Paul’s Himalayan Musk Rambler

 HIMALAYAN MUSK pauls-himalayan-musk-a.jpg paul-himalayan-musk-2a.jpg Przepiękna róża, przez ten jeden letni miesiąc , kiedy okrywa ją chmura małych jasno różowych kwiatów, daje nam pokaz kwitnienia nie do zapomnienia.

Jak w tytule widać rambler. Należy do szeroko definiowalnej rodziny róż piżmowych. Wyhodował ją George Paul w roku 1916.Od wschodnioazjatyckich krewnych gatunku R.moschata, wywodzi sie grupa bujnie rosnących, białych róż drzewiastych. Najbardziej znane są Kiftsgate , Wedding Day, Bobbie James i właśnie* Paul’s Himalayan Musk.*Kwiaty lekko różowe o silnym zapachu. Kwitnie niestety tylko raz w sezonie.

Krzew to istny potwór potrafi dorastać do 10m wysokości. Help me find podaje, że jest bardzo mrozoodporna – strefa 4b usda. Ciekaw jestem wrażeń forumowiczów. Czy ktoś ją ma, czy rzeczywiście w naszych warunkach dała sobie radę z 30 stopniowym mrozem. I wreszcie jak wysoko u nas potrafi się wspiąć, bo że potrafi się wspinać po drzewach to wszyscy wiemy i przy pokaźniejszych drzewach jest najbardziej odpowiednie miejsce dla niej. Jej nieokiełznane ,kolczaste pędy przyczepiają się do wszystkiego co znajdzie się w ich zasięgu.

Rozmowa jaka się wywiązała pomiędzy forumowiczami, ich opinie stanowią wystarczającą podstawę do sformułowania dość radykalnej opinii. Jest to odmiana/ cała ta grupa odmian/ absolutnie niedostosowana do naszego klimatu. Ich cykl wzrostu i kwitnienia nie ma zaprogramowanego takiego zjawiska jakim jest nasza zima.Charakter wzrostu i kwitnienia jest szczegółowo opisany przez czytelników więc nie będę powtarzał. Moje obserwacje są bardzo podobne. Jednakże jeżeli ktoś uważa, ze nawet jedno kwitnienie na 10 lat mu wystarczy , to proszę bardzo może sadzić.

Pochodzenie: Rosa brunoni x Hybrid r. brunoni. ale P. Harkness w swojej „Encyklopedii róż „na str. 55 pisze:”…szczegóły jej pochodzenia pozostają tak nieprzeniknione jak jej splątane pędy.”

W innym miejscu piszę, że przepiękna noisettka Madamme  Abel Carriere nie doczekała się godnych siebie potomków. Podobnie jest i w tym przypadku.  Dopiero ostatnie lata przyniosły nagły wzrost zainteresowania hybrydyzerów możliwościami tej odmiany. Mam tu na myśli rosarian z antypodów jak Trevor Griffith czy Warren Milligton    którzy  zarejestrowali takie odmiany jak: A Little Bit of Paradise, Darling  ,Mighty Whitey,Pompey Magnus ,Ten Thousand Heavenly Bodies ,Virginian Dark Pink Himalayan .

Fotografie: Tą pierwszą, przedstawiającą cudownie rozrośnięty krzew, możemy oglądać dzięki uprzejmości Pani Małogrzaty Kralki, natomiast  2 i 3 Marian Sołtys Sangerhausen 2009

31 komentarzy do “Paul’s Himalayan Musk Rambler”

  1. Zwoliński napisał:

    Mam młody egzemplarz (czyli jeszcze mały). W sezonie zimowym 2009/2010 w okolicach Warszawy przemarzła część gałązek ponad wysokość śniegu. To lepiej niż Bobie James czy Aloha (zabite do linii śniegu). Ponieważ w przyszłości nikt nie będzie pamiętał jaka to była tamta zima – temeperatura nie spadła wprawdzie znacząco poniżej minus 20 stopni, ale mrozy trwały ponad 2 miesiące. Tegoroczna zima jest dość podobna – zobaczymy.

  2. W. Gubała napisał:

    A jakich przyrostów można się spodziewać w sezonie?

  3. Jacek napisał:

    Najpierew odpowiem na zadane pytanie – jeszcze nie wiem. Najdłuższy przyrost, jaki miałem na tym młodziutkim krzewie miał 4 do 5 metrów (miejsce silnie zacienione). Ale da się zauważyć ogromny potencjał w tym zakresie, większy niż u innych róż. Przede wszystkim ma tendencję do wypuszczania silnych pędów nie tylko z podstawy krzewu, ale także z odległych części poprzednich przyrostów, co powoduje, że długość przyrostów będzie się dodawać. Ponadto – ma skłonność do wzrostu aż do samych mrozów, więc jak się trafi późna zima, to i przyrosty będą dłuższe.

    Co do innych obserwacji:

    * Pędy bardzo cienkie i całkowicie wiotkie, co na pewno znacznie utrudnia jakiekolwiek uporządkowanie wzrostu krzewu. No chyba że lubimy co chwilę je do czegoś przywiązywać. J próbuję „wpuścić” tę różę w starą tuję o wysokości 6-7 metrów.

    *W tym roku (2010/2011) bezpośrednie uszkodzenia mrozowe niewielkie (tylko końcówki tych przyrostów, które rosły do mrozów). ALE ta róża ma najsilniej wyrażoną pewną negatywną cechę wśród róż, które mam. Polega ona na tym, że pączki na pędach rozpoczynają wzrost już jesienią. Weszłym roku w listopadzie z wielu pączków wystawały małe listki, a niektóre wręcz wytworzyły krótkie gałązki. Prawie wsztstkie te pączki zmarzły. To nie byłby może dramat (są boczne pączki śpiące), gdyby nie zjawisko, na które zwracam szczególną uwagę: uszkodzone przez mróz pączki są wrotami dla infekcji grzybowej, która wiosną powoduje zamieranie pędów. Być może, nie jest to problem we wszystkich regionach kraju, ale u mnie jest jednym z podstawowych uszkodzeń związanych z zimą, a Paul’s Himalayan Musk – jest bardzo wrażliwy.

  4. Jacek napisał:

    Kolejny komentarz co do długości przyrostów.

    Roczny przyrost bez trudności osiąga 4. Ale to nie wszystko:
    1. Ponieważ chętnie wypuszcza przyrosty w odległych częściach krzewu, a nie z podstawy – długość co roku rośnie.
    2. Chętnie wypuszcza długie wtórne przyrosty latem – ze szczytu łuku pędu wiosennego. Takie pędy mój egzemplarz wypuścił już w połowie lipca i mają teraz ze 2 metry.
    3. Chłody późnej jesieni nie hamują wzrostu u tej róży – myślę, że przyrosty jeszcze w tym roku wydłużą się o 1-2 metry.

    Na podstawie własnej obserwacji trzech róż potencjalnie bardzo wysokich – Paul Himalayan Musk, Flamentanz i Bobbie James – wydaje mi się, że wiem gdzie tkwi tajemnica ich wielkości. Pierwszym czynnikiem jest mrozoodporność. Drugim jest charakter wzrostu – zdolność do wypuszczania długich przyrostów w odległych od podstawy częściach krzewu. Roczny przyrost wcale nie musi być bardzo długi – wielkość krzewu jest wówczas tylko kwestią czasu. Moim zdaniem inne róże pnące, dorastające max do 3 m – wypuszczają długie przyrosty tylko z podstawy krzewu i stąd bierze się ograniczenie wielkości.

  5. admin napisał:

    Mam pytanie: Czy u kogoś tak naprawdę kwitła? Moja przechowała w stanie nieuszkodzonym pędy ubiegłoroczne ale nie dała mi ani kwiatuszka. Podobnie jak i Bobby James. W opisie odmianowym o tym nie wspominam bo może to tylko jednorazowy „wybryk”.

  6. Jacek napisał:

    U mnie miała tylko jeden kwiatostan. Ale na razie czekam spokojnie – ma bardzo mało światła. Rośnie w starej tui i przypuszczam, że zakwitnie dopiero, gdy gałęzie z tej tui „wyjdą” na światło, którego i tak w tym miejscu ogrodu niezbyt wiele.

    Jeszcze gorzej ma u mnie Bobbie James, który rośnie w starym świerku. Tam są egipskie ciemności, a mimo wszystko rośnie choć nie kwitnie. Nie wiem tylko, czy kiedykolwiek „wyrośnie” z tego świerka, bo za bardzo marznie. Czekam na łagodną zimę…

  7. Kozak Elżbieta napisał:

    Moja 2 letnia róża kwitła, ale dość nisko, tam gdzie była pokrywa śnieżna. Wyżej (chociaż pędy nie przemarzły) nie było kwiatów. Obecnie pędy mają powyżej 5 m, zobaczymy co będzie po zimie. Mój ogród jest pod Lublinem. Róża rośnie w pełnym słońcu

  8. Jacek napisał:

    W tym roku moja PH Musk też rozpoczęła przyszłoroczną wegetację już późną jesienią. Jednak wyraźnie mniej intensywnie niż w zeszłym roku. Może to efekt doroślenia krzewu, a może innego przebiegu pogody.

    Wszystkie pączki, nawet tam, gdzie tegoroczne liście jeszcze nie opadły – mają już 5-10 mm długości, a z niektórych wystają listki. Przemarzanie tych rosnących pączków może odpowiadać za brak kwitnienia. Pączki śpiące po bokach pąka głównego po prostu nie mają zawiązków kwiatów, jak u winorośli.

    Wielu odmianom róż pączki nabrzmiewają już jesienią, nawet tym mrozoodpornym (np. alba Maxima), ale w mojej skromnej kolekcji tylko PH Musk na prawdę rozpoczyna wegetecję jesienią. I nawet jeśli pędy z tego powodu nie marzną – świadczy o poważnym niedostosowaniu tej odmiany do naszego klimatu.

  9. W. Gubała napisał:

    Nie wiem, jak u mojej z tymi rosnącymi pędami, bo mam młodziutką roślinę sadzoną wiosną.
    Giętkie gałązki położyłam na ziemi i przysypałam liśćmi, żeby zabezpieczyć.
    Całkiem możliwe, że pod tą okrywą też rosną.
    W każdym bądź razie ostatnio zainteresowałam się ramblerami Geschwinda, które pewnie lepiej się nadają do naszego klimatu niż te wszystkie angielki.

  10. Smutek Nela napisał:

    Ciekawa jestem tych opinii,gdyż jesienią 2013 wkopałam pięknego ramblera przy olbrzymim świerku.Przeglądając HMF róża ta rosnąca w Szwecji ma się bardzo dobrze,sądząc po ilościach kwiatów…a klimat w tej szerokości geograficznej do ciepłych nie należy http://www.helpmefind.com/rose/l.php?l=21.126235
    Ciekawe ,czy posiadamy ją z jednego źródła,nie wiem ,czy podkładka na której szczepiona jest odmiana może stanowić o obfitości kwitnienia.a może to nie ta róża…??:)

  11. Jacek napisał:

    No cóż – ta fotografia z HMF pochodzi ze Skanii w południowej Szwecji. Jeśli to są okolice Goeteborga lub Malmoe – wówczas zimy są łagodniejsze niż u nas.

  12. S.Kicińska napisał:

    Posadziłam ją jesienią 2009r. Po raz pierwszy zakwitła latem 2013. Raz przemarzła do kopczyka- zimą 2011/2012. Zima wtedy była mroźna, ale przede wszystkim bardzo długa.
    Krzew jest bardzo ekspansywny i rośnie intensywnie bez jakiegokolwiek kapryszenia. To mnie bardzo cieszy, bo posadzona jest w miejscu które chciałam zasłonić. Kwitnienie jednak nie jest zbyt spektakularne. Kwiaty nawet jeśli jest ich dużo są jakby pochowane w liściach. Zapach też wyczuwalny jest tylko z bliska.

  13. Jacek napisał:

    Czekałem 7 lat od posadzenia i się doczekałem. Są kwiaty i to dużo! Nie wiem czy pachną bo….są zbyt wysoko!! Różowe, ładne.
    A więc kwitnie w naszym klimacie. To co było jej potrzebne, to światło – „wyszła” ze starej tui na zewnątrz w zeszłym roku. Nie ma pełnego słońca, ale światło ma. Oczywiście dwie łagodne zimy z rzędu też się przysłużyły – nie było żadnych uszkodzeń.

    Aktualna wysokość – jakieś 5-6 metrów.

    Patrz komentarz do Lykkefund.

  14. Jacek napisał:

    Kwitnie kolejny rok, istotnych uszkodzeń zimą nie było (temp. min -18-20 C). Nie ma jednak szału jeśli chodzi o liczbę kwiatów – a tego bym oczekiwał. Chyba czynnikiem decydującym jest dostęp do słońca.

    Jedna z gałęzi łaskawie zwiesiła się na tyle nisko, że mogłem powąchać – pachnie, ale też szału nie ma.

    W sumie – fajna róża, ciekawostka.

  15. Piotr Panufnik napisał:

    W Parku Przy Bażantarni na warszawskim Ursynowie https://goo.gl/maps/7NHMrJ4fi8q obok placu zabaw kilka lat temu zbudowano pergole ze stali kwasoodpornej, a pod nimi posadowiono różankę.
    Akurat teraz jest moment chwały dla zasadzonych tam róż. Kwitnie Paul’s Himalayan Musk, Rosa helenae ‚Semiplena’, New Dawn i jeszcze niezidentyfikowany przeze mnie klimber. Wysokość 3-4 m. Wokół rozmaite rugosy.
    Służę zdjęciami po otrzymaniu adresu e-mail, tego komentarza proszę nie zatwierdzać. :-)

  16. Jacek napisał:

    Kolejne zimy bez poważnych mrozów i mój PH Musk całkiem szybko robi się na prawdę duży. Co ciekawe, z ziemi wychodzą tylko 2 całkiem cienkie pędy (nie mierzyłem, na oko max 3 cm średnicy). Żyją one nieprzerwanie od początku życia krzewu i na nich stopniowo buduje się cała korona. Nowych pędów wyrastających nisko nie ma.
    Kwiatów robi się na prawdę dużo, ładnie. Z kolei owoce nie mają znaczenia ozdobnego, ale za to kiełkują. Może warto siać gdzieś w naturze – ciekawe co wyrośnie i czy sobie poradzi.
    Stopniowo znikł problem niewchodzenia tej róży w spoczynek zimowy – jest grudzień, mrozów nie było, a „strzelających” pąków nie ma. Może po prostu krzew potrzebuje prawie 10 lat by wydorośleć?? Owszem, liście na zimę traci z trudem, ale i tego powoli się uczy.
    W sumie – jeśli jest odpowiednie miejsce – warto spróbować i uzbroić się w mnóstwo cierpliwości.
    Aha – nie choruje (plamistość, mączniak, rdza). No i jest tak kolczasta, że rosnąc w odpowiedniej podporze – nie wymaga przywiązywania. Czepia się skutecznie sama.

  17. S.Kicińska napisał:

    Moja od dwóch lat zaczęła marnieć (a była już naprawdę wielka). Nie mogłam znaleźć jednoznacznych objawów jakiejś choroby. I tej jesieni u nasady pędów wyrosła kępa pokaźnych owocników … huby korzeni. Dla mnie to duża ciekawostka.
    Obawiam się że róża nie przeżyje ale już jej nie kupię ponownie.

  18. S.Kicińska napisał:

    Przepraszam, przejęzyczyłam się. Nie huby ale opieńki miodowej.

  19. Jacek napisał:

    Znowu nie zmarzła, było min – 19 st. C. Zrobił się niezły krzaczor. To na co obecnie zwróciłem uwagę to szybkie zamieranie zwisających gałęzi. W drugim roku kwitnie na całej długości, w trzecim pojawiają się tylko liście i pojedyncze kwiaty a w czwartym najczęściej zasycha. Warto usunąć pędy po kwitnieniu w drugim roku. Tylko trudno to zrobić ze względu na wysokość i kolce.

    Po raz pierwszy od początku uprawy, czyli jakichś 10 lat, krzew wypuścił liczne przyrosty z podstawy. To daje nadzieję na wieloletnie życie i potęgę krzewu. Na razie
    żwawo przerasta starą tuję, potem pozwolę róży wejść na dach domu. Spełnia moje oczekiwania.

  20. Jacek napisał:

    Kwitła w tym roku po raz pierwszy naprawdę obficie. Zapach unosi się w powietrzu, ale nie jest aż tak silny by wypełnić okolicę.
    Niezmiennie fascynuje mnie jej siła wzrostu. W tym roku mieliśmy na Mazowszu ciężką suszę od zimy do teraz. Mazowiecki piach niepoprawny, awaria pompy i brak podlewania. Dodatkowo róża rośnie przy murze – korzenić się może tylko z jednej strony. Mimo wszystko w tym roku tuja została „wzięta” – najwyższy pęd róży wyrósł z czubka tuji. A tuja ma 50 lat i ładnych kilka metrów wzrostu.
    Ciekaw jestem czy przeszła już na własne korzenie. Głęboko posadzona 10 lat temu – chyba już czas. Żeby tylko korzenie nie były zbyt wrażliwe na mróz.

  21. Jacek napisał:

    Tylko jakieś 12 lat starań i jest – po prostu morze kwiatów. Stara tuja powoli znika. No i jednak nie marznie i nie choruje. Szkodniki też jakoś nie szkodzą.

    Kolor bladawy ale jednak dużo lepszy niż na tych bielawcach jak Lykkefund. I kwiatów więcej.

    Pachnie i rzeczywiście okolica domu jest wypełniona zapachem róż. Ale chyba kilka nędznych kwiatów Westerland daje więcej aromatu niż ta masa kwiatów.

    A jak u innych?

  22. Dagmara napisał:

    Ja właśnie zamówiłam 2 egzemplarze tej róży. W zeszłym roku w Anglii widziałam olbrzymie drzewo, na którym rosła ta róża, widok był obłędney i zapach też, morze kwiatów. Ale róża miała na pewno przynajmniej 20 lat.
    U nas w Krakowie trzeci rok z rzędu bardzo łagodna zima (odpukać!) W zeszłym roku najniższa temperatura w nocy przez 2-3 dni wynosiła -10 stopni. Prawie caly styczen i luty byly na plusie w dzien. W tym roku jest podobnie, nie ma prognoz na żadne dni z ujemną temperaturą w ciągu dnia. Jeśli ten trend się utrzyma, to mam nadzieję, że róża będzie rosła dobrze, gdyż że strefy 6b przeskoczylismy tymczasowo do 9 w ostatnich latach. Czytałam jednak, że róża najlepiej rośnie w dużym słońcu, więc to jest bardzo ważne, żeby te drzewa, po których ma się wspinać nie zasłaniały jej światła.

  23. Piotr Panufnik napisał:

    Lato 2019 – trzeci sezon wzrostu na choinie kanadyjskiej o dość ażurowej koronie i już był w czerwcu niezły efekt. Wysokość 5-6 metrów czyli taka, że zgodnie z sugestią pana Jacka dało radę z drabiny dokonać cięcia po kwitnieniu. Zagęściła się, puściła 4,5-metrowy świeży pęd z samej podstawy i co cieszy mnie szczególnie – nie rozpoczyna zbyt wcześnie wegetacji pomimo dodatnich temperatur w lutym. Co dalej, zobaczymy.

  24. Jacek napisał:

    U mnie już od kilku lat nie rozpoczyna przedwcześnie wegetacji. To była choroba wieku dziecięcego…. Inna sprawa że od kilku lat nie używam w ogrodzie nawozów. Z powodu permanentnej suszy boję się zniszczeń. W tym roku ma już nabrzmiałe pączki ale to norma przy braku zimy.
    Wbrew opiniom owoce nie mają dużej wartości ozdobnej. Grona są rzadkie a owoce drobne i nietrwałe. R. helenae semiplena jest w tym zakresie o niebo lepsza. Wszędzie za to pełno siewek. Ostatnio wynoszę ścięte owoce do lokalego rzadkiego lasku. Zobaczymy co wyrośnie.

  25. Jacek napisał:

    Cierpliwość dała efekty. Morze kwiatów i zapachu. Kolor wystarczająco intensywny – chyba pomogła mało upalna pogoda. Jest też mnóstwo przyrostów – stara tuja właściwie opanowana. Widzę że róża łapczywie spogląda na dach mojego domu, ale to jeszcze roczek, ze dwa.
    Po zimie zebrałem prawie wiadro owoców, bo szpecą. Wyrzucam do lokanego lasku i czekam na zaskakujące rezultaty.

  26. Jacek napisał:

    Dodam jeszcze, że po raz pierwszy od posadzenia tej róży, po kwitnieniu, zdecydowałem się na większe cięcie. Różyczka bowiem poza tują postanowiła zaatakować lokalne przewody telefoniczne, światłowody itp – z gracją się po nich zwieszając. Ciężar róży zaczął jednak grozić ich oberwaniem. No cóż – biedactwu pozostaje tuja i niemal nieograniczone możliwości na dachu domu.

  27. Ewa Miszczak napisał:

    Czyli jednak ocieplenie klimatu ma swoje dobre strony. W moim ogrodzie widzę to po Felicite et Perpetue oraz Madame Alfred Carriere. Kto wie, czy za kilka lat nie będziemy mogli sadzić w gruncie Rosa banksiae Lutea albo Marszanilkę.

  28. Jacek napisał:

    Coś w tym jest, ale ze względu na położenie geograficzne nie możemy być pewni braku krótkich epizodów silnego mrozu. Wystarczy jedna noc – 25°C…

    Ja efekt ocieplenia obserwuję na Bobbie James, która nie jest wystarczająco odporna. PHM raczej nie marznie, ale potrzebuje trochę słońca do kwitnienia. Teraz ma. Potrzebowała kilkunastu lat by w pełni zadomowić się w mazowieckim piachu, wśród potężnej konkurencji korzeni starych drzew. Udało się.

  29. Jacek napisał:

    Po silnym zeszłorocznym cięciu (usunięte wszystkie pędy starsze niż dwuletnie) i średnio ostrej zimie (ok – 20 stopni), mój PHM ma morze pączków, ponad 50 letnia tuja niedługo zniknie, a dach domu czuje się zagrożony. Tegoroczne deszcze wyraźnie służą.

  30. Agnieszka Wierzbicka napisał:

    Panie Jacku, relacje z uprawy PHM na przestrzeni kilku lat -bezcenne. Serdecznie pozdrawiam

  31. Jacek napisał:

    No cóż, ja po prostu nie mam warunków do uprawy bardziej wymagających róż. Co do pomysłu wykorzystania niedużego drzewa jako podpory – zainspirowały mnie cyprysy w Bolzano przerośnięte Rosa banksiae lutea

Napisz komentarz