8.Przyszłość róż
17. Anglja wysuwa się na czoło w hodowli
nowych róż.
WAnglji róża była zdawna kwiatem ulubionym. Uważana jest nawet za kwiat narodowy. Nigdy jednak
nie była tak powszechnie hodowana, jak jest obecnie. Istniejące od r. 1876 angielskie Narodowe Towarzystwo
Róży (National Rose Society), po 40 latach istnienia miało 4500 członków, a w przeciągu ostatniego dziesięciolecia tak
bardzo wzrosło, że obecnie ma 13000 członków, płacących prawie 7000 funtów ang. (300.000 zł.) składek. Liczne i częste po całym kraju wystawy i konkursy z dużemi nagrodami zachęcają amatorów do hodowania pięknych róż, a specjalistów do produkowania nowych dobrych odmian. Toteż tych nowych odmian ukazuje się w ostatnim dziesięcioleciu w Anglji znacznie więcej, niż na całym kontynencie Europy. Jakkolwiek większość tych nowości po paru latach ulega zapomnieniu, jak to się zwykle działo i dzieje przy hodowli róż, ale jednak jest pomiędzy niemi dużo
odmian doskonałych, pierwszorzędnych, które decydują o niewątpliwem pierwszeństwie Anglji w dziele tworzenia
nowych odmian róży. Nawet francuz Charles Ducher wśród 20-u wspomnianych najlepszych, znanych odmian
róży na rabaty i klomby w ogrodzie, wymienia aż 7 róż angielskich, a tylko 9 francuskich (pozostałe 4 są holenderskie
i amerykańskie). Anglicy są mniej uprzejmi i na 12 najlepszych ogrodowych róż, wyhodowanych w ciągu
ostatnich dziesięciu lat, jakie specjalna komisja przy National
Rose Society wybrała i ogłosiła w r. 1926, — nie ma ani jednej odmiany francuskiej (jest 10 angielskich, jedna
holenderska i jedna amerykańska). Z tych dziesięciu angielskich odmian pięć zostało wyhodowane przez firmę
Samuel Mac Gredy and Son, która tem samem wysunęła się na czoło w długim szeregu wybitnych hodowców angielskich.
18. Tylko u) niebie mogą być róże pod każdym względem doskonałe.
Z tych pięciu odmian dwie — Mabel Morse i Mrs. Henry Morse — dwukrotnie (w 1925 i 1926) zajęły dwa pierwsze miejsca wśród róż, które głosowaniem hodowców i miłośników angielskich uznane zostały za najlepsze z istniejących, odpowiednich zarówno na kwiat cięty (na wystawę), jak i na klomby do ogrodu.
Otóż te dwie rekordowe róże mają także swoje słabe strony. Złoto-żółta Mabel Morse (Mc. Gredy 1922) ma kwiat wielki, jak na żółtą różę i bardzo piękną barwę. Ale według miarodajnej opinii H. R. Darlingtona, opartej na całym szeregu sprawozdań hodowców angielskich, kształt kwiatu najczęściej bywa kulisty, o zbyt krótkich płatkach środkowych, co jest wielką wadą, jeżeli chodzi o różę na wystawę. Obfitość kwitnienia tej róży jest wielka, zwłaszcza w pierwszym sezonie, — ale znowu tylko: jak na żółtą różę i jak na różę o stosunkowo wielkich kwiatach. Ciągłość kwitnienia pozostawia wiele do życzenia i nie daje się porównać nie tylko do takiej róży, jak Madame Leon Pain, ale nawet do żółtej Christine (Mc Gredy 1918). (To też Christine, choć ma kwiaty mniejsze, jest z pewnością lepsza na rabaty do ogrodu). Wreszcie zapach tej róży
jest nikły.
Barwa prześlicznej Mrs. Henry Morse *) (Mc. Gredy 1919) jest bardzo trudna do opisania. Można powiedzieć, że przypomina ona barwę twarzy młodej i ładnej, nieco zarumienionej blondynki (nie opalonej). Jest zresztą prawie równie zmienna. Kwiat jest duży, kształt doskonały, podłużny. Zapach niezbyt silny, ale piękny, herbatni. Obfitość i ciągłość kwitnienia nie pozostawiała by nic do życzenia, gdyby nie to, że krzak (znowu według Darlingtona i jego korespondentów) niezmiernie łatwo poddaje się chorobom, i to wszystkim trzem: biały, czerwony i czarny grzybek zwykle przed końcem lata tak zniszczą roślinę, że o ciągłości kwitnienia niewiele można się dowiedzieć. Widzimy więc, że nawet dwie najlepsze na świecie róże mają bardzo poważne braki.
Niema na świecie róży, która by pod każdym względem była doskonała. Niema i prawdopodobnie nigdy nie
będzie. Na szczęście. Dzięki temu bowiem róża, jak człowiek, będzie zawsze miała możność podniesienia się wyżej,
w kierunku większej doskonałości, W jednym z monologów Klemensa Junoszy, wracający do domu pijany majster szewski, tak się tłomaczy przed swoją małżonką: „człowiek nie święty, bo żeby był święty, toby nie siedział w warsztacie, tylko w niebie”. Podobnie jest z różami: zapewne tylko w niebie są te, które są pod każdym względem doskonałe.
19. Do czego dążą hodowcy nowych róż.
Według pewnej pięknej legendy Ewa, uchodząc z raju, zabrała ze sobą wielki pęk róż. Róże te były pełne i skończenie piękne—były pod każdym względem doskonałe. Otóż, jak wiadomo, po wygnaniu z raju, Adam i Ewa długo błądzili wśród wichru i burzy. Ten wicher i ten deszcz zniszczył rajskie róże: poobrywał im płatki, tak, iż zostało na każdej róży tylko po pięć najmniejszych płatków. Dlatego ludzkość, od chwili jak zaczęła pracować, znała już tylko tę obdartą, dziką, pięciopłatkową różę. — Pozostało jednak w ludzkości wspomnienie o cudnych rajskich różach. Zrozumiała też ludzkość,
że praca, która była przekleństwem, była też i odkupieniem i jedyną drogą do częściowego choćby odzyskania tego komfortu, jaki w raju panował. Więc zaczęła pracować długo i wytrwale nie tylko nad zbożem, żeby dawało więcej ziarna, ale i nad różą, żeby była piękniejsza i coraz bardziej podobna do tych róż, jakie były w raju.
Centyfolje i damasceny, róże bengalskie i burbońskie, herbatnie i remontantki, wreszcie półherbatnie i róże Perneta,
— są to wszystko etapy na drodze do osiągnięcia czegoś, co byłoby wcieleniem wspomnienia o różach, które kwitły w ogrodzie Adama i Ewy. Jak widzimy, hodowcy nowych róż mają wysoki cel przed sobą. Kiedy go osiągną? Zapewne wtedy, kiedy i pod innemi względami będzie raj na ziemi. Tymczasem, jako cel bliższy, mają na oku otrzymanie
róż pięknie pachnących. Chodzi o to, że XX wiek nadzwyczajnie udoskonalił kształty i barwy róży, natomiast
w znacznym stopniu pozbawił ją zapachu. Otóż pragnęlibyśmy mieć róże tak kształtne i pięknie zabarwione, jak najlepsze róże Perneta, które by jednocześnie tak pięknie pachniały, — i tak mocno — jak dawne remontantki. Ta tęsknota do zapachu dawnych róż odezwała się jednocześnie w Anglji i we Francji, I tu i tam porównywają różę bez zapachu, taką np, jak Frau Karl Druschki, do pięknej kobiety, którą szpeci wielka wada. Tylko, że w Anglji mówią, że taka róża jest jak piękna kobieta bez charakteru, a we Francji, że jest jak piękna kobieta bez dowcipu. Ja bym powiedział, że jest jak kobieta o pięknych rysach, ale bez wdzięku. Powiedziałbym jeszcze gorzej: róża bez zapachu jest jak kobieta piękna, ale głuchoniema. Tak wielkiem wydaje mi się kalectwem brak zapachu u róży: znacznie większem, niż brak charakteru albo
dowcipu u kobiety. Oprócz dążenia do otrzymania róż nie tylko pięknych, ale też pięknie i mocno pachnących, widzimy wśród, hodowców nowych róż inne jeszcze dążenia. Pragnęliby oni na przykład, żeby róża była wytrzymała na mróz i na wilgoć, jak te dzisiejsze panie, które w Styczniu przyjmują udział w konkursach pływackich. Pragnęliby, aby róża, oprócz innych zalet, miała jeszcze odporność na choroby i dolegliwości. Żeby nie była jak chorująca na migreny, ubrana w gorset i krynolinę, albo suknię z trenem, dama z XIX wieku, — tylko jak krótko ubrana i ostrzyżona, ale zdrowa i opalona sportowa kobieta dzisiejsza. Pragnęliby dużo różnych rzeczy, możliwych i niemożliwych, i każda nowa piękna róża jest w tym świecie hodowców podziwiana i obmawiana jednocześnie, jak piękna kobieta przez serdeczne przyjaciółki.
Mrs Henry Morse — ta cudna pachnąca róża koloru cery jasnej blondynki, — może sobie powiedzieć, że w tych
warunkach niema nic trudniejszego, jak być dobrą różą. Ale jednak wbrew krytyce znawców takich, jak Darlington,
i wbrew dążeniom marzycieli takich, jak Pemberton, który z róży piżmowej pragnie otrzymać odmiany
lepsze, niż wszystko, co było dotychczas, — mamy obecnie — zarówno wśród dawnych, jak wśród nowych róż,—
wielkie mnóstwo odmian, które nie tylko zasługują na to, żeby je posiadać w ogrodzie, ale i na to, żeby się niemi zająć
serdecznie i starannie je pielęgnować.
Na tym kończę udostępnianie pracy Bronisława Gałczyńskiego o różach - Róże w ogrodzie, która ukazała się w roku 1927. Dalsze części tej pracy nie wydają się mi już tak interesujące. Podając tekst zachowałem niektóre archaizmy jak: tem , większem itp. by czytelnik mógł lepiej wejść w klimat tej opowieści.