Madame Alfred Carriere

mme-alfre-carriere mme-alfred-cariere-1886-4  Chromolitografia z Gallica Biblioteque Numerique – Journal des Roses, oraz z Rosen Zeitung Noisette . Hodowca -Wyhodowana przez Josepha Schwartza (Francja, rok1875). Kwiaty – Kremowe z różowym cieniowaniem,trochę żółtego i łososiowego. Kwiaty kulistej formy,średnicy do 10 cm, złożone z 30-40  płatków.  Kwitną ciągle przez cały sezon , zawsze pierwsza i ostatnia do kwitnięcia.Jej kwiaty nadają się do cięcia. Jedna z najbardziej poszukiwanych pnących białych róż w cieplejszych klimatach. Na niższe temperatury reaguje zdecydowanie mniejsza obfitością kwitnienia. Cieszy się nadal dużą popularnością , której czas wcale nie zmniejszył.

mme-alfred-cariere

Rycina autorstwa S. Hugard,  pochodzi z książki J. Gravereaux  Les Roses cultivees a L’Hay , rok 1902

Zapach – umiarkowany .

Krzew jest ramblerem o bezkolcowych pędach dorastających ponad 3 m długości, nie toleruje mocniejszego przycinania.Potrzebuje zawsze więcej miejsca niżby chcielibyśmy jej przeznaczyć. Tolerancyjna na cień, może być uprawiana na gorszych glebach. Bardzo popularne i odporne pnącze od czasów wiktoriańskich i nawet dziś nie znajdziemy zbyt wielu białych pnących róż które by mogły z nią konkurować. Tak sobie rozmyślam czy nie byłaby to odpowiednia róża do rozjaśnienia dość ponuro  już wyglądającego starego cisa. Doskonale rozmnaża się z sadzonek zielnych,tak że okulizowanie to czysta strata czasu i wszystko na to wskazuje, że na własnych korzeniach znacznie lepiej rośnie.

Liście -  Duże, ciemnozielone , od czasu do czasu może być nękana przez mączniaka.

W roku 1877,  w  Rose Amateur’s Guide, Thomas Rivers napisze, że róża ta, podziwiana jest może bardziej jak inna nowa róża, a Paryżanie zostaną nią zauroczeni. Cudowna Madame Alfred Carriere, jest też częścią „Old Rose Hall Of Fame” a Brytyjskie , królewskie towarzystwo różane, późno bo późno, bo w roku 1993 przyznaje znaczące wyróżnienie  Award of Garden Merit. Pochodzenie – nie znamy jej przodków, choć specjaliści dość jednoznaczni są w ocenach, to mieszaniec róż noisette. Wygląda na to, że jej niezwykła uroda zadziałała jak niezwykła uroda kobiety onieśmiela niejednokroć konkurentów. Tak też było i w tym przypadku. Uroda jej nie przełożyła się na wielość potomków. Tym najsławniejszym, jest niewątpliwie Fimbriatta i wielkie się tu należą dzięki Morletowi, który odważył się ją skrzyżować  z /co by tu nie rzec plebejską/ rugosą. Jeszcze Clement Nabonand  skrzyżuje ją z Madame Marie Lavalley i ten oto sposób otrzyma w 1906 roku  zwiewnie różową  Marguerite Desrataux , ale odmiana ta kariery nie zrobiła choć przetrwała do dni dzisiejszych, czego nie da się powiedzieć o innej jej potomkini Mademoiselle Marie Page. . I to by było wszystko. Dopiero współcześnie  łaskawszym okiem spojrzał na nią Jim Bailey i  skrzyżowawszy ją z Color Magic  otrzymał  Bailey Noisette o jak najbardziej uroczych ale już współcześnie wyglądających kwiatach. Wypada więc nam jeszcze raz westchnąć: szkoda, że tak tego niewiele.

Alfred Carrière był redaktorem naczelnym „Revue horticole”, wielkim fanatykiem róż. Gertrude Jekyll, poproszona przez Vitę Sackville Vest o pomoc w urządzeniu ogrodu przy nabytym  przez nią w roku 1930, dworze Sissinghurst – proponuje jej na ścianę gdzie mieści się jej sypialnia, właśnie różę Madame Alfred Carrriere. Ta w jej opinii , najlepsza wówczas biała pnąca róża świetnie będzie się nadawała do roli ocieplenia sypialni. Róża ta, nadal rośnie w tym samym miejscu oplatając okno dawnej sypialni Vity. Możemy to sami naocznie sprawdzić, jako że ogrody Sissinghurst zostały przejęte w roku 1967 przez National Trust.

mme-alfred-cariere-powsin.jpg madame-alfres-carriere-631

Róża noisette. Wyhodowana we Francji przez Josepha Schwartza w roku 1879. Kwiaty białe z lekko prześwitującym się różem, zwłaszcza w centrum kwiatów. Jej pachnące kwiaty o średnicy 10cm, zbudowane z około 30 płatków, w stylu gardenii, ukazują się przez cały sezon.

.mme-alfred-carrierejpg

mme-alfred-carriere1.jpg xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

mme-alfred-carriere2.jpg

Bardzo żywotna roślina, jedna z tych o najintensywniejszym wzroście. Osiąga imponujące rozmiary, ponad 7m wysokości. Ale nie obawiajmy się, w naszym klimacie może to być  około 2m. gdyż jej mrozoodporność kształtuje się podobnie jak mieszańców herbatnich .

madame-alfred-carriere madame-alfred-carriere2

Fotografie – przez uprzejmość Pani Urszula Trętowska

Liście jasnozielone, pędy uzbrojone w nieliczne ciernie. Toleruje cień. Zdrowa roślina.  Z przyjemnością  opisuję ją ponieważ należy do elitarnej grupy róż uhonorowanej nagrodą World Rose Hall of Fame Winners

mme-alfred-cariere mme-alfred-carriere

Fotografia obok – Elżbieta Kozak.

Pochodzenie: nieznane.

Róża ta została nazwana przez Schwartza, imieniem żony mieszkającego w pobliżu pewnego rosarianina, swojego przyjaciela. fotografie: Marian Sołtys. Nr1 ogród Botaniczny Powsin 2008, kolejne, Sangerhausen 2009.xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

mme-alfred-carriere3

mme-alfred-carriere2  Fotografie – Marian Sołtys w kolekcji Barni Pistoia 2014.

carriere2-1 carriere2-2 cariere madame-alfred-cariere

madame-cariere fotografie – przez uprzejmość Pani Ewa Miszczak.

Bardzo, bardzo odległa od  oryginalnych Noisetes, ale cudowna powtarzająca kwitnienie roślina .  Można ją traktować jako duży krzew o wysokości około 3m   i tyleż szerokości, jak ta stara roślina, która rosła w Kiftsgate Court w Gloucestershire, lub jako pnącze sięgając 5m. jak w zamku Sissinghurst w hrabstwie Kent. Do dziś pozostaje jedną z bardziej popularnych starych róż pnących, i może konkurować na równych warunkach ze współczesnymi różami pod każdym względem, jeśli nie będziemy się  dziwić jej bladej kolorystyce. Pędy są jasnozielone  . Kwiaty są duże,  dobrze wypełnione, raczej kuliste, gdy otwierają się z ładnych, zwiniętych pąków, kremowy rumieniec przechodzący w rumiano biały, czasem ćwierćrozetowy lub z zamazanymi środkami. Zapach bardziej przypomina zapach nowoczesnej róży niż
starej Noisette.” Graham Thomas Rose Book strona  160.

24 komentarzy do “Madame Alfred Carriere”

  1. Ewa Miszczak napisał:

    Rośnie u mnie od wiosny 2018 r. na pergoli razem z winoroślą. W tym roku zakwitła i jest tak piękna, że słów brak. Kolor kwiatów to biel złamana w środeczku delikatnym różem z ecru. Kwiaty są luźno wypełnione, zewnętrzne płatki są duże i normalnego kształtu, kolejne okółki płatków wewnętrznych są coraz mniejsze, zmieniające kształt na węższe, a w środku zredukowane do pazurków. Przyjemnie pachnie zapachem, który trudno mi określić, na pewno nic nachalnego i mocnego. Pędy ma cienkie, delikatne i poddające się kształtowaniu. Wzrost bardzo szybki, oceniam przyrost pędów od początku sezonu do teraz na średnio 70 cm. Po czerwcowym obfitym kwitnieniu teraz ma przerwę, ciekawe kiedy je powtórzy. Liście zdrowe, bez żadnej plamki, mszyce chętnie siadają na młodych końcach łodyg. Kwiaty, prawdopodobnie ze względu na jasny kolor, chętnie odwiedzane przez jakieś czarne żuczki, które jednak nie czynią szkód. Miałam kiedyś odmianę New Dawn, Madame jest w pewnym sensie podobna do niej, ale bije ją na głowę. Jeśli miałabym komuś polecać doskonałą odmianę róży pnącej o romantycznej, szlachetnej urodzie, zdrowiu i szybkim tempie wzrostu, to poleciłabym właśnie ją. Niezawodna.

  2. admin napisał:

    Fotografie! Fotografie, Szanowna Pani poproszę.

  3. Ewa Miszczak napisał:

    Czekam na kolejne kwitnienie Madame, na końcach pędów zawiązują się już pąki. Tempo wzrostu tychże pędów jest zadziwiające. Aktualnie najdłuższe pędy mają ponad 2 metry. Polecam na pergole lub trejaże dla szybkiego opanowania stanowiska. Zdrowotność liści bez zarzutu – kilka plamek i kilka wygryzionych dziur przez jakieś stworzenia. Skoro tylko zakwitnie, przyślę do Pana Mariana zdjęcia.

  4. Gaś napisał:

    Witam,
    jestem bardzo zainteresowany odmianą róży Madam Alfred Carrier. Niestety nie wiem gdzie mółbym ją kupić.

  5. Ewa Miszczak napisał:

    Widziałam w wiosennej ofercie szkółki Państwa Chodunów „Rosarium” z Poznania, kosztuje 22 zł w pojemniku. Zresztą swój egzemplarz mam właśnie stamtąd. Aktualnie moja Madame przetrwała doskonale zimę, bez kopczyka i bez okrywania, ale co to była za zima. Tak jak pisałam poprzednio, zadziwia mnie jej tempo wzrostu, najdłuższy pęd ma 2,70 m, pozostałe od 1,50 do 2,30 m. Pięknie rozgałęzia się, ma liczne i zdrowe przyrosty, teraz wypuszcza listki. Już teraz zauważyłam na niej jako pierwszej odmianie w ogrodzie mszyce.

  6. Ewa Miszczak napisał:

    U mnie jej kwitnienie jest, że tak powiem, „dawkowane”. Nie tworzy wiech, bo nie powinna. Kwiaty pojawiają się pojedynczo w pewnej odległości od siebie, to takie osobne indywidualności. Dzięki temu można przyjrzeć się każdemu kwiatu z osobna, a rzeczywiście jest czemu. Obecnie krzew wytworzył długaśne na ponad 3 metry pędy, zdominował nawet winorośl. Zachwyca mnie ta ekspansja i witalność. Zobaczymy jak przetrwa zimę.

  7. S.Kicińska napisał:

    Z zimowaniem chyba nie jest najlepiej.
    Mam tą różę od jesieni 2015. Od razu dobrze wystartowała i już pierwszego roku dobrze się rozrosła. Jednak zimą 2017/2018 przemarzła do gruntu. W następne zimy nie ucierpiała wcale. Ale zimy były bardzo łagodne.
    Na szczęście krzew bardzo szybko regeneruje.

  8. U.Wilińska napisał:

    Mam ogromną prośbę o poradę.
    Czy i gdzie mogę nabyć róże z odmiany bez kolców, te odmianę od św. Franciszka?
    po drugie , czy one nadają się do naszego klimatu, gdzie bywają mrozy, szczególnie na krańcach wschodnich?

  9. Ewa Miszczak napisał:

    Czy chodzi Pani o tę odmianę, która rośnie w roseto w bazylice MB Anielskiej w Asyżu? To Rosa canina „Assisiensis”. Nie wiem, gdzie w Polsce można nabyć tę odmianę, warto byłoby popytać w polskich klasztorach franciszkańskich lub u klarysek, które mają ogrody. Ewentualnie w samym Asyżu, no ale to już wyprawa. Ale skoro to canina, to nie powinno być problemu z pozyskaniem sadzonki.

  10. Ewa Miszczak napisał:

    Tej zimy przemarzła do okrywy śnieżnej. Pożegnałam liczne, długie na 4 metry pędy, rozrośnięte i dające nadzieję na bujne kwitnienie. Niestety, jednodniowy mróz -24 st C załatwił sprawę. To tak a`propos biadań nad brakiem typowej polskiej zimy. Mnie wcale nie było żal, że nie ma mrozów, gdy widziałam piękne, zdrowe i żywotne róże, dobrze czujące się w moim ogrodzie. No cóż, chyba przedwcześnie uwierzyliśmy, że mamy trwałą zmianę klimatu na cieplejszy.

  11. admin napisał:

    Proszę sobie wyobrazić, że rzekomo mrozoodporna kanadyjka Nicolas, – HMF podaje 3 strefę usda- również przemarzła w tym roku do linii śniegu. I jak tu wierzyć ludziom!

  12. Ewa Miszczak napisał:

    To rzeczywiście niezwykłe! U mnie jeszcze Eden Rose zmarzła do linii śniegu, natomiast tak wrażliwy do tej pory Alchymist przetrwał bez uszczerbku. Z kolei Felicite et Perpetue, dwie święte koleżanki, zrzuciły zeszłoroczne liście prawie jednorazowo, po tym mroźnym dniu. Do tej pory liście trwały przez całą zimę, a potem wymieniały się stopniowo z nowymi, jak u modrzewia.

  13. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Panie Marianie, czy Nicolas jest w otwartej przestrzeni, gdzie wiatr hula bez przeszkód? Czy może między budynkami, gdzie tworzy się ciąg powietrzny? Z moich obserwacji druga opcja jest bardziej zamrażającą. Nawet jeśli temperatura otoczenia, dzięki ogrzewaniu budynków, jest wyższa niż na wygwizdowie otwartym. Opór wielu budynków powoduje kumulację energii i jak jest luka między nimi, to ciąg jest dużo większy niż na „polu”. Ja w takim miejscu miałam róże w donicach. Obok, ale za osłaniającym panelem-straty żadne, przed panelem pomimo zabezpieczenie pędy przemarzły, ale punkt szczepienia nie(róże pienne)

  14. admin napisał:

    Stanowisko dobre, zaciszne. To nie miało prawa się zdarzyć. Zmarzły też rosnące obok krzewy JP Connel, ale jeżeli chodzi o tę odmianę, to podejrzewałem ją wcześniej o takie inklinacje. Na tej samej rabacie rośnie też Cuthbert Grant i jest w najlepszym porządku. Z kanadyjek zawiodły mnie też, rosnące w zupełnie innym miejscu Morden Sunrise i Morden Fireglow. Osobnym rozdziałem jest Hope for Humanity. Mrozoodporność jej, to jedno wielkie nieporozumienie. Trochę lepiej jak mieszaniec herbatni i to wszystko. Nadto ma problemy z wigorem. Na mojej działce sprawdziły się natomiast: John Davies, John Cabot i Henry Kelsey. Bez zarzutu rośnie też Lambert Close, czy Frontenac. Mecz – stacja Morden vs Ottawa wygrywa Ottawa. Jesienią może popełnię na ten temat jakiś szkic.

  15. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    To jestem w szoku. Dla mnie największym zaskoczeniem po tej zimie były Apple Blossom i Werner Dirks. Wiedziałam, że są mrozoodporne, ale to młódki posadzone w zeszłym sezonie u koleżanki. Zapomniała je okopczykować a u niej jest wygwizdów i temperatury niższe niż prognozowane. Werner- zero uszkodzeń, Apple-końcowe 20% tylko zczerniało. Moja Roville też młódka miała porządny kopiec, ale zostawiłam nieokryte pędy. Tylko jeden zczerniał, reszta super a stanowisko nieosłonięte i zimne. Rambler Valdemar w tym samym miejscu-podobnie.

  16. Tadeusz Kurek napisał:

    Pani Agnieszko, mam nadzieję, że te pienne to nie ‚Marszanile’?

  17. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Marszanile przesiedzialy w izbie. Sczezłyby chyba nawet pod pierzyną puchową. Ciekawe doświadczenie ta zima. Zmierzam do dziwnego wniosku, im wyższy kopiec, tym nieokryte pędy mniej przemrożone.

  18. admin napisał:

    Nie są one tak delikatne na jakie wyglądają. Mój egzemplarz, solidnie wyrośnięty, bytuje w nieogrzewanym namiocie foliowym. W tym roku okryłem go tylko symbolicznie gałęziami świerkowymi . I co? Za parę dni będzie kwitnienie!

  19. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    czyli można się pokusić, że hartowane wytrzymują -10, albo nawet -15 w miejscu całkowicie osłoniętym?

  20. Ewa Miszczak napisał:

    Moja Madame A.C. odbiła od poziomu gruntu i ma obecnie 6 pędów po około metr wysokości. Nie widzę pąków kwiatowych, ale nie wymagajmy za wiele. I tak dobrze, że nie zamarła po tej zimie. Widząc jej tempo wzrostu mam nadzieję, że zregeneruje się szybko.

  21. Ewa Miszczak napisał:

    Dzisiaj zmierzyłam jej pędy i najdłuższy ma 1,67 m. A na najniższym są 3 pąki kwiatowe. Jednak dała radę.

  22. Kutelska napisał:

    Witam serdecznie, mam tą różę od zeszłego roku ale jestem zupełnie zielona jeśli chodzi o róże. Nie zdążyłam jej posadzić w ogrodzie przed zimą i przezimował w chłodnym i jasnym pomieszczeniu, teraz nie wiem kiedy mogę ją wystawić do ogrodu? Jednocześnie jest bardzomało informacji w necie na temat jej cięcia, czy to prawda, że nie należy jej ciąć? Bardzo proszę o pomoc

  23. Ewa Miszczak napisał:

    Róże można sadzić wiosną, kiedy ziemia nie jest już zamarznięta, ale też nie lepi się do narzędzi. Trzeba dać jej czas na przeschnięcie i ogrzanie się. Szkółki oferują krzewy pod koniec marca i na początku kwietnia, więc chyba najlepiej w tym terminie sadzić róże. Ponadto nie ryzykowałabym sadzenia teraz w lutym, ponieważ nie wiadomo co nam jeszcze szykuje aura i czy przezimowana w łagodnych warunkach roślina poradzi sobie w plenerze.
    Natomiast co do cięcia – to pnąca róża, zatem nie trzeba jej ciąć mocno (nisko). Warto przyjrzeć się po zimie, czy jakieś pędy są martwe lub połamane i te usunąć. Ewentualnie te, które będą przeszkadzać w jakiś sposób.

  24. Tadeusz Kurek napisał:

    Jak ciąć róże, najlepiej – moim zdaniem – opisał Bronisław Gałczyński w Rozdziale 7-ym części drugiej kultowej książki „Róże w ogrodzie”. (pisownia oryginalna)

    „7. Cięcie róż.
    (Rozdział, który trzeba przeczytać)

    W październiku 1914 r. kule z niemieckiego karabinu maszynowego ścięły mi dwie młode wiśnie w ogrodzie. W ciągu następnych trzech lat wyrosły na tych miejscach – z korzeni – spore krzewy wiśniowe. Wówczas wyciąłem wszystkie wyrosłe z korzenia gałęzie, zostawiając tylko po jednej, które okrzesałem od dołu aż do wysokości półtora metra. Dzisiaj, po upływie 10 lat, z gałązek tych zrobiły się grube pnie o średnicy 15 cm., dźwigające wielkie korony i transportujące ogromne ilości soków w obydwie strony pomiędzy korzeniami i liśćmi.

    Pierwsza lepsza gałązka wiśni czy gruszy, lipy czy dębu może w odpowiednich warunkach zamienić się na taki długowieczny pień lub konar.

    Na przeciwnym krańcu stoi pod tym względem malina. Gałązka maliny wyrasta na wiosnę z korzenia, rośnie bujnie i pod jesień dochodzi do 1 1/2 albo do 2 metrów wysokości. W następnym roku wydaje kwiaty i owoce i na tem kończy swoją karjerę: traci zdolność transportowania soków i zamiera.

    Róża zajmuje pd tym względem stanowisko pośrednie. Rosnący dziko krzew róży zachowuje się tak, jak gdyby gałązki jego po upływie kilku lat traciły stopniowo zdolność prowadzenia soków. Rozkrzewia się on wprawdzie i te rozkrzewione gałęzie żyją nieraz długo, ale są zawsze znacznie słabsze od gałęzi młodszych, które powstały z silnych pędów, wyrastających corocznie z oczek, będących w pobliżu korzeni.

    Stąd wynika pierwszy stopień pielęgnowania róży: pielęgnując nawet dziką różę, wycinamy starzejące się gałęzie, żeby nie miała części słabych, łatwo poddających się chorobom i szkodnikom.

    Wynika stąd także pierwsze ogólne prawidło cięcia róż: dążyć do tego, żeby krzew posiadał jaknajmniej starego drzewa. Ponieważ w róży piennej pień stanowi kawał starego drzewa, który usunąć się nie da, więc też róże pienne żyją zwykle znacznie krócej od krzaczastych.

    Z tego samego dążenia, żeby róża, którą hodujemy, nie miała części słabych, łatwo, jak wiadomo, poddających się chorobom i szkodnikom, – wynika i drugie ogólne prawidło cięcia róż:
    usunąć całkowicie wszystkie słabe i cienkie latorośle (pędy roczne).

    Trzecie wreszcie prawidło jest to, którego trzymamy się także przy hodowli wszystkich drzew i krzewów owocowych:
    usunąć całkowicie wszystkie gałązki (pędy), krzyżujące się z innymi albo wrastające w środek korony lub krzewu.

    Te trzy prawidła są ogólne. Stosujemy je przy cięciu wszystkich róż szlachetnych.

    Jeżeli względem jakiego krzaka róży zastosowaliśmy te trzy prawidła, to na krzaku zostało już tylko kilka najsilniejszych zeszłorocznych pędów.

    Otóż cała rozmaitość cięcia różnych róż sprowadza się do różnego stopnia skrócenia tych pędów. Czterdzieści cztery angielskie instrukcje cięcia róż to tyleż odpowiedzi na pytanie: jak skrócić te pędy.

    Jest rzeczą oczywistą, że czem bardziej skrócimy te pędy, czem mniej na nich pozostawimy oczek, tem silniejsze będą nowe pędy, które z pozostawionych oczek wyrosną. Te same korzenie inaczej wykarmią nowe pędy róży, jeżeli ich będzie tylko cztery, a inaczej, jeżeli tych pędów będzie czterdzieści. W pierwszym przypadku nowe pędy będą grube, długie, o wielkich liściach i będą długo rosły, zanim wreszcie na szczycie pędu ukaże się i rozwinie wielki kwiat, lub grupa stosunkowo dużych kwiatów. Ale tych kwiatów, (lub tych grup czy bukietów), będzie tylko cztery. W drugim przypadku kwiatów (lub bukietów) będzie czterdzieści, ale te kwiaty będą małe, niepozorne, i ukażą się wcześnie na szczytach krótkich i słabych pędów. Taki będzie skutek pozostawienia czterech, względnie czterdziestu oczek na krzaku róży, jeżeli ta róża należy do takich, które z natury słabo rosną.

    Jeżeli zaś nasza róża należy do takich, które z natury silnie rosną, to skutki tego dwojakiego sposobu cięcia będą inne. A mianowicie, w pierwszym przypadku, to znaczy, gdybyśmy silnie rosnącej róży pozostawili tylko cztery oczka, otrzymalibyśmy z tych oczek pędy, które miałyby tak silną tendencję wzrostu, iż rosłyby ciągle, rosłyby dopóty, dopóki by ich mróz nie zwarzył i nie zakwitły by wcale. Natomiast w drugim przypadku otrzymalibyśmy czterdzieści róż na ładnych pędach.

    Wynika z tego bardzo proste prawidło, stanowiące odpowiedź na pytanie, jak skrócić owe kilka najsilniejszych zeszłorocznych pędów, jakie pozostawiamy każdej róży:
    skrócić tem bardziej, im słabiej krzak rośnie.

    Wynika z tego drugie jeszcze prawidło w odpowiedzi na to samo pytanie:
    skrócić tem bardziej, im większe i piękniejsze pragniemy mieć kwiaty, – skrócić tem mniej, im
    więcej pragniemy mieć kwiatów.

    Co znaczy skrócić mało, średnio, albo bardzo? W jakich granicach waha się skrócanie owych pozostawionych kilku najsilniejszych zeszłorocznych pędów? W granicach od 10% do 90% długości pędu. Średnie skrócenie, to skrócenie o 50%. Bardzo silne skrócenie – to pozostawienie tylko jednego, albo dwóch oczek na każdym pędzie.

    Co znaczy wzrost róży silny, średni, albo słaby? Rozejrzawszy się w ogrodzie, widzimy takie, które dają pędy paro lub kilkometrowe, inne, których pędy dochodzą do 70 lub 80 cm., inne wreszcie, które dają pędy zaledwie 30 lub 40 centymetrowe. Pierwsze z nich rosną bardzo silnie, drugie średnio, trzecie słabo.

    Z dwóch wyżej przytoczonych prawideł skracania pędów róży wynika, że:
    1) róży bardzo silnie rosnącej skrócimy pędy mało (o 10 do 20 %), jeżeli chcemy, żeby wielką ilością średnich róż zrobiła wielki efekt w ogrodzie, skrócimy zaś je średnio, jeżeli chcemy, żeby dała róże okazowe.
    2) róży średnio rosnącej skrócimy pędy średnio (o 40 do 50 %) jeżeli chodzi nam o efekt w ogrodzie, skrócimy je bardzo, jeżeli chodzi nam o otrzymanie okazowych róż.
    3) róży słabo rosnącej skrócimy pędy bardzo, jeżeli chcemy, żeby jako tako wyglądała w ogrodzie, skrócimy je jeszcze bardziej, jeżeli chcemy, żeby dała okazowe kwiaty.

    Oto cała „filozofia” cięcia róż. Streścimy ją jeszcze raz w kilku słowach: wycinamy wszystko, oprócz kilku (3 do 8 – tem więcej, czem silniejsza róża) najsilniejszych zeszłorocznych pędów, które skrócamy tem bardziej, im słabiej krzak rośnie oraz im mniej, ale zato piękniejszych, chcemy mieć kwiatów.

    Wszystkie, u licznych autorów spotykane (między innymi u wspomnianego F. Riesa), skomplikowane rozważania na temat względów na odmianę, klimat, wiek, glebę, stan nawożenia itp., które rzekomo trzeba mieć na uwadze, przystępując do cięcia róży – wszystkie te rozważania pisane są prawdopodobnie dla niewidomych, ile że róże, jako krzewy kolczaste, są do namacania trudne.

    Kto ma „oczy ku patrzeniu” temu róża sama wzrostem swoim, zeszłorocznymi pędami, pokazuje, jak rośnie, i jak, tem samem, ma zamiar dalej rosnąć. Róża sama wzięła najkompetentniej pod uwagę te wszystkie skomplikowane czynniki i wzrostem swoim pokazuje nam rezultat, wynik, który nas jedynie obchodzi i który nam wystarcza do tego, aby wiedzieć, jak ją ciąć trzeba.

    Wszystko, co mówiliśmy wyżej o cięciu, dotyczy róż, które już przynajmniej od roku na swoich stanowiskach rosną. Tylko wśród takich róż czynimy owe wielkie różnice w cięciu, zależnie od tego, czy rosną słabo, średnio, czy silnie. Natomiast róże świeżo posadzone traktujemy wszystkie jako słabo rosnące i pozostawiamy im tylko po kilka krótko przyciętych zeszłorocznych pędów.

    Wszystkie róże przycinamy (w naszym klimacie) na wiosnę, w końcu marca, albo na początku kwietnia, – nawet te, które posadziliśmy na jesieni.

    Jedną jeszcze praktyczną wskazówkę pragnąłbym dać na zakończenie tego rozdziału. Skrócając pęd róży trzeba starać się ciąć nad oczkiem, zwróconym na zewnątrz krzewu. Tego prawidła trzymamy się przy cięciu wszelkich w ogóle drzew i krzewów. Chodzi o to, żeby uniknąć zagęszczenia.”

Napisz komentarz