Niebieskie róże – przegląd dorobku

reines-des-violettes.jpg

Na zdjęciu obok Królowa fioletów. Piękny krzew w ogrodzie Pani Walentyny Gubały. Fotografia również jej autorstwa. Zaczynam od fioletów, gdyż metaforyczna ‘ błękitna krew ’ nie pojawia się w sposób naturalny w żyłach róż, ale to nigdy nie było przeszkodą dla hodowców róż przez te całe lata przy poszukiwaniu nieuchwytnego niebieskiego genu, w dążeniu do obdarowania nas niebieską różą. Dlaczego to robią naprawdę tego nie wiem. Sam osobiście nie mam jakiejś tam wielkiej ochoty na błękitną albo granatową różę. Owszem, mam je w ogrodzie jako ciekawostki, urozmaicają rabaty mieszane, są akcentami przyciągającymi uwagę oglądających. I to wszystko. Nie znaczy jednakże bym nie rozumiał ludzkiej tęsknoty za nieosiągalnym. Rok temu napisałem felieton o niebieskich różach i hochsztaplerce jaka się nad nimi odbywa. Ponieważ jest on jednym z najchętniej czytanych – widać, że nasi rosomanes i rosarianie również umierają z tęsknoty za niebieskimi różami. By im nieco ulżyć w tych męczarniach postanowiłem dokonać skromnego i stronniczego przeglądu dokonań hodowców w tej dziedzinie.

Ostatnio posadziłem Rhapsody in Blue rhapsody-in-blue-ogrod-botaniczny-warszawa.jpg na fotografii egzemplarz z Ogrodu botanicznego w Warszawie.Róża ta wyhodowana została w roku 1999 przez rosarianina amatora F. Cowlishaw. Trudno ją nazwać niebieską, ale po skomplikowanym rodowodzie widać, że hodowca się starał.

Starał się również mistrz od specjanych poruczeń w kolorach – Edward Le Grice. Trudno nie zwrócić uwagi na jego floribundę/ kochał róże o pojedynczych kwiatach/ w delikatnym szaro niebieskim kolorze uwydatnionym bosko przez złoto pomarańczowe pręciki. Zaprezentowana światu została w roku 1962 pod wymowną nazwą Lilac Charm. Parę lat później da nam jeszcze dwie piękności. W roku 1968, pachnącą, półpełną fioletową odmianę News- wywodzącą się z Tuscany Superb, oraz w roku 1973 Great News – pełną, purpurowo – śliwkową /również floribundę/ ze srebrzystym rewersem i bardzo bogatym zapachem.

Praktycznie prawie wszyscy hodowcy się starali. Któż w Polce nie zna Blue Moon [SinglePic not found]Fotografia obok, autor W. Lewandowski – bardziej znanej u nas pod nazwą Maizner Fastnacht. Ten śliczny, liliowo niebieski mieszaniec herbatni o urzekającym zapachu, jest dziełem niemieckiego hodowcy Tantau z roku 1965. Znacznie wcześniej, bo w roku 1954 w firmie Jackson& Perkins z pod ręki mistrz Boernera wyjdzie Lawendowy Pinokio/ Lavender Pinocchio/ i mniej więcej w tym samym czasie blisko spokrewniony z Blue MoonSterling Silver, wspaniały choć bardzo wymagający mieszaniec herbatni.

Kordes też nie zasypiał gruszek w popiele. To jego dziełem jest Magenta. Krzewiasta róża w typie floribundy z ojcem jako Lavender Pinocchio. Mocno pachnące kwiaty zebrane w obfite wiechy kolorystycznie plasują się pomiędzy karmazynowymi odcieniami fuksji i fioletami. U Meillanda pojawiła tajemnicza Lady X mieszaniec herbatni o imponującym wzroście i fiołkowo wrzosowym kwiecie.

Pedro Dot dał nam Intermezzo. Ta karłowa, bo dorastająca zaledwie do pół metra wysokości floribunda o fiołkowo różowych niewielkich kwiatach i dziś może być atrakcyjną ofertą jako roślina nadająca się do uprawy w pojemnikach. Jeszcze mniejsza jest Baby Faurax, floribunda /na dobrą sprawę to róża miniaturowa/ o fioletowo purpurowych kwiatach, hodowli Leonarda Lille z roku 1924..

Wszystkie te róże o których do tej pory wspomniałem to klasyka, wspomnienia z młodości. Jeżeli chodzi bardziej współczesne róże z gatunku tych „niebieskich”, to nie mam tak dobrego rozeznania, nie mam do nich emocjonalnego stosunku. Warto jednakże sięgnąć do starszych katalogów i zobaczyć co też nam za odmiany w tych klimatach proponowano dotychczas. A trzeba powiedzieć, że tych fioletowo purpurowych i fuksjowych kolorów było nad podziw dużo i absolutna większość /zwłaszcza gallicas/ zaginęła wymieciona przez bezlitośnie i kapryśnie zmieniające się mody i zweryfikowane przez czas. Skoro jesteśmy przy galijskich to wymieńmy Cardinal de Richelieu cardinal-richelieu-2.jpg – na fotografii obok- o głęboko fioletowych pełnych kwiatach i aksamitnych płatkach. Róża śliczna i bezproblemowa w uprawie a jej kompaktowy pokrój sprawia, że będzie dobrym wyborem nawet dla najmniejszych ogrodów. Jakże można pominąć Charles de Mills, fioletowo purpurowego przystojniaka o rozetowych kwiatach. A wiekową ale ciągle piękną La Belle Sultane? A Alain Blanchard? A Orpheline de Juliet? No i proszę mi pozwolić napisać choć jedno zdanie o Belle de Crecy , średniej wielkości krzew szczelnie okrywający się w czasie kwitnienia kwiatami złożonymi z bardzo wielu płatków z subtelnymi odcieniami fioletowo różowego ze śladami szarego i lawendy.

I jeszcze dwie róże bez których nie mógł się obejść w tamtym czasie żaden ogród. Purpurowo czerwony Capitain John Ingram i bardziej fioletowa od niego Nuits de Young. Dodatkowo kusiły one owym tajemniczym mchem, który po dotknięciu zostawiał na palcach intrygujący zapach starych lekarstw. Musimy też koniecznie wspomnieć przynajmniej o dwu starych centifoliach: Robert le Diable z roku 1831 i bardziej od niego fuksjowata czy nawet fioletowa Tour de Malakoff z roku 1856 w swoim czasie znana jak Black Jack.Kwiaty ma bezprzecznie piękne ale krzew lichy, ale cóż, tak wtedy było. Nie przywiązywano zbyt wielkiej wagi do wyglądy róż jako krzewów. To przyszło z czasem. Z róż stulistnych wymienię jeszcze pięknie pachnącego Williama Lobba, którego kwiaty w purpurowo fuksjowym kolorze ni z tego ni z owego zmieniają kolor na niebiesko popielaty. Wszystkie te róże o których do tej pory wspomniałem są pachnące oprócz Cardinal de Richelieu, który nie pachnie/?/ i Charles de Mills, który dla jednych jest pachnący a dla inych nie, ale przecież są “ róże dla nosów i nosy do róż ”.

Coraz bardziej upowszechniająca się moda na stare róże napotyka na bardzo istotną barierę jaką jest charakter wzrostu tych krzewów. Otóż z reguły są one pokaźnych rozmiarów. Ale i tu każdy znajdzie coś dla siebie. Zwrócę więc uwagę na róże portlandzkie, które właśnie charakteryzują się zwartym pokrojem odpowiednim dla małych ogrodów. Nadto mają pewną przewagę nad galijskimi. Powtarzają kwitnienie. I tak: Rose du Roi a fleur pourpres z 1819 roku o pełnym ciemno fioletowym kwiecie z wyraźnym zapachem. Dalej, Pergolese z roku 1860 której to rozwijające się kwiaty są fioletowe, a w miarę przekwitania stają się fioletowo różowe. Mamy jeszcze Indigo z roku 1830 – odmianę jeszcze bardziej fioletową niż te wymienione poprzednio a nadto tworzącą solidne, ładne krzewy.

Jeżeli ktoś preferuje róże o słuszniejszym wzroście, niech zwróci uwagę na róże burbońskie. Tu też fioletowo, purpurowo, niebieskie tony są obecne. Będzie to Great Western – róża z roku 1838 no i na upartego można do tych klimatów zaliczyć Madamme Isaac Pereire z roku 1881, cudowne dziecko Garcon’a.

Czas najwyższy zwrócić oczy ku Hybrid perpetual a wśród nich cudowna remontantka Reine des Violettes. Prawdziwa królowa fioletów. Jeżeli pogoda jest dla niej miła, to wśród gęstwy aksamitnie zielonych liści potrafi nawiązać mnóstwo dużych bardzo pełnych, ćwierć rozetowych, delikatnie pachnących kwiatów. Kwiaty te mają jeszcze jedną zaletę. Nadają się na kwiat cięty a przyniesione do domu nadają wnętrzu nieprawdopodobnego wdzięku i szarmu. Stary stół srebra , koronki i Reine des Violettes…

Nasz przegląd nie byłby pełny bez róż pnących. A wśród nich bezsprzecznie królową jest Veilchenblau najbardziej niebieska z niebieskich róż pnących. Wyhodował ją w roku 1905 niemiecki hodowca C. Schmidt. ’… Wyobrażam sobie radość i przyjemność jakiej doznał kiedy to zakwitła dla niego po raz pierwszy” pisze Peter Beales. Z wielu jej rozlicznych zalet wymienię, że kwitnie bardzo wcześnie i ma dobrą mrozoodporność..Powstała ze skrzyżowania Crimson Rambler i Souvenir an Brod Geschwinda róży, którą również ,przy odrobinie tolerancji, możemy umieścić w naszym spisie fioletowato niebieskawych piękności. By nieco dłużej się cieszyć kwitniem w tej tonacji posadżmy jeszcze Bleu Magenta autorstwa Belga Louisa van Houtte, która wprawdzie została wyhodowana wcześniej o Veilchenblau ale kwitnie zdecydowanie później o niej. Kwiaty jej są w nieco ciemniejszej tonacji a i jej wzrost bujniejszy. Jeżeli nie spotkamy Bleu Magenta, rozejrzyjmy się za Rose-Marie Viaud którą dał nam M. Ingoult z Francji pozyskując ją w roku 1924 jako siewkę z Veilchenblau. Kwiaty ma niewielkie, o średnicy około 4cm ale pełniejsze i jeszcze ciemniejsze od Bleu Magenta. Inna siewka z Veilchenblau to Violette i nie o Violettę tu chodziło a o kolor a wyhodował ją w 1921 roku EugeneTurbat. Kto lubi zapach róż piżmowych to właśnie znalazł coś odpowiedniego dla siebie. Możemy ją też posadzić w pobliżu tarasu, gdyż w kolce uzbroiła się dość oszczędnie i z umiarem. A tak na marginesie: słowo violette było przez hodowców uzywane niezwykle często. Ja na HMF doliczyłem się ponad 50 odmian róż ze słowem violette w tytule. Znaczy to że tego typu róż przewinęło się co niemiara. A w innych językach?

Pisząc ten szkic, cytaty zaczerpnąłem z artykułu Petera Beales’a a zamieszczonego na łamach „Historic Roses Journal” jesienią 1998roku .

Marian Sołtys Włodawa 3 06 2009.

Inne ujęcie tego tematu znajdziemy w artykule Niebieskie róże.

1 komentarz do “Niebieskie róże – przegląd dorobku”

  1. jarszak napisał:

    dodam jeszcze różę miniaturową Mr Blue Bird i Mary Rose różę angielską

Napisz komentarz