Amerykanki – American women

Do napisania tego artykułu, zainspirował mnie  tytuł jednego z rozdziałów książki Jennifer Potter – Roses. zatytułowany  American beauties.

Oczywiście nie o kobiety Ameryki mi chodzi choć z pewnością są ponętne i godne najwyższej uwagi , ale o róże. Róże związane z Ameryką. Zacznijmy więc od gatunków rodzimych. Już źródła z  początku XVII wieku podają, że Europejczycy przybywający  do Ameryki  byli zachwyceni i oszołomieni  nieprawdopodobną  bujnością i różnorodnością miejscowej fauny w tym również zwracano uwagę na powszechność i obfitość występowania róż. Rodzimym różom  Ameryki Północnej poświęciłem odrębny wpis, ograniczę się więc jedynie do przywołania tego artykułu.. Niektóre z nich wywarły ogromny wpływ na rozwój róż i ich zastosowanie .Róże te niejako z marszu zaczęły trafiać również do europejskich ogrodów  jak np. przywołana już w roku 1633 roku przez Johna Tradescanta R.virginiana. Powiedzmy sobie o tych najważniejszych:

1. Róże noisette. Powstanie tej grupy róż bezdyskusyjnie zawdzięczamy Amerykanom. Tak jak róża burbońska narodziła się na plantacjach  francuskich osadników z wyspy Reunion, po czym przeniesiona do Europy przyczyniła się do nieprawdopodobnego wzbogacenia asortymentu róż na starym kontynencie, tak  i początki róż noisette sięgają  plantacji  osadnika   Champney’a  i roku 1811 w USA. A mechanizm  narodzin nowego rodzaju róż był podobny. Pan Champney  poza tym , że uprawiał ryż, nadto dla ducha  i zabezpieczenia poczucia estetyki  miał na swej plantacji róże. Obok piżmowych, jakieś chińskie nowości – mówi się o Old Blush. I to właśnie  mieszaniec piżmowy jest owocem  ich bliskości.

Kwiaty miał małe, około 5cm średnicy, lekko pachnące, delikatnie różowe, kwitnie tworząc duże baldachogrona .I tak jak w przypadku burbońskich które trafiły do ogrodnika A. Jacquesa, który dał im właściwe życie na salonach i w wykwintnych parkach i ogrodach  – tak siewki Champneya trafiły do skromnego paryskiego ogrodnika Ludwika Noisette,

Jak opowiada Peter Harkness było to tak: „Ludwik Noisette z Paryża miał brata Filipa w Południowej Karolinie i to on wysłał jemu różę Old Blush, którą ten podarował sąsiadowi Johnowi Champney. Ów sąsiad hodował wiele róż m.in. r. Moschata czyli różę piżmową. Około 1802 roku, jeden z jej krzewów wydał owoc powstały najwidoczniej na wskutek zapylenia przez Old Blush.

champneys-pink-cluster champneys-pink-cluster champneys-pink-cluster2

Z uzyskanych nasion, wyrosły siewki, kwitnące latem i pachnące jak róża piżmowa, różowej odmiany o wzroście zbliżonym do róży czepnej. Była ona tak ładna, że wzbudziła ogólny podziw i do dziś dnia pozostaje w sprzedaży pod nazwą Champney’s Pink Cluster. Filip Noisette wyprowadził od niej kilka obiecujących siewek i w 1817 roku wysłał je bratu do Paryża, gdzie ten wprowadził na rynek najlepsze , znane dziś jako Blush Noisette. Były to krzewy o różowych kwiatach i co najważniejsze powtarzały kwitnienie.

Dalszą pracą nad nimi poprzez umiejętną selekcję i krzyżowanie dał początek tej nowej grupie róż , która dostała nazwę po mistrzu – noisette. Późniejszy ich rozwój  przebiega niejako dwutorowo. W Ameryce nie ma tradycji ogrodniczych więc jest to głównie mechaniczne powielanie wewnątrz samego gatunku choć Amerykanie doceniają ich piękno i wartość. Przypisuje się nawet,  wyhodowanie nowej odmiany róży George Waszyngtonowi,  której to róży miał nadać imię Mary Washington, ale jest to opowieść  dalece apokryficzna gdyż w owym czasie  nie było jeszcze róż noisette a i Washington niezbyt interesował się różami. Natomiast niewątpliwie ogrodnikiem z zamiłowania był  Thomas Jefferson który w swojej posiadłości Monticello , zgromadził godną uwagi kolekcję róż.    Widać z tego , że Amerykanie doceniają  noisetki i  starają się je w jakiś tam sposób zawłaszczyć. W Europie  natomiast przybysz a Ameryki , mieszańce piżmowe podlegają daleko idącemu przetworzeniu i uszlachetnianiu i przybierają postać  róż noisette , mieszańców herbatnich  i krzyżują się ze wszystkimi  rodzajami róż. Ta grupa róż jest nadal atrakcyjna dla hodowców, że przywołamy prace wielebnego Pembertona, Lambertiany czy już całkiem współcześnie tworzone mieszańce piżmowe Louisa Lensa. Róże noisette i ich mieszańce,  których powodzenie eksplodowało w XIX wieku, do dziś są obecne w ogrodach głównie w cieplejszych rejonach naszego pięknego świata.

2.Drugą amerykanką która wywarła istotny choć nie tak wyraźny wpływ na rozwój róż,  była inna rodzima piękność a mianowicie róża setigera. Inaczej Prairie Rose, lub r. rubifolia. To  jedyna rodzima róża pnąca Ameryki.  Kwiaty ma ciemno różowe, średnicy do 8 cm, pachnące, nie powtarza kwitnienia. zakłada okrągłe,  czerwone owoce , ale -co jest ciekawostką – tylko na roślinach żeńskich. Jest to bowiem roślina dwupienna.  Krzew,  to roślina o splątanych wiotkich pędach dorastających do 6 m długości . Ma dobrą mrozoodporność sięgającą do 3 strefy usda. Spotkamy się z mnóstwem form tej róży , ale amerykanie uznają tylko dwie: Bezkolcową var Serena i Tomentosa. Te inne formy to alba, inermis , glabra czy pubescens. To dość inwazyjna roślina. Poza tym, że owoce jej lubią ptaki i rozsiewają je po okolicy to jeszcze jej długie wiotkie pędy, które potrafią urosnąć w ciągu jednego sezonu do 3m , gdy tylko dotkną ziemi, bardzo ławo ukorzeniają się tworząc nowe rośliny.

To by było tyle na temat samej formy wyjściowej. Wartość tej odmiany prawdziwie docenimy dopiero gdy spojrzymy na krótki przegląd form hodowlanych. Upodobał sobie zwłaszcza ją w Europie  Rudolf Geschwind a w Ameryce jego rodak Horvath czy  Samuel Feast / Belle de Baltimore/. Z dzieł Geschwinda wymienię dla przykładu  Forstmeister Heim, Nordlandrose, Geschwind Schonste, Virago, czy najsławniejszą z nich Erinnerung an Brod – wszystkie Geschwinda. Horvath zostawił po sobie takie mieszańce setigera jak: Jean Lafite czy Thor. Za mieszańca setigera uważa się też Bijou des Prairies czy Oueen of the Prairies. W okresie międzywojennym zafascynował się nią Jan Bohm, który dał nam takie piękności jak Stratosfera czy Tołstoj.  Współcześnie trudno powiedzieć jak to wygląda, bowiem hodowcy utajniają pochodzenie swoich mieszańców. W każdym razie  z pewnością rolę jej przejęła początkowo róża wichury a potem rosa Kordesii.

3. Rosa Harrisoni to  kolejny przykład róży która narodziła się w Ameryce, już jako kultywar  i stała się tak popularna w Stanach Zjednoczonych , że jest obecna – bez przesady od wschodu do zachodu kraju. Narodziła się w Nowym Jorku w roku 1824 gdzie wyszła z pod ręki ogrodnika amatora a właściwie prawnika, Harrisona, który skrzyżował  rosa foetida z r.spinossisima. Potem róża ta, z falą osadników powoli przemieszczała się na zachód kolonizując całą przestrzeń. Mogło się to jej udać gdyż oznacza się nieprzeciętnym wigorem i wolą przetrwania. Nawet porzucona przez osadników w drodze do lepszego jutra  podejmowała bezwzględna walkę o przetrwanie na obcych sobie, bezwodnych przestrzeniach prerii. Stała się symbolem ducha amerykańskiego. Jak już powiedziałem: to świetna róża, ale nie jest zbyt wdzięcznym  materiałem hodowlanym i dlatego nie zostawiła po sobie znaczących odmian. Tu wspomnę tylko o El Ariana Geschwinda,  Wildefens Gelb czy najsłynniejszy potomek tj Lord Penzance.

3a. Cherokee -

rosa-laevigata1a rosa-laevigata-a

R.laevigata. Pochodzi z Formozy i wybrzeży Chin. Jak się przedostała do Ameryki, to możemy jedynie dociekać.   Naturalizowała się  głównie w stanie Georgia i tak się mocno zrosła z krajobrazem, że  przyjęta została w końcu na herb tego stanu. W języku angielskim, głównie w Stanach Zjednoczonych,  przyjęła się nazwa Cherokee Rose. Kwiaty ma białe, czasem lekko zaróżowione,  średnicy do 8 cm, pojedyncze, 5 płatkowe, nie powtarza kwitnienia. Ogólnie rzecz biorąc ładna odmiana,   jednakże jest to róża subtropików. Po raz pierwszy, na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, opisał ją Andre Mixaux w roku 1803. Z różą tą wiąże się wiele mitów czerpiących z wczesnej historii Ameryki. Znana jest legenda związana z wysiedleniem 16000 osób z  plemion  Indiańskich Czirokezów z terenów Tenesee, Alabamy,  i Georgii. Przesiedleni zostali  na terytoria Oklahomy, gdy  na terenie Georgii i Tenesee znaleziono zostało złoto. W tej drodze  męki,  setki  , jeżeli nie tysiące tubylców zmarło, zwłaszcza dzieci a róża ta  w ich plemiennych legendach, symbolizuje  łzy matek, które nie mogły wykarmić dzieci. Ten szlak łez rozpoczął się w roku 1838. Według legendy kobiety  były tak zmęczone, że wszystko, co mogły zrobić, to płakać. Dzień i noc, krok po kroku, łzy spadały z ich twarzy. Pewnej nocy mężczyźni zebrali się razem i wołali do Wielkiego o pomoc. Błagali, aby Wielki dał kobietom siłę i nadzieję na kontynuowanie. Następnego ranka, kiedy podjęto marsz, kobiety znów zaczęły płakać. Jednak w miejscu, gdzie ich łzy podlewały ziemię, rozkwitł piękny biały kwiat. Kiedy spojrzeli wstecz, zobaczyli ich wiele i widok tych kwiatów zaczął dawać im siłę i nadzieję. Kwiaty te wkrótce stały się znane jako Róża Czirokezów. Chociaż te kwiaty nie przywróciły do życia tych, którzy zmarli  pozostali  dostali nadzieję.

4. Arkansana – - Prairie Rose Rodzima róża amerykańskich prerii. W roku 1874 wyszła książka Johna Coultera i Thomasa Portera w której ten drugi dał jej pierwszy w historii opis. Kwiaty pojedyncze na ogół w 3 kwiatowych kwiatostanach choć również pojawiają się pojedynczo, pięciopłatkowe o średnicy do 5cm. Kolor kwiatów jasno do ciemno różowych z białą bazą płatków. Cechuje ją długi okres kwitnienia bo maj – lipiec. Ładnie i mocno pachnie, w XIX wieku jej płatków używano do produkcji aromatyzowanych olejków. Róża ta  jest oficjalnym kwiatem/emblematem/ stanu Iowa.

Krzew o łukowato wyginających się pędach o długości do 120cm. czerwonawych, pokrytych nierównej wielkości kolcami. Rozprzestrzenia się za pomocą głęboko ukrytych pod ziemią kłączy, sięgających w głąb nawet do 20 m! Generalnie jednak rozmnaża się raczej trudno. Zasiedla prerię, pobocza lasów i pobocza dróg. Owoce czerwone o średnicy 1-1,5cm, okrągłe, były szeroko wykorzystywane przez ludność tubylczą. I tak na przykład Pawnisi używali liści tej róży do leczenia oparzeń a Omahowie napary owoców i korzeni do leczenia stanów zapalnych oczu .Nadto owoce używane były jako rezerwowe źródło pożywienia. Można wiec powiedzieć, że odgrywała podobną rolę jak galijska w Europie. Mrozoodporność 4 strefa usda.

Róża ta odegrała wielką rolę w rozwoju róż, zwłaszcza w hodowli rodzimych odpornych na warunki klimatyczne i środowiskowe róż kanadyjskich ze stacji doświadczalnej Morden róż z serii Parkland. Z Europejskich hodowców, jako pierwszy sięgnął po nią Rudolf Geschwind jeszcze pod koniec XIX wieku używając miedzy innymi róży arkansana do hodowli mrozoodpornych krzyżówek.

5. Trochę inaczej ma się sprawa z remontantką  American Beauty.  Nie wiemy jednoznacznie czy to jest remontantka Madame Ferdinand Jamin przywieziona z Francji i przechszczona w USA w trakcie  jej upowszechniania , czy też  w jakimś stopniu rodzima siewka. W każdym razie, kariera tej róży była  oszałamiająca, Podbiła swym urokiem całe Stany Zjednoczone  stając się wręcz  integralnym elementem kultury masowej,. Skalą swego wpływu może się z nią równać tylko kilka róż europejskiego autoramentu jak  słynna Tringipetala  , główny dawca  olejku różanego czy niektóre róże hodowane w ogrodach czy na kwiat cięty jak Peace, Sonia czy Baccara.

Wątpliwości natomiast nie mamy w przypadku dokonań hodowlanych  rodziny Brownellów która to dała nam całą rodzinę odpornych na choroby i  chłody  , mieszańców wyhodowanych z użyciem róży wichury. Dodatkowej wartości przydaje im fakt, że Brownellowie  podjęli i twórczo rozwinęli myśl hodowlaną  Waltera van Fleet. Mnie najbardziej podobają się ich mieszańce herbatnie  wyhodowane  ze znaczącym udziałem róży wichury, ale na świecie największym powodzeniem cieszyły się ich klimbery – zwłaszcza żółte jak na ten przykład Golden Glow czy Golden Climber. Niestety dorobek tej rodziny  nie znalazł szerszego rozwinięcia pracach hodowlanych współczesnych hybrydyzerów.

Wcale nie mniejszy dorobek zostawił po sobie Griffith Buck. On również  starał się po swojemu rozwiązywać problem  hodowli róż odpornych na niesprzyjające warunki uprawowe. Do tego zadania, mówiąc w skrócie , zaangażował różę laxa, przywiezionego do Ameryki odpornego mieszkańca stepów Semipałatyńska w Rosji. Na tych motywach, z użycie również innych  odpornych róż, wyhodował Buck całą rodzinę około 200 odmian odpornych  mieszańców herbatnich. Wprawdzie nie zajęły one takiej pozycji w świecie róż jaka im się z pewnością należała ,  a to dlatego , że Buck zupełnie ignorował  stronę  marketingową swej pracy, ale fachowcy oraz niektórzy z rosomanes docenili jego pracę. Róże Bucka, nadal są oferowane przez wie szkółek USA. W Europie  do serca miłośników róż  trafiła  odmiana Carefree Beauty. Natomiast w różance Białego Domu  honorową pozycję zajmuje Distant Drums.

6. Jeszcze inaczej  potoczyły się losy  naszych amerykanek z północnej części Ameryki. Tu w oparciu o miejscowe odmiany róż rodzimych, zaczęto pracować  nad różami odpornymi na niskie temperatury i powtarzającymi kwitnienie. Szacuje się, że hodowcy kanadyjscy  tacy jak Skinner, Sanders, Bugnet, wyhodowali ponad 600 odmian róż mrozoodpornych ale największymi sukcesami mogą się poszczycić dwie grupy naukowców. Ze stacji Morden i Ottawa. Naukowcy zgrupowani w stacji Morden jak np. Henry Marshall pracowali głównie z  r. arkansana  oraz korzystali z dorobku G.Bucka, natomiast ci w stacji Ottawa skupieni przy Felicitas Svejda , po początkowych nieudanych próbach z r.rugosa, sięgnęli po rosa kordesii. W wyniku tych prób hodowlanych powstały dwie liczące się grupy róż: róże  z grupy Explorer/ wspaniały John Davis/ i Parkland/niezwykle udany  Champlain/ a i do dziś program ten jest kontynuowany , już w formie czysto komercyjnej, że wspomnę wspaniała odmianę Canadian Shield.

7. Po drugiej wojnie światowej w USA bardzo mocno rozwinęła się hodowla nowych odmian róż. Spowodowane to było  właśnie samą wojną, która odcięła  Amerykę od  dorobku europejskiego, który ponadto przycichł. W czasie wojny bowiem milkną muzy. Tak więc w czasie II wojny i po wojnie pojawia się cała plejada utalentowanych hybrydyzerów amerykańskich. Ja, wyróżnił bym tu Gene Boernera który  niezwykle twórczo rozwinął nową , która dopiero co się pojawiła, klasę róż tj. floribundy, Zyskał nawet  przydomek „Papa Floribunda” ma ich bowiem na swoim koncie około 60 odmian. W tym takie wspaniałości jak Fashion, Goldilock, Lavender Pinocchio i inne. W. Lammerts poza tym , że dał nam wiele wspaniałych odmian róż jak np. Queen Elizabeth, zapoczątkował rozwój nowej grupy tych roślin a mianowicie grandiflor.  Jednakże  mimo tego, że hodowcy ci dali nam wiele wspaniałych odmian róż, to jednak ich działalność nie miała charakteru szczególnie odkrywczego. Było to ciągle mieszanie w tym samym kotle.  Niewątpliwie wspaniali hodowcy jak Herbert Swim, Jack Christensen, John Clements, nie wykraczali jednak poza schemat  mieszańców herbatnich. W tej materii dopiero w XXI wieku zaczęło się coś zmieniać. Nowe pokolenie  hodowców jak Chrystian Bedard, Ping Lim czy zwłaszcza William Radler  ze swoją Knock Out i jej rodziną, wyprowadzają amerykańską hodowlę z zaklętego kręgu mieszańców herbatnich.

Ale jest pewien wycinek z historii róż, który Amerykanie rozwinęli do rozmiarów nie tyle hodowli co produkcji. Mam tu na myśli róże miniaturowe, które amerykańscy szkółkarze produkowali w milionach egzemplarzy z zastosowaniem technik komputerowych w zarządzaniu procesami  uprawowymi. Działo się to niejako równolegle tak w USA  / Harmon Saville / jak i w Kanadzie / Keith Laver/

Na tle tych wybitnych osiągnięć raczej komercyjnych niż hodowlanych, bardzo mocno świeci niewątpliwa gwiazda jaką był zmarły niedawno  Ralph Moore. Ten niewątpliwy geniusz hodowlany pozornie pracował w miniaturach. Jednak jego dokonania hodowlane są znacznie szersze. To on rozszerzył róże mchowe na miniaturki i przydał im walor ciągłego kwitnienia. To on zaimplementował striped tak do  miniatur jak i do rosa rugosa. Pod koniec życia eksperymentował udanie z hultemią. Nie było przed nim  problemów nie do rozwiązania. Nawet w wieku stu lat poszukiwał nowych wyzwań, nowych problemów do rozwiązania.

Bacząc na to co wcześniej napisałem, nie powinno nikogo zdziwić, że  poświęcam  odrębny czas i miejsce by skreślić kilka zdań o słynnym ogrodzie różanym przy Białym Domu. To w tymże ogrodzie , jeden z największy prezydentów USA Ronald Reagan w roku 1986, stanął na trawniku Ogrodu Różanego Białego Domu i uroczyście ogłosił różę Narodowym Kwiatowym Godłem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Już wspominałem, że w życiorysach tak J.Washingtona jak i T. Jeffersona  przewijają się  epizody z różami.

„Biały Dom posiada ogród różany na obecnym miejscu od 1913 roku,/ w ogóle pierwszy ogród różany przy Białym Domu, powstał w roku 1902/ kiedy kolonialny ogród Edith Roosevelt złożony z bukszpanowych parterów wypełnionych  staromodnymi kwiatami ustąpił miejsca bardziej architektonicznemu stylowi preferowanemu przez pierwszą żonę Woodrow Wilsona, Ellen. która zatrudniła profesjonalistów projektantów Beatrix Farrand i George Burnap którzy pomagają jej w przeprojektowaniu ogrodu. Farrand był w dużej mierze odpowiedzialny za Ogród Wschodni, a Burnap za Ogród Różany na zachodzie, który graniczy z Pokojem Owalnym i początkowo był znany jako „The President’s Rose Walk” czytamy  w książce Jennifer Potter  – The Rose” – strona 289.

Ogród ten , został w roku 1961 po raz kolejny , przeprojektowany za prezydentury Johna Kennedy a zrobiła to przyjaciółka pary prezydenckiej, Rachel Lambert Mellon, która była poza tym, że milionerką, to jeszcze  ogrodnikiem amatorem i kolekcjonerem roślin. Zaproponowała  owalny trawnik otoczony klombami kwiatowymi,  bardziej otwartą przestrzeń która mogłaby być wykorzystywana  do organizowania ważnych  plenerowych uroczystości państwowych. W czasie imprez, mieści się tu około 1000 osób. Ogród ten jest tym co widzimy dzisiaj.

Za prezydentury  Georga W. Busha nie było już zbyt wiele róż.   Kilka odmian mieszańców herbatnich, głównie te upamiętniające lokatorów Białego Domu jak : Laura Bush, Pat Nixon, Barbara Bush, Ronald Reagan,  Nancy Reagan, Rosalyn Carter  Lady Bird Johnson,  First Lady Nancy. Nasadzenia te uzupełniają Francesca Pembertona czy Iceberg. Ze współczesnych róż, znajdziemy jeszcze,  Mister Lincoln,  Opening Night czy  wspaniale pachnącą  Pope John Paul II. Jako pewnego rodzaju memento podam jeszcze, że za kadencji  Obamy, w ogrodzie różanym Białego Domu, pojawiły się warzywa. Ogólnie można powiedzieć, że się brzydko zestarzał. Nic więc dziwnego, że ogród otrzymał nowe oblicze, dzięki  generalnej renowacji/ w tym technicznej np. nawadnianie automatyczne/ i rekultywacji przeprowadzonej w roku 2020 przez Melanię Trump.

Wspomniałem, że   Ronald Reagan w roku 1986, na trawniku Ogrodu Różanego Białego Domu i uroczyście ogłosił różę Narodowym Kwiatowym Godłem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ponadto jeszcze siedem stanów postanowiło  przyjąć jako swój Floral Emblem – różę. Są to:

Georgia -  Cherokee rose/r.laevigata Michx/

Iowa -  Rosa Arkansana suffulta/r.practincola/

New York – ogóle Rosa,

Północna Dakota -  Rosa setigera – wild prairie roe.

Oklahoma – Rosa odorata andr.

Washington DC – American Beauty.

Taak, róże  stały się integralną częścią dorobku kulturowego Stanów Zjednoczonych , częścią ich kodu tożsamościowego. Co też pod metaforycznym tytułem o pięknych Amerykankach starałem się opowiedzieć. Czuję pewien niedosyt , że pominąłem całą warstwę estetyczno opisową ,wszak róża to piękny kwiat, ale to , jak niektórzy mawiają – temat na inne opowiadanie.

Napisz komentarz