od dwu odmian Kordesa - Leverkusen i Hamburger Phoenix. Ilość potomków w kolejnych generacjach jest trudno policzalna. w każdym razie poza wynalazcą r. kordesii, najbardziej twórczo podeszła do niej Felicitas Svejda kreując około 20 mieszańców r.kordesii takich jak przykładowo genialny John Davis, wzmocnionych jeszcze r.spinossisima i miejscowymi różami dzikimi, zwanych popularnie różami kanadyjskimi.
Inny wielki hodowca, Griffith Buck nudził się okrutnie pracując na nowymi odmianami pszennicy i odskocznią dla tych żmudnych zajęć stały się dla niego ćwiczenia w których chciał przydać tak odporności mrozowej jak i na choroby mieszańcom herbatnim, a użył do tego celu róży laxa i spinossisimy. Efekty mogą zaskoczyć. Wyhodował w ten oto sposób grupę prawie 200 odmian bardzo odpornych mieszańców z wiodącym rysem mieszańców herbatnich. Najbardziej prominentnym i znanym przedstawicielem tej grupy róż jest odmiana pod wiele mówiącą nazwą – Carefree Beauty. Wymieńmy jeszcze o wiele piękniejsze choć mniej znane Distant Drums czy Mavourneen . Prace G.Buck’a znalazły zastosowanie w pracach hodowców kanadyjskich jak i u współczesnego pokolenia hodowców amerykańskich.
Trochę inaczej było w przypadku Felicitas Svejdy. Ona podjęła się realizacji innego zadania. Wyhodowania , jak gdyby od początku, róż nadających się do bezproblemowej i bezobsługowej uprawy w trudnych warunkach kanadyjskich. Tu mieszańce herbatnie bliskie jej krewne floribundy, miały przydać odpornym na wszystko mieszańcom róż miejscowych, walor powtarzania kwitnienia. Zrealizowanie tego zadania zajęło jej całe życie. Program ten w zmienionej nieco formie jest kontynuowany a jej mieszańce stają się inspiracją dla nowych pokoleń hodowców. Nie bez wpływu na ich popularność jest tu również nowa religia współczesnego człowieka – ekologizm.
Nie wiem do końca jak to było u Austina, który swoją aktywność hybrydyzerską objawił w w latach 60 ub. wieku . Czy tak jak sam mówił, przypadek samoistnego mieszańca spinossisimy – powtórnie kwitnący Stanwell Perpetual zainspirował go ostatecznie do przydania waloru ciągłego kwitnienia starym kreacjom/old roses/, czy też powodowała nim chęć zmiany budowy/ wyglądu/ kwiatów u mieszańców herbatnich. Oba te zadania, jak byśmy je nie sformułowali, zostały przez Austina perfekcyjnie i z naddatkiem zrealizowane. Pomysł ten, w końcu nieszczególnie odkrywczy miał siłę bomby atomowej i oszołomił konkurencję która po dzień dzisiejszy nie może się pozbierać drepcząc za nim ścieżką wtórności. Natomiast grupa róż, już ponad 200 odmian, wykreowanych przez niego dostała bardzo nośną i trafną marketingowo nazwę – English Roses. Przedstawicieli tej grupy nawet nie będę próbował wymieniać i poprzestanę na wspaniałej odmianie Graham Thomas, uhonorowanym prestiżowym tytułem Hall of Fame za rok 2009.
Wiek XX przynosi nam i inne istotne wydarzenia w świecie róż. Tuż po I Wojnie Światowej pojawiają się róże miniaturowe. Wprawdzie wiek XX ich nie odkrył, ale stworzył tzw, warunki społeczne do ich zaistnienia i popularności. Łącznie z przemysłową i w dużym stopniu zautomatyzowana hodowlą. Dobrze osadzona jest w realiach narracja Henri Correvana, który opowiada jak to jego przyjaciel pułkownik Roulet ,w roku 1917, służąc w wojsku na Szwajcarii, zoczył na parapecie jednego z domków wiejskich w Mauborjet małą kwitnącą na ciemno różowo , różyczkę jak gdyby o pomniejszonych pędach, liściach i kwiatach. Przy okazji dowiedział się, że różyczka ta była uprawiana przez właścicieli od pokoleń. Sto lat? Być może, a może i więcej. Jak wspomniałem, jest to rok 1917. Tak było zR. Rouletti. Sięgnął po nią mało znany holenderski szkółkarz Jan de Vink. Gdy zapylił ją w 1935 roku pyłkiem innej, o drobnej posturze różyczki, polyanty Gloria Mundi wyhodowanej całkiem niedawno przez Ruitera w roku 1929 – uzyskał miniaturkę którą nazwał Peon ,która przechrzczona została potem na Tom Thumb. Miały miniaturki szczęście do hodowców. Najpierw Pedro Dot a potem Ralph Moore. Liczy się również Quinto Mansuino, który podjął się niejako swoistej mission impossible. Mianowicie postawił sobie za cel wyhodowanie róży miniaturowej z udziałem r. banksiae. Tylko ten kto widział r. banksiae w akcji wie jak szalone wyzwanie rzucił sobie Q. Mansuino. Nie miejsce tu na opisywanie jego perypetii – dość powiedzieć, że wygrał. Wyhodował całą grupę/ klasę/ róż o proporcjonalnie pomniejszonych wszystkich elementach rośliny. Tak pędach jak i kwiatach czy liściach. Ta grupa róż zwiastowała Generosę. No to może jeszcze coś o Harmonie Saville. Był jednym z największych na świecie hodowców i producentów miniaturowych róż. W roku 1971 założył specjalistyczną firmę Nor’Est Miniature Roses, która zajmowała się nie tylko produkcją róż, ale i ich hodowlą. A jak powiedzieć, jak to ocenić że w 2002 roku miniaturowa róża, Harmona Saville , o nazwie „Overnight Scentsation„, udała się w kosmos, aby pomóc w badaniach dotyczących wpływu braku grawitacji grawitacji na zapach róży i pomóc nam poprawić zapachy wielu innych produktów konsumenckich.
Drugim nurtem, którego znaczenia jeszcze dziś nie jesteśmy stanie do końca ocenić jest pojawienie się miesząńców hultemii. które poszerzają teren zdobyty wcześniej przez miniaturowe, Ta roślina znana była od ponad stu lat i w końcu zainteresowała Alec Cockera. który tak intrygująco musiał rozmawiać ze swoim przyjacielem Harknesem o jej intrygującej plamce, że rozwinęła się cicha rywalizacja pomiędzy przyjaciółmi o zaimplementowanie tej plamki do róży. Udało się. Wprawdzie zajęło to około 40 lat, ale dziś to intrygujący segment rynku z dużymi szansami na rozwój, choć ja osobiście nie widzę w tym nic, poza intrygującą ciekawostką.
Poza meinstreamem hodowlanym pozostają dokonania Alistera Clarka który działał w pierwszej połowie XX wieku w Australii. Z różnych względów, głównie obiektywnych, jego dokonania hodowlane z użyciem róży gigantea nie mają raczej szans zaistnienia w Europie i szerzej na świecie, ale w cieplejszych, a zwłaszcza suchych rejonach świata, droga , którą przetarł i wyznaczył Clark, może się okazać interesująca, bowiem mieszace z udziałem r.gigantea są odporne nie tylko na wysokie temperatury a le i na suszę.
Z najnowszych wydarzeń hodowlanych, sięgających już XXI wieku, zdecydowanie wyróżniłbym pojawienie się za przyczyną Radlera - Knock Out i jego całej rodziny. Tu wyraźnie zarysowały się dwa nurty. Ten amerykański samego Williama Radlera, hodowcy tej odmiany i prace hodowlane prowadzone z udziałem tej róży przez firmę Meilland.W 2000 roku pojawiła się róża, która w krótkim czasie zrewolucjonizowała uprawę róż ogrodowych. Odniosła ogromny sukces zmieniając jednocześnie wizerunek róży z kapryśnej primadonny do przyjaznej rośliny ogrodowej. Tą różą była Knock Out wyhodowana przez Williama J. „Bill” Radlera.
Przez dekady róże miały reputacje roślin drogich w utrzymaniu. Talenty hodowców tworzyły odmiany piękne, wystawowe, takie jakich pragnęła publiczność. Takimi były mieszańce herbatnie. W ten sposób zaniedbali, a nawet utracili te wszystkie cechy, które przyczyniają się do tego, że róża jest dobrą rośliną ogrodową. Regularne opryskiwania, program ochronny przed chorobami grzybowymi stał się normą. Dzisiaj jednak wzrosła powszechna świadomość zagrożeń wynikających ze stosowania np. fungicydów w naszych ogrodach. Pojawienie się Knock Out zmieniło sposób, w jaki ludzie uprawiają ogród z różami, ponieważ jest ona nie tylko całkowicie wolna od chorób a specjalnie od czarnej plamistości w każdym regionie USA gdzie ta choroba jest koszmarem. Jest również bezproblemowa i niezawodna pod każdym innym względem. Kwitnienie następuje po kwitnieniu i jest obfite przez cały sezon . Jest też pierwszą nowoczesna różą, która może rywalizować na równi z innymi nowoczesnymi roślinami krajobrazowymi.
To co obserwujemy w XX wieku to nieprawdopodobny postęp sztuki hodowlanej jako takiej, a zwłaszcza to widać w dziedzinie róż. Maksymalizacja zysku i dążenie do jak najszybszego zwrotu z zainwestowanego kapitału doprowadziło do maksymalnej koncentracji na założonym celu. Hodowcy wykorzystując zdobycze genetyki prowadzą hodowle w bardzo dużym stopniu celowe. Oczywiście jest to dziedzina, gdzie nie da się niczego zadekretować a przypadek w dalszym ciągu rozdaje karty, to jednak jakże daleko jesteśmy od czasów gdy hodowla nowych odmian była coraz bardziej masowym wysiewem o niekontrolowanym zapylaniu nasion. Dziś też są to wysiewy sięgające kilkuset tysięcy nasion ale wszystkie są zapylone celowo wg. zaprojektowanych ściśle krzyży opartych o najnowsze zdobycze genetyki. Tak, prawa Mendla z ich korektami dokonanymi przez Hugona de Vriesa stały się elementarzem hodowcy, ale nie tylko , również statystyka i prawo wielkich liczb.
Gregor Mendel , ze swoimi obserwacjami i eksperymentami hodowlanymi z cała pewnością należy do wieku XIX, zmarł przecież w roku 1882. ale jego dorobek w pełni świadomie został wykorzystany dopiero w wieku XX.
Innym zjawiskiem społecznym, które towarzyszy i wpływa na rozwój hodowli róży, jest zdemokratyzowanie jej uprawy. Dziś, tak w wyniku postępu technik hodowlanych i uprawowych jak i ogólnego wzrostu zamożności społeczeństw, uprawa róży zdemokratyzowała się. Od elitarnej zabawy jedynie najzamożniejszych członków społeczeństwa do powszechności. Zmieniły się przez to gusta i wymagania. Przykładowo spektakularny wzrost zainteresowania formami zminiaturyzowanymi ma swe źródło w tych procesach.
Tym przemianom społecznym towarzyszy zmiana form organizacji życia społecznego. Towarzystwa różane, pojawiły się w drugiej połowie XIX wieku i były w zasadzie dla mondu – choć już Reynolds Hole już w połowie XIX wieku, opisuje jak mentalnie wstrząsneła nim wizyta w gronie hodowców róż wywodzących się z klasy robotniczej. Miał tam możliwość jak sam pisał zobaczenia róż na poziomie nieoglądanym u profesjonalistów. Ludzie ci Dosłownie odejmowali sobie od ust by mieć takie odmiany róż jak mieć powinni. Przełom wieków upowszechnia jeszcze jedną formę kultury różanej – już nie nazwałbym tego subkulturą – jaką są publiczne rosaria. Wcześniej były i owszem ale prywatne. A to książę wirtemberski a to cesarzowa Józefina a Malmaison, czy bogaty rentier Julius Gravereaux zakładający Roseriae de L’Hay - ale przełom wieków to pojawianie się różanych ogrodów publicznych jak Europa Rosarium w Sangerhausen, rosarium Bagatelle w Paryżu, czy Queen Mary Garden w Londynie. Dziś ogrody różane są zjawiskiem powszechnym, funkcjonują w różnych formach organizacyjnych i są rozsiane po całym świecie.
Podobnym zjawiskiem jest wejście róży jako kwiatu do masowych nasadzęń np. w parkach. Taką możliwość stworzyły jako pierwsze – polyanty, tworząc monochromatyczne zestawy kolorystyczne.
Przez cały wiek XIX i do lat osiemdziesiątych XX wieku mieliśmy do czynienia z dość skutecznie działającym mechanizmem wypierania i zastępowania. Gdy pojawiły się róże chińskie i mieszańce z nimi, galijki centifolie i damasceny wypychane były do peryferii ogrodów. Wszak rosły duże i nie powtarzały kwitnienia, przez lwią część sezonu będąc wątpliwą ozdobą salonu jakim był bez wątpienia ogród. Niezgrabne remontantki wyparte zostały przez niewątpliwie kompaktowe mieszańce herbatnie. Burbony czy mieszance piżmowe wegetowały na łaskawym chlebie, itp , itd. Dopiero działalność Davida Austina i jego cichego sprzymierzeńca Grahama Thomasa stwarza powrotną modę, modę retro, na róże historyczne. Dostają swe należne im miejsce w ogrodzie. Comte de Chambord, Madame Isaac Pereire, Souvenir de Malmaison czy Madame Hardy, rosną obecnie na równych prawach ze współczesnymi kreacjami. Doszło do bardzo pozytywnego zjawiska : scalenia, konwergencji dorobku obecnych i przeszłych pokoleń. I powiedzmy sobie to wprost – Ten synkretyzm mi się podoba!
Marian Sołtys 5.02. 2022
-
Stare i nowe róże ogrodowe XIX wieku. Cz. I.
Dla róż to były szalone lata! I działo się tak wiele w tym wieku , oj działo! Jeżeli by do czegoś odnieść, porównać, to przy zachowaniu odpowiednich proporcji wspomnieć by tu należało gorączkę tulipanową jaka opanowała Holendrów w pierwszej połowie XVIII wieku. Gorączka różana miała przebieg łagodniejszy bowiem nikt nie zbankrutował a jednocześnie bardziej przewlekły. Hodowcy zaciekle rywalizowali o wprowadzenie na rynek najnowszych, największych i najbardziej spektakularnych odmian, a konsumenci wszystkich klas społecznych starali się pozyskać te najnowsze odmiany. I powiedzmy sobie to wyraźnie: Na początku wieku, było to hobby dla najbogatszych a róża była jedynie pretekstem do ekstrawaganckich zabaw. Przyjęcia pod znakiem róż, w sezonie odbywały się praktycznie codziennie i o każdej porze dnia i nocy.
„Pisane dla bogatych właścicieli ogrodów i ich głównych ogrodników czasopismo, Gardeners Chronicle naturalnie odnotowywało co bardziej ekstrawaganckie wydarzenia kwiatowe u swoich czytelników, takie jak np. wielki festyn różany u księgarza Covent Garden pana Bohna w jego domu w Twickenham na od 200 do 3oo notabli. głównie sąsiadów, którzy gromadzili się, by podziwiać róże „w liczbie kilku tysięcy”, – cytuję za Jennifer Potter The Rose. strona 363. Jakież odmiany podówczas królowały? Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy powiedzieć, że były to La Reine, Giant des, Batailles czy Cloth of Gold. W cytowanej już powyżej książce możemy przeczytać, że w marcu 1878 roku występujące tam w roli głównej róże herbatnie, uświetniły ślub przyszłego premiera Lorda Rosebery’ego. Ten oryginalny pomysł zaproponowany został przez jego narzeczoną Hannah de Rothschild i zrealizowany przez ogrodnika Lorda Rosebery’ego i wiele innych zaprzyjaźnionych szklarni będących wówczas do jego dyspozycji. Niestety, nie wiemy jakież to odmiany wówczas dominowały. Możemy się jedynie domyślać , że nie zabrakło takich ówczesnych gwiazd jak Marechal Niel czy Souvenir Dun Ami, Safrano.
Dobrze znane jest trochę besserwiserskie powiedzenie: „…a kto bogatemu zabroni?” „Nic więc dziwnego, że Amerykanie byli jeszcze bardziej ekstrawaganccy. W środku zimy w Nowym Jorku, 1884 r., Vanderbiltowie urządzili przyjęcie dla około 1000 gości, dla których kupili 50000 ciętych róż, a wśród nich najbardziej spektakularne wówczas odmiany, jak Marechal Niel, General Jacqeminot i Larmarque.” pisze cytowana już Jennifer Potter. Jak widzimy róża , zaczyna wypierać inne rośliny ozdobne, takie jak kojarzące się z romantyzmem kamelie.
No pięknie, ale skąd u licha wzięły się te wszystkie róże o cudownie brzmiących nazwach i imionach? Z Francji, Mocium Panie! To tam narodził się ów impuls, ta przeurocza moda. Gdy skończył się szał mordów i uniesień rewolucji francuskiej, Francuzi ze wstydem skonstatowali, że w Ogrodzie Luksemburskim rosną kartofle i kapusta. Ale już w czasach konsulatu zaczęli wracać emigranci polityczni. Zaczął się ruch w handlu roślinami. Jacques – Louis Descemet, który w czasie wzmożenia rewolucyjnego schronił się w roku 1792 do Saint Denis, wydaje w roku 1803 swój pierwszy katalog. Krótko mówiąc, spokój powrócił, Francja powraca na swoje miejsce w wielkim ruchu idei, który pod koniec XVIII wieku miał całkowicie odmienić sztukę ogrodową. I w tym renesansie smaku dla natury, dla botaniki. dla ogrodnictwa, a więc i dla róż, cesarzowa miała odegrać wzorcową rolę.
Cesarz Francuzów toczył wojnę za wojną, był daleko albo bardzo daleko. A cesarzowa? Też toczyła batalie, jeno nieco innego rodzaju. Początkowo były to nieustanne flirty i romanse, ale gdy małżonek obdarował ją posiadłością w Malmaison pod Paryżem z przyległościami około tysiąca hektarów, było co robić. Obudziła się w niej ta druga, do tej pory skrywana natura. Mam na myśli pasję kolekcjonerską. Kolekcjonowała już nie tylko kochanków i adoratorów ale wszystko, nie tylko sztukę, ale i rośliny a w tym i róże.
Tak się przyjęło, że autorzy piszący o różach jedni po drugim bezwiednie przepisują pewne twierdzenia zbytnio nie zastanawiając się nad tym co też czynią. Jednym z takich jaskrawych przykładów jest przypisywanie zbyt wielu przymiotów cesarzowej Józefinie. Owszem stworzyła ona różane imperium w Malmaison, ale trzeba wyraźnie tu powiedzieć, że wcale nie była to kolekcja najważniejsza, ani też pierwsza. Kolekcja ta jest po prostu najbardziej znana. A kiedy Jules Gravereaux , twórca ogrodu różanego L’Hay podejmie się w latach 1910 – 1912, trudu inwentaryzacji odmian istniejących w pierwszym Empire, będzie miał w ręku rękopis w którym zinwentaryzowane zostały róże w kolekcji ogrodowej Soucelles. W tejże miejscowości w Anjou, rezydował Jean Baptiste Menage /1744 – 1832/, który to restaurując swoją posiadłość i przebudowując okoliczny park , stworzył w nim aleję różaną w latach 1790 – 1810 – a tym samym ważną kolekcję róż. Wprawdzie wspomniany dokument zaginął, jednak zostawił po sobie ślad istnienia wielu starych odmian jak: Duc de Guiche czy Assemblage de Beaute.
Ale wracając do Malmaison. Do przebudowy pałacu, by ten godny był rodziny cesarskiej, zatrudniono fachowców architektów a tereny otaczające posiadłość zamienione zostały w ogród krajobrazowy w tak modnym podówczas stylu angielskim. Szybko pojawiła się prominentna grupa ni to przyjaciół ni to pracowników zatrudnionych przez cesarzową. Pracują tam bądź bezpośrednio, bądź w tzw. otoczeniu takie tuzy jak: Du Pont, Cels, Descemet, Vibert, Vilmorin. Również administrator szkółek parków Napoleona i ogrodów- Le Comte Jean-Baptiste Louis Lelieur de Ville-sur Arce, który poświęcił swoją małą różaną monografię zatytułowaną De la culture du Rosier, cesarzowej w odpowiednio kwiecistych słowach. Nawisem mówiąc nieprzeciętny lizus i podlizus. Gdy ogrodnik jego wyhoduje unikalną wówczas, bo powtarzającą kwitnienie różę, ten po upadku Napoleona błyskawicznie zmieni jej nazwę na Rose du Roi.
Wspomniani wcześniej fachowcy nadają parkowi niecodzienny kształt. Powstaje niezwykłe rosarium grupujące jak wieść niesie wszystko co najważniejsze w świecie róż. W otoczeniu Józefiny / Róży!/ dochodzi do przenikania się dwu nurtów:
1. Ten czysto botaniczny, gdzie to najlepsi ówcześni francuscy botanicy, i kolekcjonerzy w tym i róż obserwują i korzystają z nagromadzenia się w jednym miejscu i czasie wszystkiego co w świecie róż najważniejsze. Powstaje swego rodzaju wirtualne laboratorium indukujące wykorzystanie przybyszów z różnych stron świata a zwłaszcza z Chin do tworzenia nowych, przełomowych krzyżówek. Na obrzeżach tego ruchu działa dwu genialnych dokumentalistów Grafik Redoute i botanik Thory. Powstaje absolutnie genialna , zwłaszcza edytorsko pozycja wydawnicza – Les Roses - dokumentująca i klasyfikująca to co się wokół nich działo. My oczywiście zwrócimy baczniejszą uwagę na róże, ale pamiętać musimy , że róża była jedynie jednym z elementów tego wielkiego tygla botaniczno społecznego.
2. Niemniej ważnym nurtem był ten społeczny. Majątek Malmaison, był swego rodzaju pępkiem ówczesnego świata. Napoleon uwielbiał tu przebywać. Pracując, jednocześnie wypoczywał korzystając z atmosfery jaką wytworzyła tu Józefina. Pamiętajmy , że w Malmaison odbyło się około trzystu posiedzeń ówczesnego rządu , których Napoleon przewodniczył. Bywali więc tu wszyscy najważniejsi. Wypadało tu bywać. Należało tu bywać. Obserwowano cesarzową i jej styl. To tu wylęgał się styl Empire i moda damska. Nie mogły więc ujść niczyjej uwagi pasje kolekcjonerskie cesarzowej. Również te botaniczne. Również te różane.
I właśnie nałożenie się na siebie tych dwu nurtów wykreowało modę na róże. Szkoda, że nie wiemy do końca jak wyglądało ówczesne Malmaison, ale wiemy, że była tu największa w ówczesnym świecie, nieistniejąca już szklarnia, że park był w stylu angielskim. W końcu mamy słynne dzieło Redouté które powstało dzięki Josephine, ale opublikowane zostało w czasach Restauracji w latach 1817 do 1824. Z powodów politycznych Redouté całkowicie zignorował to, co ta książka zawdzięczała Malmaison. Twierdzi, że tylko dwie róże, miały być namalowane z zasobów Malmaison. Książka Redouté, choć prawdopodobnie bardzo dużo zawdzięcza kolekcji Cesarzowej, nie może być uważana za wierny inwentarz jej ogrodu. I tak to nie wiemy jakie odmiany róż były w Malmaison Józefiny, jak wyglądała kolekcja jej róż . Czy stanowiła zwartą całość czy raczej była tylko elementem parku krajobrazowego. Tylko w pewnym stopniu wiemy jakie odmiany tam rosły. Możemy się jedynie domyślać, że na pewno te które uwiecznił Redoute. I mimo tych niewiadomych zetknięcie się w jednym miejscu i czasie świata polityki, mody i roślin wykreowało modę na róże. Powiem więcej. Manię na punkcie róż!
W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku , wszystko co najważniejsze w historii róż, pojawiło się we Francji. We Francji kontynentalnej narodziły się remontantki. Również we Francji , jeno w prowincji zamorskiej na Ille de Bourbon, rodzi się pierwsza róża, którą możemy nazwać burbońską a mianowicie owoc swobodnego zapylenia jakiejś chińskiej i jesiennej damasceńskiej. Róże noisette z kolei możemy uznać za przejaw przyjaźni francusko amerykańskiej bowiem to na posesji Pana Johna Champneya w Georgii, pojawi się w roku 1811, również ze swobodnego zapylenia, niezwykle oryginalna Champney’s Pink Cluster, będąca pierwszym mieszańcem piżmowym.
Być może w zamian za oryginalny dar chińskiej róży Parson’s Pink China, jaki otrzymał od Philippe Noisette – Champney zrewanżował się tą siewką swojemu sąsiadowi, znanemu w tamtych stronach szkółkarzowi siewką tej róży. Wysłał on nasiona od Champney’s Pink Cluster, jak została nazwana, do paryskiego szkółkarza , swego brata Ludwika Noisette,/ nawiasem mówiąc na drugie imię miał Stanisław/ który postanowił rozmnożyć ją i zawojować z jej pomocą rynek francuski. Ta nowa róża znana już jako „Blush Noisette” lub „Le Rosier Philippe Noisette” , wywołała poruszenie. Zainteresował się nią wielki Redoute i namalował ją w paryskich szkółkach Pana L. Noisette, gdzie kwitła od 1818 roku. Włączył ją też do trzeciego tomu pomnikowych Les Roses , który ukazał się w 1824 roku. Odmiana ta nadto udowodniła też swoją odporność, przeżyła bowiem srogą zimę 1822r i według słów Thory’ego, mogła „stać się sprawdzoną, stałą ozdobą naszych ogrodów”. Zarobiła także fortunę dla rodziny Noisettes. Już w dziesięć lat po wprowadzeniu pierwszych noisette we Francji, francuscy ogrodnicy mieli w obrocie 102 odmian noisette a w 1841 roku pięćset! Najwięcej odmian oferuje Jean Pierre Vibert z Chennevieres sur Marge , gdzie znajduje się ówczesna mekka kolekcjonerów róż którzy ściągali tam corocznie z całej Francji, oferuje on 85 odmian w swoim katalogu z roku 1828.
Stała się też założycielką całej rodziny wspaniałych róż zwanych różami tea-noisette, rozwój której to grupy związany jest z pojawieniem się we Francji róż chińskich. Pierwszymi przedstawicielkami tej rodziny są: Desprez a fleur Jaune i Madame Desprez wyhodowana przez Jeana Desprez w roku 1828 przez krzyżówkę Blush Noisette z Yellow Tea Scented China, oraz Lamarque Marechala pochodzący z roku 1830. Był jeszcze jeden owoc tej historycznej krzyżówki , róża, Smith’s Yellow China ale nie jestem pewien czy przetrwała do naszych czasów. Wspominam o niej ponieważ dała nam Devoniensis. To bogata i prominentna grupa róż. Wymieńmy jeszcze kilka z nich. Któryż z miłośników róż nie zna wspaniałej Marechal Niel, Aimee Vibert z roku 1828, Crepuscule, Reve D’Or, czy zamykającą wiek XIX Mme Driuot. Te przykładowe wyliczenia zamknę zadomowioną już u nas na dobre Gloire de Dijon, która jest jak gdyby ewidentnym zwieńczeniem rozwoju róż noisette /tea noisette/. Jak gdyby kodą zamykającą tą ścieżkę hodowlaną, jest próba Davida Austina, który , zapewne w dążeniu do zwiększenia odporności mrozowej tej grupy róż w roku 1993 krzyżuje Blush Noisette z kanadyjką Martin Frobisher. W ten oto sposób wyhodował mało znaną Mistress Quickly. O ile wiem nie kontynuował prób w tym kierunku.
Napisałem, że w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku , wszystko co najważniejsze w historii róż, pojawiło się we Francji. Poza różami noisette , chciałbym jeszcze parę słów poświęcić różom burbońskim. Historia ich powstania jest bliźniaczo podobna do róż noisette, jedynie sztafaż się zmienia. Na wyspie Ille de Bourbon/Reunion/ był zwyczaj rozgradzania poszczególnych posiadłości ziemskich żywopłotami złożonymi z dwu rzędów: damasceńskiej jesiennej i chińskiej Old Blush. Zapewne więc, dochodziło tam do wielokrotnych krzyżówek pomiędzy tymi różami, ale dopiero wizyta w roku 1817, botanika M. Breona, który miał zająć się tamtejszym ogrodem botanicznym i jego czujne oko pozwoliło wyłowić odmieńca. Nową sadzonkę róży nabył od właściciela ziemskiego z Saint Benoit we wschodniej części wyspy. Monsieur Edouard Perichon, który odkrył nową różę podczas pracy przy żywopłotach, zebrał z niej nasiona i wysłał je swemu przyjacielowi, pan A. Jacques, ogrodnikowi księcia Orleanu w Neuilly na przedmieściach Paryża. Tam Jacques wychował drugie pokolenie a namalowana przez Redoute, została przez Thoryego nazwana Rosa canina burboniana lub „Le Rosier de I’lle de Bourbon”; i tak jak wcześniej Noisette, ta nowa róża szybko zawładnęła wyobraźnią francuskich hodowców róż. Równie szybko w ofertach szkółkarzy pojawiły się setki odmian. Książe d’Orleans też jest zachwycony , pozwala sobie łaskawie skreślić kilka słów w których chwali się nowym nabytkiem: ”Nasiona przywiezione z Reunion ileś lat temu, wydały rośliny w ogrodach Neuilly. Są to dobre krzewy, masa ich kwiatów, czasami pojedynczych ale głównie półpełnych, i ich świetny kolor i zapach, są interesującą ozdobą dla ogrodów krajobrazowych.” Thomas w swojej Rose Book biada iż róże chińskie przez te lata jakie minęły zniszczyły ową doskonałość starych róż, łaskawie przyznając , że jedynie wczesne burbony zachowują jeszcze tą delikatną i subtelną równowagę. Natomiast po przodkach damasceńskich otrzymały najcenniejszy dar jaki mogły otrzymać tj. Zapach, zapach przez duże Z. Zapach, który zwłaszcza w późniejszych miesiącach nas oszałamia i zachwyca a najdobitniejszym tego przykładem niech będzie Madame Isaac Pereire.
„Praktycznie wszystkie burbońskie odmiany kwitną mniej więcej przez całe lato i dają ogrodom ze starymi różami trochę koloru w tym nudnym czasie. Najlepszy dla nich okres w historii kończy się wraz z pojawieniem się remontantek a z końcem wieku znikają z pola widzenia hybrydyzerów. Róże burbońskie , to praktycznie zamknięta już klasa róż. Jak powiedziałem wcześniej jej historia zakończyła się na całkiem udanym mieszańcu międzygatunkowym Petera Lamberta – Adam Messerich, która do burbonów zaliczona została trochę na wyrost.Mniej trwałą sławą cieszyły się róże Boursault, nazwane tak od nazwiska ich twórcy o których to różach kiedyś sądzono, że mają wywodzić się z krzyżówki R. chinensis i róży alpejskiej R. pendulina, ale dziś wiemy, że ich liczba chromosomów wskazuje na innego rodzica, prawdopodobnie różę cynamonową, R. majalis. Swoją nazwę zawdzięczają jednemu z najbardziej barwnych hodowców róż: Jean-Francois Boursault. Jego życiorys, pokazuje nam, że nie samą rewolucją ludzie żyją. Poza ewidentnym zapałem rewolucyjnym, był on namiętnym ogrodnikiem, tworząc jeden wspaniały ogród w Yerres k. Paryża, a drugi przy swoim paryskim domu na rue Blanche. Jego pasją były róże, i przypisuje mu się sprowadzenie kilku chińskich róż z Anglii do Francji, w tym Rosa multiflora carnea Thomasa Evansa, i róży banksiae od Williama Kerra . Ta grupa róż cieszyła się krótkim zainteresowaniem, np. ok. 1822 r. Vibert ma w swoim katalogu kilka Rose Boursault, Niestety, słynna kolekcja róż Boursaulta go nie przetrwała. Zmuszony do sprzedaży swoich domów i ogrodów, przeszedł na emeryturę w roku 1838 a jego kolekcja róż przepadła.
Remontantki, to kolejna grupa róż którą zawdzięczamy Francuzom. Pojawiły się one trochę później, już po noisette i burbońskich. Druga połowa dziewiętnastego wieku w naszych ogrodach, to bezsprzeczna i bezapelacyjna dominacja remontantek /HP/i być może one bardziej dominowały w ówczesnych ogrodach niż dziś mieszańce herbatnie. Róże te zaczęły wychodzić z cienia i nabierać konkretnej formy z chwilą wyhodowania przez Laffaya wspaniałej La Reine w roku 1844. Jednakże Laffay już wcześniej, bo w 1837 roku miał na swoim koncie Princesse Helen i Prince Albert. A w ogóle to czas ten jest okresem ogromnego wzbogacenia oferty handlowej na rynku i fermentu w świecie róż. Historycznie rzecz biorąc, pierwszą z długiego szeregu Hybrid Perpetual była słynna Rose du Roi, otrzymana w 1816 roku przez królewskiego ogrodnika Souchet’a w ogrodzie królewskim w Sevres, St Cloud, Paris, z oryginalnej Portland Rose, której historia jest zawikłana i nieco niejasna, ale której nie będziemy tu rozwikływać. Szczęśliwym hodowcą tych wielkokwiatowych hybryd był jak wspomniałem Laffay, znany hodowca róż z Auteuil, który wprowadził na rynek swoją pierwszą typową HP. Princesse Helene w 1837 roku. Potem przyszła ‚Mme Laffay i Duchess of Sutherland ”w 1839 roku, a wieńczy jego dzieło w 1842roku, słynna Rose de la Reine ”, ze swoimi dużymi, liliowo różowymi kwiatami, pięknie pachnąca o płatkach kwiatowych ułożonych jak Cabbage Rose. W latach 1837/43 Laffay wyhodował około dwudziestu dobrej jakości Hybrid Perpetuals , i przyjmuje się, że wszystkie one zostały otrzymane z nasion hybryd róży chińskiej (głównie z burbońskimi i galijkami) poprzez samozapylanie. Następnie zostały one skrzyżowane z Portlandzkimi i Burbonami. W ten sposób pary genów recesywnych odpowiedzialnych za ciągłe kwitnienie zostały połączone – i tak oto powstały hybryd perpetual, róże które w drugiej połowie XIX wieku całkowicie zdominowały ogrody różane, Proponuję jeszcze spojrzenie Gerda Krüssmanna na remontantki zaczerpnięte z jego dzieła – Rosen, Rosen , Rosen str 83.
Remontantki można właściwie uznać jako łącznik między „starymi „ a nowymi” różami. Początek ich historii datuje się od roku 1837, a koniec około 1900. W tym czasie powstało nie mniej niż 4.000 odmian, prawie wszystkie wyhodowano we Francji, tylko niektóre w Anglii i w Niemczech. Pochodzenie HP jest trudne do wyjaśnienia, ponieważ do ich powstania przyczyniły się praktycznie wszystkie grupy róż ogrodowych. Rodowód najstarszych odmian najczęściej po dokładniejszym zbadaniu nie utrzymał się, ponieważ dane rodzicielskich odmian są tylko przypuszczeniem, a siewki często nie są z kontrolowanego zapylania, lecz przypadkowe. W wieku XX gwiazda remontantek zaczęła zdecydowanie przygasać, choć do roku 2000 wyhodowano jeszcze około stu nowych odmian. Mam tu na myśli George Arends Wilhelma Hinnera, Hugh Dickson, czy Mme Cordier Louis Leroya, które powstały w pierwszej dekadzie, w latach dwudziestych pojawiła się Candeur Lyonnaise i Heinrich Munch. Jeszcze później znana i lubiana do dziś Ferdinand Pichard Remi Tane, która dobrze przysłużyła się rozwojowi róż striped. Nie zapominajmy też o Henry Neward i Arrilaga Shornera będącą jak gdyby ulepszoną wersją Mme John Laing. Wreszcie pod koniec lat trzydziestych Symphony Ludwiga Weiganda, będąca udana krzyżówką remontantki i pernetiany. Ostatnią remontantką jaką znam, jest siewka Baronne Prevost, nazwana przez hodowcę z USA, Panią Rosemary Sawyer - White Baronne Prevost. Byłaby to bardzo interesująca koda, ponieważ Roy Shepperd w swojej History of rose uznaje Baronne Prevost pierwszą oficjalną remontantką.Przez prawie pół wieku, począwszy od około 1840 roku, remontantki /Hybrid Perpetuals/ i róże herbatnie były dominującymi różami ogrodowymi, cenionymi przez amatorów i profesjonalistów. Ale każda z tych grup miała swoje wady – remontantki były niezgrabne i podatne na choroby, a herbatnie zbyt delikatne, więc hodowcy róż w naturalny sposób starali się stworzyć nową rasę, która połączy ich dobre cechy i wyeliminuje ich wady. Kto dotarł do tego celu pierwszy, jest kwestią sporną. Wśród pretendentów jest Lacharme z Lyonu. który skrzyżował Hybrid Perpetual ‚Jules Margottin ‚ z różą herbacianą ‚ Safrano ‚ w celu wyhodowania różowego ‚Victor Verdier ‚ w 1859; i rolnik z Wiltshire Henry Bennett / stawiam na niego/, któremu należy się uznanie za jego „Hybrydy róży herbacianej”, które, choć wprowadzone na rynek dopiero w 1879 r., zostały wyhodowane znacznie wcześniej, od znanych rodziców i oficjalnie uznane (przez Towarzystwo Ogrodnicze w Lyonie) jako Hybrides de the, lub mieszańce herbatnie.
Jednak różą, powszechnie uznawaną za pierwszego mieszańca herbatniego /przez mianowanie/, jest srebrnoróżowa, nieco niepozorna „La France”, wyhodowana przez Jeana Baptiste Guillot w jego szkółce w Lyonie. Kwitnąca swobodnie, podobnie jak Hybrid Perpetuals, rosła prosto i była mniej rozłożysta, trzymając swe wysoko wyśrodkowane spiczaste pąki na mocnej szypułce. Jej data wprowadzenia – 1867 – wyznacza punkt podziału między „starymi” i „nowymi” różami.I tak oto dotarliśmy do prapoczątków mieszańców herbatnich, które poza zaoferowaniem wielu istotnych modyfikacji hodowlanych o których powiem jeszcze później, doprowadziły do demokratyzacji elitarnego w sumie hobby jakim była uprawa róż. Mieszańce herbatnie były wystarczająco odporne, by uprawiać je w każdym ogrodzie, ba ze względu na swe rozmiary mogły być uprawiane w najmniejszych nawet ogródkach. I ten oto sposób uwieńczone zostały starania hodowców by dać klientom łatwą w uprawie roślinę, łatwą w uprawie różę.
Powstanie mieszańców herbatnich tworzy cezurę w kreśleniu dziejów róż. Kończy się epoka old garden roses a zaczyna czas róż nowoczesnych. Kolejną grupą róż, powstałych tuż po pojawieniu się mieszańców herbatnich, a nawet można by powiedzieć, że równocześnie z nimi , są polianty. Jest to grupa róż powstałych w wyniku krzyżowania róż multiflora/rosa polyantha multiflora/z różą chińską a konkretnie z Bengale Pompon bo tak ją zwali w Lyonie, natomiast szerzej znana jest pod nazwą Dwarf Pink China. Nie umiemy dziś powiedzieć, czy Guillot wiedział dokąd zmierza, czy ta krzyżówka była świadomym dążeniem do celu, czy raczej owocem – jak to już wcześniej bywało – bezpośredniej bliskości tych róż na grządce. W każdym razie tak by można nakreślić początek poliant uosabianych pierwszą z nich tj. Paquerette w roku 1872.
Dziś termin polianta obejmuje oryginalne krzyżówki multiflory z z różą chińską, dalej krzyżówki wczesnych poliant z różami wichury, foetida czy dalej/w drugiej generacji/ różą chińską. Są to małe krzewy, 50- 120cm wysokości, przy czym da się zaobserwować, że większy wpływ róży chińskiej skutkował mniejszymi roślinami , natomiast zwiększenie wpływu multiflory dawało rośliny większe, kwitnące na ogół dużymi, piramidalnej budowy wiechami małych kwiatów, złożonymi z grup od kilku sztuk do kilku tuzinów kwiatów. Uroda poszczególnych kwiatów nie ma tu większego znaczenia liczy się ich masa i ogólne wrażenie jakie jest stwarzane. A wrażenie to potęguje się jeżeli mamy do czynienia z nasadzeniami grupowymi, układami rabat , a więc możliwe stało się tworzenie efektów wizualnych niedostępnych wcześniej bo po prostu nie było roślin które mogły dać efekt masy kolorystycznej. Akcentu architektonicznego przestrzeni. Jak więc widzimy- mówiąc nieco żartobliwie – są to róże rabatowe naszych babć. Nie oznacza to bynajmniej, że nie zasługują na to by zagościć na stałe w naszych ogrodach. Zwłaszcza tych małych.
Kariera ich była burzliwa lecz krótkotrwała, bowiem już na początku XX wieku zostały zastąpione przez swoje bliskie kuzynki – floribundy. Przełom wieku naznaczył się pojawieniem pernetian i mieszańców róży wichury, ale o tych kwestiach powiemy sobie w drugiej części opowiadania, części poświęconej wiekowi XX.
Pisząc o tym co się wydarzyło w świecie róż w przeciągu XIX wieku , do tej pory poruszałem się po terenie francuskim, i choć we Francji działy się rzeczy decydujące, warto przyjrzeć się dziejom róż z punktu widzenia anglosaskiego.
O modzie na róże w Anglii, zaimplementowanej z Francji już pisałem. Kwestią czasu, mimo niewątpliwych barier klimatycznych było kiedy Anglicy zaczną hodować własne, nowe odmiany róż, dostosowanych do tamtejszych specyficznych warunków klimatycznych. Pierwszym takim hodowcą, który nawiązał kontakt z hodowcami francuskimi i podjął się tego zadania był William Paul działający w II połowie XIX wieku. Zostawił po sobie bogaty, choć nie przełomowy dorobek. Ten erudyta ogrodniczy, którego zainteresowania wykraczały daleko poza róże, zostawił po sobie interesujący dorobek. Williamowi Paul , przypisuje się wyhodowanie ponad stu odmian róż w tym tak sławne piękności jak: Arethusa/ chińska/, remontantkę Black Prince, piękną mchówkę Little Gem, Marchiones of Lorne, unikalną, morelową ale niestety już nieistniejącą Peach Bloosom, czy remontantkę Star of Waltham, Nadto przypisywane są jako firmie William Paul&Son takie wspaniałości jak słynna Mermaid, , Canary Bird, Paul’s Scarlet Climber, Mrs. Dudley Cross. - w sumie dodatkowych 80 odmian z których absolutna większość już nie istnieje. Dorobek Georga Paula, liczebnie jest również imponujący bo doliczymy się tu około 80 odmian, choć nie tak spektakularnych jak Williama. Będą to: remontantka Charles Gater, chińska Dresden China, remontantka Duke of Edinbourgh, słynny rambler multiflora Goldfinch, poświęconą żonie, piękną siewkę od Mmme Isaac Pereire, uroczego giganta wśród róż Paul’s Himalayan Musk Rambler, no i piękną multiflorę – Psyche.
Drugim ważnym – z punktu widzenia rozwoju róż – hodowcą angielskim, był Henry Bennet, który wprawdzie był hodowcą bydła, ale jednocześnie miłośnikiem róż i doświadczenia z tej pierwszej dziedziny przeniósł do drugiej. Stosując metodę świadomego kontrolowanego zapylania róż stworzył nową ich klasę, grupę a mianowicie klasę mieszańców herbatnich. Wprawdzie historia zapisała, że laur pierwszeństwa należy się Francuzom. Zapewne przez zasiedzenie, to jednak to właśnie Bennet jako pierwszy dobrnął do świadomie postawionego przez siebie celu wyhodowania mieszańców herbatnich.
Przygotowuje on serię 10 odmian/mieszańców herbatnich/ ‚Duke of Connaught’, ‚Duchess of Connaught’, ‚Duchess of Westminster’, ‚Hon. George Bancroft’, ‚Michael Saunders’, ‚Nancy Lee’, ‚Pearl’, ‚Jean Sisley’, ‚Viscountess Falmouth’, and ‚Beauty of Stapleford’ do sprzedaży, ale mimo stosowania naukowych metod , nie są to najlepsze róże. Może po prostu konkurencja mu zazdrości i robi negatywną reklamę. Dość powiedzieć iż mimo tego, że pojechał do Lyonu by pokazać swoje dzieła tamtejszym hodowcom i tam spotkał się z życzliwym przyjęciem. W kraju też sukcesu nie było. Francuzi owszem, byli mili, nazwali tą jego grupę nowych róż mieszańcami herbatnimi a Nabonand nawet nazwał jedną ze swych róż imieniem już św. pamięci żony Benneta, to jednakże Anglicy zaaprobowali tą nową nazwę dopiero w dziesięć lat potem. Bennet, zmienił w międzyczasie miejsce zamieszkania, przeprowadził się do Shepperton i tam rozwinął uprawę i hodowlę róż na większą skalę w poszukiwaniu alternatywnych źródeł dochodu. Nie przestawał również marzyć. Myślał o tym by uprawa róż upowszechniła się bardziej, by te zbłądziły pod strzechy, do ogródków biedoty. W 1883 Bennet zdobył złoty medal na wystawie Crystal Palace swoją nową różą His Majesty . Gdy to w roku 1885, stworzył swoją niewątpliwie największą różę Mrs John Laing, otrzymał za nią Złoty Medal w roku 1885,
Poza tymi wymienionymi tuzami działo się w Anglii sporo, że wymienię tu brata Paula Georga, rodzinę Cant i innych sławnych lokalnie hodowców, to jednak na kolejny znaczący sukces musieli Anglicy czekać do czasów Wielebnego Pembertona i jego mieszańców piżmowych. Jednakowoż zagadnieniem tym zajmiemy się przy omawianiu wydarzeń świata różanego przynależnych XX wieku.
Jeżeli jednak już jesteśmy na Wyspach Brytyjskich, to nie sposób pominąć milczeniem działalności wielkich popularyzatorów ogrodnictwa jak John Claudius Loudon, który podobno opublikował około sześćdziesięciu milionów słów o ogrodnictwie w swoim życiu. Z Loudonem , owi nuworysze ogrodowi dokładnie wiedzieli, co mogli i co powinni robić.
Około połowy XIX wieku za sprawą między innymi Shirley Hibberd, dziennikarza i ogrodnika, zwanego „father amateur gardening” dokonuje się pewnego rodzaju rewolucja mentalna. Publicystyką swoją, przeniósł on mianowicie ogrodnictwo w sferę kultury popularnej. Z uroczej, rozrywki i zabawy w ogrodnictwo dla zblazowanych, najwyższych sfer, ogrodnictwo staje się powoli obiektem zainteresowania klasy średniej.
Wiele uczynią dla ogrodnictwa a zwłaszcza róż , ludzie tacy jak Wielebny Samuel Revnolds Hole czy inny wielce zasłużony dla sprawy róż inny duchowny H. D’Ombrain , obaj z Wielkiej Brytanii , którzy podsycali publiczne namiętności, tworząc towarzystwa różane i naciskając na publiczne eksponowanie swoich działań. Błogosławiony, z dostojnym wyglądem wiktoriańskiego Gregory’ego Pecka i przekonany, że „ten, kto ma piękne róże w swoim ogrodzie, musi mieć piękne róże w swoim sercu”, odkrył swoją pasję do róż. S.Reynolds Hole napisał pomnikową ” A Book about roses: How to grow and show them”. jeszcze za jego życia ukazało się 15 wydań tego dzieła i drugie tyle po śmierci.
Z kolei inny ksiądz H. D’Ombrain chociaż był czynnym wikariuszem, to jego pasja do róż sprawiła, że przeczesał znaczną część Francji w poszukiwaniu nowych odmian do swoich ogrodów. Ponadto pod pseudonimem D. Deal, jest autorem wielu artykułów na temat ogrodnictwa. W 1876 był kluczową postacią przy staraniach o założenie pierwszego na świecie stowarzyszenia miłośników róż, National Rose Society of England, dla którego pełnił funkcję pierwszego sekretarza przy prezydencie R.Hole.
Napisał książkę Róże dla amatorów w 1887 roku gdzie już wówczas przenikliwie zauważył , że róże herbaciane i noisettes wypierają remontantki. W latach 1888-1902 opublikował na własny koszt biuletyn National Rose Society, poprzednik The Rose Annual, którego wydawanie rozpoczęło się pięć lat później. Najwyraźniej wielebny wywarł wrażenie na Margottinie jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, ponieważ róża mu poświęcona weszła do handlu już w 1863 roku. Onże, nie tylko wprowadził róże noisettes do Anglii, ale także spopularyzował klasę róż bourbońskich. Przede wszystkim bronił swojego ulubionego Noisette „Marechal Niel’, który do dziś pozostaje jedną z najpopularniejszych Noisettes.Z projektantów zieleni wymieniłbym Humprey Reptona , który był jednym z pionierów XIX-wiecznego ogrodu różanego w Wielkiej Brytanii – i nie tylko- a który swym podejściem do kwestii kształtu i formy ogrodów różanych , zwłaszcza tych małych, zostawił trwały ślad po dzień dzisiejszy.
Koniec wieku, działalnością swoją silnie naznaczyła Gertude Jekyll. Poza jej wielką rolą w propagowaniu i upowszechnianiu ogrodnictwa nie sposób nie zauważyć jej wspaniałej pozycji „Roses for english garden”. Wprawdzie jej najoryginalniejszy pomysł założenia ogrodu różanego w lesie, nie wytrzymał próby czasu, ale nadal inspiruje projektantów
Na chwilę wrócę jeszcze na kontynent amerykański. O „odkryciu ” Johna Champneya, już pisałem. Mieszaniec róży piżmowej , który pojawił się na jego farmie i został udoskonalony i rozpropagowany przez braci Noisette jest być może jednym z najwcześniejszych przykładów globalizującego się świata. Podobnie jak róża burbońska, przekracza granice skonfliktowanego świata tworząc nowe wartości . Te róże wszak powstały w Ameryce, na terenie nieistniejących jeszcze podówczas Stanów Zjednoczonych z rodziców którzy podobnie jak i Europejczycy byli w Ameryce przybyszami, kolonizatorami.
Rozprzestrzenianie się róż Noisettes w XIX wieku było imponujące. I to nie tylko w Europie. Nawet dzisiaj, w Stanach Zjednoczonych Ameryki, zdarza się odkrywać nowe i nieznane odmiany, które nigdy nie przybyły na nasz kontynent, ale które przetrwały dziesięciolecia, być może bez nazwy, w ogrodach Ameryki Północnej. Sukces niewątpliwie zapewnił wdzięk i elegancja kwiatów, które wprowadziło nowy element architektoniczny do europejskiego ogrodu: różany rambler.
Ten sam motyw powtórzy się przy narodzinach kolejnej wielkiej rodziny róż, mieszańców róży wichury. Wszak róża wichury również jest przybyszem z dalekiego wschodu. Tu jednakże trudniej powiedzieć kto był pierwszy czy Francuzi, bracia Barbiere czy szkółkarze amerykańscy, choć to już opowieść którą przypisałbym do wieku XX. Natomiast całkowicie amerykańskim patentem są mieszańce róży setigera. Myśl by z pomocą rodzimych gatunków róż stworzyć coś nowego i oryginalnego pojawiła się w połowie XIX wieku w głowach kilku hodowców i dała kilka ciekawych roślin ogrodowych. Wartość tej odmiany prawdziwie docenimy dopiero gdy spojrzymy na krótki przegląd form hodowlanych. Upodobał sobie zwłaszcza ją w Europie Rudolf Geschwind a w Ameryce jego rodak Horvath , ale pierwszym był Amerykanin, Samuel Feast / Belle de Baltimore rok 1843/. Z dzieł Geschwinda z użycie r.setigera, wymienię dla przykładu Forstmeister Heim, Nordlandrose, Geschwind Schonste, Virago, czy najsławniejszą z nich Erinnerung an Brod . Horvath zostawił po sobie takie mieszańce setigera jak: Jean Lafite czy Thor. Za mieszańca setigera uważa się też Bijou des Prairies czy Oueen of the Prairies.
Jak wielką były one nowością podówczas, pokazuje nam ten oto niewielki cytat. W „Magazine of horticulture” rok 1846, znajdziemy protokół z posiedzenia Massachusetts Horticultural Society, z 28 lutego, 1846 roku. „Pan Feast przedstawił nam nowy rodzaj róż, swoją nową odmianę Rosa rubrifolia, Var. Queen of the Prairies. Jest to najbardziej odporna ze znanych nam róż, znosząca najcięższą zimę w New England, bez uszczerbku . Charakteryzuje ją bujny wzrost, pozwalający na dobrych glebach na przyrost pędów od 15 do 20 stóp w sezonie. Kwiaty bardzo podwójne; kolor jasno szkarłatny, skłaniający się do różu o odcieniu bzu. Zakłada duże kiście kwiatowe na pędach bocznych, w rozkwicie na początku lipca, około tygodnia po przekwitnięciu róż innych odmian.
Ta róża jest bez rywala, w naszym klimacie, doskonała do prowadzenia przy słupach, altanach, itp. Jedyną jej wadą jest nieznaczny zapach. ale ufamy, przez swe dalsze wysiłki pan Feast usunie tę niedoskonałość” .I jeszcze jedna uwaga o interferencjach francusko- angielskich w XIX wieku/ oczywiście tych dotyczących róży/ to posłużyłbym się cytatem z naszego Bronisława Gałczyńskiego z jego wspaniałej wydanej w roku 1927, książki „Róże w ogrodzie”. To Anglia podbija Indie, panoszy się w Chinach i po całym świecie , zwozi z każdego zakątka globu wszelkie dobra w tym i róże – ale to Francja stwarza modę na róże.
Tak to by po krótce wyglądały dzieje róży w XIX wieku i dzieje mody na róże. Jeżeli czas i zdrowie pozwoli , wiekiem XX zajmę się niebawem. Liczę na uwagi.
Marian Sołtys – 17 01 2022
-
W ogrodach różanych
Tak jak instytucjonalną formą miłości do siebie , bliskości dwojga ludzi, jest małżeństwo, tak instytucjonalną formą naszej miłości do róż stały się rozaria. Formę świadomej i zinstytucjonalizowanej działalności przybrały one na przełomie XVIII i XIX wieku. Ale oczywiście istniały już wcześniej, niemniej jednak ich oddziaływanie zewnętrzne na otoczenie, było bardzo ograniczone, a róże były raczej elementem ogrodów ziołowych tworzonych z powodów stricte utylitarnych. Róża była po prostu, poza wszystkim, rośliną leczniczą . W Chinach, róża jest uprawiana w ogrodach cesarskich od 5 tysięcy lat, jednak nie wiemy czy była jedynie elementem składowym ogrodów, czy też była wyodrębniana w rosaria.
Dlatego przekonanie, zwłaszcza Francuzów, że pierwszym ogrodem różanym w historii jest rosarium Józefiny Beauhernais w Malmaison, jest jednym z najbardziej zakorzenionych niesłusznych stereotypów. Znaczenie rosarium Józefiny jest poza dyskusją, ale nie polega ono na tym, że było rzekomo pierwsze. Bez wątpienia, a wynika to z dokumentów historycznych, wcześniejszy był ogród Landgrafa Friedricha II z Kassel, który nawet zachęcał swojego ogrodnika Daniela Augusta Schwarzkopfa do hodowli nowych odmian róż by wzbogacić jego imponującą kolekcję w Kassel o rzeczy oryginalne ponad wszelką wątpliwość. Do niewątpliwych sukcesów Schwarzkopfa należało wyhodowanie w roku 1773, galijskiej Perle von Weissenstein zwana też La Negresse, w około 1773 roku, Róże zostały tam posadzone w niezwykłym, nieformalnym założeniu , pod skałą Weissenstein, gdzie rosły głównie odmiany francuskie i niemieckie oraz , co ciekawe, trochę nowych róż z angielskich kolonii Ameryki Północnej. Jego następca, Wilhelm IX, również zainteresował się różami projektując ogród w stylu angielskim na miejscu zburzonego, starego zamku. Zaproponował tam coś w rodzaju ogrodu różanego.
Wiemy też, bo liczne źródła wskazują na istnienie w wieku XVI i XVII przyklasztornych, małych ogrodów różanych, wirydarzowych , ale róże traktowane były tam nie jako roślina ozdobna sama w sobie , lecz jako rodzaj zioła, rośliny leczniczej. Znaczenie ogrodu Józefiny, polegało więc na czym innym. Pałac w Malmaison z towarzyszącym mu parkiem-ogrodem, był miejscem w którym przecinały się i stykały najważniejsze kontakty towarzyskie. To tam rozwinęło się największe w ówczesnej Europie, targowisko próżności. To tu bywanie było największym zaszczytem czy wręcz obowiązkiem towarzyskim. To tu powstawały najważniejsze wzorniki mody dotyczące nie tylko strojów ale też i architektury, w tym tej ogrodowej. Pasja kolekcjonerska Józefiny umożliwiła styczność prawie wszystkich dostępnych wówczas odmian róż – przynajmniej tak się gospodyni wydawało. Ułatwiło to powstawanie nowych odmian róż będących owocem mariażu starych róż europejskich z pochodzącymi z Chin nowościami. Genialna intuicja Józefiny podpowiedziała jej by udokumentować, utrwalić to wszystko co tu się działo. Zadania tego podjęło się dwu geniuszy Redoute i Thory. Zwłaszcza genialne ryciny Redoute były kolejnym czynnikiem popularyzującym, który przyczynił się do powstania mody na róże. Nic lepszego od dzieła Redoute tak pod względem autorskim jak i edytorskim, nie powstało po dzień dzisiejszy. Był to zaczyn do powstania mody na róże mody dla bogatych snobów.
Ogrody różane stały się szczególnie popularne we Francji na początku XX wieku, gdy już po ogrodach Józefiny niewiele zostało, a zanim pierwsza wojna światowa położyła kres frywolności belle epoque. Wśród dziesiątków wówczas stworzonych ogrodów, dwa zdobyły swoje miejsce wśród najlepszych ogrodów różanych na świecie:
Jak napisała Jennifer Potter w swojej obszernej księdze The Rose, ;”Ogród różany, w kształcie jaki znamy, swoją inspirację zawdzięczał dwóm siłom, które spotkały się w pierwszej połowie XIX wieku: z jednej strony- był to wzrost liczby dostępnych odmian róż ze wszystkimi efektownymi cechami odziedziczonymi po nowych hybrydach z różami chińskimi i z drugiej, upodobania do eklektycznych ogrodów, które się rozwinęły zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, jako antidotum na wygolone trawniki i kunsztownie zbudowaną przyrodę parku krajobrazowego, znanego w całej Europie jako Ogród Angielski. Jednym z pionierów XIX-wiecznego ogrodu różanego w Wielkiej Brytanii był Humprey Repton.” tamże strona 395. Nie miejsce tu na omawianie dokonań tego genialnego architekta krajobrazu. Powiedzmy więc , że jest on autorem około 400 prac. Nie wszystkie zostały zrealizowane jako, że Repton nie zajmował się realizacją swoich projektów zostawiając to zadanie zamawiającemu. Repton , swój najsłynniejszy ogród różany dla siódmego hrabiego Bridgewater w Ashridge w jego gotyckiej rezydencji Hertfordshire, zaprojektował pod koniec swego życia . Ogród tej rezydencji składał się z szeregu różnego rodzaju ogrodów, w tym również ogrodu różanego, pomyślanego na planie koła ze studnią/fontanną/ pośrodku. Od niej promieniście rozchodziło się kilkanaście rabat tworząc coś w rodzaju płatków gigantycznego kwiatu . Projekt ten zmodyfikował w swej ostatniej wydanej książce. Był to projekt dalece wybiegający w przyszłość i zakładający sadzenie takich typów róż, których w owym czasie / rok 1815/ jeszcze nie było. Co ciekawe, ogród różany wg. tego projektu, w nieco uproszczonej wersji, do 8 płatków kwiatu, istnieje nadal choć był po wielekroć odnawiany np. z użyciem róż D. Austina, których to nasadzenia przeplatane są z różami starszymi. Prorocze rozwiązanie. Nic więc dziwnego, że ten nowy styl eklektycznego ogrodnictwa można było również znakomicie dostosować do mniejszych ogrodów, które powstały wówczas wokół ośrodków przemysłowych. dołączonych do rezydencji willowych dla dobrze prosperującej klasy średniej. Aby zaspokoić potrzebę wiedzy w zakresie ogrodnictwa tych nowych posesjonatów, pojawiają się tacy autorzy jak to podaje cytowana już Jennifer Potter – John Claudius Loudon, który podobno opublikował około sześćdziesięciu milionów słów w swoim życiu. Z Loudonem , owi nuworysze ogrodowi dokładnie wiedzieli, co mogli i co powinni zrobić.
Około połowy XIX wieku za sprawą między innymi Shirley Hibberd, dziennikarza i ogrodnika, zwanego „father amateur gardening” dokonuje się pewnego rodzaju rewolucja mentalna. Publicystyką swoją, przeniósł on mianowicie ogrodnictwo w sferę kultury popularnej. Z uroczej, rozrywki i zabawy w ogrodnictwo dla zblazowanych, najwyższych sfer, ogrodnictwo staje się powoli obiektem zainteresowania klasy średniej. Potrzeby ich też są inne . To już nie potężne założenia krajobrazowe ale ogrody przydomowe. Wprawdzie nadal skala tych założeń jest znaczna, ale są to ogrody przydomowe. Pojawia się również zapotrzebowanie na wiedzę praktyczną. Tomas Rivers mówi wprost:” nie ma usprawiedliwienia dla zaniedbanego ogrodu”
Zmienia się też podejście do ogrodów różanych i wykorzystania róż w ogrodach. Na przykład William Robinson, który uważał większość ogrodów różanych za „brzydkiego szkodnika”. Dlaczego? Bo przez większą część dziewiętnastego wieku w ogrodach panował porządek i róże umieszczano w oddzielnych, wyizolowanych zakątkach ogrodu. Najlepiej jak najdalej od domu, bo ogrody różane poza sezonem , nie prezentowały się najlepiej. Pamiętajmy bowiem, że róże powtarzające kwitnienie były podówczas trudno dostępne.
W drugiej połowie XIX wieku, a właściwie na przełomie wieku XIX i XX, działa Gertrude Jekyll a jej praca Roses for English Garden daje właścicielom ogrodów bezcenne wskazówki co do doboru odmian i sposobu zastosowania róż. Choć Gertrude była wielkim miłośnikiem róż, to jednak jej propozycje dotyczące ich zastosowania nie są specjalnie odkrywcze. Najbardziej oryginalny jej projekt umieszczenia róż w lesie Clivden, nie był do końca udany i musiał ostatecznie zostać przeprojektowany.
Przenosząc się do Ameryki zwróciłbym uwagę na dwa ogrody różane. Pierwszy to ogród dla miliardera Huntingtona w San Marino w południowej Kalifornii, gdzie siedemdziesięciu ogrodników opiekowało się terenem. Ten ogród różany , przez lata, przeszedł kilka przemian w drodze do swojego obecnego wcielenia jako ogólnie dostępnego „ogrodu kolekcji” zawierającego ponad 1200 odmian, pogrupowanych chronologicznie, a obecnie opiekuje się nim znany hybrydyzer amerykański – Tom Carruth.
Wciąż utrzymany w stanie zbliżonym do pierwotnego jest ogród różany w Dumbarton Oaks w wytwornym Georgetown. Krajobraz stworzony w 1920 roku przez amerykańskiego architekta krajobrazu Beatrix Farrand dla dyplomaty Roberta Woodsa Blissa i jego żony zawiera Ogród różany jest rodzajem tarasu schodzącego w dół do wody. Była to ulubiona część ogrodu Blissów a kamień upamiętnia miejsce, gdzie złożono ich prochy. Widać tu wpływ Gertrude Jekyll w zastosowaniu mieszanki róż krzewiastych i róż pnących w grządkach przy murze oporowym, gdzie Cecile Brunner”. „Gruss an Aachen” i „Katharina Zeimet” należą do odmian pozostających z oryginalnej listy roślin. Dziś rośnie tam około 900 odmian róż, gdzie widok przez żelazną bramę zapożycza otaczający krajobraz zalesionych wzgórz, sprawiając, że zwiedzający widzą to samo co musieli widzieć Robert i Mildred Bliss. Ogrody te przekazali Uniwersytetowi Harvarda. Motyw zapożyczenia krajobrazu dla ogrodu różanego, pojawi się jeszcze przy omawianiu australijskiego ogrodu Glenara.
Trzecim ogrodem różanym o którym chciałbym wspomnieć jest Ogród Różany Helen S. Cannon położony na terenie Elizabeth Park w Queens. Jest to pierwszy miejski ogród różany w USA i trzeci co do wielkości.
Motyw ogrodów różanych w Stanach Zjednoczonych, jest trudny do omówienia ze względu na jego obszerność. No bo i jak mam się odnieść do nieistniejącego już ogrodu różanego Paula de Longpre w Hollywood. Róże tam rosnące zostały wszak utrwalone na niezliczonych akwarelach i funkcjonują w szerokiej świadomości społecznej po dzień dzisiejszy.
Amerykanie maja wysoce niestandardowe podejście do rozwiązywania problemów. Przykładem niech będzie International World Peace Rose Gardens (IWPRG) jest Organizacja non-profit została założona w 1988 roku w celu stworzenia pięknych ogrodów różanych dla pokoju w publicznych, dostępnych miejscach. Ogrody stają się magnetycznymi centrami, w których ludzie gromadzą się, cieszą się pięknem i są inspirowani do bycia lepszymi ludźmi i obywatelami świata. Projekty, w tym programy młodzieżowe IWPRG, wpłynęły na miliony ludzi na całym świecie.
Amerykanie przywieźli do Europy nie tylko swoje pieniądze ale i gusty ogrodowe do tworzonej społeczności emigrantów wokół miast takich jak Paryż , Florencja czy też na Riwierze Francuskiej, Jak zauważyła Gertrude Jekyll w ogrodach amerykanów więcej było róż niż u rodowitych Anglików, których na Rivierze było niemało. Na ten przykład Edith Wharton, powieściopisarka, która nabyła opuszczony klasztor w Hyeres zamieniając go w niezwykłą posiadłość.
Podczas gdy Anglicy coraz bardziej skłaniali się ku naturalizmowi w swoich ogrodach różanych, a bogaci Amerykanie sadzili róże podobnie , ale z większym rozmachem – Francuzi za punkt wyjścia przyjęli formalizm wielkich francuskich projektantów z XVII wieku, którzy – jak pisze Jennifer Potter – narzucili ujarzmionemu krajobrazowi wolę swoich panów w postaci sztywnych alejek maszerujących ku horyzontowi.
Po wizycie w Paryżu w latach osiemdziesiątych, amerykański szkółkarz Samuel Parsons stwierdził, że wprawdzie francuskie ogrody poprawiły się od czasu zrezygnowania ze „stylu ogrodniczego Le Notre”, ale Alexandre Hardy nadal sadził swoje róże w ogrodzie Luksemburskim w prostych liniach, najlepiej widocznych (jak powiedział słynny angielski hodowca róż William Paul) z publicznych deptaków wzniesionych powyżej poziomu róż.
Ogrody różane stały się szczególnie popularne we Francji na początku XX wieku, zanim pierwsza wojna światowa położyła kres frywolności belle epoque. Wśród dziesiątków stworzonych wówczas ogrodów, dwa zdobyły swoje miejsce wśród najlepszych ogrodów różanych na świecie:
Roseraie de L’Hay (obecnie Roseraie du Val de-Marne), założone przez Julesa Gravereaux w latach 90 XIX wieku; oraz miejski ogród w Parc Bagatelle, założony w 1905 r. przez komisarza ogrodów paryskich Jeana Claude’a Nicolasa Forestiera.Jules Gravereaux stworzył swój ogród różany po przejściu na emeryturę Tak jak cesarzowa Josephine sądziła , że zebrała wszystkie znane wówczas odmiany, tak i on marzył o ponownym zebraniu w swoim ogrodzie wszystkich światowych gatunków i odmian. W tym celu zaangażował ogrodnika i architekta krajobrazu Edouarda Andre, który miał już na swym koncie szereg realizacji w całej Europie - Pracował w na ogół w Paryżu – między innymi jako szef ogrodu w Tiulleries. Na przełomie wieków, przyjął zlecenie na realizację kilku ogrodów od arystokracji polskiej. I tak przyczynił się do realizacji parku w Samostrzelu i ogrodów w Potulicach. Tworzy też cztery ogrody na Litwie, na przykład w Landwarowie i Połądze.
Ogród Juliusa Gravereaux, został wkrótce obsadzony ponad 6 tysiącami różnych odmian róż, wszystkie metodycznie identyfikowane, klasyfikowane i sadzone według typu. Niebawem rozrośnie się do do 8000 odmian. Do rozwoju ogrodu przyczynił się też jego syn Henri, który podzielił kolekcję na działy, które są nadal aktualne, przedstawiając historię róży jak rozdziały księgi. Henri nadal opiekował się ogrodem po śmierci ojca w 1916 roku, ale i on powoli uginał się pod ciężarem spadku, a więc ogród został sprzedany Departamentowi Sekwany w 1937 roku. E. Andre zaproponował przełamanie sztywnej geometrii Le Notre dekoracyjnymi akcentami, takimi jak altany, wazony, posągi i kamienne meble. Tak to narodził się pierwszy na świecie ogród różany , gdzie jedyną rośliną ozdobną jest róża. Róże pokazywane są tu nie tylko jako krzewy. Pokazywany jest też różny sposób ich prowadzenia. Była to rewolucja w sztuce ogrodniczej. Był to także pierwszy na świecie tak obszerny zbiór róż. Dziś rośnie ich tam około 3200 odmian. W szczytowym okresie rozwoju rosarium, w roku 1910 rosło tu 8000 odmian. Najprawdopodobniej wszystkie dostępne wówczas odmiany. Rosarium w kształcie jaki obecnie znamy pochodzi właśnie z 1910 roku gdy to razem z synem Henrym przeprojektowują i powiększają rosarium nie naruszając struktury zaproponowanej przez Eduarda Andre.
Kiedy E. A. Bunyard odwiedził odwiedził ten ogród tuż przed wybuchem II wojny, był mile zaskoczony. Władze miejskie zadbały bowiem o to miejsce. Również od Bunyarda wiemy, że niestety , ale Malmaison było już tylko nędznym cieniem dawnej świetności sprzed 100 lat a róże nie mają tam fachowej opieki.
Drugi wielki paryski ogród różany znajduje się w Parc de Bagatelle. na północno-zachodnim skraju Lasku Bulońskiego, stworzony jako atrakcja miejska dla bywających w parku, w czasie gdy miasto Paryż przejęło park, który został zaprojektowany w czasach wielkiej rewolucji przez szkockiego ogrodnika Thomasa Blaikie. Gdy miasto przejęło schedę również po J.Gravereaux postanowiono aby skupić się na historycznych różach w L’Hay i nowoczesnych różach w Bagatelle. W 1907 roku, twórca Bagatelle, Jean Claude Forestier, wpadł na pomysł zorganizowania pierwszego Concours Internationalde Roses Nouvelles, który odbywa się do dziś.
O ile ogrody różane angielskie czy amerykańskie to przedsięwzięcia stricte prywatne i stoi za nimi czysty hedonizm, to przedsięwzięcie wielkiego Juliusa Gravereaux niesie ze sobą niezwykle szlachetną myśl kolekcji całościowej. Z kolei Rosarium Bagatelle to inicjatywa samorządowa, miejska, przyświeca jej wzniosły cel dobra ogólnego.
Jeszcze inaczej ma się rzecz z kolejnym ogrodem. To już wspaniała, czysta oddolna inicjatywa obywatelska a patronem przedsięwzięcia staje się niemieckie towarzystwo różane.
W 1897 roku Peter Lambert wyszedł z pomysłem zorganizowania ogrodu różanego dla Verein Deutscher Rosenfreunde gromadzić nowo wprowadzane odmian róż. W 1899 roku architekt krajobrazu Friedrich Erich Doerr z Erfurtu zaprojektował formalny ogród różany, który został powiększony o obszar rolniczy w 1902 roku. Ogród , który został otwarty dla publiczności miał w 1903 roku, powierzchnię zaledwie 1,5 hektara, więc Frau Auguste Vogel przekazała 7000 marek na rozbudowę ogrodu do 12 hektarów. W 1939 roku ogród został ponownie rozbudowany osiągając stan obecny, W 1993 roku , rosarium otrzymało obecną nazwę. Ten imponujący obszar 12ha, położony jest w środku średniowiecznego miasteczka Sangerhausen , jest wypełniony przez ponad 7000 odmian róż. A zaczęło się tak skromnie. Na przełomie XIX i XX wieku trzech obywateli niemieckich doszło do wniosku, że róże są pewnym rodzajem dziedzictwa kulturowego, które należy chronić tak samo jak na przykład słynne zabytki architektury. Podstawą rosarium, stała się kolekcja róż biznesmena z Sangerhausen Alberta Hoffmana, który podarował swoją prywatną kolekcję 4000 krzewów róż. W rosarium znalazła się również unikalna kolekcja około 400 odmian wielkiego, niemieckiego ogrodnika dr. Diecka. Kolekcja jego, została pokazana w 1900 roku na wystawie światowej w Paryżu a stamtąd została przeniesiona do rosarium J. Gravereaux, L’Hay. Później już, Gravereaux wspaniałomyślnie przekazał duplikaty tych odmian dla Sangerhausen. Inny wielki obywatel tego miasta profesor Ewald Gnau nadzorował przez 35 lat zbiór pod względem organizacyjnym i naukowym. Wolontariusz! To od niego wyszedł pomysł by przestrzeń ogrodu ubogacić rzeźbami. Tak pojawiło się popiersie cesarzowej Augusty Wiktorii. Jak więc widzimy jest to stricte obywatelska inicjatywa. Tropem tym w czasach późniejszych poszło wiele towarzystw różanych czy innych stowarzyszeń lokalnych.
Do tego rodzaju inicjatyw obywatelskich zaliczyłbym też ogrody „memoriałowe”
W Hackney, we wschodnim Londynie, miejscowy szkółkarz George Loddiges zaprojektował rosarium złożone z ponad 100 odmian róż dla pierwszego w Europie bezwyznaniowego cmentarza ogrodowego w Abney-Park. Inspiracją dla niego był cmentarz w Mount Auburn niedaleko Bostonu. Zresztą w Stanach Zjednoczonych na bardzo wielu cmentarzach róża jest powszechnie spotykana. Co ciekawe, rustlersi, zajmujący się wynajdywaniem zaginionych odmian róż, uważają stare cmentarze za nieprzebraną skarbnicę tego rodzaju okazów.
Abney Park powstał w 184o jako , bezpłatny publiczny park i arboretum, położone pośród krajobrazowych terenów i domów Fleetvood i Abney. Pośrodku owego cmentarzyska /parku/ stoi neogotycka kaplica przyozdobiona w niezwykłe dziesięcioczęściowe witraże różane , które przypominały rosarium cmentarza, zasadzone przez słynnego ogrodnika Loddigesa, które zawierało ponad 1000 odmian róży. Niestety witraże te zostały zniszczone na przestrzeni lat przez wandali. Czy coś ostało się z rosarium – nie wiem. Takie myśli cmentarza – rosarium nawiedzały również słynnego Reptona, ale nie zdążyły się zmaterializować.Innym przykładem założenia memoriałowego jest Peace Palace Park w Hadze i ogród krajobrazowy wraz z rosarium/ dwa ogrody/ zaprojektowany przez Thomasa H. Mawsona. Ogród różany ma tu symbolizować miłość.
Jeszcze innym przykładem jest ogród memoriałowy w Lidicach. To czeska wieś barbarzyńsko wymordowana przez Niemców. w roku 1942. Po wojnie, w Anglii społeczny komitet „Lidice ShalI Live” którego przewodniczącym był Sir Barnett Stross, poseł brytyjskiego parlamentu, zaproponował ogród pamięci wypełniony różami. Pierwotny plan zakładał w sumie około 1oo róż, wokół centralnego elementu składającego się z 3oo odmiany Peace, ale program szybko nabrał tempa i ostatecznie ponad trzydzieści krajów podarowało około 29.000 róż. Sama szkółka Harrego Wheatcrofta dostarczyła 5,5 tysiąca róż, w tym 3oo ‚Peace’ . Dodajmy, że Wheacroft wyselekcjonował różę, którą nazwał Lidice. W rzeczywistości pokomunistycznej, ogród został zaniedbany i ostatecznie całkowicie upadł, ale w latach 2001-2002 został odbudowany i ponownie zasadzony i teraz w Lidicach ponownie kwitnie około 24 000 krzewów róż na obszarze ponad 3 ha. Światowa Federacja Towarzystw Różanych przyznała nagrodę Award of Garden Excellence, co uczyniło go jednym z najważniejszych ogrodów różanych na świecie.
Pani Jennifer Potter w cytowanym przeze mnie już wielokrotnie dziele The Roses, zwróciła uwagę na pewien niezwykle ciekawy aspekt funkcjonowania ogrodów różanych. Otóż stanowiły one element „oswajania” obcego krajobrazu i otoczenia przez kolonizatorów angielskich. Podaje przykłady z Indii, gdy to angielska memsahib w oczekiwaniu na pełniącego służbę małżonka musiała się czymś zająć poza piciem herbaty. Nadto tworzone tam nakładem wielkich starań i pieniędzy ogrody różane były elementem oswajania obcego krajobrazu. Przenoszenia skrawka ojczyzny, zagospodarowywania go po swojemu. Podobne zjawisko widzimy czytając Charme of old roses autorstwa Nancy Steen. To w istocie opowieść o różach ściągniętych przez osadników z ojczyzny i kolejach ich losów w Nowym Świecie – Nowej Zelandii. Widzimy ową mniej lub bardziej ukrytą dążność by przywołać przed swoje oczy kawałek znanego krajobrazu. Podobnie rzecz się ma w przypadku Australii gdzie działalność Alistera Clarka doprowadziła do udomowienia róży w warunkach Australii nie tylko poprzez sprowadzanie jej z heimatu ale i poprzez pracę hodowlaną, stworzenie nowych odmian lepiej dostosowanych do tamtejszego specyficznego klimatu niż róże europejskie. Te przykłady osadników Nowej Zelandii i Australii są o tyle wyraziste, że na półkuli południowej róże w stanie naturalnym w ogóle nie występowały. Pojawiły się tam dopiero z woli człowieka. Bardzo podobne zjawisko naturalizowania róży wystąpiło w Afryce Południowej, ale nie dysponuję w tym zakresie materiałami źródłowymi. wiem jedynie o istnieniu potężnej firmy zajmującej się różami Ludwig’s Roses założonej w roku 1971 przez Ludwiga Taschnera. Sam L.Taschner, ma na swym koncie wyhodowanie około stu nowych odmian róż, ale mają one jedynie lokalny zasięg.
I jeszcze jeden aspekt poruszanego tu tematu. Dla pisarzy ze strefy angielsko frankońsko niemieckiej, pozostała część świata w zasadzie nie istnieje, a trzeba by napisać coś o dorobku wielkiego rosarianina włoskiego Gianfraco Fineschi i jego wspaniałego rosarium w Cawriglia i innych rosariach włoskich jak na ten przykład wspaniały ogród konkursowy w Monza . Są trzy piękne przykłady z terenu Czech i Słowacji. Mam tu oczywiście na myśli rozarium Pruhonice i rosarium Borova Hora prowadzone przez uniwersytet przyrodniczy w Zwoleniu a będące w pewnym sensie spadkobiercą trzeciego co do wielkości w Europie rosarium hrabiny Henrietty Chotek w Dolnej Krupie. Niestety rosarium to zniszczyli Rosjanie a komunistyczne władze Czechosłowacji dokończyły dzieła zniszczenia. Nie da się zamilczeć tego co możemy zaobserwować w Rosji a zwłaszcza ogrodów Krymskich. Na tym tle , dorobek polskiej społeczności różanej przedstawia się nader skromnie co nie znaczy, że jesteśmy pustynią różaną. Pojawiają się liczące kolekcje prywatne jak np. podwarszawski ogród z tytułem narodowej kolekcji, Pani Małgorzaty Kralki. Jednak niewątpliwie największym ogrodem obecnie i perspektywicznie jest ogród w Powsinie. Perspektywicznie poprzez urządzanie międzynarodowych konkursów różanych rola tego rosarium będzie rosła. Jest ongi wspaniały i liczący się w świecie ogród Parku Chorzowskiego. Obecnie jego rola i znaczenie jest marginalne. Jest duży ogród w Szczecinie czy interesująca, ale zaniedbana różanka ogrodu botanicznego w Lublinie oraz piękna kompaktowa różanka Uniwersytetu Warszawskiego. Jednak potrzeba nam czegoś bardziej spektakularnego , na miarę naszych ambicji .
Wymieńmy jeszcze parę z topu ogrodów różanych na świecie.
Absolutny top topów – wg . mnie – to Bagatelle, Europa Rosarium w Sangerhausen, Mainau, Roseto Botanico Cavriglia.
I jeszcze bardzo ważne ale…
1.Ogród różany księżnej Grace w Monako
2.Zakir Hussain w Chandigarh – Indie rozciągający sie na powierzchni 12 ha.
3.Różanka ogrodu Botanicznego w Montrealu
4.Ogród różany Sakura
5.Roseto Municipale Rzym
6.Valby Park Kopenhaga
7.Różanka Elizabeth Park Queens
8.Mary’s Garden w Londynie
9.Rosedal de Palermo Bueos Aires
10.Japońska kopia Parc de Bagatelle.
To temat który dałoby się z powodzeniem rozciągnąć do rozmiarów przyzwoitej książki, ale niestety muszę się ograniczyć do rozmiarów przydługiego artykułu. Zapewne będę go jeszcze nieraz poprawiał i uzupełniał.
Inspiracje do tego artykułu czerpałem z książki Jennifer Potter - The Rose.
Marian Sołtys 6 01 2022.
-
Amerykanki – American women
Do napisania tego artykułu, zainspirował mnie tytuł jednego z rozdziałów książki Jennifer Potter – Roses. zatytułowany American beauties.
Oczywiście nie o kobiety Ameryki mi chodzi choć z pewnością są ponętne i godne najwyższej uwagi , ale o róże. Róże związane z Ameryką. Zacznijmy więc od gatunków rodzimych. Już źródła z początku XVII wieku podają, że Europejczycy przybywający do Ameryki byli zachwyceni i oszołomieni nieprawdopodobną bujnością i różnorodnością miejscowej fauny w tym również zwracano uwagę na powszechność i obfitość występowania róż. Rodzimym różom Ameryki Północnej poświęciłem odrębny wpis, ograniczę się więc jedynie do przywołania tego artykułu.. Niektóre z nich wywarły ogromny wpływ na rozwój róż i ich zastosowanie .Róże te niejako z marszu zaczęły trafiać również do europejskich ogrodów jak np. przywołana już w roku 1633 roku przez Johna Tradescanta R.virginiana. Powiedzmy sobie o tych najważniejszych:
1. Róże noisette. Powstanie tej grupy róż bezdyskusyjnie zawdzięczamy Amerykanom. Tak jak róża burbońska narodziła się na plantacjach francuskich osadników z wyspy Reunion, po czym przeniesiona do Europy przyczyniła się do nieprawdopodobnego wzbogacenia asortymentu róż na starym kontynencie, tak i początki róż noisette sięgają plantacji osadnika Champney’a i roku 1811 w USA. A mechanizm narodzin nowego rodzaju róż był podobny. Pan Champney poza tym , że uprawiał ryż, nadto dla ducha i zabezpieczenia poczucia estetyki miał na swej plantacji róże. Obok piżmowych, jakieś chińskie nowości – mówi się o Old Blush. I to właśnie mieszaniec piżmowy jest owocem ich bliskości.
Kwiaty miał małe, około 5cm średnicy, lekko pachnące, delikatnie różowe, kwitnie tworząc duże baldachogrona .I tak jak w przypadku burbońskich które trafiły do ogrodnika A. Jacquesa, który dał im właściwe życie na salonach i w wykwintnych parkach i ogrodach – tak siewki Champneya trafiły do skromnego paryskiego ogrodnika Ludwika Noisette,
Jak opowiada Peter Harkness było to tak: „Ludwik Noisette z Paryża miał brata Filipa w Południowej Karolinie i to on wysłał jemu różę Old Blush, którą ten podarował sąsiadowi Johnowi Champney. Ów sąsiad hodował wiele róż m.in. r. Moschata czyli różę piżmową. Około 1802 roku, jeden z jej krzewów wydał owoc powstały najwidoczniej na wskutek zapylenia przez Old Blush.
Z uzyskanych nasion, wyrosły siewki, kwitnące latem i pachnące jak róża piżmowa, różowej odmiany o wzroście zbliżonym do róży czepnej. Była ona tak ładna, że wzbudziła ogólny podziw i do dziś dnia pozostaje w sprzedaży pod nazwą Champney’s Pink Cluster. Filip Noisette wyprowadził od niej kilka obiecujących siewek i w 1817 roku wysłał je bratu do Paryża, gdzie ten wprowadził na rynek najlepsze , znane dziś jako Blush Noisette. Były to krzewy o różowych kwiatach i co najważniejsze powtarzały kwitnienie.
Dalszą pracą nad nimi poprzez umiejętną selekcję i krzyżowanie dał początek tej nowej grupie róż , która dostała nazwę po mistrzu – noisette. Późniejszy ich rozwój przebiega niejako dwutorowo. W Ameryce nie ma tradycji ogrodniczych więc jest to głównie mechaniczne powielanie wewnątrz samego gatunku choć Amerykanie doceniają ich piękno i wartość. Przypisuje się nawet, wyhodowanie nowej odmiany róży George Waszyngtonowi, której to róży miał nadać imię Mary Washington, ale jest to opowieść dalece apokryficzna gdyż w owym czasie nie było jeszcze róż noisette a i Washington niezbyt interesował się różami. Natomiast niewątpliwie ogrodnikiem z zamiłowania był Thomas Jefferson który w swojej posiadłości Monticello , zgromadził godną uwagi kolekcję róż. Widać z tego , że Amerykanie doceniają noisetki i starają się je w jakiś tam sposób zawłaszczyć. W Europie natomiast przybysz a Ameryki , mieszańce piżmowe podlegają daleko idącemu przetworzeniu i uszlachetnianiu i przybierają postać róż noisette , mieszańców herbatnich i krzyżują się ze wszystkimi rodzajami róż. Ta grupa róż jest nadal atrakcyjna dla hodowców, że przywołamy prace wielebnego Pembertona, Lambertiany czy już całkiem współcześnie tworzone mieszańce piżmowe Louisa Lensa. Róże noisette i ich mieszańce, których powodzenie eksplodowało w XIX wieku, do dziś są obecne w ogrodach głównie w cieplejszych rejonach naszego pięknego świata.
2.Drugą amerykanką która wywarła istotny choć nie tak wyraźny wpływ na rozwój róż, była inna rodzima piękność a mianowicie róża setigera. Inaczej Prairie Rose, lub r. rubifolia. To jedyna rodzima róża pnąca Ameryki. Kwiaty ma ciemno różowe, średnicy do 8 cm, pachnące, nie powtarza kwitnienia. zakłada okrągłe, czerwone owoce , ale -co jest ciekawostką – tylko na roślinach żeńskich. Jest to bowiem roślina dwupienna. Krzew, to roślina o splątanych wiotkich pędach dorastających do 6 m długości . Ma dobrą mrozoodporność sięgającą do 3 strefy usda. Spotkamy się z mnóstwem form tej róży , ale amerykanie uznają tylko dwie: Bezkolcową var Serena i Tomentosa. Te inne formy to alba, inermis , glabra czy pubescens. To dość inwazyjna roślina. Poza tym, że owoce jej lubią ptaki i rozsiewają je po okolicy to jeszcze jej długie wiotkie pędy, które potrafią urosnąć w ciągu jednego sezonu do 3m , gdy tylko dotkną ziemi, bardzo ławo ukorzeniają się tworząc nowe rośliny.
To by było tyle na temat samej formy wyjściowej. Wartość tej odmiany prawdziwie docenimy dopiero gdy spojrzymy na krótki przegląd form hodowlanych. Upodobał sobie zwłaszcza ją w Europie Rudolf Geschwind a w Ameryce jego rodak Horvath czy Samuel Feast / Belle de Baltimore/. Z dzieł Geschwinda wymienię dla przykładu Forstmeister Heim, Nordlandrose, Geschwind Schonste, Virago, czy najsławniejszą z nich Erinnerung an Brod – wszystkie Geschwinda. Horvath zostawił po sobie takie mieszańce setigera jak: Jean Lafite czy Thor. Za mieszańca setigera uważa się też Bijou des Prairies czy Oueen of the Prairies. W okresie międzywojennym zafascynował się nią Jan Bohm, który dał nam takie piękności jak Stratosfera czy Tołstoj. Współcześnie trudno powiedzieć jak to wygląda, bowiem hodowcy utajniają pochodzenie swoich mieszańców. W każdym razie z pewnością rolę jej przejęła początkowo róża wichury a potem rosa Kordesii.
3. Rosa Harrisoni to kolejny przykład róży która narodziła się w Ameryce, już jako kultywar i stała się tak popularna w Stanach Zjednoczonych , że jest obecna – bez przesady od wschodu do zachodu kraju. Narodziła się w Nowym Jorku w roku 1824 gdzie wyszła z pod ręki ogrodnika amatora a właściwie prawnika, Harrisona, który skrzyżował rosa foetida z r.spinossisima. Potem róża ta, z falą osadników powoli przemieszczała się na zachód kolonizując całą przestrzeń. Mogło się to jej udać gdyż oznacza się nieprzeciętnym wigorem i wolą przetrwania. Nawet porzucona przez osadników w drodze do lepszego jutra podejmowała bezwzględna walkę o przetrwanie na obcych sobie, bezwodnych przestrzeniach prerii. Stała się symbolem ducha amerykańskiego. Jak już powiedziałem: to świetna róża, ale nie jest zbyt wdzięcznym materiałem hodowlanym i dlatego nie zostawiła po sobie znaczących odmian. Tu wspomnę tylko o El Ariana Geschwinda, Wildefens Gelb czy najsłynniejszy potomek tj Lord Penzance.
3a. Cherokee -
R.laevigata. Pochodzi z Formozy i wybrzeży Chin. Jak się przedostała do Ameryki, to możemy jedynie dociekać. Naturalizowała się głównie w stanie Georgia i tak się mocno zrosła z krajobrazem, że przyjęta została w końcu na herb tego stanu. W języku angielskim, głównie w Stanach Zjednoczonych, przyjęła się nazwa Cherokee Rose. Kwiaty ma białe, czasem lekko zaróżowione, średnicy do 8 cm, pojedyncze, 5 płatkowe, nie powtarza kwitnienia. Ogólnie rzecz biorąc ładna odmiana, jednakże jest to róża subtropików. Po raz pierwszy, na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, opisał ją Andre Mixaux w roku 1803. Z różą tą wiąże się wiele mitów czerpiących z wczesnej historii Ameryki. Znana jest legenda związana z wysiedleniem 16000 osób z plemion Indiańskich Czirokezów z terenów Tenesee, Alabamy, i Georgii. Przesiedleni zostali na terytoria Oklahomy, gdy na terenie Georgii i Tenesee znaleziono zostało złoto. W tej drodze męki, setki , jeżeli nie tysiące tubylców zmarło, zwłaszcza dzieci a róża ta w ich plemiennych legendach, symbolizuje łzy matek, które nie mogły wykarmić dzieci. Ten szlak łez rozpoczął się w roku 1838. Według legendy kobiety były tak zmęczone, że wszystko, co mogły zrobić, to płakać. Dzień i noc, krok po kroku, łzy spadały z ich twarzy. Pewnej nocy mężczyźni zebrali się razem i wołali do Wielkiego o pomoc. Błagali, aby Wielki dał kobietom siłę i nadzieję na kontynuowanie. Następnego ranka, kiedy podjęto marsz, kobiety znów zaczęły płakać. Jednak w miejscu, gdzie ich łzy podlewały ziemię, rozkwitł piękny biały kwiat. Kiedy spojrzeli wstecz, zobaczyli ich wiele i widok tych kwiatów zaczął dawać im siłę i nadzieję. Kwiaty te wkrótce stały się znane jako Róża Czirokezów. Chociaż te kwiaty nie przywróciły do życia tych, którzy zmarli pozostali dostali nadzieję.
4. Arkansana – - Prairie Rose. Rodzima róża amerykańskich prerii. W roku 1874 wyszła książka Johna Coultera i Thomasa Portera w której ten drugi dał jej pierwszy w historii opis. Kwiaty pojedyncze na ogół w 3 kwiatowych kwiatostanach choć również pojawiają się pojedynczo, pięciopłatkowe o średnicy do 5cm. Kolor kwiatów jasno do ciemno różowych z białą bazą płatków. Cechuje ją długi okres kwitnienia bo maj – lipiec. Ładnie i mocno pachnie, w XIX wieku jej płatków używano do produkcji aromatyzowanych olejków. Róża ta jest oficjalnym kwiatem/emblematem/ stanu Iowa.
Krzew o łukowato wyginających się pędach o długości do 120cm. czerwonawych, pokrytych nierównej wielkości kolcami. Rozprzestrzenia się za pomocą głęboko ukrytych pod ziemią kłączy, sięgających w głąb nawet do 20 m! Generalnie jednak rozmnaża się raczej trudno. Zasiedla prerię, pobocza lasów i pobocza dróg. Owoce czerwone o średnicy 1-1,5cm, okrągłe, były szeroko wykorzystywane przez ludność tubylczą. I tak na przykład Pawnisi używali liści tej róży do leczenia oparzeń a Omahowie napary owoców i korzeni do leczenia stanów zapalnych oczu .Nadto owoce używane były jako rezerwowe źródło pożywienia. Można wiec powiedzieć, że odgrywała podobną rolę jak galijska w Europie. Mrozoodporność 4 strefa usda.
Róża ta odegrała wielką rolę w rozwoju róż, zwłaszcza w hodowli rodzimych odpornych na warunki klimatyczne i środowiskowe róż kanadyjskich ze stacji doświadczalnej Morden róż z serii Parkland. Z Europejskich hodowców, jako pierwszy sięgnął po nią Rudolf Geschwind jeszcze pod koniec XIX wieku używając miedzy innymi róży arkansana do hodowli mrozoodpornych krzyżówek.
5. Trochę inaczej ma się sprawa z remontantką American Beauty. Nie wiemy jednoznacznie czy to jest remontantka Madame Ferdinand Jamin przywieziona z Francji i przechszczona w USA w trakcie jej upowszechniania , czy też w jakimś stopniu rodzima siewka. W każdym razie, kariera tej róży była oszałamiająca, Podbiła swym urokiem całe Stany Zjednoczone stając się wręcz integralnym elementem kultury masowej,. Skalą swego wpływu może się z nią równać tylko kilka róż europejskiego autoramentu jak słynna Tringipetala , główny dawca olejku różanego czy niektóre róże hodowane w ogrodach czy na kwiat cięty jak Peace, Sonia czy Baccara.
Wątpliwości natomiast nie mamy w przypadku dokonań hodowlanych rodziny Brownellów która to dała nam całą rodzinę odpornych na choroby i chłody , mieszańców wyhodowanych z użyciem róży wichury. Dodatkowej wartości przydaje im fakt, że Brownellowie podjęli i twórczo rozwinęli myśl hodowlaną Waltera van Fleet. Mnie najbardziej podobają się ich mieszańce herbatnie wyhodowane ze znaczącym udziałem róży wichury, ale na świecie największym powodzeniem cieszyły się ich klimbery – zwłaszcza żółte jak na ten przykład Golden Glow czy Golden Climber. Niestety dorobek tej rodziny nie znalazł szerszego rozwinięcia pracach hodowlanych współczesnych hybrydyzerów.
Wcale nie mniejszy dorobek zostawił po sobie Griffith Buck. On również starał się po swojemu rozwiązywać problem hodowli róż odpornych na niesprzyjające warunki uprawowe. Do tego zadania, mówiąc w skrócie , zaangażował różę laxa, przywiezionego do Ameryki odpornego mieszkańca stepów Semipałatyńska w Rosji. Na tych motywach, z użycie również innych odpornych róż, wyhodował Buck całą rodzinę około 200 odmian odpornych mieszańców herbatnich. Wprawdzie nie zajęły one takiej pozycji w świecie róż jaka im się z pewnością należała , a to dlatego , że Buck zupełnie ignorował stronę marketingową swej pracy, ale fachowcy oraz niektórzy z rosomanes docenili jego pracę. Róże Bucka, nadal są oferowane przez wie szkółek USA. W Europie do serca miłośników róż trafiła odmiana Carefree Beauty. Natomiast w różance Białego Domu honorową pozycję zajmuje Distant Drums.
6. Jeszcze inaczej potoczyły się losy naszych amerykanek z północnej części Ameryki. Tu w oparciu o miejscowe odmiany róż rodzimych, zaczęto pracować nad różami odpornymi na niskie temperatury i powtarzającymi kwitnienie. Szacuje się, że hodowcy kanadyjscy tacy jak Skinner, Sanders, Bugnet, wyhodowali ponad 600 odmian róż mrozoodpornych ale największymi sukcesami mogą się poszczycić dwie grupy naukowców. Ze stacji Morden i Ottawa. Naukowcy zgrupowani w stacji Morden jak np. Henry Marshall pracowali głównie z r. arkansana oraz korzystali z dorobku G.Bucka, natomiast ci w stacji Ottawa skupieni przy Felicitas Svejda , po początkowych nieudanych próbach z r.rugosa, sięgnęli po rosa kordesii. W wyniku tych prób hodowlanych powstały dwie liczące się grupy róż: róże z grupy Explorer/ wspaniały John Davis/ i Parkland/niezwykle udany Champlain/ a i do dziś program ten jest kontynuowany , już w formie czysto komercyjnej, że wspomnę wspaniała odmianę Canadian Shield.
7. Po drugiej wojnie światowej w USA bardzo mocno rozwinęła się hodowla nowych odmian róż. Spowodowane to było właśnie samą wojną, która odcięła Amerykę od dorobku europejskiego, który ponadto przycichł. W czasie wojny bowiem milkną muzy. Tak więc w czasie II wojny i po wojnie pojawia się cała plejada utalentowanych hybrydyzerów amerykańskich. Ja, wyróżnił bym tu Gene Boernera który niezwykle twórczo rozwinął nową , która dopiero co się pojawiła, klasę róż tj. floribundy, Zyskał nawet przydomek „Papa Floribunda” ma ich bowiem na swoim koncie około 60 odmian. W tym takie wspaniałości jak Fashion, Goldilock, Lavender Pinocchio i inne. W. Lammerts poza tym , że dał nam wiele wspaniałych odmian róż jak np. Queen Elizabeth, zapoczątkował rozwój nowej grupy tych roślin a mianowicie grandiflor. Jednakże mimo tego, że hodowcy ci dali nam wiele wspaniałych odmian róż, to jednak ich działalność nie miała charakteru szczególnie odkrywczego. Było to ciągle mieszanie w tym samym kotle. Niewątpliwie wspaniali hodowcy jak Herbert Swim, Jack Christensen, John Clements, nie wykraczali jednak poza schemat mieszańców herbatnich. W tej materii dopiero w XXI wieku zaczęło się coś zmieniać. Nowe pokolenie hodowców jak Chrystian Bedard, Ping Lim czy zwłaszcza William Radler ze swoją Knock Out i jej rodziną, wyprowadzają amerykańską hodowlę z zaklętego kręgu mieszańców herbatnich.
Ale jest pewien wycinek z historii róż, który Amerykanie rozwinęli do rozmiarów nie tyle hodowli co produkcji. Mam tu na myśli róże miniaturowe, które amerykańscy szkółkarze produkowali w milionach egzemplarzy z zastosowaniem technik komputerowych w zarządzaniu procesami uprawowymi. Działo się to niejako równolegle tak w USA / Harmon Saville / jak i w Kanadzie / Keith Laver/
Na tle tych wybitnych osiągnięć raczej komercyjnych niż hodowlanych, bardzo mocno świeci niewątpliwa gwiazda jaką był zmarły niedawno Ralph Moore. Ten niewątpliwy geniusz hodowlany pozornie pracował w miniaturach. Jednak jego dokonania hodowlane są znacznie szersze. To on rozszerzył róże mchowe na miniaturki i przydał im walor ciągłego kwitnienia. To on zaimplementował striped tak do miniatur jak i do rosa rugosa. Pod koniec życia eksperymentował udanie z hultemią. Nie było przed nim problemów nie do rozwiązania. Nawet w wieku stu lat poszukiwał nowych wyzwań, nowych problemów do rozwiązania.
Bacząc na to co wcześniej napisałem, nie powinno nikogo zdziwić, że poświęcam odrębny czas i miejsce by skreślić kilka zdań o słynnym ogrodzie różanym przy Białym Domu. To w tymże ogrodzie , jeden z największy prezydentów USA Ronald Reagan w roku 1986, stanął na trawniku Ogrodu Różanego Białego Domu i uroczyście ogłosił różę Narodowym Kwiatowym Godłem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Już wspominałem, że w życiorysach tak J.Washingtona jak i T. Jeffersona przewijają się epizody z różami.
„Biały Dom posiada ogród różany na obecnym miejscu od 1913 roku,/ w ogóle pierwszy ogród różany przy Białym Domu, powstał w roku 1902/ kiedy kolonialny ogród Edith Roosevelt złożony z bukszpanowych parterów wypełnionych staromodnymi kwiatami ustąpił miejsca bardziej architektonicznemu stylowi preferowanemu przez pierwszą żonę Woodrow Wilsona, Ellen. która zatrudniła profesjonalistów projektantów Beatrix Farrand i George Burnap którzy pomagają jej w przeprojektowaniu ogrodu. Farrand był w dużej mierze odpowiedzialny za Ogród Wschodni, a Burnap za Ogród Różany na zachodzie, który graniczy z Pokojem Owalnym i początkowo był znany jako „The President’s Rose Walk” czytamy w książce Jennifer Potter – The Rose” – strona 289.
Ogród ten , został w roku 1961 po raz kolejny , przeprojektowany za prezydentury Johna Kennedy a zrobiła to przyjaciółka pary prezydenckiej, Rachel Lambert Mellon, która była poza tym, że milionerką, to jeszcze ogrodnikiem amatorem i kolekcjonerem roślin. Zaproponowała owalny trawnik otoczony klombami kwiatowymi, bardziej otwartą przestrzeń która mogłaby być wykorzystywana do organizowania ważnych plenerowych uroczystości państwowych. W czasie imprez, mieści się tu około 1000 osób. Ogród ten jest tym co widzimy dzisiaj.
Za prezydentury Georga W. Busha nie było już zbyt wiele róż. Kilka odmian mieszańców herbatnich, głównie te upamiętniające lokatorów Białego Domu jak : Laura Bush, Pat Nixon, Barbara Bush, Ronald Reagan, Nancy Reagan, Rosalyn Carter Lady Bird Johnson, First Lady Nancy. Nasadzenia te uzupełniają Francesca Pembertona czy Iceberg. Ze współczesnych róż, znajdziemy jeszcze, Mister Lincoln, Opening Night czy wspaniale pachnącą Pope John Paul II. Jako pewnego rodzaju memento podam jeszcze, że za kadencji Obamy, w ogrodzie różanym Białego Domu, pojawiły się warzywa. Ogólnie można powiedzieć, że się brzydko zestarzał. Nic więc dziwnego, że ogród otrzymał nowe oblicze, dzięki generalnej renowacji/ w tym technicznej np. nawadnianie automatyczne/ i rekultywacji przeprowadzonej w roku 2020 przez Melanię Trump.
Wspomniałem, że Ronald Reagan w roku 1986, na trawniku Ogrodu Różanego Białego Domu i uroczyście ogłosił różę Narodowym Kwiatowym Godłem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ponadto jeszcze siedem stanów postanowiło przyjąć jako swój Floral Emblem – różę. Są to:
Georgia - Cherokee rose/r.laevigata Michx/
Iowa - Rosa Arkansana suffulta/r.practincola/
New York – ogóle Rosa,
Północna Dakota - Rosa setigera – wild prairie roe.
Oklahoma – Rosa odorata andr.
Washington DC – American Beauty.
Taak, róże stały się integralną częścią dorobku kulturowego Stanów Zjednoczonych , częścią ich kodu tożsamościowego. Co też pod metaforycznym tytułem o pięknych Amerykankach starałem się opowiedzieć. Czuję pewien niedosyt , że pominąłem całą warstwę estetyczno opisową ,wszak róża to piękny kwiat, ale to , jak niektórzy mawiają – temat na inne opowiadanie.
-
RÓŻE CHIŃSKIE – sekcja indicae
CHIŃSKIE RÓŻE I NIEKTÓRE HISTORYCZNE HYBRYDY . Jest to tłumaczenie fragmentów History of the Rose Roy Shepperda. Rozdział3.
Gatunki składające się na tę sekcję były głównym źródłem powtarzających lub wiecznie kwitnących współczesnych róż hybrydowych wszystkich klas i żadna sekcja nie przyczyniła się bardziej do rozwoju i trwałej popularności róż jako roślin ogrodowych.
Ciekawostką sekcji jest to, że obejmuje ona zarówno najmniejsze / r.chinensis minima /, jak i największe / r.odorata i r.gigantea / botanicznych odmian róż.
Sekcja podzielona jest na cztery ogólne grupy. Do dwóch najważniejszych należą gatunki R.chinnensis i R.odorata oraz pochodzące głównie z nich odmiany ogrodnicze.
Pozostałe dwie grupy, r.borboniana i r.noisetiana, są pochodzenia mieszańcowego, z R. chinensis jako jednym z rodziców, a po samozapyleniu lub zastosowaniu jako rodziców w innych krzyżówkach wytworzyły szeroki zakres odmian.
Charakterystyka botaniczna wykazuje pewną zmienność, ale kolce mają konsekwentnie nieliczne i zwykle o kształcie haczykowatym. Liście pozostają na pędach do późnej jesieni lub nawet utrzymują się przez zimę, a liście złożone są zwykle 3 lub 5 lub rzadko 7 listków. Kwiaty mają różne kolory:
Kwiatostan składa się od jednego do kilku kwiatów, z kolei poszczególne kwiaty są różne, od małych do dużych i od pojedynczych do bardzo pełnych.
Osobliwości zarówno koloru, jak i formy są szczególnie widoczne u takich odmian R.chinensis, jak mutabilis, serratipetala i viridiflora.
Owoce gatunków r.chinensis są jajowate do gruszkowatych, podczas gdy owoce r.odorata są kuliste lub spłaszczone. Wszystkie owoce są gładkie i często mają prawie 3 cm. długości.
Grupy hybrydowe r.borboniana i r.noisetiana posiadają cechy, które wskazują na wpływ drugiego rodzica. Te z sekcji Indicae są najbardziej wyraźne.R.chinensis Jacquin – róża chińska inaczej zwana bengalską.
Istnieją pewne wątpliwości co do roku, w którym do Europy przybył pierwszy żyjący przedstawiciel grupy r.chinensis, ale jest pewne, że wzbudził duże zainteresowanie. Żadna róża znana wówczas na kontynencie nie była niezawodnie powtarzającą kwitnienie – lub, jak popularnie określa się, wiecznie kwitnącą.
Holenderski botanik Gronovius podobno otrzymał zasuszony okaz już w 1704 r., ale nie ma o nim wzmianki aż do 1768 r. Inny egzemplarz został posadzony w Ogrodzie Botanicznym w Haarlem w Holandii w roku 1771.
Forma zaimportowana po raz pierwszy jest bardzo podobna, jeśli nie taka sama, jak róża, którą znamy teraz jako Old Blush. Róża ta była starożytną i pospolitą chińską odmianą o tak wielu pożądanych cechach, że trudno ją było przeoczyć. Sztuka chińska z X wieku przedstawia właśnie tę odmianę, a w Kantonie lub w jego pobliżu, pierwszym chińskim porcie, który został spenetrowany przez wczesnych handlarzy holenderskich, portugalskich i angielskich, niewiele ogrodów było bez niej. Stara szkółka Fa Tee w Kantonie dostarczyła wiele roślin wysłanych do Anglii i ciągle uprawiała tę różę w dużych ilościach. Nie ma jednak żadnych wiarygodnych dowodów na to, że dotarła ona do Anglii przed 1789 r., Kiedy to sir Joseph Banks, ówczesny prezes Towarzystwa Królewskiego, przywiózł ją z Holandii.Sposób, w jaki tak cenny zakup dotarł do Anglii przez sąsiedni kraj europejski, a nie bezpośrednio z Chin czy Indii, jest jedną z wielu anomalii w historii róż. Bowiem przez wiele lat – od początku XVIII wieku – gatunek ten był uprawiany w ogrodach botanicznych założonych w Kalkucie i Singapurze przez Angielską Kompanię Wschodnioindyjską, a rośliny z tych ogrodów były wysyłane do Anglii.
W tym samym roku 1789 kapitan statku Angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej odkrył rosnącą w ogrodzie w Kalkucie różę o podobnym, ale bardziej intensywnym wzroście, która miała czerwone kwiaty. Otrzymał z niej sadzonki, a po powrocie do Anglii podarował ją Gilbrtowi Slaterowi z Knots Green, dyrektorowi firmy. Ten zdolny i bardzo hojny ogrodnik rozmnożył wiele roślin z oryginału i rozdawał je swoim przyjaciołom pod nazwą Bengal Rose. Obecnie jest klasyfikowana jako R.chinensis var, semperflorens Koehne i jest poprawnie znana jako Crimson China Rose lub Chinese Montly Rose.
Zarówno ta odmiana, jak i jej różowa forma są nieznanego pochodzenia i były uprawiane przez Chińczyków od wielu stuleci. Dzikie prototypy pojedynczych kwiatów w kolorze od różowego do czerwonego zostały odkryte dopiero w 1885 roku, kiedy to dr Augustyn Henry znalazł je w pobliżu Ichang w środkowych Chinach. Obecnie jest sklasyfikowana botanicznie jako forma spontanea.Mamy więc wielki dług wobec Chińczyków za ich wysiłek włożony w opracowanie różowych i czerwonych odmian tego dziko występującego gatunku, którego wielką zaletą była jego wiecznie kwitnąca jakość.
Old Blush, Old Pink Monthly i Old Pink Daily to tylko niektóre z nazw stosowanych do różowej formy, której wdzięcznie uformowane i delikatne kwiaty pojawiały się przez całe lato, a zarówno roślina, jak i kwiat zdawały się oznaczać najwyższy stopień wyrafinowania. Łatwo było przeoczyć fakt, że kwiaty nie miały zapachu niektórych innych róż, a roślina czasami przemarzała do ziemi podczas ostrej zimy.
Jedna osobliwa i przez długi czas nierozpoznana cecha wszystkich członków klanu R. chinensis polegająca na tym, że ich kolor raczej się zmienia, niż blaknie wraz z wiekiem kwitnienia. Ta cecha jest szczególnie zauważalna u odmian mutabilis, których kwiaty są siarkowożółte, gdy po raz pierwszy się otwierają, a wraz z wiekiem stają się intensywnie szkarłatne. Podczas przejścia powstają różne odcienie pomarańczy i czerwieni. Żadna róża nie odegrała większej roli w rozwoju innych uznanych typów niż ci dwaj przedstawiciele grupy R.chinensis. One lub ich potomstwo było jednym z rodziców bourbonów, Boursaults, Hybrid China, Noisettes Polyantas, Hybrid Perpetuals i wielu herbatnich. Stali się dziadkami mieszańców herbatnich. Jest całkiem możliwe, że herbatnia / R.odorata / wywodzi się od członka tej grupy i że tendencja Perpetual Damask do powtarzania kwitnienia może być powiązana z R.chinensis.Zróżnicowane pochodzenie grupy Hybrid China nadało tym różom wielką odmienność w wyglądzie, a wiele z nich stopniowo przypisywano do grup, w których wydają się być bardziej zbliżone. Noisette, burbony HP Climbing Chinas pochłonęło ich wiele. Hybrid China Roses mają niewielką wartość w dzisiejszych czasach, ale kilka, takich jak Gloire des Rosomanes, Malton i Athalin, w znacznym stopniu przyczyniło się do rozwoju klasy remontantek.
Hybrydowe róże chińskie, powstały w wyniku skrzyżowania R.chinensis z innymi odmianami ogrodniczymi tego okresu i w większości przypadków są to sterylne hybrydy o bardzo silnym wzroście. Wiecznie kwitnący charakter r.chinensis jest recesywny i tylko te hybrydy, które powstały w wyniku krzyżowania z innymi różami mającymi krew R. chinensis, wykazywały wiecznie kwitnący zwyczaj.
Gloire des Rosomanes / Bourbon x china / jest jednym z niewielu wczesnych, które miały dobry wigor i kwitły przez cały sezon. Gdy R.chinensis skrzyżowano z odmianami r.alba, r.centifolia lub r.gallica, potomstwo zyskało na wigorze, ale straciło wiecznie kwitnącą jakość. Krzyże z damasceńskimi czasami nieznacznie powtarzały i były umieszczane w klasie Portland. W przypadku chińskich róż hybrydowych stwierdzenie Goethego, że „aby wydać pieniądze w jednym miejscu, natura zmuszona jest oszczędzać na drugim” jest z pewnością prawdziwe. Fakt, że hybrydy były bardziej żywotne niż którykolwiek z rodziców, można przypisać dość interesującej cesze natury zwanej heterozą lub wigorem hybrydy, która wynika z połączenia czynników uzupełniających dla wigoru i jest dobrze ugruntowaną zasadą genetyki. Częściowa lub całkowita bezpłodność często występuje również u mieszańców, które są silniejsze niż którekolwiek z rodziców.Dwóch członków tej grupy, wiśniowo-czerwony Athalin – Jacques 1830 i żywy szkarłatny Malton Guerrin 1830, było płodnych, a inny Gloire des Rosomanes Vibert 1825 był zarówno płodny, jak i powtarzalny – to znaczy miał więcej niż jeden okres kwitnienia w sezonie. Oczywiście krzyżowano je ze sobą i z innymi różami, a remontantki stopniowo ewoluowały. Athalin i Malton, poza tym mało wartościowi, zostali od tego czasu odrzuceni, ale Gloire des Rosomanes był później używany jako podrzędny i czasami jest znany jako Ragged Robin. Róże ciemnoczerwone i szkarłatne, wiele remontantek są identyfikowalne z jego wpływem.
Na wzmiankę zasługuje inny członek grupy Blairi II. Jest to bardzo energiczne i niezwykle wytrzymałe pnącza, które przez długi okres kwitnienia obfitują w duże, pojedyncze kwiaty z różowym rumieńcem. Rivers George the Fourth / 1830 / jest czasami umieszczany w tej klasie, ponieważ jest to hybryda Damask x r.chinensis. W kwiatach i liściach przypomina r x chinensis var semperflorens, ale nie kwitnie wiecznie. Ogólny nawyk i odporność są typowe dla r.damascena.
Podobnie jak wiele innych róż, chińskich, znane są sporty w postaci form pnących. Najbardziej rozpowszechnione z nich, Climbing Cramoisi Superieur 1885 i Rev. James Sprunt 1858, to sporty Cramoisi Superieur. Promise która jest 1929 sportem Mme Eugene Resal i Setina Hendersona 1879, pnące sporty Hermosy, były również popularne przez kilka lat.Jak znamy je dzisiaj, róże chińskie to przede wszystkim kombinacje lub wariacje różowych, oryginalnych typów. W niektórych przypadkach R.odorata, bliski krewny, wszedł w rodzicielstwo i kiedy to się zdarzyło, potomstwo jest tak ewidentnie wyrównane między obojgiem rodziców, że trudno jest zdecydować, czy powinny być klasyfikowane jako róże chińskie czy herbaciane. Generalnie hybrydy R. x chinensis x R.odorata zbliżają się do róż chińskich pod względem wzrostu, ale gama kolorów jest bardziej kompletna. Oczywiście grupę róż chińskich jako całość należy podzielić na trzy kategorie: te pochodzące od Old Blush, pochodzące od odmiany Semperflorens oraz te, których pochodzenie obejmuje R.odorata.
Potomkowie Old Blush są jasnymi różami, które zawierają się od białego do ciemnoróżowego i są dość energiczne, podczas gdy odmiany semperflorens są mniej energiczne, mają mocniejszy wzrost, a kwiaty są w odcieniach czerwieni. Te pod wpływem r.odorata cechuje różne ubarwienie i pokrój.
Większość wczesnych odmian pochodzi z Francji i jest potomkami Old Blush, ponieważ odmiana semperflorens najwyraźniej dotarła do tego kraju dopiero około 1825 r. Old Blush przybył tam wcześniej z Holandii. W 1829 roku Desportes wymienił ponad 250 tak zwanych róż chińskich, ale lista ta zawierała wszystkie róże, o których przypuszczano, że pochodzą od R.chinensis lub R.odorata. Lista Williama Paula z 1848 roku jest dokładniejsza, ale nawet ona zawierała odmiany, które słusznie należały do innych klas.
Ponieważ klimat Francji sprzyja właściwemu dojrzewaniu nasion lepiej niż klimat Anglii czy Ameryki, stwierdzamy, że większość odmian jest pochodzenia francuskiego. Jednak kilka bardzo dobrych gatunków pochodziło z innych krajów. Ogrodnicy w USA zasługują na uznanie, a nazwiska Feast Landreth, Prince i kilku innych są kojarzone z grupą. Na poniższej liście wymienię kilka reprezentatywnych odmian z każdej kategorii:W typie Old Blush
np. Hermosa, Irene Watts, Mrs. Bosanquet
odmiany w typie semperflorens /Slaters Crimson China/.
np. Cramoisi Superieur , Sanguinea, Fabvier
typy r.odorata
Comtesse du Cayla, Mme. Laurette Messimy, mutabilis, spontanea, Viridiflora.
R.Odorata Sweet Tea rose.
Zapach kwiatów r.odorata był tak podobny do zapachu świeżych liści herbaty po zmiażdżeniu, że przez wiele lat po wprowadzeniu, ten interesujący gatunek był ogólnie określany jako Tea Scented Rose. Wraz ze wzrostem liczby odmian i brakiem charakterystycznego zapachu oryginału w wielu z nich, nazwa została skrócona do Tea Rose.
Wielu pisarzy nazywało te róże arystokratami świata róż i niewątpliwie tytuł ten jest zasłużony. Forma i fascynujący, ale delikatny kolor kwiatów wskazują na stopień wyrafinowania, którego nie ma w żadnej innej klasie.
Charakterystyki są znacznie bardziej jednolite niż w przypadku jakiejkolwiek innej dużej grupy, a zatem są stosunkowo łatwe do zidentyfikowania. Z reguły przypominają swojego bliskiego krewnego R.chinensis, ale są mniej odporne i mają większe, bardziej pachnące kwiaty. Zazwyczaj kwiaty mają , jasnoróżowe, żółte lub białe płatki, po których następują okrągłe lub turbanowe owoce.Ponieważ R.odorata pochodzi z klimatu, w którym pora roku zmienia się stopniowo i nigdy nie jest ostra, najlepiej nadaje się do obszarów, gdzie panują podobne warunki. Niektóre cechy posiadane przez R.odorata, które zostały odziedziczone przez większość jej bezpośredniego potomstwa, sprawiają, że klasa ta wydaje się być mniej odporna niż mieszańce herbatnie. Najważniejsze z nich, ze względu na zimotrwałość, polega na tym, że tkanki roślinne znacznie wolniej dostosowują się do zmian sezonowych niż u przeciętnego mieszańca herbatniego. Ważna jest ochrona przed zimą, która zminimalizuje nagłe zmiany temperatury. Najlepiej jest to zapewnić przez lekkie wstępne przykrycie słomy lub liści późną jesienią. Gdy temperatura stale spada poniżej zera, należy go usunąć i zastąpić zwykłym kopcem ziemi. Wiosną procedura jest odwrotna.
Chociaż róże herbaciane mogą być uprawiane z pewnym stopniem satysfakcji na północy, są one przystosowane do u7prawy głównie na południu, gdzie kwiaty mają mniejszą tendencję do niedoskonałego otwierania się, a rośliny osiągają większy wzrost. To, że wymagają krótszego okresu odpoczynku niż mieszańce herbatnie i są praktycznie odporne na mączniaka i rzadko są dotknięte czarną plamistością, również zwiększają ich wartość w regionie, w którym lata są długie.
W przeciwieństwie do większości mieszańców herbatnich, herbatnie nie poświęcają długowieczności, aby wiecznie kwitnąć, a wiele wspaniałych okazów można znaleźć w południowych ogrodach, gdzie rosły niezakłócone przez wiele lat. Ponieważ sadzonki łatwo się zakorzeniają i są przenoszone od sąsiada do sąsiada, te same odmiany można znaleźć w kilku ogrodach w jednej społeczności. Szeroka dystrybucja w kraju przez szkółki róż z własnymi korzeniami kilka lat temu, również wspierana jest przez łatwość ich rozmnażania.
Kiedy oryginalna jasnoróżowa R.odorata po raz pierwszy dotarła do Europy w 1810 roku, nie została przyjęta z wielkim entuzjazmem. W porównaniu z innymi popularnymi różami w tamtym czasie, kwiaty nie miały dobrej substancji, a zapach, choć charakterystyczny, nie był najlepszy. Ponadto wzrost krzewu co do wigoru i odporności pozostawiał wiele do życzenia. Jednak ta róża i wcześniej wprowadzona R.chinensis były wtedy jedynymi znanymi różami, które wykazywały ciągłe kwitnienie. Wkrótce stało się jasne, że te dwa blisko spokrewnione typy miały przygotować grunt pod wielki XIX-wieczny przewrót w kulturze róż, a także odegrać główną rolę w rozwoju późniejszych grup.Niezwykłym i zaskakującym faktem jest to, że przez kilka lat po przybyciu R.odorata do Europy jedyne udane krzyżówki, których była jednym rodzicem, znajdowały się między jej dwiema formami a podobnym R.chinensis.
Nie wiadomo, czy było to spowodowane brakiem zainteresowania hodowców róż, czy też innymi czynnikami. Ostatecznie jednak uczestniczył w rozwoju grupy róż, których odmiany dawniej przekraczały tysiąc i w których cechy R.odorata zostały w dużym stopniu zachowane.
Kwiaty mieszańców wahały się od półpełnych do bardzo pełnych, a kolor od białego do różnych odcieni moreli, kremu i różu, ale wegetatywne cechy r.odoraty można było rozpoznać u wszystkich. Brakowało głębokich żółci i czerwieni, ale kilka miało tak głęboki odcień różu, że często klasyfikowano je jako czerwone. Żaden z nich nie był bardziej intensywny ani głębszy niż r.chinensis semperflorens, który był najwyraźniej jedynym źródłem tego koloru używanym w rozwoju grupy.Data powstania r.odorata, podobnie jak r.chinensis, prawdopodobnie nigdy nie zostanie poznana. Obie są związane ze starożytną cywilizacją i były znane na długo przed X wiekiem, kiedy zostały przedstawione we współczesnej sztuce chińskiej.
R.odorata i r.chinensis są bardzo blisko spokrewnione, ale nigdy nie przedstawiono żadnych rozstrzygających dowodów na ich bliski związek między nimi. Jest całkiem pewne, że mogły mieć wspólnego przodka. Wiemy jednak, że chińskie ogrodnictwo jest bardzo stare i uważa się, że powstało za panowania legendarnego cesarza Chin-Nunga w latach 2737-2697 pne. Za czasów dynastii Han ogrody poświęcone wyłącznie roślinom ozdobnym stały się tak liczne i rozległe, że stanowiły poważne zagrożenie dla produkcji żywności. Aby uspokoić ludność, rząd został zmuszony do zniszczenia wielu z tych parków i nakazania ograniczenia innych. Jest całkiem możliwe, że r.odorata, r.chinensis i wiele innych róż pochodzenia starożytnego Chin wyrosło z gatunków rodzimych w okresie przejściowym.Metoda, za pomocą której powstały, i gatunki, które przyczyniły się do ich rozwoju, prawdopodobnie nigdy nie będą znane. Można założyć, że klimat subtropikalny południowych Chin skłonił prymitywny, nie4 powtarzający kwitnienia gatunek do powtórzenia kwitnienia, i że w wyniku mutacji lub selekcji sadzonek otrzymano w końcu kilka powtarzających się lub wiecznie kwitnących form. Formy te były niewątpliwie wysoko cenione przez starożytnych Chińczyków i szeroko sadzone w ich ogrodach. Poza naturalnym krzyżowaniem się form uprawnych, prawdopodobnie uzyskano kilka odrębnych i ulepszonych typów. Najlepsze z nich zostały ostatecznie sprowadzone do Europy i chociaż najwyraźniej były ze sobą blisko spokrewnione i bardzo podobne, pewne wyraźne różnice doprowadziły do botanicznego podziału na dwa gatunki, które znamy teraz jako r, odorata i r, chinensis.
Bladoróżowa, półpełna forma r.odorata została po raz pierwszy odkryta przez agenta angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w 1809 roku w szkółkach Fa Tee w pobliżu Kantonu. Kilka roślin zostało zakupionych i wysłanych do Sir Abrahama Hume’a w Anglii w następnym roku.
Podano różne daty wprowadzenia przed 1810 r., Ale brak im autentyczności i prawdopodobnie wynikało to z faktu, że gatunek ten został wprowadzony do Anglii jako Rindica odoratossima, a do Francji jako R.chinensis fragrans. Naturalnie spowodowało to zamieszanie z wcześniej wprowadzoną R.chinensis.Jasnożółta forma, r.odorata ochroleuca, została najwyraźniej przeoczona w 1809 roku i została znaleziona dopiero w 1824 roku, kiedy John Dampen Parks zaobserwował ją w tej samej szkółce i wysłał rośliny tej i żółtej postaci r.banksiae do Anglii. Dwa oryginalne typy dotarły do Ameryki dopiero w 1828 roku, kiedy to zostały zaimportowane zarówno przez Williama Prince of Flushing.NY, jak i Roberta Buista z Filadelfii. Zostały zaoferowane a ameryce do handlu w 1831 roku. Kilka lat później William Robert Prince, syn Williama, kupił rośliny wielu wcześniejszych odmian od Loddiges & Sons of London i wprowadził je do tego kraju.
Późniejsze importy przyniosły wiele innych form zarówno do Europy, jak i do Ameryki, ale ponieważ nie różniły się one znacznie od bladoróżowych i jasnożółtych typów, ich przybycie nie zostało odnotowane. Wiele z nich okazało się jednak wyjątkowo dobrymi rodzicami form pachnących i były szeroko wykorzystywane w tym celu. Spośród dwóch głównych form, ochroleuca okazała się lepszym producentem nasion, a jej wpływ jest zauważalny w złocistożółtym i siarkowożółtym kolorze, który stanowi podstawę różu, łososia i bieli wielu herbatnich. Nie były jednak w stanie wytworzyć czystej żółci, która by nie wyblakła szybko. Rozwój grupy rozpoczął się około 1830 roku i trwał do momentu wprowadzenia mieszańców herbatnich, co spowodowało stopniowy spadek ich popularności. Lista osób, które przyczyniły się do powstania grupy, byłaby długa i imponująca, zawierałaby nazwy praktycznie wszystkich hodowców róż tego okresu.
Wczesne odmiany były głównie pochodzenia francuskiego, ponieważ sztuczna hybrydyzacja pod szkłem nie była wówczas praktykowana w Anglii, a nasiona rzadko dojrzewały na zewnątrz. W rzeczywistości odmiana Safrano 1839 została wyróżniona jako wynik pierwszej udanej próby kontrolowania rodzicielstwa poprzez ręczne zapylanie.Herbatnie pnące, można podzielić ze względu na pochodzenie na trzy grupy. Pierwszą i największą grupę stanowią te, które powstały jako sporty form karłowatych. To typowe herbaty pod każdym względem oprócz wigoru. Do drugiej grupy należałyby hybrydy karłowatej róży herbacianej i energicznego Gloire de Dijon / tea x bourbon /. Charakteryzują się one dużymi lśniącymi liśćmi i nieznacznie zwiększoną odpornością na chłody, obie odziedziczone po rodzicach Bourbonów.
Trzecia grupa wywodząca się z krzyżówek Tea x Noisette jest dość zagmatwana i trudno jest zdecydować, czy wielu jej członków należy sklasyfikować jako herbatnie czy Noisettes. większość jest formą pośrednią pomiędzy dwiema klasami, a niewiele jest wystarczająco wyróżniających się cech, aby uzasadnić określoną klasyfikację. Wielkość i zawartość kwiatów można prześledzić od wpływu r.odorata i zwyczaju kwitnienia w gronach i na końcach gałęzi typowy dla Noisettes. Przykładem niepewności co do klasyfikacji jest fakt, że z trzech róż, Lamarque, Chromatella i Gloire de Dijon, którym powszechnie przypisuje się ugruntowanie popularności herbatnich pnących, dwie są teraz klasyfikowane jako Noisettes!
Róże herbaciane jako grupa, to róże, którym zawdzięczamy wiele z formy, zapachu, trwałej jakości kwitnienia i półprzezroczystej barwy naszych nowoczesnych odmian HT. Byłoby nieszczęściem, gdybyśmy przez lekceważenie ich wartości mieli je utracić.