Hardy Julien Alexandre i Ogród Luksemburski jego czasów.
Julien Alexandre Hardy – wieloletni dyrektor Jardin de Luxembourg w Paryżu i twórca nieśmiertelnej róży Madame Hardy. To ona uczyniła go sławnym po dziś dzień. Urodził się 23 maja 1787 w Briis koło Limour.
Jego rodzina była całkowicie oddana ogrodnictwu: jego ojciec był ogrodnikiem, podobnie jak jego stryj i dziadek Julien, Już jako piętnastolatek w roku 1802, przybył do Paryża w poszukiwaniu pracy. Pierwszą, znalazł u kwiaciarni, a następnie przez kilka miesięcy zatrudnił się u ogrodnika w Barriere de l’Étoile. Ale jego pierwsze prawdziwe zatrudnienie było w szkółkach Celsa, około 1803 roku. Były one wówczas dobrze znane. Znajdowały się w Petit Montrouge , a specjalizowano się w uprawie rzadkich roślin a ich kolekcje były szeroko znane. Wśród uprawianych przez nich roślin, krzewy róż zajmowały ważne miejsce. W swoim katalogu z 1817 roku Français Cels oferuje prawie 200 odmian róż w tym i odmiany własne, takie jak „Grande Cels”, obecnie wymarłe. Nic więc dziwnego, że pracując tam przez trzy lata, Hardy poznał dogłębnie tajniki zawodu a w tym i uprawy róż.
Równolegle, uczęszczał tam na kursy botaniki i ogrodnictwa do André Thouina w Jardin des Plantes: później poświęcił mu galijkę „Thouin”, obecnie wymarłą.
W 1806 roku, wówczas jako dziewiętnastoletni chłopak, został powołany do wojska, gdzie pozostał do 1813 roku . Był na froncie wschodnim. gdzie został ranny i odznaczony Legią Honorową. Gdy Imperium upadło, wrócił w 1814 roku do swoich byłych patronów, Celsów, po czym opuścił ich ponownie, aby wznowić służbę podczas Stu Dni Napoleona, po czym wrócił do domu w 1815 roku.
Musiał być obiecującym fachowcem, gdyż z rekomendacji François Celsa, zatrudniony został w Jardin du Luxembourg. 24 czerwca 1816 . Nie był to do końca przypadek, bowiem rodzina Hardy była związana z tym ogrodem od połowy XVIII wieku. Od tego to czasu jego stryjeczny dziadek, a potem wujek, Hervyowie, prowadzili szkółkę klasztoru kartuzów, skasowaną przez rewolucyjny rząd i przyłączoną do ogrodu Luksemburskiego po kasacie klasztoru. Hardy ożenił się ze swoją kuzynką, siostrzenicą Hervy’ego, Marie-Thérese Pezard. To jej poświęci najsłynniejszą różę jaką wyhodował – Madame Hardy.
Te więzy rodzinne wystarczająco wyjaśniają szybkość awansu Hardy: sześć miesięcy po podjęciu pracy, został głównym ogrodnikiem 1 stycznia 1817 roku. Pozostał nim przez czterdzieści dwa lata, do 1 lipca 1859 roku.
Początkowo interesował się sadownictwem. To właśnie ta specjalność sprawiła, że w 1827 roku znalazł się wśród założycieli Société d’Horticulture. W 1836 roku Hardy prowadził również pod patronatem księcia Decazesa „Praktyczny kurs ogrodnictwa sadowniczego”, który odniósł wielki sukces i który kontynuował aż do przejścia na emeryturę.
Kursy te były początkiem Traite de taille des arbres fruitieres, który opublikował w 1853 roku i który doczekał się szeregu przedruków i tłumaczeń.
Tą samą drogą pójdzie jego syn Auguste, urodzony w 1824 roku. Po ukończeniu szkoły rolniczej w Grignon, przez dwa lata pracował z ojcem w Ogrodzie Luksemburskim, w latach 1847 i 1849. Następnie przez całą swoją karierę kierował Potager de Versailles, która w 1873 roku stała się Krajową Szkołą Ogrodnictwa. Interesuje się on głównie uprawą owoców, ale najwyraźniej nie różami. Jednakże zadbał o to by na terenie szkoły znalazł się pomnik poświęcony ojcu. W ogrodzie Luksemburskim miejsca dla J.A.Hardy zabrakło.
Hardy śledził ze szczególną uwagą wszelkie uwagi dotyczące róż, a w szczególności pozyskiwania nowych odmian. W ten sposób w 1828 roku rozpoczął, wraz ze szkółkarzem Noisette i redaktorem ogrodniczym Boitardem, publikację Journal de Jardin. Na stronie tytułowej ogłoszono, że był w szczególności odpowiedzialny za artykuły o różach. Zdarzyło mu się pisać też na inne tematy.
Ale tak naprawdę jego nazwisko pojawiało się na końcu artykułów poświęconych uprawie róż lub najczęściej opisom nowych odmian. Interesowało go wszystko: od uprawy róż przez Arabów w Hiszpanii, do kolekcji ogrodniczych, które regularnie odwiedzał w rejonie Paryża . Dziesięć lat po przybyciu Ogrodu Luksemburskiego stał się już uznanym autorytetem w dziedzinie róż, nadał kolekcji luksemburskiej znaczenie, które przyniosło jej europejską reputację. Widzieliśmy tam te wspaniałe i pełne wigoru odmiany nie powtarzających kwitnienie róż, które moda porzuciła na rzecz powtarzających kwitnienie. Kolekcja rozrosła się do tego stopnia, że Hardy, skądinąd bardzo pochłonięty pracą w sadownictwie, poczuł potrzebę zatrudnienia głównego ogrodnika, który poświęciłby się wyłącznie różom. W 1839 roku wybrał do tego zadania młodego, dwudziestodwuletniego Margottina, który pracował już dla hrabiego Molé. Jednak w 1840 roku Margottin żeni się i zakłada własną szkółkę róż. On również będzie jednym z wielkich nazwisk dziewiętnastowiecznej uprawy róż.
Hardy ostatecznie przeszedł na emeryturę w 1859 roku – przymuszony, zachęcony? — i udał się do swojej posiadłości w Soisy-sous-Etiolles. Nadal opiekował się kolekcją ponad tysiąca odmian winorośli, ale także swoimi różami, ponieważ zasadził swoje ulubione odmiany wokół każdego zagonu winorośli. Wprawdzie został wyniesiony do stopnia oficera Legii Honorowej na Międzynarodowej Wystawie w 1867 r., ale jest mało prawdopodobne, aby to go pocieszyło. Zmarł w swojej posiadłości w 1876 roku w wieku dziewięćdziesięciu lat.
Powiedzmy teraz kilka słów o pracy Hardy’ego z różami. Praca wykonana przez niego w Ogrodzie Luksemburskim jeśli chodzi o róże, była tytaniczna. On, podobnie jak Redouté, choć w zupełnie innym zakresie, znacznie przyczynił się do podniesienia reputacji francuskiej uprawy róż.
Gdy Hardy został mianowany głównym ogrodnikiem w 1817 roku, kolekcja rozrosła się dość szybko. Niektóre źródła podają, że jeszcze w tym samym roku na wschód od pałacu powstało „Rosarium”. podobne do zachodniego, ale najwyraźniej nie trwało to długo.
Kiedy w 1818 r. botanik A. de Pronville opublikował swoją Nomenklaturę, to zbiory róż w Ogrodzie Luksemburskim nie znajdowały się wśród zbiorów referencyjnych, które ustalił: zatem kolekcja musiała być jeszcze dość skromna. Ale wkrótce znalazły się tam wszystkie hodowle Descemeta, które datowane były na lata 1804-1814, a następnie, jeszcze liczniejsze -Viberta, które się pomnożyły od 1815 roku, a także innych hodowców, profesjonalistów i amatorów, francuskich i zagranicznych. Do tego dochodzą oczywiście osiągnięcia samego Hardy’ego.
Aż do bardzo niedawna nie znaliśmy dokładnej zawartości tej kolekcji róż zgromadzonej przez Hardy’ego w Luksemburgu, przynajmniej w okresie jej największego rozwoju. Jednak od 1995 roku dysponujemy wyczerpującym katalogiem, autorstwa samego Hardy’ego.
Ten katalog róż uprawianych w Ogrodzie Luksemburskim – niezbędny dla historii uprawy róż – należał kiedyś do księcia d’Aumale. Być może Hardy zamierzał go wydrukować. Nie ma daty jego sporządzenia, co jest bardzo niefortunne, ale prawdopodobnie został napisany pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku, kiedy Hardy był „poproszony” o wycofania się, na emeryturę.
Kolekcja ta była pokaźna. W sumie miał ponad 1800 róż botanicznych i odmian ogrodowych. Można je podzielić na trzy główne grupy: róże botaniczne i ich formy pokrewne (około 150 okazów), klasyczne odmiany ogrodnicze, nie powtarzające się (ponad 1100 okazów) i wreszcie odmiany ogrodnicze wywodzące się z powtarzających kwitnienie chińskich róż (ponad 500 okazów)
Była to największa istniejąca kolekcja nie tylko we Francji, ale i na świecie. W przeciwieństwie do kolekcji z końca XVIII wieku, Ogród Luksemburski zawierał ogromną większość odmian ogrodniczych. Niestety, dziś pozostało nam ich mniej niż jedna dziesiąta.
Sam Hardy doskonale potrzebę gromadzenia nowych odmian. Jako główny ogrodnik czuł się do tego mniej lub bardziej zobowiązany. Ogrodnicy wielkich posiadłości królewskich i książęcych od XVIII wieku, zawsze czuli się zobowiązani do pozyskiwania własnych odmian, Hardy kontynuował tę tradycję. Wielki ogród, a co za tym idzie wielki ogrodnik, nie mógł się zadowolić, jak i dzisiaj, kupowaniem odmian oferowanych przez szkółkarzy, które w rezultacie znajdowały się w najzwyklejszych ogrodach; musiał tworzyć własne, oryginalne kolekcje, trochę tak, jak szef kuchni musiał wymyślać nowe przepisy, albo jak kapelmistrz musiał nieustannie komponować dla księcia, któremu służył.
Dzięki napisanemu przez niego Katalogowi dość dobrze znamy osobistą twórczość Harde’a. Rzeczywiście, dla każdej odmiany ogrodniczej w kolekcji luksemburskiej zawsze wskazano nazwisko hodowcy, z tego punktu widzenia są one cennym dokumentem dla historii dawnych odmian. W odniesieniu do własnych odmian zanotował „Hardy”, „H.dy”, czy „HD”. Dla uzyskanych w Ogrodzie, ale niekoniecznie przez niego, raczej przez jego ogrodników, zanotował „Luks. W sumie wymienił 215. Jednak wielu odmian nie było (lub już nie było) w luksemburskiej kolekcji, kiedy ją inwentaryzował.
Być może część z nich już zniknęła lub została przeniesiona do jego posiadłości w Soisy. Tak więc z piętnastu odmian, które można mu przypisać i które są nadal w uprawie, jedenaście nie pojawia się w Katalogu.
Podobnie jak wszyscy ówcześni rosarianie, -Joyaux , używa lepiej pasującego słowa” siewcy”- na początku XIX wieku, bardzo interesował się różami galijskimi: przypisał ich sobie 58 odmian, 11 centifolii, 17 damasceńskich, 6 portlandzkich, czyli razem około stu odmian. Jednak najbardziej niezwykła część jego dokonań dotyczyła odmian sekcji Chinensis. Rzeczywiście, jeśli ponownie ograniczymy się do odmian pojawiających się w jego Katalogu, to możemy powiedzieć, że uzyskał on nie mniej niż 60 odmian róż chińskich, 9 herbatnich i kilka innych. Liczby te lokują Hardy’ego wśród największych hodowców swoich czasów. Przypisuje się też mu wprowadzenie na rynek francuski „Park’s Yellow Tea-scented China”. Ten słynny przodek chinensis został sprowadzony do Anglii w 1824 roku dla Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego. Teraz wiemy, że w 1825 Harde był w Londynie i prawdopodobnie z tej okazji sprowadził ten krzew róży do Ogrodu Luksemburskiego. Odmianę tę można znaleźć w wydaniu Redouté z 1835 r., pod nazwą Rosa indica sulphurea, z opisem autorstwa Pirolle’a.
Sam, nie sprzedawał żadnych swoich odmian. William Paul, angielski hodowca, który go odwiedził , relacjonował: „Nigdy nie sprzedawał swoich róż, ale wymieniał się z przyjaciółmi na inne rośliny. Z drugiej strony kilku jego przyjaciół, szkółkarzy, zwykle sprzedawało niektóre jego róże: zresztą to dzięki nim niektóre jego odmiany zostały uratowane.a przykład Sylvain Péan. Ogrodnik, kwiaciarz i szkółkarz w Królewskim Instytucie dla Głuchoniemych, który wystawił na sprzedaż największe osiągnięcie hodowlane Hardy’ego, „Madame Hardy”, podobnie jak i już wymarłą herbacianą Duc d’Orleans.. Był zresztą jego sąsiadem, gdyż Hardy mieszkał na tej samej ulicy, przy wejściu do dawnego klasztoru kartuzów. Vibert również wprowadził na rynek niektóre odmiany Harde’a - prawdopodobnie tak było w przypadku słynnej alby Cuise de Nymphe Emue. Róża herbaciana o nazwie „Cels multiflore” i rosax hardi, uzyskane przez Hardy’ego, sprzedawane przez Celsa, jego byłego szefa. Z kolei noisetka „Pumila alba” , została wprowadzona na rynek przez Margottina, który jak pamiętamy pracował jakiś czas z Hardym, w ogrodzie luksemburskim w latach 1839-1840.
HMF, przypisuje Hardy’emu wyhodowanie 225 odmian róż, wydaje się jednak, że nie więcej jak piętnaście przetrwało po dzisiejsze czasy.
Szkic ten powstał głównie na podstawie IV rozdziału książki Francois Joyaoux – La Rose un passion Francaise.
Marian Sołtys – Grudzień 2022.
niedziela, 5 Marzec 2023 o godz. 19:07
Byłam w Ogrodzie Luxemburskim zeszłego lata, ale niestety nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Być może w czasie kiedy powstawał i potem rozwijał się był sensacją oraz rzeczywistą oazą piękna i świątynią dobrego smaku. Dziś wydaje się jak przeniesione z zaświatów curiosum w zderzeniu z „ludzkimi indywiduami” czy wręcz kreaturami, które miałam nieszczęście w nim spotkać. Podczas mojej bytności Ogród był miejscem spacerów prostactwa, nachalnego, prymitywnego towarzystwa podejrzanej proweniencji. Prawdopodobnie jest tak na codzień. Dzisiaj nie płaci się za możliwość posiedzenia na „krzesłach” i popatrzenia na dystyngowane osoby przechadzające się po alejach. Dziś trawniki i ławki zalegają „przybysze” z odległego świata, którzy nic sobie nie robią z tradycji tego miejsca i w nieskrępowany sposób palą, piją, używają. „O tempora o mores”. Oraz „margeritas ante porcos”. Niestety.
poniedziałek, 6 Marzec 2023 o godz. 09:01
Sit transit gloria mundi. i dotyczy to nie tylko Ogrodu Luksemburskiego ale i Paryża a nawet i całej Francji. Chciało by się powiedzieć: „Francjo, najstarsza córo kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem?”
wtorek, 2 Maj 2023 o godz. 20:09
Nic dodać, nic ująć. Papież widział to już wtedy. Szkoda. Przykro patrzeć na taką skalę dekadencji. Dlatego wolę bywać we Włoszech i podziwiać róże w rosarium pod Asyżem. Duch Franciszka promieniuje na tą błogosławioną ziemię.