Cięcie róż II

Zachęcony powodzeniem artykułu Pana B. Gałczyńskiego o cięciu róż, postanowiłem naświetlić tę kwestę nieco z innej strony. Wprawdzie stara łacińska maksyma mówi, że „non bis in idem. ” czyli nie orzekamy dwa razy w tej samej sprawie, ale i same sądy dziś łamią ją przez istnienie instancyjności orzekania. W tym przypadku nie o instancyjność będzie mi chodziło , ale przedstawienie swego rodzaju dwugłosu . Proponuję mianowicie zapoznanie się z punktem widzenia na tę materię monsieur Viviand Morela zawartego w artykule z roku 1904  a więc  mniej więcej z tego samego okresu co i Pana Gałczyńskiego.

„…Pozwolę sobie  zacząć od prowokacyjnie  postawionego zapytania : Czy chcesz,  osłabić drzewo lub  dowolny krzew poprzez jego cięcie? Jeżeli masz w tej materii wątpliwości to urządź sobie następujący eksperyment. Weźmy pod obserwację dwa podobnej siły wzrostu krzewy a następnie jeden będziemy corocznie przycinać a drugi zostawimy w spokoju. Następnie porównajmy po trzech latach masę jednego krzewu i drugiego.

Miałem różę noisette, „Aimée Vibert, okulizowaną na podkładce r. canina która w moim ogrodzie stworzyła po sześciu latach uprawy krzew o obwodzie sięgającym 25 metrów!  M. Duchet ma tą samą odmianę róży, która zajmuje całą ścianę frontową domu.  Te dwa krzewy róż osiągnęły taką wielkość tylko dlatego, że były one bardzo mało cięte. Jest też w Ogrodzie Botanicznym w Lyonie, kępa remontantki  „Victor Verdier”, która została posadzona ponad dwadzieścia lat temu. Przez ten czas nad tą  kępą  sprawuje opiekę i  pokazuje swe umiejętności operowania sekatorem ogrodnik , m. Lafontaine. W rezultacie krzew ten jest szczuplejszy niż przed dwudziestu laty, gdy go posadzono. Jest to rezultat dwudziestu lat rygorystycznego przycinania.

Oto więc mamy przykłady „Aimée Vibert,”która nieco przycinana,   urosła do ogromnych rozmiarów, natomiast „Victor Verdier” regularnie przycinany co roku ,pozostaje słaby i chorowity. Czy to nie jest dowód, że kontrolowane przycinanie hamuje naturalny rozrost krzewu? Oczywiście dopóki nie porównamy dwu róż tej samej odmiany, nie możemy zdecydować, z całą pewnością. Jednak jest wysoce prawdopodobne, że jeśli kępa ‚Victor Verdier „została by pozostawiona sama sobie, byłaby dziś bujnym krzewem a moja Aimee Vibert dana w opieką m. Lafontaine  miałaby skromniejsze rozmiary. Ale jeśli zgodzimy się ,że przycinanie zubaża róże, to chce powiedzieć, że  prawdziwym też jest twierdzenie iż brak cięcia również je osłabia.Na pierwszy rzut oka nie ma w tym logiki.

Tak jednakowoż nie jest. Sztuka ogrodnicza wywodzi się z obserwacji. Chcąc więc spraktykować dlaczego tę różę mam przycinać w taki sposób a inną w całkiem odmienny, udałem się na wycieczkę do wsi położonych wokół Lyonu by zobaczyć jak w stanie naturalnym zachowuje się r. canina czy też dziko rosnące galijki. I znalazłem kaniny z potężnymi , grubymi pędami na końcu których pyszniły się wiechy kwiecia. Galijki natomiast dostrzegłem w bardzo złej formie, chorowite , jako niskie porosty nie wyglądały najlepiej.

W   tym samym czasie,zrobiłem w swoim ogrodzie pewien eksperyment . Otóż przyciąłem wszystkie tam uprawiane odmiany  jednakowo, 30 cm nad ziemią.W rezultacie Provins, centifolie, noisette , kaniny  damasceńskie , galijskie i niektóre multiflory, dały wspaniałe przyrosty tworząc bujne zarośla, ale nie dały ani jednego kwiatu. Z drugiej natomiast strony niektóre multiflory, remontantki, bengalskie, mieszańce herbatnie – zakwitły wspaniale.

Tak więc rodzaj Rosa, jest tą  częścią królestwa roślinnego, których fizjologia jest dość skomplikowana.Ekspert, jeżeli chce się dobrze czuć w tym temacie, musi  praktykować z każdą odmianą na własny rachunek, jeżeli nie chce uchodzić za jednego z tych rzeźników z czasów Heroda, którzy przyczynili się do rzezi niewinnych. W przytoczonym bowiem przeze mnie  eksperymencie część multiflor po tym drastycznym cięciu zakwitła dobrze a część nie. Podobnie będzie gdy porównamy  polianty i multiflory. Niby pochodzą z tego samego źródła, ale polyantha będzie po przycięciu jej na 30-40 cm kwitła wspaniałe , natomiast o multiflorze już się tego powiedzieć nie da, dochowamy się co najwyżej wiązki wspaniałego ziela. Już ta fizjologiczna właściwość wystarczy by w przypadku tych dwu grup zachować ich odrębność.

Opanowując sztukę przycinania róż, konieczne jest przede wszystkim, podzielenie ich na dwie duże klasy: jedna to te róże, które cięte krótko będą się rozwijały źle i nie będą kwitły i druga, którym te zabiegi służą a przynajmniej nie przeszkadzają.To jednakowoż nie wszystko. Jeżeli mieszkasz w Lyonie, to nie jedź po naukę do Cannes czy Nicei, prędzej do sąsiada. Gdy ktoś nas pyta nas po co uprawiamy róże, to na ogół odpowiadamy niejako automatycznie, że dla kwiatów, jednakże nie tylko ten aspekt powinniśmy mieć w swoim polu widzenia. Nie mniej ważne są formy krzewów. Czy będziemy chcieli uzyskać formy karłowe czy okrywowe. Kuliste czy raczej kolumnowe itp.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Tu we wspomnianym artykule następuje szereg przykładów, niestety odnoszących się do warunków południowej Francji. Są więc one dla nas bezużyteczne. Jednakże autor kończy swe rozważania interesującymi wnioskami które przytoczę jako, że mają wartość ogólną. Zadaje bowiem uniwersalne pytanie:

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

W jakim celu przeprowadzamy cięcie:

1.Usuwamy obumierające lub chore części krzewu. Nadto szpecące krzew lub przeszkadzające zdrowym częściom krzewu w ich prawidłowym rozwoju.

2.Usuwamy pędy cienkie, nie rokujące nadziei na kwiat a zagęszczające niepotrzebnie krzew.

3.Skracamy istniejące pędy by krążenie soków ustrojowych koncentrowało się na wybranych dobrze zapowiadających się  oczkach.

4.Tniemy po to by zastąpić stare , „wyowocowane” pędy nowymi, które będą rokowały jak najlepiej.
5. Cięciem  ukierunkowujemy krążenie soków  tak by były równomiernie rozprowadzane po całej  roślinie.

6. Silne cięcie  daje  nam w efekcie również zwiększenie ilości produktywnych pędów które wyrosną z oczek u podstawy pędu.

 

Napisz komentarz